7.Egzamin.
- Sam?
- No?
- Powinniśmy już wstać.
- Mhm.
- I ten...myślisz, że Soos sobie poradzi? Z turystami?
-Tak. Zawsze sobie radzi.
-No. To może nie trzeba wcale schodzić, nie?
-Dipper...- ziewnąłem i zerknąłem na zegarek. - Jest 5:00 rano, a ty na bank zdasz. Uczyłeś się praktycznie cały dzień, co moim zdaniem jest chore.
- Wcale nie! -obruszył się brunet i poczułem, że zaczyna się wiercić z boku na bok. Zasnęliśmy pod jednym kocem. Dipper przyszedł do mnie o wpół do dwunastej w nocy i kazał się przepytywać. Zamiast na niego nawrzeszczeć i wykopać z przybudówki (w której dzięki uprzejmości Soosa znowu mieszkałem), wzdychając ciężko spełniłem jego prośbę.
Mimo, że wykuł to już niemal na pamięć dalej się stresował.
-Sam?
-Co?
-A co jak pomylę się i mnie wyrzucą?
-Wtedy coś wymyślimy. Poza tym nie wyrzucą cię.
-Pewny jesteś?
Podciągnąłem się i patrząc na niego w milczeniu, położyłem palec wskazujący na jego ustach. Nasze spojrzenia spotkały się, a on zarumienił się lekko. Odgarnąłem z jego czoła kilka kosmyków włosów, a on dotknął mojego policzka. Jego dłoń była ciepła i przyjemna. Przymknąłem oczy i zapadłem w sen.
***
Wyglądał jak anioł - nawet kiedy spał. Kiedy jego oczy spotkały się z moimi wydawało mi się, że mogę dostrzec jego duszę. W tych oczach było wszystko: cierpienie, miłość, zło i dobroć, pycha, uczciwość, wahanie...
Nie mogłem uwierzyć, że ktoś o kim myślałem z nienawiścią i robiłem wszystko by go zniszczyć leży teraz naprzeciwko mnie. Taki niewinny i bezbronny. Gdyby był tu mój wujek Ford i dowiedział się o tym, kim naprawdę jest Sam, chłopak prawdopodobnie już dawno by nie żył. Zadrżałem na samą myśl o tym. To dziwne jak z biegiem lat perspektywa się zmienia. Przykładowo: gdybym miał 12 lat i wtedy pojawiłby się przede mną Bill Cipher w ludzkiej postaci po prostu walnąłbym go w łeb albo wiał, gdzie pieprz rośnie. Ewentualnie rzuciłbym się na niego z pięściami jak wtedy, kiedy porwał mojego wujka. Boże... jakie to wszystko jest pokręcone. Ale teraz leżałem i patrzyłem na niego. I jedyna myśl jaka przychodziła mi na myśl to :
Ślicznie wygląda gdy śpi.
Mruknął coś niewyraźnie przez sen i przewrócił się na drugi bok. Spojrzałem na zegarek.
5:30. Może rzeczywiście powinienem się przespać...
***
-Cholera jasna! -usłyszałem tak głośny wrzask jakby się paliło albo doszło do erupcji wulkanu. Zerwałem się na równe nogi. Na podłodze siedział Dipper, hamując łzy.
-Co się stało? - podszedłem do niego, drżąc lekko. Czuć już było, że zbliża się zima.
-PRZEŁOŻYLI!!! - ryknął, patrząc na mnie. -Profesor przełożył egzamin! Na czwartek!
Jęknąłem żałośnie.
-I tylko dlatego mnie obudziłeś? Miałem taki piękny sen...
-Ty nic nie rozumiesz! Ja się na to uczyłem tak długo! I co teraz będzie?
Spojrzałem spod oka na zrozpaczonego chłopaka.
- Teraz zjemy pożywne śniadanie. A potem wrócimy do łóżka i znowu będziesz mnie zadręczać. Chodź.
Dipper ani drgnął. Podszedłem do niego i kucnąłem naprzeciwko. Odwrócił wzrok, ale i tak widziałem łzy zbierające się w kącikach jego oczu. Chwyciłem jego twarz w dłonie.
-Dipper. - Próbował uciec wzrokiem. - Dipper, patrz na mnie.
Spełnił moją prośbę i nim zdążyłem się spostrzec, leżałem na podłodze, a on całował zachłannie moje usta. Przytrzymywał swoimi dłońmi moje jakby bał się, że ucieknę. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, a jego był zamknięte. W końcu zacząłem oddawać pocałunki; najpierw powoli, a potem z coraz większą namiętnością.
-Wiesz co...- zaśmiałem się, kiedy oderwał swoje usta od moich. - Jeśli robisz takie rzeczy z powodu przełożonego egzaminu...to nie mam nic przeciwko, żeby przekładali je codziennie.
-Przepraszam...-mruknął zawstydzony, dotykając swoich ust. -Nie wiem, co we mnie wstąpiło...
-Hej, to nic złego. Podobało mi się.
-Serio? - spojrzał na mnie, oczy błyszczały mu z podekscytowania.
-Serio - skinąłem głową.
***
-Kochasz mnie?
Kiedy to pytanie wyszło z moich ust, Samuel uśmiechnął się i skinął głową.
-Powiedz to.
Cholera, jaki ja byłem wymagający. Nabrał powietrza w płuca. Myślałem, że krzyknie, więc odruchowo cofnąłem się. On jednak nachylił się i szepnął, a ja poczułem jak serce mało co nie wyskoczy mi z piersi. Jego głos był elektryzujący i poruszał każdą cząstkę mojego ciała.
Kocham cię.
Kocham cię.
Kocham cię.
Mógłbym powtarzać to słowo w myślach godzinami. Takie było cudowne.
Dobrze jest być kochanym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro