4
Dzisiaj w szkole Cassandrze zdawało się, że Kylie jest na nią obrażona. Na każdej przerwie wychodziła sama z Cole'm, jedynie na początku lekcji powiedziała jej "cześć", następnie ją ignorując, jakby nie chciała z nią rozmawiać, mimo że normalnie buzia nigdy jej się nie zamykała. Na tej przerwie postanowiła się jej o to zapytać, mimo że miała złe przeczucia. Podświadomie wiedziała że ma to jakiś związek z Jamesem. Musiała ją tylko jakoś schwytać zanim znowu wymknie się na korytarz bez niej. Od razu kiedy zadzwonił dzwonek złapała przyjaciółkę za ramię i przytrzymała.
-Kylie? Co jest?- zapytała.
-Nic- szybko odparła tamta, spuszczając wzrok na podłogę.
-Przecież widzę że jesteś na mnie zła.
-Nie prawda.
-Kylie...
Nagle Kylie popatrzyła na nią i wybuchnęła płaczem.
-Ja wszystko wiem! Podsłuchałam twoją rozmowę z Jamesem! Umówiłaś się z nim wczoraj! Jesteś taka głupia, to pojebany egoista, w dupie ma twoje uczucia, byle by cię zaliczyć!!! Dlaczego to zrobiłaś?! Odbiło ci kompletnie! Nie spodziewałam się tego po tobie...
Cassandra zaskoczona gwałtowną reakcją Kylie, zdołała wydusić z siebie:
-Nie martw się, to tylko jeden raz...po prostu on mi się tak bardzo podoba, nie mogłam się oprzeć tej propozycji, zmarnować szansę...przepraszam, na prawdę...
-Tak bardzo się boję że on mocno cię zrani Cass- Kylie wytarła oczy- wiem jaki jest według opowieści dziewczyn a ty jesteś dla mnie bardzo ważna, nie zniosła bym, żebyś cierpiała przez tego skurwysyna...gdyby zrobił ci krzywdę, zabiję jego lub siebie- przyjaciółka Cassandry na nowo zaczęła płakać.
-No już...-Cassie przytuliła ją niepewnie, zawsze była skrępowana w takich sytuacjach i nie wiedziała co robić- on już nigdy mnie nigdzie nie zaprosi, zaproponował mi to raz bo tak robi z każdą, w sumie mogę o nim zapomnieć, nie musisz się tym tak bardzo przejmować. Zaufaj mi, dam sobie radę.
-Chyba muszę ci wybaczyć że mnie okłamałaś i zataiłaś przede mną to spotkanie. Na przyszłość, mów mi o wszystkim, proszę cię. Ale mimo to wciąż martwię się o ciebie...
-A ja o twój makijaż, całkiem się rozmazał- zauważyła Cassandra, żeby rozładować napięcie.
-Pójdę się ogarnąć- skinęła głową Kylie- nie spodziewaj się mnie zobaczyć na tej lekcji.
-W porządku- Cassie popatrzyła jak jej przyjaciółka wychodzi i sama postanowiła wyjść na szkolny dziedziniec, by ochłonąć po tej lekko stresującej rozmowie i poczuć promienie słoneczne na skórze.
Usiadła na ławce, delektując się ciepłym wiatrem we włosach, kiedy go zobaczyła, zmierzającego w jej stronę. James.
Zrobiło jej się gorąco na wspomnienie wczorajszego wieczoru i dziwnie czuła się teraz z myślą, że widział ją nago.
-Cześć- powiedziała niepewnie, a on uśmiechnął się do niej, jakby mógł czytać jej myśli.
-Siema laska- puścił jej oczko- zajebiście się wczoraj bawiłem, nie przypuszczałem że będzie aż tak dobrze.
-Ja...ja też- Cassandra patrzyła mu prosto w oczy rozmarzonym spojrzeniem. Ten chłopak działał na nią tak, że jak tylko był w pobliżu jej serce zaczynało bić trzy razy szybciej.
-I tak sobie myślę...-zmrużył oczy i uśmiechnął się drapieżnie- może by to powtórzyć?
Cassandra się tego nie spodziewała, z niedowierzaniem wpatrywała się w twarz chłopaka.
-Ale przecież mówiłeś że żadnej dziewczyny nie przeleciałeś więcej niż jeden raz...
-Spodobałaś mi się Cassandro, na prawdę. Lubię twoje ciało. Lubię twoją ufność. Lubię twoje czarne włosy- dotknął ich a ona poczuła że się rumieni- lubię całą ciebie. To jak?
Cassie myślała nad odpowiedzią.
-Wiesz...muszę to przemyśleć- powiedziała niepewnie.
Gwałtownie mięśnie na twarzy bad boya sprawiły, że na jego obliczu zaczął widnieć wściekły grymas.
-Przemyśleć kurwa? Przemyśleć?-warknął na Cassie która skuliła się na ławce jak przestraszone zwierzę, wytrzeszczając na niego oczy -przestań do cholery zgrywać taką dziunię, oboje wiemy że chcesz się ze mną ruchać, tak czy nie???
-Ja...-zaczęła przestraszona Cassandra ale bad boy nie dał jej dokończyć.
-Czy ty kurwa mać nie wiesz jaki spotyka się zaszczyt?- był coraz bardziej agresywny, pchnął ją jedną ręką i przygwoździł do oparcia ławki, aż zabrakło jej tchu- myślisz że każdej byle jakiej suce to proponuję? Nie jedna dała by sobie ręce uciąć by uprawiać ze mną sex! Ty niewdzięczna, żałosna szmato!
-James...-Cassie czuła łzy napływające jej do oczu- odsuń się!
Ten wciąż plując na nią przycisnął ją jeszcze bardziej do drewnianego oparcia.
-Kurwa, żadna laska jeszcze nigdy nie odmówiła mi sexu! Dalej zamierzasz prowadzić przede mną te swoje gierki? Wybrałaś złą osobę, nie znasz jeszcze prawdziwego mnie- potrząsnął nią mocno.
Cassie już otwierała usta by coś powiedzieć, ale James zamknął je namiętnym pocałunkiem, który po chwili odwzajemniła, wzdychając. Całował ją długo, na przemian sięgając językiem jej języka i gryząc jej wargi.
-Dalej będziesz się opierać?- warknął jej do ucha na chwilę odrywając swoje usta od jej ust, ale sekundę potem kontynuował całowanie.
Kiedy skończyli, wciąż roztrzęsiona po agresywnym zachowaniu bad boya Cassie szepnęła.
-Nie...nie będę. Spotkajmy się dzisiaj.
James uśmiechnął się i wyglądał jak James, którym był wtedy, na przystanku, czyli uśmiechającym się kokieteryjnie, zwykłym przystojnym chłopakiem, a po jego natrętnym zachowaniu nie został ślad.
-Wspaniale, w takim razie widzimy się na naszym znajomym przystanku, zabiorę cię gdzieś, uwierz, potrafię być też romantyczny.
Odszedł, a Cassandra patrzyła za nim, nie wiedząc, co o tym wszystkich sądzić. "Może po prostu poniosły go emocje"- starała się pocieszyć Cassie-" on taki nie jest. On jest czuły, może ma trochę trudny charakter ale nie jest zły. Nie jest agresywny. Nie chciał mnie skrzywdzić. W dodatku mnie lubi". Mimo to nadal jeszcze się trzęsła, chciała już wrócić do klasy.
-Cass? Wszystko ok?
To był Charles. Jeszcze jego tu brakowało i jego męczących pytań na temat stanu i humoru dziewczyny. To że był w niej zabujany, nie oznaczało że musi ciągle się do niej przyczepiać.
-A czemu miało by być nie w porządku- zirytowała się- staram się nacieszyć ładną pogodą, nie można?
-Można- Charles wzruszył ramionami- widziałem tylko że ten dupek James z tobą rozmawiał, a ty wyglądasz na przestraszoną.
-Opanuj się- prychnęła Cassandra- James jest na prawdę fajny, jedynym dupkiem w promilu kilku kilometrów jesteś ty.
-Czemu mnie tak nie lubisz?- Charles wyglądał na rozczarowanego.
-Gościu, nie że coś, ale nie jesteś w moim typie. Nie mam ochoty się z tobą zadawać.
To mówiąc wstała i ruszyła z powrotem do klasy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro