Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie przywitasz się ze mną? (BnHA)

24.06.2018r.

Popołudniowe słońce oświetlało zewnętrze budynku szkoleniowego Akademii złocistym blaskiem. Nic nie wskazywało na to, że coś jest nie tak.
A jednak.
Wewnątrz gmachu wcale nie  odbywały się zajęcia klasy 1-A tak jak powinny... I nikt nie mógł się o tym dowiedzieć bo łączność z głównym budynkiem szkoły jak wszystkie systemy zabezpieczające została zakłócona.

Uczniowie, którzy tego dnia powinni trenować udzielanie innym pomocy w krytycznych sytuacjach tkwili w pułapce.
Jakimś cudem przestępcy dostali się do miejsca, w którym absolutnie nie powinno ich być. I nie było to kilku nic nie znaczących wrogów, z którymi  dwóch nauczycieli mogłoby poradzić sobie w ciągu kilku minut.
- Jak miło - cichy, spokojny głos rozległ się w miejscu, gdzie panowało właściwie największe zamieszanie. - Wszyscy pojawili się na tym naszym miłym spotkaniu - kiedy pyły wzbite przez rozpanaszających się przestępców wreszcie opadły nadarzyła się doskonała okazja, aby lepiej przyjrzeć się postaci stojącej u boku tego mężczyzny, który przypominał kłęby mrocznej energii wciśnięte w strój barmana. - Szczerze mówiąc martwiłem się, że ktoś może się nie zjawić.
Dzieciak nie wyglądał na więcej niż piętnaście lat, miał gęste potargane włosy w ciemnym kolorze gdzie nie gdzie tylko rozjaśnionym zielonymi refleksami. Na sobie miał koszulę i ciemną kamizelkę, a do tego dopasowane spodnie.
Wyglądał raczej na kelnera niż wroga...
- Kim jesteś? - Aizawa-sensei stojący przed swoimi uczniami i próbujący ich bronić przed nadbiegającymi jednostkami zmrużył bardziej powieki, rzucając mu nieufne spojrzenie. Prawdopodobnie próbował oszacować jego umiejętności lub ewentualny potencjał siłowy.
- Ja? Jestem aranżatorem tego przyjemnego spotkania! - młodzieniec ruszył do przodu, powoli, w stronę uczniów i ich opiekunów. Jego pomocnicy schodzili mu z drogi jak oparzeni. - Hej, Kacchan! Zejdź do mnie i przywitaj się jak należy ze starym przyjacielem! - zatrzymał się trzy metry od Aizawy, odcięty od niego przez grupę mężczyzn wyglądających na członków jakiegoś gangu. - Dalej, Kacchan! Nie przywitasz się ze mną?
Zanim Trzynastka zdążył złapać ucznia za rękę, wybuchowy blondyn zbiegł kilkanaście stopni niżej, aby lepiej zobaczyć twarz wołającego.
- T-to niemożliwe... Deku, w co ty się kurwa wpakowałeś?! - zacisnął ręce w pięści, patrząc w dół otwartymi szeroko oczami.
Wyglądał na przerażonego.
- Zawsze powtarzałeś mi, że nigdy nie zostanę bohaterem! Dlatego postanowiłem przyjść i podzielić się z tobą pewną nowiną! - "Deku" przechylił głowę w bok, składając lekko swoje dłonie i uśmiechając się szeroko. - Zostałem przestępcą, Kacchan - roześmiał się głośno. To w jaki sposób lśniły jego zielone oczy było hipnotyzujące i przerażające zarazem. - Zostałem przestępcą i postanowiłem, że będę tym, który odbierze ci wszystko co masz! W rekompensacie oczywiście.
- Oszalałeś, Deku!
- W rekompensacie za moje marzenia - jego uśmiech poszerzył się, nabierając szaleńczego wyrazu. Sięgnął po coś. Aizawa był pewien, że dzieciak użyje zdolności... Nie mógł wiedzieć, że to dzieciak bez daru dlatego nie zdoła niczego zatrzymać. I nie mógł zatrzymać przecinającego powietrze, lśniącego przedmiotu.
Jasnowłosy nastolatek, który sam zszedł po schodach poza ochronę Trzynastki, zatoczył się gwałtownie i runął do tyłu.
Prawdopodobnie nigdy jeszcze nie oberwał tak po prostu nożem.
Wycofując się do mężczyzny przypominającego barmana, Deku śmiał się głośno, bardzo zadowolony z tego jak wyszło mu to ostrzeżenie.
Zanim przestępcy zniknęli Aizawa i Trzynastka zostali poważnie poturbowani w trakcie obrony uczniów. Ranę Kacchana tylko cudem zabezpieczono tak, aby żywy dotarł do szpitala.

***

- To chore... Deku...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro