Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16


Gdy Jungkook znów otworzył oczy, leżał w swoim łóżku. Włosy miał suche, był przebrany i przykryty swoją kołdrą.

- Jungkookie - cichy głos Jimina pojawił się obok - spałeś, więc nie chciałem cię budzić - siedział na skraju posłania.

Młodszy spojrzał w jego stronę zmęczonym wzrokiem.

- Jiminie... Co się stało? - Sięgnął do jego dłoni i położył swoją na niej. Miał lekką chrypę.

- A coś się miało stać? - Posłał mu uśmiech na dzień dobry. - Bo jedyne co mogło się stać to koszmar.

Kookiemu od razu przypomniała się sytuacja w studni. W jego oczach niekontrolowanie pojawiły się łzy. Szybko podniósł się i rzucił na Jimina mocno go przytulając.

- T-to był sen? - Dopytał dla pewności chowając twarz w jego szyję.

- Ale co było snem? Wiesz, nie w każdych występuje...- wziął go na kolana.

- Zbierałem pranie - pociągnął nosem. - I-i  przyszli kumple t-tego chłopaka, k-ktorego przejechał samochód - wziął głębszy wdech - Wrzucili mnie do studni - szepnął bardzo cicho - tak bardzo się bałem... Potem jeszcze padał deszcz... Cieszę się, że to tylko sen - przytulił go mocniej.

- Do tego głupi. Myślisz, że pozwolił bym cię kiedykolwiek skrzywdzić? - Zacisnął pięści na materiale swoich spodni. - A teraz pamiętaj, już zawsze razem...

- Zawsze - powtórzył. Odsunął się trochę i pocałował go delikatnie. - Kocham cię - uśmiechnął się mimo mokrych od łez policzków.

Park zaczął je ścierać i całować powtarzając te same piękne słowa.

- Jungkook śniadanie! - Kobieta zawołała z dołu.

- Spokojnie, mogę poczekać... mamy na to wieczność - powiedział ze szczęśliwym uśmiech starszy.

- Zaraz przyjdę - posłał mu uśmiech i zszedł już na dół do kuchni.

- Naleśniki czy gofry? - Dała mu dwa talerze do wyboru - ja wzięłabym oba - i wcisnęła mu dwa do rąk.

- Dziękuję. Mogę zjeść w pokoju? - zapytał.

- Tylko jak ubrudzisz pościel to się pogniewam - pocałowała jego nosek - idź i uważaj po prostu.

- Dobrze dziękuję - poszedł na górę. - Zobacz co mam - powiedział z uśmiechem siadając obok Jimina na łóżku. - Które chcesz?

- To, którego ty nie wybierzesz - usiadł na ziemi opierając się plecami o łóżko

- Ech... Zjemy na spółę - położył talerze na łóżku i wziął gofra. - Chodź tu do mnie a nie na podłogę polazłeś - przesunął się robiąc mu miejsce.

- Jeszcze ubrudze ci łóżko - usłyszał jak rozmawiał z mamą - wolę zjeść tutaj, nie jest jakoś okropnie.

Młodszy przewrócił na to oczami i również zszedł na podłogę. Wgramolił mu się na kolana i pocałował jego policzek.

- W takim razie ja będę siedział tutaj - uśmiechnął się uroczo i ugryzł gofra.

Jimin oparł brodę o jego ramię robiąc ciche "aaa" żeby dał mu gryza pysznie pachnącego gofra, na co Kookie uśmiechnął się jeszcze szerzej, wkładając mu gofra do buzi by mógł go ugryźć.

Kąsnął sobie duży kawałek tak, że została już tylko połowa gofra.

- Pycha - powiedział z pełnymi ustami.

- Cieszę się, że ci smakuje - cmoknął jego słodkie przez gofra z cukrem usta. Sam też miał wargi całe w cukrze.

- A jutro planujesz pójść do szkoły? - Zapytał starszy przejeżdżając językiem po pudrowych ustach chłopaka, na co ten zarumienił się soczyście.

- Chyba powinienem... Ale ten sen był taki realny - pokręcił głową - Wolałbym zostać tu na zawsze niż tam iść.

-Dobryy pomysł, jeden dzień wagarów nikomu nie zrobił krzywdy - sięgnął po naleśnika. - A tak to miło spędzimy czas razem.

- Jeden? A nie z pięć? W sumie sam już nie wiem - wzruszył ramionami. - Ale zdecydowanie wolę spędzić ten dzień z tobą - zabrał mu naleśnika zwiniętego w rulon i sam zaczął go jeść z uśmiechem. Dzień zapowiadał się świetnie mimo tego koszmaru.

***

Następnego ranka...

- Nie ma mowy, to nowa szkoła, a ciebie w niej nie było już prawie tydzień - mówiła matka - idziesz się spakować i do szkoły.

- Eh... No dobrze - wrócił na górę. Zamknął drzwi za sobą i podszedł do szafki z książkami.

- Tylko szybko! - Dodała nim zeszła do piwnicy po warzywa.

Spakował torbę i szybko zaczął się przebierać w jeansy i oliwkową bluzę. Następnie zszedł na dół do przed pokoju.

- Nie możesz iść - Jimin złapał jego ramię - po przytulaniu możesz pójść... a najlepiej idź jutro.

- Ale muszę Jiminie, nie mogę opuszczać tylu zajęć - przytulił go mocno tak jak chciał.

- Musisz chodzić do tej szkoły? Nie jest ważna, jakoś sobie poradzimy - wtulił go w siebie.

- Muszę Jimin, mama mi każe - spojrzał na niego z dołu. - Chodź ze mną skoro nie chcesz się rozstawać. Na lekcji będziesz czekał przed klasą...

- Nie mogę, ty też nie, nie możesz mnie zostawić - złapał jego dłonie całując ich wierzch - nie możesz.

- Ale czemu? - Nie rozumiał go. Nigdy się tak nie zachowywał. - Coś się stało? Zawsze normalnie wychodziłem, albo ty szedłeś...

- Nie idziesz nigdzie, mieliśmy zostać i się przytulać! - podniósł ton ciągnąc go do pokoju na górę.

- A-ale Jimin ja muszę! Wierz mi naprawdę wolę zostać z tobą, ale mama każe mi iść do szkoły - mimo to dał się ciągnąć.

Park zamknął ich w pokoju.

- Zostajemy tutaj i robimy to co mówiliśmy! Jeśli masz coś przeciwko to nie chce już z tobą nawet gadać - miał nadzieję, że fochy zadziałają.

- Ja nie mam, ale moja mama... - nie chciał kłócić się z mamą - Jimin jeszcze dwa lata nauki mi zostały. Muszę chodzić do szkoły - złapał go za ręce. Starszy oparł się o drzwi dając mu do zrozumienia, że go tym nie przekona

- Nie zgadzam się, szkoła jest bezsensowna.

- Jiminie ja muszę - przysunął się do niego. Spróbował go przesunąć, ale to nic nie dało. - Co ci się nagle stało? Przecież wiesz, że muszę iść, dlaczego nie chcesz mnie puścić?

- Bo mieliśmy się tulić - powtórzył ten sam powód - dlatego nie puszczę cię, nawet nie planuje.

- Tylko dlatego? - Od razu go przytulił - muszę iść do szkoły... Mama będzie na mnie bardzo zła jak nie pójdę.

- Nie musisz tylko chcesz iść - burknął.

- Właśnie muszę - powiedział stanowczo. - Jak mnie zaraz nie wypuścisz, to ja się obrażę i nie przytulę cię ani nie pocałuje do końca tygodnia - zagroził. Jest poniedziałek, więc powinno zadziałać.

- Dobra, a teraz siadaj na łóżko - nakazał.

- Jimin ja muszę teraz już wyjść - mimo to usiadł na łóżku - sprężaj się mam mało czasu.

- Nie wyjdziesz cały dzień, przynajmniej nie tam - mówił stanowczo.

- Skoro tak stawiasz sprawę - zarzucił noge na nogę i założył ręce na piersi. Przybrał obrażoną minę. Ewidentnie strzelił focha. Odwrócił się do niego tyłem.

Jimin uśmiechnął się podchodząc do niego. Usiadł za nim przytulając plecki młodszego

- Mam nadzieję, że już poszedłeś! - Rodzicielka nadal była w piwnicy.

Wtedy Jungkook wstał widząc okazję gdyż Jimin nie torował już drzwi. Wyrwał się z uścisku i wybiegł z pokoju. Szybko przeskoczył niemal schody i zaczął zakładać buty.

- Jungkook nie! Wracaj tutaj! - Starszy pobiegł za nim jednak nie zdarzył. Jungkook wybiegł przez drzwi główne wracając z powrotem drzwiami od kuchni.

- Co jest? - Zdziwił się widząc przed sobą kuchnię, a nie ulicę. Wyminął Jimina w korytarzyku i znowu wyszedł z domu. Sytuacja się powtórzyła. Znowu stał w kuchni.

- Proszę zatrzymaj się już - Jimin oparł się co ścianę koło stołu.

- C-co się dzieje? Dlaczego nie mogę wyjść? - Odwrócił się do niego. - Dlaczego? - Powtórzył łapiąc go za ręce.

- Bo to jest bezsensowne... zmarły nie opuszcza miejsca swojego spoczynku... - Trudno mu to przeszło przez gardło.

- J-jak t-to? - Otworzył szeroko oczy i pokręcił głową. - Przecież to niemożliwe. Ja żyję - zaczął się szczypać mocno po całych rękach mając nadzieję, że to kolejny głupi sen, ale jedynie sprawiał sobie przez to ból.

- Nie żyjesz... Nie mogłem ci pomóc... w tej studni najpierw straciłeś przytomność. Twoje płuca zalało mnóstwo wody... powoli umierałeś, a w domu kiedy cię stamtąd wyciągnąłem... - spojrzał na niego z rozpaczą w oczach - Przepraszam Jungkookie...

Przestał się szczypać słysząc jego słowa. W oczach stanęły mu łzy.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś od razu? - Zapytał patrząc mu w oczy swoimi mokrymi od łez.

- Bo ja też nie żyje... umarłem w studni bardzo dawno temu i bałem się, że jak się o wszystkim dowiesz zostawisz mnie - mówił szczerze - najpierw miałem rozmawiać tylko z twoim tatą, ale kiedy cię poznałem nie mogłem cię nie widywać.

- Nie mów już nic proszę - szepnął znów czując łzy na policzkach. - Nie mów... Przytul mnie - rozłożył lekko ręce.

Jimin zrobił to odrazu, a do kuchni weszła matka.

- Serio poszedł? - Spytała sama siebie, jakby nie widząc dwójki, która przed nią stała.

- Nie widzi nas? - Szepnął cichutko Kook tuląc mocno Jimina.

- Nie jeśli sobie tego nie życzymy - Jimin ciągle był koło Jungkooka, dlatego obok niego tak łatwo się pojawiał.

Mama wzięła się za zmywanie garów po śniadaniu.

Młodszy nie chciał rozmawiać w kuchni. Objął go mocno za szyję, a jedną nogę założył mu na biodro dając tym znak, że chce iść na górę.

Jimin wziął go przodem na ręce i poszedł tam zamykając za nimi cicho drzwi żeby kobieta nic nie usłyszała.

- Proszę - usiadł z nim na środku łóżka.

- Jiminie? - zaczął po chwili ciszy podczas, której ciągle go tulił.

- Tak Kookie? - Głaskał jego włoski.

- Już zawsze będziemy razem? W tym domu? Na wieki? - Uniósł głowę ukazując mu mokre jeszcze oczy.

- Ja byłem sam przez 30 lat... Nie chce być samolubny, ale cieszę się, że nie będę sam przez kolejne lata - uśmiechnął się niepewnie - kocham cię tak bardzo, że mógłbym dla ciebie umrzeć po raz drugi.

- Też cię kocham - szepnął znów się w niego wtulając. - Obiecuję, że będę z tobą już zawsze - wziął jego dłoń i splótł ich palce - na zawsze...

Jiminowi i Jungkookowi żyło się normalnie, jedynym problemem było to, że nie mogli wychodzić, ale czy to ważne skoro mieli siebie? Lata mijały, a mama Jungkooka zaczęła się powoli starzeć w końcu zasypiając na kanapie już na wieki. W tamtym momencie przyłączyła się do ich dwójki, żyjąc tak długo jak sam dom...


Koniec

Tak myślałam, że będzie 16 rozdziałów
Cieszę się, że byliście z nami i z tym opowiadaniem ❤
Mam nadzieję, że wam się podobało i was nie zawiodłyśmy
To teraz pytanko...

Chcielibyście jeszcze kiedyś przeczytać nasze opowiadanie? Z HaDwi456 mamy ich naprawdę sporo 😂

To dajcie znać na co macie ochotę. Czy jikook czy kookmin, jaki nastrój opowiadania, sceneria

Możliwe, że u nas znajdzie się wszystko 😅😅

No cóż proszę by każdy, nawet ten co tylko czytał po cichu nie dając gwiazdek ( które nie są dla mnie ważne)  odpowiedział na to pytanie

Do zobaczenia w innych opowiadaniach kochani
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro