Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Just a friend


"Say something, I'm giving up on you
I'll be the one, if you want me to
Anywhere, I would've followed you
Say something, I'm giving up on you"

*****

Wielka Sala wyglądała tego dnia przepięknie i jeszcze bardziej magiczne niż zwykle. Z sufitu padały srebrzące się płatki śniegu, jednak znikały tuż nad głowami uczniów. W miejscu, gdzie na codzień stał stół nauczycielski, teraz pojawiła się scena z zespołem muzycznym, a po obu jej stronach stały kilkumetrowe, zapierające dech w piersiach choinki.

Uczniowie trzech szkół magicznych oraz nauczyciele tańczyli w najlepsze na parkiecie, albo siedzieli przy swoich stolikach popijając jakiś napój lub przegryzając od czasu do czasu przekąski i rozmawiali ze swoimi przyjaciółmi bądź też znajomymi. Ale i tak co by nie robili, jedno było pewne - wszyscy byli bardzo zadowoleni z balu.

No, może prawie wszyscy.

Harry siedział przy swoim stoliku z kwaśną miną i zaciskał pod stolikiem dłonie w pięści tak mocno, że aż pobielały mu knykcie. Jego wzrok podążał po parkiecie za jedną z tańczących par. Dlaczego był tak głupi i nie zaprosił jej przed NIM?!

-Idę do dormitorium, nic tu po mnie. - oznajmił siedzący obok Ron. - A ty?

-Co ja? - czarnowłosy oderwał się na chwilę od obserwowania parkietu.

-Idziesz ze mną czy zostajesz?

-Zostanę jeszcze chwilę i później do ciebie dołączę.

-Jak tam chcesz.

Rudowłosy machnął ręką i ruszył w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.

Kiedy zniknął z pola widzenia zielonookiego, ten powrócił do swojego wcześniejszego zajęcia - obserwacji tańczących.

Wśród wirujących na parkiecie par znajdowała się najlepsza przyjaciółka chłopca, który przeżył, tańcząca z jego turniejowym rywalem. Dziewczyna zaśmiała się serdecznie, gdy starszy chłopak okręcił ją dookoła, a Harry na ten widok zacisnął pięści jeszcze mocniej. Kiedy Wiktor szepnął coś do ucha dziewczynie, na co ta zachichotała cicho, zielonooki nie wytrzymał i wyszedł z Wielkiej Sali.

Przemierzał ciemne korytarze szkoły wolnym krokiem i ani mu się śniło na razie wracać do dormitorium. Wiedział, że jego przyjaciel już śpi, więc nie musiał się obawiać, że po powrocie zostanie przez niego zaatakowany pytaniami o późny powrót.
Chłopak stanął przy oknie na siódmym piętrze, w mniej uczęszczanej części jednego z korytarzy i oparł dłonie o parapet. Na zewnątrz z nieba leciały powolutku płatki śniegu i od czasu do czasu wirowały w powietrzu.

Wzrok czarnowłosego powędrował w stronę jeziora, a dokładniej - statku, który kołysał się delikatnie na niedużych falach. Jego myśli automatycznie posunęły mu obraz Hermiony, która tego wieczora prezentowała się przepięknie.

Do tej pory chłopak myślał, że z brunetką łączy go tylko przyjaźń i nie chciał nawet dopuścić do siebie myśli, że mogłoby połączyć ich coś więcej, jednak tego dnia był on o nią zazdrosny! Harry jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego względem Hermiony. A skąd wiedział, że to zazdrość? Patrząc na tańczących Hermionę i Kruma, Harry czuł to samo co kilka lat temu podczas swoich siódmych urodzin, kiedy to on nie dostał nawet głupiej kartki z życzeniami, a Dudley bawił się najnowszym modelem kolejki.
Zazdrość zżerała go od środka powodując złość na samego siebie, że nie odważył się zaprosić dziewczyny wcześniej.

Chłopak rozmyślał o swojej relacji z orzechowooką, równocześnie próbować wymazać z pamięci jej obraz śmiejącej się z żartów Bułgara.
Do dormitorium zielonooki wrócił dopiero godzinę po zakończeniu balu.

***

-Harry! - krzyknęła za nim brązowowłosa.

Chłopiec, który przeżył zignorował jednak nawoływania i przyspieszył kroku, kierując się do sowiarni.

-Harry, zaczekaj na mnie! - w głosie dziewczyny było jednak coś, czemu chłopak nie był w stanie odmówić.

Zatrzymał się więc i poczekał aż przyjaciółka go dogoni.

-Dlaczego mnie unikasz? - zapytała po dogonieniu przyjaciela.

-Wcale nie - zaprzeczył natychmiast chłopak i ponownie ruszył w stronę sowiarni, a razem z nim jego przyjaciółka.

-Nie kłam Harry, przecież nie jestem ślepa!

Czarnowłosy zignorował słowa przyjaciółki, a ona tylko westchnęła ciężko. Przyjaciele nie odzywali się do siebie całą drogę do sowiarni.
Na miejscu Harry wyciągnął list z kieszeni i dał go Hedwidze. Gdy sowa odleciała, Hermiona zapytała cicho:

-Co się dzieje?

-Nic, a co ma się dziać?

-Ostatnio zachowujesz się dziwnie.

-To znaczy jak?

-Unikasz mnie, a z Ronem już prawie nie rozmawiasz. Zachowujesz się tak od balu...

Zielonooki przygryzł wargę co nie umknęło uwadze dziewczyny.

-Mi możesz powiedzieć - położyła dłoń na dłoni chłopaka, na co ten spiął się lekko. - Przecież jestem twoją przyjaciółką.

-No właśnie! - chłopak czuł, że nie może dłużej tego ukrywać. - Jesteś PRZYJACIÓŁKĄ!

-To źle? Ja myślałam, że chcesz się ze mną przyjaźnić... - speszyła się orzechowooka.

-Nie o to mi chodzi - zaprzeczył natychmiast Harry. - Miałem na myśli, że jesteś TYLKO przyjaciółką... - ostatnie zdanie wypowiedział tak cicho, że dziewczyna ledwo go dosłyszała.

Hermiona spojrzała w jadowicie zielone tęczówki chłopaka z niedowierzaniem. Podeszła do niego najbliżej jak tylko się dało i zapytała, nie spuszczając wzroku:

-A chciałbyś bym kim dla ciebie była?

Potter postanowił położyć wszystko na jedną kartę.

-Już od dawna jesteś dla mnie kimś więcej...

W oczach Hermiony coś błysnęło radośnie i równocześnie pojawiło się w nich niedowierzanie.

-Czemu nie powiedziałeś wcześniej? - zapytała szeptem.

-Bałem się... - również wyszeptał chłopak.

Czarownica uśmiechnęła się łagodnie i ogarnęła niesforny kosmyk czarnych włosów Pottera za ucho, odsłaniając tym samym niezwykłą bliznę.

-Wiesz co Harry?

-Hmmm...?

-Ty też jesteś dla mnie kimś więcej.

Po tych słowach zielonooki z niedowierzaniem wpatrywał się w jej oczy - przepełnione radością. A kiedy otrząsnął się z szoku złączył ich usta w długim pocałunku...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro