Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.Leki.

- Samuel, musisz coś pamiętać! - spojrzałem na zdesperowanego bruneta i przeżyłem deja vu. Już to przecież mówił. Po każdej jego wizycie starałem sobie coś przypomnieć... ale na próżno. Za to w nocy zaczęły mnie prześladować wizje. Ciemny pokój i tajemnicza postać pochylająca się nad każdym z osobna. A później tylko ból na ich twarzach i olbrzymie cierpienie. Budziłem się oblany potem i musiałem się długo uspokajać nim znowu udawało mi się zamknąć oczy. Na szczęście zawsze była przy mnie ta miła czarnowłosa pielęgniarka - Alexandra Ross. Podawała mi jakieś fioletowe tabletki na nerwy po których od razu zapadałem w mocny sen. Były przepisane przez lekarza więc nie miałem żadnych obaw. Długotrwała śpiączka osłabiła moją czujność i otumaniła mnie, a okropne wizje tylko zachęcały mnie do łykania tych tabletek. Po pewnym czasie poczułem jednak że przez nie zaczynam tracić kontakt z rzeczywistością. Chciałem przestać je zażywać, ale pielęgniarki były nieubłagane. Brałem je więc dalej.

Dipper potrząsnął mną delikatnie.

- Sam, mówię do ciebie.

- T...tak, oczywiście.Wybacz znowu się zamyśliłem...

- Zdarza ci się to zbyt często. O czym tak często myślisz?

- O różnych sprawach... - machnąłem ręką i lekko się do niego uśmiechnąłem. - Nie przejmuj się, Daniel.

- Dipper - szepnął odwracając wzrok. - Mam na imię Dipper.

- Oczywiście! - zaśmiałem się odrobinę nerwowo przeklinając w duchu mój durny mózg. Miał problemy z przyswojeniem nawet najprostszych rzeczy. - To o czym mówiłeś?

- Pytałem kiedy wychodzisz. Lekarze coś już mówili?

- Nie. Ale nie martw się na pewno niedługo mnie wypuszczą. Pozdrów Marthę.

- Chyba chodziło ci o Melody.

- Tak o nią. I jej chłopaka... tego tam...-próbowałem przypomnieć sobie jego imię, ale za nic nie mogłem. Dlaczego niczego nie pamiętałem do jasnej cholery? Przecież powinno mi się poprawiać czy coś... a mimo że od mojego wybudzenia minęły już dwa tygodnie, dalej stałem w miejscu. Niczego nie pamiętałem z mojego dawnego życia. Patrzyłem na chłopaka i chociaż widziałem, że ma problemy z rozmową ze mną to bardzo się stara.Muszę przyznać że go podziwiałem. Niewielu ludzi ma tyle cierpliwości co on...

- Jasne... do jutra.-wziął torbę i wyszedł z sali posyłając mi na pożegnanie słaby uśmiech. Zostałem sam. Wziąłem szkicownik i zacząłem rysować. To podobno pomagało. Po chwili na kartce zaczęły powstawać linie, a potem z zdumieniem stwierdziłem że rysuję jakiś dom. Kojarzyłem go. Trójkątne okno, pochyły dach, odrobinę dziwna konstrukcja... to chyba jakieś ważne miejsce. Odłożyłem ołówek i przyjrzałem się szkicowi. Był jeszcze niedopracowany, ale gdyby poprawić linie...

- Zażyłeś już leki? - starsza pielęgniarka spojrzała na mnie niechętnie. Szybko sięgnąłem po pojemnik i wydobyłem z niego kapsułkę. Łyknąłem ją uprzednio popijając wodą i wróciłem do rysowania. Jednak po jakichś piętnastu minutach poczułem się zmęczony. To właśnie było najgorsze. Po każdej chorobie trzeba zregenerować siły, ale irytowała mnie ta bezczynność i to że nie mogłem zapanować nad ogarniającą mnie sennością. Próbowałem jeszcze dokończyć szkic, ale po chwili poczułem że znowu wpadam w tą czarną otchłań bez dna...

Noc. Postać rozwija czarne skrzydła. Podchodzi do starca śpiącego twardo i składa na jego ustach pocałunek śmierci. Mężczyzna budzi się, ale nie może znieść widoku potwora i drżąc, oddaje ducha. Postać idzie dalej. Szepce coś ale słów nie da się odróżnić. W mroku lśnią tylko jego złote oczy. Potem jest ciemność.

***

W czasach rabicznych Anioł Śmierci nazywany był Sammaelem. Imię to wywodziło się od słowa "sam", co znaczy "trucizna" i "el" oznaczającego Boga z powodu tego, iż Anioł Śmierci powodował śmierć zakraplając truciznę do ust tych, po których przyszedł.

Ernest Abel,"Przewodnik po świecie duchów i demonów",strona 73.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro