Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

For the Potters health


"I sing for love, I sing for me,

I shout it out like bird set free."

Sia - "Bird set free"

*****

Poranek po imprezie z okazji wygranego meczu był zdecydowanie jednym z najcięższych w jego życiu. Ból w czaszce był nie do zniesienia, a przecież nie wypił aż tyle poprzedniego wieczora.

"Mam do tego zdecydowanie za słabą głowę" - pomyślał i usiadł na łóżku.

Siedział chwilę bez ruchu, a kiedy uznał, że jest już w stanie zaufać swoim nogom, wstał powoli. Równie wolno podszedł do kufra i zaczął czegoś w nim szukać. Po chwili odnalazł niewielkie, białe pudełeczko.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i w duchu podziękował Hermionie, za to, że wręczyła mu kiedyś po podobnej imprezie opakowanie leków przeciwbólowych. 

"W Skrzydle Szpitalnym na pewno są dzisiaj tłumy."

Gdy tylko przełknął tabletkę, z łóżka obok rozległ się przeciągły jęk.

-Nigdy więcej nie piję...

-Obaj doskonale wiemy jak to się skończy - czarnowłosy podszedł do przyjaciela i podał mu pudełeczko. - Pomoże ci.

-Dzięki - wymamrotał słabo rudy i podniósł się do pozycji siedzącej.

Harry spojrzał na zegarek i powiedział:

-Na śniadanie nie ma już po co iść. Za piętnaście minut zaczyna się lekcja.

***
Profesor Binns, niezrażony brakiem połowy uczniów oraz tym, że pozostała połowa przysypiała na ławkach, prowadził niezwykle nudny wykład. Nawet garstka osób, którym udało się nie zasnąć, nie miała najmniejszego pojęcia czego on dotyczył.

-Widziałeś Hermionę? - zapytał rudego Harry.

-Ostatnio na meczu, a co?

-Nie ma jej na lekcji.

-Naprawdę? - Ron niedowierzając, aż podniósł się na chwilę z ławki i rozejrzał po sali.

Burzy brązowych loków nie było nigdzie widać.

-Myślałem, że po meczu poszła spać, żeby nie spóźnić się dzisiaj na lekcje.

-Też tak myślałem. Ale nie ma jej.

Wybraniec westchnął ciężko. "To takie nie w jej stylu."

-Mówiła ci przed meczem o swoich planach na wieczór?

-Niby dlaczego miałaby to robić?

-Bo się spotykacie.

-Już nie.

Harry zmarszczył w zdziwieniu brwi.

-Jak to?

-No normalnie. To nie miało po prostu sensu. Oboje zrozumieliśmy, że to było tylko przelotne zauroczenie i lepiej wrócić do przyjaźni. 

***
Jeszcze nigdy wcześniej lekcje nie dłużyły się czarnowłosemu tak bardzo. Na żadnej z nich nie pojawiła się Hermiona.
Gdy tylko zabrzmiał ostatni dzwonek, chłopak wypadł z sali i udał się w kierunku wieży swojego domu.
Zaraz po przejściu przez portret dostrzegł swoją przyjaciółkę siedzącą przed kominkiem.

-Miona? - zapytał cicho, stając obok, na co ona odwróciła się twarzą do niego.

-Tak?

-Coś się stało? Nie było cię na żadnej lekcji.

-Nie, po prostu trochę gorzej się poczułam. To wszystko. Ale już mi lepiej.

-Na pewno?

-Tak Harry. Powiedziałabym, gdyby coś się stało.

Chłopak pokiwał głową bez przekonania, a serce Hermiony w ciszy zaczęło kruszyć się jeszcze bardziej.

***
Błonia spowijał mrok, a jedynym źródłem światła był księżyc, który przeglądał się dumnie w tafli jeziora. Panowała świdrująca w uszach cisza. Nawet zwierzęta nie miały śmiałości jej zakłócić.
Czarnowłosy chłopak obserwował Zakazany Las z Wieży Astronomicznej. Tylko tam mógł na spokojnie pomyśleć o wszystkim co ostatnio wydarzyło się w jego życiu.

Po ostatnim meczu Hermiona stała się bardziej zamknięta w sobie, praktycznie całe dnie spędzała w bibliotece lub w swoim dormitorium. Praktycznie z nikim nie rozmawiała. Czarnowłosy miał wrażenie, że dziewczyna unikała jego i Rona. Nie wiedział tylko dlaczego.

Również po tym samym meczu Ginny zaczęła olewać ich związek, tłumacząc to tym, że chce być w bardziej nowoczesnym związku. Harry nie do końca rozumiał o co chodzi, kiedy mu to powiedziała. Zrozumiał dopiero, gdy tydzień później zobaczył jak jego dziewczyna całuje się z jakimś brunetem z jej rocznika w bibliotece.

To chyba wtedy chłopak zrozumiał, że ta ich cała szopka, którą niektórzy nazywali "wieczną miłością", czy "związkiem na zawsze" jest zwykłą farsą, której nie opłaca się dalej ciągnąć.

Ku zaskoczeniu chłopaka po rozstaniu z rudowłosą nie poczuł wcale zawodu, czy rozczarowania. Raczej coś w rodzaju ulgi. Równocześnie zauważył, że od tamtego czasu ani razu nie pomyślał o dziewczynie. Przeciwnie, jego myśli coraz częściej uciekały w stronę kogoś innego - jego najlepszej przyjaciółki. Jednak ta cały czas go ignorowała.

Czarnowłosy nie miał pojęcia co robić i liczył, że w nocnej ciszy, na świeżym powietrzu coś przyjdzie mu do głowy.

-Harry? - chłopak wzdrygnął się przestraszony, na cichy dźwięk znajomego głosu. - Myślałam, że nikogo tu nie ma. Przepraszam, na pewno Ci przeszkodziłam. Pójdę już.

-Zaczekaj - zielonooki chwycił dziewczynę za nadgarstek, nie pozwalając jej odejść. - Zostań.

Chciał dodać coś jeszcze, ale był w stanie powiedzieć tylko to jedno słowo. A ona spełniła jego prośbę.

Przez chwilę oboje stali w ciszy, a żadne z nich nie wiedziało jak ją przerwać. W końcu jednak zrobiła to Hermiona:

-Widziałam was wtedy w bibliotece. Przykro mi Harry...

-Nie ma czego Miona - pokręcił głową chłopak. - To już od dłuższego czasu nie miało sensu. A to co się stało w bibliotece tylko mnie o tym przekonało.

-To znaczy, że jej nie kochałeś?

-Na początku wydawało mi się że tak, ale z czasem zrozumiałem, że to nie jest to. Między nami było tylko zauroczenie. To nie miało szans zamienić się w coś głębszego. Po prostu nie byliśmy sobie pisani.

Zielonooki nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że po jego słowach z serca dziewczyny spadł ogromny kamień.

-Robi się coraz chłodniej. Wracajmy - powiedział chłopak, obejmując ramieniem dziewczynę i kierując ją delikatnie w stronę schodów.

Dziewczyna cieszyła się, że jest ciemno i on nie może zobaczyć jak bardzo zarumieniły się jej policzki w tamtej chwili.

***

Czarnowłosy mężczyzna przyglądał się kobiecie swojego życia z uśmiechem na ustach.

Wprost nie mógł uwierzyć w własne szczęście. Wreszcie czuł, że znalazł swoje miejsce na świecie. Przy niej. Wprawdzie trochę zajęło mu uświadomienie sobie ile ta niepozorna brunetka dla niego zobaczyła, ale na szczęście w porę to do niego dotarło.

Kobieta oparła się o ramię swojego świeżo upieczonego męża, a ten pocałował ją w czoło. Jej idealna fryzura po kilku godzinach zabawy lekko opadła, a welon trafił w ręce Ginny. I pomyśleć, że to ona mogła by być na miejscu orzechowookiej.

Czarnowłosy sobie tego nie wyobrażał. Swoją przyszłość widział tylko przy JEJ boku.

Gdy piosenka, która wcześniej rozbrzmiewała w pomieszczeniu dobiegła końca, rudowłosy chłopak wstał z miejsca i chwycił w dłoń swój kieliszek. Uniósł go w geście toastu i powiedział:

-Zdrowie Potterów! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro