For the golden boy health
"Help, I have done it agin
I have been here many times before
Hurt myself again today
And, the worst part there's no-one else to blame"
Sia - "Breathe Me"
*****
Orzechowooka dziewczyna siedziała na schodach prowadzących do dormitoriów dziewczyn i obserwowała zebranych w Pokoju Wspólnym Gryfonów. W pomieszczeniu panowała podniosła atmosfera, a zajęci zabawą uczniowie ani myśleli o tym, że kolejnego ranka czekają ich lekcje. Niektórzy popijali piwo kremowe, czy ognistą, którą udało im się jakoś przemycić z Hogsmeade. Ku świętowaniu mieli jednak ważny powód - ich drużyna wręcz rozbiła tego dnia drużynę Domu Węża, co nie zdarza się zbyt często.
Dlatego też prefekci nie zwracali uwagi na najmłodszą część towarzystwa, która już dawno powinna być w swoich dormitoriach, ani na kolegów, którzy nawet nie próbowali ukrywać zakazanych napoi.
Tego wieczora nawet ci najpilniejsi uczniowie postanowili dać sobie chwilę wytchnienia i chociaż raz odłożyć naukę bok.
Jedyną osobą, siedzącą na uboczu i nie świętującą z kolegami była orzechowooka dziewczyna. Hermiona nadal miała na policzku barwy swojego domu, a jej smukłą szyję zdobił szkarłatno - złoty szalik. Nie miała nastroju do świętowania, a powrót do dormitorium również jej się nie uśmiechał, ponieważ bała się, że zwariuje z dręczącymi ją myślami w panującej tam ciszy. Zdecydowała się więc na jako taki kompromis - schody. Gwar Pokoju Wspólnego skutecznie zagłuszał jej myśli, a równocześnie dziewczyna nie musiała się bać, że ktoś dostrzeże jej podły humor z prostego powodu - nikt jeszcze nie zamierzał wracać do dormitorium.
Jej przyjaciele zajęci byli zabawą i nawet nie zwrócili uwagi na brak jej obecności wśród nich.
Ron był całkowicie pijany już od dobrej godziny i teraz siedział na podłodze pod oknem z równie wstawionym Seamusem i obaj mamrotali do siebie coś, co tylko oni mogli zrozumieć.
Dziewczyna wzdrygnęła się na ten widok. W swojej ręce również dzierżyła ognistą, jednak z jej butelki ubyło tylko kilka łyków.
"Jak ja mogłam cokolwiek w nim widzieć?" - pomyślała i odwróciła wzrok od rudowłosego.
"Bo chciałaś coś widzieć." - odezwał się głos w jej głowie, który postanowiła zignorować.
Wzrok dziewczyny tym razem padł na jej drugiego przyjaciela.
Harry siedział na jednym z foteli ustawionych koło kominka. W dłoni trzymał butelkę piwa kremowego a na jego kolanach siedziała ruda dziewczyna. Ginny uśmiechała się radośnie i opowiadała coś chłopakowi, na co na jego twarzy również pojawił się uśmiech.
Hermiona poczuła ukłucie zazdrości. Tak bardzo chciała być teraz na miejscu swojej przyjaciółki. Nie chciała jednak niszczyć szczęścia, którym emanował Złoty Chłopiec i jego wybranka, przez co musiała teraz tkwić sama na schodach i ukrywać swoje uczucia przed bliskimi.
Kiedy Harry oznajmił jej i Ronowi, że spotyka się z Ginny orzechowooka była załamana. Nigdy jednak nikomu się do tego nie przyznała.
To chyba przez szok spowodowany wyznaniem czarnowłosego, a także pewną ilość procentów w organizmie, jeszcze tego samego dnia Hermiona zdecydowała się pocałować Rona, z którym niedługo później zaczęła się spotykać.
Byli jak ogień i woda. Różnili się dosłownie we wszystkim. Jednak dziewczyna miała nadzieję, że w ten sposób zapomni o uporczywych uczuciach.
Lecz nic takiego się nie wydarzyło, a wręcz przeciwnie - czuła się coraz gorzej. Z jednej strony musiała udawać, że cieszy się szczęściem Harrego i Ginny, a z drugiej, że sama jest szczęśliwa w swoim związku. Jej życie zmieniło się w nieustanny teatr, w którym ona odgrywała rolę najgorszego kłamcy. Od środka zżerało ją także poczucie winy, że udaje przed rudym zakochaną w nim bez pamięci. A on zasługiwał na prawdziwe uczucie, którego brunetka nie mogła mu dać. Zerwali poprzedniego wieczora, po krótkiej, ale rzeczowej rozmowie. Jak się okazało chłopak też nie był zadowolony ze związku. Rozstali się więc jak gdyby nigdy nic i wrócili do dawnego życia.
W ten sposób dziewczyna pozbyła się jednego kłamstwa.
Nie mogła niestety w żaden sposób pozbyć się tego drugiego. Bo co niby miałaby zrobić?
Podejść i powiedzieć prawdę? Nie, to nie wchodziło w grę - za bardzo zależało jej na przyjaźni.
Próbować doprowadzić w jakiś sposób do zerwania przyjaciół? Ta opcja też odpadała - Hermiona widziała, jak Harry patrzy na swoją dziewczynę i za nic nie pozbawiłaby go szczęścia, zwłaszcza teraz, w tych mrocznych czasach.
Dziewczyna czasem miała ochotę rzucić to wszystko, wyjechać i zapomnieć. Ale nie potrafiła tego zrobić. Nie potrafiła od tak go zostawić. Chociaż powinna, bo wyszłoby jej to na zdrowie. Nie wiedzieć czemu wolała jednak cierpieć patrząc tak jak teraz na tych dwoje.
Jej serce posypało się po raz kolejny, gdy ruda wtuliła się bardziej w ramię chłopaka a on szepnął jej coś na ucho.
Hermiona nie mogąc dłużej znieść tego widoku, spuściła wzrok w dół - na swoje dłonie, w których trzymała ognistą.
"Może jest to jakieś wyjście...?" - pomyślała przytykając butelkę do ust.
Skrzywiła się lekko po pierwszym łyku, jednak nie przestała pić. Przełyk, zaczął ją palić coraz bardziej, na co starała się nie zwracać uwagi, a z czasem zaczęła nawet lubić to uczucie.
Wypiła na raz prawie pół butelki.
Kiedy jej myśli zaczęły się powoli rozpływać, a organizm spowijać błogie otępienie, opróżniła resztę zawartości butelki.Poczuła się niespodziewanie lżej. Sięgnęła więc po kolejną porcję trunku i zdecydowała się udać się wraz z nią do swojego dormitorium. W drzwiach odwróciła się i raz jeszcze ogarnęła wzrokiem całe towarzystwo. Zatrzymała się na czarnowłosym chłopaku. Zachichotała pod nosem i uniosła w jego stronę odkręconą już butelkę.
-Zdrowie Złotego Chłopca...
Nikt nie miał szans usłyszeć jej szeptu.
Upiła niewielki łyk bursztynowego płynu i z pozostałą zawartością zniknęła za drzwiami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro