Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.Egzamin.

- Sam?

- No?

- Powinniśmy już wstać.

- Mhm.

- I ten...myślisz, że Soos sobie poradzi? Z turystami?

-Tak. Zawsze sobie radzi.

-No. To może nie trzeba wcale schodzić, nie?

-Dipper...- ziewnąłem i zerknąłem na zegarek. - Jest 5:00 rano, a ty na bank zdasz. Uczyłeś się praktycznie cały dzień, co moim zdaniem jest chore.

- Wcale nie! -obruszył się brunet i poczułem, że zaczyna się wiercić z boku na bok. Zasnęliśmy pod jednym kocem. Dipper przyszedł do mnie o wpół do dwunastej w nocy i kazał się przepytywać. Zamiast na niego nawrzeszczeć i wykopać z przybudówki (w której dzięki uprzejmości Soosa znowu mieszkałem), wzdychając ciężko spełniłem jego prośbę.

Mimo, że wykuł to już niemal na pamięć dalej się stresował.

-Sam?

-Co?

-A co jak pomylę się i mnie wyrzucą?

-Wtedy coś wymyślimy. Poza tym nie wyrzucą cię.

-Pewny jesteś?

Podciągnąłem się i patrząc na niego w milczeniu, położyłem palec wskazujący na jego ustach. Nasze spojrzenia spotkały się, a on zarumienił się lekko.  Odgarnąłem z jego czoła kilka kosmyków włosów, a on dotknął mojego policzka. Jego dłoń była ciepła i przyjemna. Przymknąłem oczy i zapadłem w sen.

                                                                                                            ***

Wyglądał jak anioł - nawet kiedy spał. Kiedy jego oczy spotkały się z moimi wydawało mi się, że mogę dostrzec jego duszę. W tych oczach było wszystko: cierpienie, miłość, zło i dobroć, pycha, uczciwość, wahanie...

Nie mogłem uwierzyć, że ktoś o kim myślałem z nienawiścią i robiłem wszystko by go zniszczyć leży teraz naprzeciwko mnie. Taki niewinny i bezbronny. Gdyby był tu mój wujek Ford i dowiedział się o tym, kim naprawdę jest Sam, chłopak prawdopodobnie już dawno by nie żył. Zadrżałem na samą myśl o tym. To dziwne jak z biegiem lat perspektywa się zmienia. Przykładowo: gdybym miał 12 lat i wtedy pojawiłby się przede mną Bill Cipher w ludzkiej postaci po prostu walnąłbym go w łeb albo wiał, gdzie pieprz rośnie. Ewentualnie rzuciłbym się na niego z pięściami jak wtedy, kiedy porwał mojego wujka. Boże... jakie to wszystko jest pokręcone. Ale teraz leżałem i patrzyłem na niego. I jedyna myśl jaka przychodziła mi na myśl to :

Ślicznie wygląda gdy śpi.

Mruknął coś niewyraźnie przez sen i przewrócił się na drugi bok. Spojrzałem na zegarek.

5:30. Może rzeczywiście powinienem się przespać...

                                                                                                      ***

-Cholera jasna! -usłyszałem tak głośny wrzask jakby się paliło albo doszło do erupcji wulkanu. Zerwałem się na równe nogi. Na podłodze siedział Dipper, hamując łzy.

-Co się stało? - podszedłem do niego, drżąc lekko. Czuć już było, że zbliża się zima.

-PRZEŁOŻYLI!!! - ryknął, patrząc na mnie. -Profesor przełożył egzamin! Na czwartek!

Jęknąłem żałośnie.

-I tylko dlatego mnie obudziłeś? Miałem taki piękny sen...

-Ty nic nie rozumiesz! Ja się na to uczyłem tak długo! I co teraz będzie?

Spojrzałem spod oka na zrozpaczonego chłopaka.

- Teraz zjemy pożywne śniadanie. A potem wrócimy do łóżka i znowu będziesz mnie zadręczać. Chodź.

Dipper ani drgnął. Podszedłem do niego i kucnąłem naprzeciwko. Odwrócił wzrok, ale i tak widziałem łzy zbierające się w kącikach jego oczu. Chwyciłem jego twarz w dłonie.

-Dipper. - Próbował uciec wzrokiem. - Dipper, patrz na mnie.

Spełnił moją prośbę i nim zdążyłem się spostrzec, leżałem na podłodze, a on całował zachłannie moje usta. Przytrzymywał swoimi dłońmi moje jakby bał się, że ucieknę. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, a jego był zamknięte. W końcu zacząłem oddawać pocałunki; najpierw powoli, a potem z coraz większą namiętnością.

-Wiesz co...- zaśmiałem się, kiedy oderwał swoje usta od moich. - Jeśli robisz takie rzeczy z powodu przełożonego egzaminu...to nie mam nic przeciwko, żeby przekładali je codziennie.

-Przepraszam...-mruknął zawstydzony, dotykając swoich ust. -Nie wiem, co we mnie wstąpiło...

-Hej, to nic złego. Podobało mi się.

-Serio? - spojrzał na mnie, oczy błyszczały mu z podekscytowania.

-Serio - skinąłem głową.

                                                                                                     ***

-Kochasz mnie?

Kiedy to pytanie wyszło z moich ust, Samuel uśmiechnął się i skinął głową.

-Powiedz to.

Cholera, jaki ja byłem wymagający. Nabrał powietrza w płuca. Myślałem, że krzyknie, więc odruchowo cofnąłem się. On jednak nachylił się i szepnął, a ja poczułem jak serce mało co nie wyskoczy mi z piersi. Jego głos był elektryzujący i poruszał każdą cząstkę mojego ciała.

Kocham cię.

Kocham cię.

Kocham cię.

Mógłbym powtarzać to słowo w myślach godzinami. Takie było cudowne.

Dobrze jest być kochanym.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro