Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ból (JRRT)

14.02.2018r.

Ciche łkanie przerwało głęboką ciszę nocy, wyrywając ze snu ciemnowłosego mężczyznę, który natychmiast zerwał się na równe nogi ze sztywnego, niewygodnego krzesła.
Podbiegł do łóżka i nachylił się nad leżącą tam postacią. Złociste włosy migoczącą w blasku księżyca aureolą otulały urodziwą twarz oszpeconą z jednej strony ogromną blizną. Smoczy ogień nie miał litości.
- Thranduilu - mężczyzna dotknął delikatnie policzka mokrego od łez. - Thranduilu, królu Mirkwood! - powtórzył dużo głośniej.
Powieka powoli się uniosła, odsłaniając błękitne zamglone oko. Ból przebijał się w jego głębi ponad wszystkie inne emocje. Nawet ponad upokorzenie wynikające z okazania przy kimś słabości.
- Elrondzie - wyszeptał ciężko. - G-gdzie Legolas?
- Z Elladanem i Elrohirem - zapewnił, chwytając unosząca się, jasną dłoń mocno w swoje ręce. - Nie musisz się o niego bać.
- Nie mogę tego znieść... Ogień nadal pali... Czuję go...
Elrond przełknął ciężko ślinę.
- Zaraz zrobię ci nowy okład chłodzący, a potem jeszcze raz nałożymy maść przyspieszającą gojenie się ran..
- To będzie ogromna blizna - krzywiąc się boleśnie, blondyn spróbował się przekręcić.
Elrond znał go wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że młody elf nie potrafi zaakceptować tego jak został oszpecony i gdyby mógł, ukryłby nawet przed nim poparzoną twarz i oślepione oko. 
- Zostanie - przyznał. - Ale gdy wszystko się zagoi będziesz mógł ją ukryć - obiecał. - Nikt nie będzie widział.
- Nie będzie? - zapytał łamiącym się głosem, ściskając mocniej zimną ręką jego dłonie.
- Na pewno nie - wyszeptał. - Pamiętasz? Po śmierci Orophera powiedziałem ci, że możesz być dobrym królem dla swojego ludu. Nie okłamałem cię i dlatego teraz...
- Wierzę ci, Elrondzie - przerwał mu cicho. - Nie tłumacz się. Wierzę.
Odetchnął mimowolnie z ulgą, słysząc to.
Noc wokół wciąż była ciemna i cicha.
- Pójdę po medykamenty. Już za chwilę wrócę, wytrzymaj.

Gdy wrócił Thranduil leżał inaczej. Trochę na boku, tak, że oszpeconą część twarzy zasłaniał cień.
U jego boku, na kołdrze, z małymi rączkami zaciśniętymi na miękkiej nocnej koszuli, leżał Legolas.
Elrond podszedł bezszelestnie, ostrożnie kładąc to co przyniósł z boku. Zapalił świecę i ustawił tak, aby widzieć poparzenia, ale nie dręczyć widokiem płomienia przyjaciela.
Najdelikatniej jak mógł zaczął robić Thranduilowi wspomniany wcześniej okład.
Z każdym, najlżejszym nawet dotykiem, jasnowłosy elf krzywił się z bólu, zaciskając mocno wargi i powieki. Cud, że nie wił się na łóżku z bólu.
Elrond patrzył na niego z obawą, czując przytłaczający serce żal. Jedyne o czym był w stanie myśleć to to, że jego zabiegi chociaż trochę łagodziły ból młodego elfa.
Chociaż trochę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro