Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

 Przemoczona już całkiem Cassandra dobiegła do przystanku autobusowego i postanowiła zostać tam przynajmniej do póki się nie rozpogodzi, chociaż na razie się na to nie zapowiadało, wręcz przeciwnie, padało coraz intensywniej, a na niebie widniały czarne chmury. Mogła by napisać do Kylie  by ją stąd zgarnęła, bo w sumie mieszkała niedaleko, ale pewnie była jeszcze na zakupach i wyśmienicie się bawiła, podczas gdy ona tkwiła samotnie uwięziona na przystanku autobusowym. Mimo to  Cassandra wolała już przeczekać ulewę niż wracać do domu i matki.

Kiedy przeglądała coś w telefonie, nie zauważyła że na przystanku pojawił się jakiś chłopak, dopiero po chwili poczuła zapach dymu z papierosa i spostrzegła go. Ze zdziwieniem rozpoznała w nim Jamesa, tego przystojnego bad boya ze szkoły, trzymającego w dłoni szluga.

 Ten chyba wyczuł że dziewczyna się w niego wpatruje, więc uniósł  pytająco brwi i założył nogę na nogę.

-Chodzisz ze mną do szkoły, prawda?-zapytała, czując że musi jakoś zagadać i nie może przepuścić takiej okazji do pogawędki z tym popularnym chłopakiem.

-Skąd mam wiedzieć-wzruszył lekko ramionami, zaciągając się dymem- ledwo rozpoznaję osoby z mojej klasy, co dopiero jakieś laski z młodszych klas.

W sumie logiczne, jego nie dało się nie znać, bo był sławny w całej szkole, a sama nie znała większości osób z liceum, toteż nie zdziwiło ją to zupełnie. 

-To prawda że co chwilę zmieniasz dziewczyny lub umawiasz się z nimi tylko by raz je przelecieć?-zagadnęła, bo naprawdę ciekawiło ją to, czy plotki na jego temat są prawdziwe. Jednak gdy zobaczyła go teraz pierwszy raz, palącego papierosa, już wiedziała że to prawda.

Wydał z siebie nieokreślone parsknięcie i obrzucił ją niechętnym spojrzeniem, pod którym Cassie zrobiło się gorąco. Chłopak był naprawdę przystojny, nie dość że cały zawsze ubierał się na czarno, to jeszcze czarne były jego oczy i średniej długości włosy. Na rękach miał tatuaże którym Cassandra nie zdążyła się przyglądnąć, bo podwinął rękawy bluzy. Na oko chłopak miał z 180 cm. Całą swoją postawą pokazywał pewność siebie i przekonanie o swojej atrakcyjności. Cassie przemknęło przez myśl, jak bardzo zazdrościły by jej koleżanki gdyby dowiedziały się że rozmawia z Jamesem. One zrobiły by wszystko by chociaż na nie spojrzał. Jednak ta cała afera z matką miała jakieś plusy. A właściwie jeden i to duży.

-Można tak powiedzieć. Uprawiam sex dla sportu i zabawy, nie przywiązuję się do tych dziewczyn.  Nie można tego powiedzieć o nich, potrafią spamić mi potem wiadomościami przez kolejne dwa tygodnie, czy się z nimi umówię. Blokuję je, dłuższe związki totalnie mnie nie interesują- stwierdził.

-Nie obchodzą cię ich uczucia, to że potem mogą naprawdę się załamać?-spytała Cassandra. Zależało jej by rozmowa trwała jak najdłużej. Wpatrzona była w bad boya jak w dzieło sztuki. Nie chciała by już sobie poszedł.

-Przeżyją-odpowiedział obojętnie- jeśli chcą sexu z popularnym bad boyem, nie mogą oczekiwać czegoś więcej. Żadna do tej pory nie była na tyle dobra, by to powtórzyć. Większość to dziewice, niedoświadczone za to do bólu mną oczarowane i gotowe zrobić wszystko za chwilę przyjemności ze mną.

Rzucił niedopałek papierosa na chodnik i przydeptał. Gdy Cassie milczała przez kilka długich sekund, zerknął  na nią przelotnie i zapytał:

-A co, chcesz się ruchać?

Popatrzyła na niego kompletnie zaskoczona, chociaż w sumie mogła się tego spodziewać po opowieściach innych dziewczyn...

-Co?! Nie, pytałam tak po prostu...poza tym mam 16 lat a ty i 18, więc nawet nie wiem czy to legalne, no i jeszcze nigdy tego nie robiłam.

 Wzruszył ramionami.

-Jak chcesz, ale mógłbym cię rozdziewiczyć. Mogła byś czuć się zaszczycona, brzydkich lasek nie zapraszam do łóżka, a ty masz całkiem fajne kształty-popatrzył na jej cycki a potem przeniósł wzrok na tyłek.

      Cassandra poczuła że się rumieni. I wciąż dziwnie czuła się z tą niecodzienną (przynajmniej dla niej) propozycją.

-Naprawdę...dzięki, ale  tym razem nie skorzystam, nie jestem jeszcze gotowa, poza tym krótka przygoda mnie nie interesuje.

 James zaśmiał się. Był jeszcze seksowniejszy gdy się śmiał. Wszystko u niego było wprost idealne, a on o tym wiedział.

-Rób jak uważasz, nie mam przecież zamiaru cię błagać.

 Wyjął z plecaka kawałek karteczki i długopis, i szybko zaczął na niej pisać.

-Masz, mój numer-podał zmieszanej całą sytuacją Cassie kartkę- jakbyś się namyśliła to możesz dać znać, jestem gotowy się tobą zająć. Jak będziesz chętna zapiszę cię na listę oczekujących. Ja spadam, nara.

To mówiąc zarzucił plecak na ramię i ruszył gdzieś do swojego domu, zostawiając zaskoczoną i wciąż zarumienioną Cassie na przystanku.
O rany...to chyba sen. Nie wiedziała co się właściwie wydarzyło. Nie zauważyła nawet że przestało padać. Miała ochotę pobiec za Jamesem, coś powiedzieć. Powstrzymała się jednak. To że się nią zainteresował nic nie znaczyło. Sam powiedział że chce tylko szybkiego sexu. Ona potrzebowała silnego związku, miłości, bezpieczeństwa. Brakowało jej tego, od dawna czuła się nie kochana, właściwie od czasu kiedy zmarł jej ojciec lub jeszcze wcześniej, kiedy zaczął ćpać i był już totalnie obojętny na wszystko, ponieważ matka nie potrafiła jej dać tego, czego potrzebowała. Rozsądek podpowiadał jej, że po jednorazowej przygodzie chciała by więcej tego chłopaka...na pewno bardzo by cierpiała. Mimo to wciąż odtwarzała sobie w głowie jego uśmiech, w uszach słyszała nadal jego głos. W palcach nerwowo obracała kawałek kartki z numerem telefonu Jamesa. A gdyby tak napisać... Pokusa była ogromna. Z westchnieniem wstała z ławki i ruszyła ulicą w stronę domu. Dzisiaj to chyba nawet matka nie mogła popsuć jej humoru. Nie miała ochoty dzwonić do przyjaciółki  ale postanowiła że jutro jej wszystko opowie, ze szczegółami. Nie była pewna jak jej przyjaciółka zareaguje. Nagle podjęła decyzję. Zrobi to. Napisze do Jamesa jak tylko ogarnie się po tej przygodzie.

        

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro