Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

Dzisiaj w szkole Cassandrze zdawało się, że Kylie jest na nią obrażona. Na każdej przerwie wychodziła sama z Cole'm, jedynie na początku lekcji powiedziała jej "cześć", następnie ją ignorując, jakby nie chciała z nią rozmawiać, mimo że normalnie buzia nigdy jej się nie zamykała. Na tej przerwie postanowiła się jej o to zapytać, mimo że miała złe przeczucia. Podświadomie wiedziała że ma to jakiś związek z Jamesem. Musiała ją tylko jakoś schwytać zanim znowu wymknie się na korytarz bez niej. Od razu kiedy zadzwonił dzwonek złapała przyjaciółkę za ramię i przytrzymała.

-Kylie? Co jest?- zapytała.

-Nic- szybko odparła tamta, spuszczając wzrok na podłogę.

-Przecież widzę że jesteś na mnie zła.

-Nie prawda.

-Kylie...

Nagle Kylie popatrzyła na nią i wybuchnęła płaczem.

-Ja wszystko wiem! Podsłuchałam twoją rozmowę z Jamesem! Umówiłaś się z nim wczoraj! Jesteś taka głupia, to pojebany egoista, w dupie ma twoje uczucia, byle by cię zaliczyć!!! Dlaczego to zrobiłaś?! Odbiło ci kompletnie! Nie spodziewałam się tego po tobie...

Cassandra zaskoczona gwałtowną reakcją Kylie, zdołała wydusić z siebie:

-Nie martw się, to tylko jeden raz...po prostu on mi się tak bardzo podoba, nie mogłam się oprzeć tej propozycji, zmarnować szansę...przepraszam, na prawdę...

-Tak bardzo się boję że on mocno cię zrani Cass- Kylie wytarła oczy- wiem jaki jest według opowieści dziewczyn a ty jesteś dla mnie bardzo ważna, nie zniosła bym, żebyś cierpiała przez tego skurwysyna...gdyby zrobił ci krzywdę, zabiję jego lub siebie- przyjaciółka Cassandry na nowo zaczęła płakać.

-No już...-Cassie przytuliła ją niepewnie, zawsze była skrępowana w takich sytuacjach i nie wiedziała co robić- on już nigdy mnie nigdzie nie zaprosi, zaproponował mi to raz bo tak robi z każdą, w sumie mogę o nim zapomnieć, nie musisz się tym tak bardzo przejmować. Zaufaj mi, dam sobie radę.

-Chyba muszę ci wybaczyć że mnie okłamałaś i zataiłaś przede mną to spotkanie. Na przyszłość, mów mi o wszystkim, proszę cię. Ale mimo to wciąż martwię się o ciebie...

-A ja o twój makijaż, całkiem się rozmazał- zauważyła Cassandra, żeby rozładować napięcie.

-Pójdę się ogarnąć- skinęła głową Kylie- nie spodziewaj się mnie zobaczyć na tej lekcji.

-W porządku- Cassie popatrzyła jak jej przyjaciółka wychodzi i sama postanowiła wyjść na szkolny dziedziniec, by ochłonąć po tej lekko stresującej rozmowie i poczuć promienie słoneczne na skórze.

Usiadła na ławce, delektując się ciepłym wiatrem we włosach, kiedy go zobaczyła, zmierzającego w jej stronę. James.

Zrobiło jej się gorąco na wspomnienie wczorajszego wieczoru i dziwnie czuła się teraz z myślą, że widział ją nago.

-Cześć- powiedziała niepewnie, a on uśmiechnął się do niej, jakby mógł czytać jej myśli.

-Siema laska- puścił jej oczko- zajebiście się wczoraj bawiłem, nie przypuszczałem że będzie aż tak dobrze.

-Ja...ja też- Cassandra patrzyła mu prosto w oczy rozmarzonym spojrzeniem. Ten chłopak działał na nią tak, że jak tylko był w pobliżu jej serce zaczynało bić trzy razy szybciej.

-I tak sobie myślę...-zmrużył oczy i uśmiechnął się drapieżnie- może by to powtórzyć?

Cassandra się tego nie spodziewała, z niedowierzaniem wpatrywała się w twarz chłopaka.

-Ale przecież mówiłeś że żadnej dziewczyny nie przeleciałeś więcej niż jeden raz...

-Spodobałaś mi się Cassandro, na prawdę. Lubię twoje ciało. Lubię twoją ufność. Lubię twoje czarne włosy- dotknął ich a ona poczuła że się rumieni- lubię całą ciebie. To jak?

Cassie myślała nad odpowiedzią.

-Wiesz...muszę to przemyśleć- powiedziała niepewnie.

Gwałtownie mięśnie na twarzy bad boya sprawiły, że na jego obliczu zaczął widnieć wściekły grymas.

-Przemyśleć kurwa? Przemyśleć?-warknął na Cassie która skuliła się na ławce jak przestraszone zwierzę, wytrzeszczając na niego oczy -przestań do cholery zgrywać taką dziunię, oboje wiemy że chcesz się ze mną ruchać, tak czy nie???

-Ja...-zaczęła przestraszona Cassandra ale bad boy nie dał jej dokończyć.

-Czy ty kurwa mać nie wiesz jaki spotyka się zaszczyt?- był coraz bardziej agresywny, pchnął ją jedną ręką i przygwoździł do oparcia ławki, aż zabrakło jej tchu- myślisz że każdej byle jakiej suce to proponuję? Nie jedna dała by sobie ręce uciąć by uprawiać ze mną sex! Ty niewdzięczna, żałosna szmato!

-James...-Cassie czuła łzy napływające jej do oczu- odsuń się!

Ten wciąż plując na nią przycisnął ją jeszcze bardziej do drewnianego oparcia.

-Kurwa, żadna laska jeszcze nigdy nie odmówiła mi sexu! Dalej zamierzasz prowadzić przede mną te swoje gierki? Wybrałaś złą osobę, nie znasz jeszcze prawdziwego mnie- potrząsnął nią mocno.

Cassie już otwierała usta by coś powiedzieć, ale James zamknął je namiętnym pocałunkiem, który po chwili odwzajemniła, wzdychając. Całował ją długo, na przemian sięgając językiem jej języka i gryząc jej wargi.

-Dalej będziesz się opierać?- warknął jej do ucha na chwilę odrywając swoje usta od jej ust, ale sekundę potem kontynuował całowanie.

Kiedy skończyli, wciąż roztrzęsiona po agresywnym zachowaniu bad boya Cassie szepnęła.

-Nie...nie będę. Spotkajmy się dzisiaj.

James uśmiechnął się i wyglądał jak James, którym był wtedy, na przystanku, czyli uśmiechającym się kokieteryjnie, zwykłym przystojnym chłopakiem, a po jego natrętnym zachowaniu nie został ślad.

-Wspaniale, w takim razie widzimy się na naszym znajomym przystanku, zabiorę cię gdzieś, uwierz, potrafię być też romantyczny.

Odszedł, a Cassandra patrzyła za nim, nie wiedząc, co o tym wszystkich sądzić. "Może po prostu poniosły go emocje"- starała się pocieszyć Cassie-" on taki nie jest. On jest czuły, może ma trochę trudny charakter ale nie jest zły. Nie jest agresywny. Nie chciał mnie skrzywdzić. W dodatku mnie lubi". Mimo to nadal jeszcze się trzęsła, chciała już wrócić do klasy.

-Cass? Wszystko ok?

To był Charles. Jeszcze jego tu brakowało i jego męczących pytań na temat stanu i humoru dziewczyny. To że był w niej zabujany, nie oznaczało że musi ciągle się do niej przyczepiać.

-A czemu miało by być nie w porządku- zirytowała się- staram się nacieszyć ładną pogodą, nie można?

-Można- Charles wzruszył ramionami- widziałem tylko że ten dupek James z tobą rozmawiał, a ty wyglądasz na przestraszoną.

-Opanuj się- prychnęła Cassandra- James jest na prawdę fajny, jedynym dupkiem w promilu kilku kilometrów jesteś ty.

-Czemu mnie tak nie lubisz?- Charles wyglądał na rozczarowanego.

-Gościu, nie że coś, ale nie jesteś w moim typie. Nie mam ochoty się z tobą zadawać.

To mówiąc wstała i ruszyła z powrotem do klasy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro