Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Woreczek w króliczki i puchaty kocyk

— Nie wierzę, że chcesz to zrobić — powiedziała poważnym tonem Naeun, patrząc na mnie jak na wariata.

— To lepiej uwierz.

— Luhan...

— Zrobię to.

Dziewczyna sapnęła, rozluźniając do tej pory nerwowo zaciśnięte z emocji dłonie.

— Xi Luhan, jesteś szalony.

Parsknąłem pod nosem na jej trafną uwagę. Zupełnie jakbym o tym nie wiedział.

Popatrzyłem na składniki rozłożone na blacie i zakasałem rękawy, których nawet nie miałem (no ale efekt musi być). Jajka, mąka, dwie tabliczki czekolady, kakao, proszek do pieczenia, sól, biały i brązowy cukier. Miałem wszystko, czego potrzebuję, łącznie z naczyniami potrzebnymi do mieszania składników.

Ja, Xi Luhan, zamierzałem upiec czekoladowe ciasteczka dla mojego crusha, Oh Sehuna.

Nie miałem pojęcia, czy przepis, który znalazłem w internecie, miał coś wspólnego z tym, którym posługiwała się jego babcia, ale po zapewnieniach Naeun, że nie może się wiele różnić, nieco się uspokoiłem. Chciałem jak najbardziej zbliżyć się smakiem do tych z jego dzieciństwa. Może jak mi się to uda, to zaleje się łzami i uklęknie przede mną na jednym kolanie, wychwalając mnie pod niebiosa i powtarzając, jak bardzo cudowny jestem. No, w to wątpię, ale byłoby fajnie.

Nie byłem zbyt dobry w gotowaniu, zresztą w wypiekach też. Jak już coś robiłem, zostało to wcześniej przygotowane przez kogoś innego, a ja miałem za zadanie jedynie to usmażyć bądź wsadzić do piekarnika. Oczywiście, nieraz też zajmowałem się krojeniem owoców, ale to było znacznie mniej wymagające od tego, co czekało mnie właśnie teraz. Jednak sam się w to wpakowałem, więc chyba nie mogę narzekać, prawda? W każdym razie nie powinienem, ale mam do tego prawo, więc i tak będę to robił.

— Od czego mam zacząć?

— Od podzielenia tabliczki na kostki i przekrojenia ich na cztery części. — Przeczytała Naeun z internetowego przepisu.

Odetchnąłem z ulgą, zaczynając łamać obie czekolady. To nie wydawało się wcale trudne.

No właśnie. Nie wydawało się. Rzeczywistość okazała się nieco bardziej brutalna i naprawdę musiałem się wysilić, aby przekroić te kostki na w miarę równe i nierozlatujące się części. Czemu to jest takie twarde?!

Po skończeniu odetchnąłem z ulgą i odłożyłem nóż, masując ręce i rozluźniając obolałe miejsce. Myślałem, że zajmie mi to dziesięć minut, a zajęło ponad dwadzieścia. Możliwe, że to też przez krótkie przerwy, które sobie robiłem, ale gdyby nie one to prawdopodobnie opadłbym z sił szybciej, niż bym to skończył.

— To było cięższe, niż się spodziewałem — mruknąłem.

— Domyślam się. Szczególnie jak to robiłeś pierwszy raz. — Zaśmiała się moja towarzyszka, a ja posłałem jej krzywe spojrzenie. — Ale co myślałeś, że będzie tak gładko szło?

— Zamiast się ze mnie nabijać to może lepiej byś mi jakoś pomogła — odparowałem, licząc na jej dobre serce i chęci.

— Pomagam — obruszyła się. — Zresztą, sam mówiłeś, że sam musisz to zrobić, bo to ma być prezent od ciebie — zaakcentowała to słowo — a nie ode mnie.

Jęknąłem, musząc przyznać jej rację. To był jednocześnie dobry i głupi pomysł. Dobry, bo rzeczywiście dam mu coś w całości od siebie. Głupi, bo mogę spalić te ciastka albo coś źle zrobić, przez co nie wyjdą, a mój czas i pieniądze pójdą w błoto.

Westchnąłem i wznowiłem pieczenie, postępując zgodnie z czytaną mi przez Naeun instrukcją. W pewnym momencie zaczęły mi się trząść ręce, przez co nasypałem za dużo soli i musiałem tę część powtarzać, znacznie wolniej i ostrożniej. Odetchnąłem z ulgą, wkładając praktycznie gotowe już ciasteczka do piekarnika. Czarnowłosa pomogła mi z posprzątaniem tego bałaganu, jaki zdążyłem narobić, przy okazji praktycznie co minutę sprawdzając stan moich słodkości. Ustawiłem czasomierz, ale i tak bałem się, że jednak się przypalą, więc wolałem je doglądać.

Miałem ochotę skakać ze szczęścia, gdy po upływie dwudziestu minut i tym samym otwarciu piekarnika oboje poczuliśmy ładny aromat. Ułamaliśmy jedno ciastko na pół, aby nie marnować ich zbyt dużo, a następnie spróbowaliśmy, aby mieć pewność, czy na pewno nadają się do jedzenia. I muszę przyznać, że dostałem takiego szoku, że przez chwilę zastygłem bez ruchu, aby zaraz oddać się euforii i o mało co nie potrącając przy tym tacy z moim życiowym osiągnięciem.

Poczekałem, aż nieco ostygną, i zapakowałem je do ozdobnego woreczka z nadrukiem w króliczki i marchewki. Były też inne zwierzątka, ale te wydały mi się najładniejsze. Sehun dość często wspominał o alpakach, ale po parugodzinnych poszukiwaniach nie znalazłem z nimi kompletnie nic, więc się po prostu poddałem.

Była sobota, a wieczorem wszyscy (to znaczy ja, Naeun, Baekhyun, Sehun i Jongdae) mieliśmy przyjść do Chanyeola na noc filmową. Miałem nadzieję na zajęcie miejsca obok Sehuna, chociaż byłem prawie pewny, że moi przyjaciele nie pozwolą, abym siedział gdziekolwiek indziej, co jak najbardziej mi odpowiadało (i miałem nadzieję, że jemu też).

Z szybko bijącym sercem około siedemnastej opuściłem próg swojego domu razem z cheerleaderką. Uznaliśmy, że wolimy się przejść (czego potem prawdopodobnie będę żałował, jako że nie jestem typem sportowca), co zajęło nam w sumie nieco ponad trzydzieści minut. Stając przed drzwiami i czekając, aż ktoś nam otworzy, zacząłem się nieco denerwować, choć wiedziałem, że mojego crusha jeszcze nie ma, gdyż ustaliliśmy, że spotkamy się o dziewiętnastej, a my po prostu woleliśmy przyjść wcześniej i pomóc Chanowi z przygotowaniem wszystkiego.

— Gdzie Park? — spytałem od razu, kiedy otworzył nam Baekhyun (zgaduję, że był tu już od południa) i wpuścił do środka, zupełnie jakby to on tu mieszkał, a nie wcześniej wspomniany, wyższy chłopak.

— Poszedł do sklepu po jakieś przekąski.

— I zostawił cię samego? Nie rozwaliłeś nic? — Uniosłem brew, na co on prychnął i pokazał mi język.

— Nie jestem tobą, Lulu.

W duchu przyznałem mu rację, a na zewnątrz jedynie fuknąłem cicho. W następnej kolejności wyszczerzyłem się i wyciągnąłem przed siebie rękę z woreczkiem. Chłopak popatrzył na to i rozszerzył oczy, rozdziawiając usta.

— Zrobiłeś to — zauważył nieco niedowierzającym tonem.

— I jak na pierwszy raz to wyszły pyszne — dodała Naeun, a ja posłałem w jej stronę szeroki uśmiech.

Łaskawie pozwoliłem brunetowi na wzięcie jednego z ciasteczek i spróbowanie go, a widok jego zadowolonej twarzy tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że wykonałem kawał dobrej roboty. Nie staliśmy i nie zachwycaliśmy się zbyt długo, widząc, że Byun nie zrobił dosłownie nic w kierunku przygotowań do naszego seansu.

Nie zajęło nam to zbyt wiele czasu, a po powrocie Parka rozłożyliśmy na stoliku przekąski i wyciągnęliśmy jeszcze dwa koce. Słysząc dzwonek do drzwi, serce zabiło mi nieco szybciej. Zachowując pozory spokoju normalności, „spokojnie" czekałem na osobę, która za chwilę miała pojawić się w pomieszczeniu.

Zdawało mi się, że jestem przygotowany, jednak kiedy dwójka chłopaków zawitała do salonu, aż musiałem się uszczypnąć, żeby przypadkiem nie zachłysnąć się powietrzem albo nie wydać innego dziwnego dźwięku, który mógłby przyciągnąć nadmierną uwagę.

Bo może i chłopak miał na sobie czarne, dopasowane dresowe spodnie, ubrane zapewne dla własnej wygody, a do tego białą koszulkę z jakimś nadrukiem, na którym nie za bardzo się skupiałem, a jego włosy były nieco roztrzepane przez wiatr, ale i tak wyglądał jak najpiękniejszy człowiek na tym świecie, którym w sumie był. Najpiękniejszy dres. Takiemu to pozwoliłbym się zbić.

...

Żart, ja się szanuję i prędzej to ja spuszczę łomot niż pozwolę go spuścić sobie.

...

Kolejny żart, prędzej ucieknę, ale nie mówcie tego nikomu, ok?

Uśmiechnąłem się i przywitałem zaraz po tym, jak on to zrobił, a następnie w końcu popatrzyłem na Jongdae, któremu i tak nie poświęciłem zbyt wiele uwagi. Fakt, był przystojny, ale nie w moim typie, a w dodatku podobała mu się Naeun, czego nawet nie starał się ukryć. A ja nie mam zamiaru rozbijać ich związku. To znaczy... Oni nie są w związku, ale pewnie kiedyś będą. A przynajmniej mam taką nadzieję, bo jestem cichym shipperem, ale nie mówcie jej tego, dobra?

Wstałem z zamiarem odciągnięcia Sehuna na bok i podarowania mu wypieków, kiedy został gdzieś zabrany przez Parka, na co posłałem za nimi niezadowolone spojrzenie.

Przymierzałem się do tego jeszcze kilka razy, jednak za każdym coś mi przeszkadzało. Skończyło się na tym, że w końcu mieliśmy zacząć nasz seans i każdy zajmował miejsca – Naeun na fotelu, Jongdae na drugim (oczywiście tuż obok niej, specjalnie go przysunął), Chanyeol z Baekhyunem na podłodze oraz ja i Sehun na kanapie. Była na tyle duża, że nie stykaliśmy się żadną częścią ciała, ale nie narzekałem. Myślę, że jakby zmniejszyć dystans między nami, to zdecydowanie trudniej byłoby mi skupić uwagę na tym, co na ekranie, a akurat wybrane przez nas filmy mnie ciekawiły. No może nie tak bardzo jak chłopak obok, ale jednak.

W pewnym momencie oglądanie przerwał nam dźwięk przychodzącej na telefon Parka wiadomości. Chłopak wyciągnął urządzenie i prześledził wzrokiem treść smsa, w następnym momencie głośno jęcząc, czym zwrócił na siebie uwagę nas wszystkich.

— Ktoś musi iść do sklepu — oznajmił, stopując film przez naciśnięcie odpowiedniego guzika od pilota.

— Po co? — Zmarszczył brwi Baek, wpychając sobie kolejną garść popcornu do ust.

— Po mleko. Mama mnie zabije, jeśli tego nie zrobię. — Wyglądał na autentycznie przerażonego tą wizją.

— No właśnie, TY to zrobisz — podkreśliłem z rozbawieniem.

— JA muszę tu zostać i pilnować domu. — Pokazał mi język.

Już miałem mu coś odparować, kiedy głos zabrała Naeun, czyli najprawdopodobniej najbardziej rozsądna osoba w tym pomieszczeniu.

— Wylosujmy po prostu. Tak chyba będzie najsprawiedliwiej.

Chanyeol ochoczo na to przystał, a reszta (w tym ja) zgodziła się mniej chętnie. Nie dyskutowaliśmy już, pozwoliliśmy Naeun i Chanyeolowi przygotować pałeczki o różnej długości, które potem mieliśmy losować, a osoba z najkrótszą będzie musiała przejść się po to mleko. Postanowiliśmy, że jako pomysłodawczyni, dziewczyna nie weźmie w tym udziału.

Byłem nieco podenerwowany, losując jako trzeci w kolejce, a porównując długość wszystkich patyczków, aż jęknąłem. Mówiłem już, że jestem przegrywem?

— No nie.

— Przyniosę ci pieniądze — uznał Park i wyszedł z salonu, idąc po portfel.

— Czemu zawsze ja? — zacząłem narzekać, patrząc po wszystkich z wręcz cierpiętniczym wyrazem twarzy.

— Masz pecha — skwitował Baekhyun, ledwo unikając kopniaka w tyłek, którego chciałem mu sprezentować. Pokazał mi język i odsunął się na bezpieczną odległość.

— A jak się zgubię? Albo zasłabnę? Albo ktoś mnie porwie? — wymieniałem, będąc coraz bardziej zdesperowanym, aby uniknąć samotnego nocnego spaceru.

— Lu, nic ci się nie...

— A jeśli jednak? — nie odpuszczałem.

Baekhyun westchnął, rozejrzał się po wszystkich, a kiedy na jego twarz wstąpił przebiegły uśmiech, wiedziałem, że coś się święci.

— Idź z nim, Sehun — powiedział swobodnie, patrząc na bruneta jakby nigdy nic, a ja w tym czasie próbowałem powstrzymać wyszczerz, który sam mi się cisnął na usta. — Będzie wam raźniej we dwójkę i może ten głupek poczuje się choć trochę bezpieczniej.

Oh przez parę krótkich sekund stał i wpatrywał się w mojego przyjaciela, aż w końcu cicho parsknął i pokręcił głową.

— Wolę pójść razem z nim niż go zastąpić — uznał wreszcie.

Czy on właśnie powiedział, że chce iść ze mną? Chce spędzić ze mną trochę czasu sam na sam? Woli być ze mną niż sam? Czy to już miłość?

Wychodząc z pomieszczenia obejrzałem się na Byuna, który puścił mi oczko i uniósł kciuki w górę. Jesteś geniuszem, Baekhyun.

Odetchnąłem po wyjściu na chłodne, nocne powietrze. Szczelniej otuliłem się kurtką i poszedłem przodem, gdyż wyższy jeszcze nie zaznajomił się z tym miejscem na tyle, aby w mroku (nie licząc świateł ulicznych latarni) dojść bez pomocy do naszego miejsca docelowego.

Nie odzywaliśmy się do siebie, szliśmy w ciszy ramię w ramię – ja czerpiąc przyjemność z tej chwili (i miałem nadzieję, że on podziela moje zadowolenie).

Po przestąpieniu progu sklepu, kiedy już miałem zamiar iść na dział z nabiałem, Sehun chwycił mnie za ramię. Popatrzyłem nieco zaskoczony na jego twarz i delikatnie rozciągnięte w figlarnym uśmiechu usta.

— Ścigajmy się.

— Co?

Tego się nie spodziewałem.

— Ścigajmy się po to mleko.

Zamrugałem kilkukrotnie, zastanawiając się, skąd przyszło mu to do głowy. W końcu parsknąłem śmiechem i ustawiłem się w pozycji do biegu.

— Gotowy.

— 3... 2... 1... Już!

Wystartował, a ja zaraz za nim, nie odstępując go nawet na krok. Nie założyliśmy się o nic, to była zwykła zabawa, ale traktowałem to jak najbardziej poważnie, dając z siebie wszystko, a on zapewne nieco mniej. Miał dłuższe nogi, więc miałem wrażenie, że męczę się bardziej. Cóż, należał też do bardziej wysportowanych, więc byłem pewien, że to ja tu jestem na gorszej pozycji.

Naprawdę miałem szansę to wygrać. No właśnie, miałem. Gdybym nie zobaczył kątem oka półek z gazetami i magazynami, a w nich jeden z umieszczoną w rogu okładki kolekcją kolorowych komiksów. Zatrzymałem się, aby na to popatrzeć i przynajmniej zorientować się, co to takiego, ale szybko zdałem sobie sprawę, że nie jest to najlepszy moment. Otrząsnąłem się i rzuciłem w pogoń za Sehunem, który był już znacznie dalej. Przewagą było dla mnie to, że ten sklep nie był zbyt dobrze oznakowany, a on nie wiedział, gdzie szukać interesującego nas produktu. Jednak moje nadzieje na nic się zdały, kiedy zauważyłem, jak skręca w odpowiedni dział.

Dogoniłem go zdyszany, kiedy już trzymał w ręce karton mleka i patrzył na mnie jednocześnie z rozbawieniem, jak i triumfem w oczach.

— Co cię tak zatrzymało?

— Gazetki — mruknąłem, biorąc głęboki oddech i prostując się.

— Przegrałeś.

— Jakbym jeszcze nie zauważył. — Wywróciłem oczami. — Dobrze, że o nic się nie zakładaliśmy — wymamrotałem, na co ten parsknął śmiechem.

— Ja tam żałuję.

Chciał dodać coś jeszcze, jednak mój zamach nogą i ostrzegawcza mina skutecznie go od tego odwiodły. Odsunął się na bezpieczną odległość, abym nie dał rady go kopnąć. Ruszył do kasy, a ja za nim, przy okazji biorąc jeszcze dwa kartony, tak na wszelki wypadek.

Po zapłacie wszystko niósł Sehun (no bo co ja się będę przemęczać, to on będzie kiedyś facetem w tym związku), a ja szedłem obok i z nudów kopałem kamienie. Teraz atmosfera była bardziej swobodna niż podczas drogi w tamtą stronę, udało mi się go nawet trochę zagadać i rozśmieszyć.

Po wejściu do domu Chanyeola wpadło mi coś do głowy. Potem już może nie być takiej okazji...

— Poczekaj tu — poprosiłem, kiedy odłożyliśmy już mleko na kuchenny blat i przeszedłem do salonu, aby wyjąć z plecaka to, co chciałem mu wręczyć, odkąd tylko się pojawił.

Na moje szczęście nikt nie się nawet nie odezwał, ani nie spytał, gdzie jest Sehun, jedynie przyglądali się, co robię. Tylko Jongdae i Chanyeol nie mieli pojęcia o tym, co przyszykowałem, więc rzucali mi ciekawskie, pytające spojrzenia. Nie zwracając na nich uwagi, skierowałem się do kuchni, trzymając opakowanie za plecami i czując, jak zaczynam się nieco stresować. A jeśli mu nie posmakują?

Brunet patrzył na mnie zaciekawiony, podczas gdy ja zbierałem w sobie siłę, aby wreszcie się odezwać i mieć już to za sobą.

— Pamiętasz, jak w schowku na wycieczce rozmawialiśmy o naszych ulubionych ciasteczkach i wspomniałeś mi o swojej babci? — Przemogłem się.

Oh pokiwał głową.

— Pamiętam.

— Pomyślałem, że skoro tak dawno ich nie jadłeś, to na pewno masz ochotę. I uznałem, że ci je zrobię... — mruknąłem dość cicho, wyciągając zza pleców woreczek i podając mu go. Chłopak odebrał go ode mnie, rozszerzając oczy i wpatrując się z delikatnie rozszerzonymi ustami w podarunek. — Wiem, że na pewno nie są identyczne, pewnie są zrobione z innego przepisu, na pewno są, wyglądem raczej tez tak słabo, ale mam nadzieję, że choć trochę przypomną ci tamte dni i że ci posmakują... — mówiłem bez ładu i składu, coraz bardziej spanikowany jego brakiem reakcji. Nie mogłem przestać gadać i miałem wrażenie, że zaraz się rozpłaczę z tych nerwów. Ale jestem spokojnym i poważnym młodym człowiekiem, tak?

— Spokojnie Lu... — Zaśmiał się i uśmiechnął tak pięknie, że miałem wrażenie, iż zaraz wyrosną mu skrzydła i stanie przede mną prawdziwy anioł. — To... strasznie kochane, wiesz? Jestem pewien, że są świetne.

Najchętniej to umarłbym w tamtym momencie ze szczęścia, ale jedynie spuściłem wzrok, rumieniąc się i zaczynając bawić palcami, aby choć trochę zająć czymś myśli.

— Nie chwal, zanim nie spróbujesz...

Sehun wywrócił oczami i otworzył woreczek, sięgając po jedno z czekoladowych ciasteczek i biorąc dużego gryza, a ja przyglądałem się niepewnie, bojąc się jego reakcji, chociaż doskonale wiedziałem, że nie były złe, w końcu zapewniły mnie o tym aż dwie osoby. Fakt, moi przyjaciele, ale to właśnie czyni ich jeszcze bardziej wiarygodnymi, a przynajmniej wiem, że oni akurat nie boją się powiedzieć mi prawdy. No ale każdy ma inne gusta smakowe i może się okazać, że mój crush zalicza się do tych innych osób. Mała szansa, ale zawsze jakaś jest.

Kiedy zauważyłem, jak jego uśmiech robi się jeszcze szerszy, odetchnąłem z ulgą i poczułem, jakby z serca właśnie spadł mi okropnie ciężki kamień.

— Są naprawdę pyszne. Dziękuję. Nawet nie wiesz, jak miły to dla mnie gest. — Popatrzył na mnie tak łagodnie, że aż musiałem odwrócić się do niego tyłem, aby nie widział moich rumieńców.

— Chodź już do nich.

— Czekaj... Najchętniej zjadłbym je teraz, ale nie wypada tak przy innych... Będziesz miał mi za złe, jeśli się z nimi podzielę?

Popatrzyłem na jego niepewną minę i parsknąłem cicho z rozbawienia.

— Jasne, że nie.

Przeszliśmy obaj do salonu, gdzie ja usiadłem na kanapie z podkulonymi pod brodę nogami, a on położył na stoliku otwarty woreczek i powiedział innym, aby brali, jeśli tylko chcą. Jak można się domyślić, Jongdae i Chanyeol niemal od razu się na to rzucili, a ja aż parsknąłem śmiechem na ich gwałtowną reakcję. Z zadowoleniem przyglądałem się, jak zaczęli pałaszować i jak chwalili wypiek. Sam także sięgnąłem po jedno, nie odzywając się, ani nie komentując tego wszystkiego. Nie chciałem się chwalić, a Sehun na pytanie, skąd je ma, odpowiedział tylko, że to prezent i kiedy nie patrzyli, posłał w moją stronę delikatny uśmiech, który odwzajemniłem. Chłopaki i tak się niedługo dowiedzą, że to moja robota. Może ode mnie, a może od Naeun lub Baekhyuna. Nie było to żadną tajemnicą, ale w tamtym momencie wolałem trzymać język za zębami.

Moje samopoczucie nieco się poprawiło, kiedy dalej siedzieliśmy i oglądaliśmy, a ja sam miałem wrażenie, jakby atmosfera się rozluźniła, chociaż zapewne było to tylko moje własne odczucie. Nakryłem się kocem trochę bardziej, czując, jak przez coraz późniejszą porę atmosfera stopniowo spada. Zerknąłem na Sehuna, który siedział aktualnie bez żadnego nakrycia.

— Jak chcesz, to możesz się przykryć — zaproponowałem, podając mu część koca.

Chłopak przez chwilę się mi przyglądał, a następnie zbliżył tak, że stykaliśmy się ramionami, i ułożył ciepły materiał na swoich nogach.

— Dzięki. — Uśmiechnął się szeroko.

Odwróciłem wzrok na ekran, czując, jak moje policzki pokrywają się czerwienią, a serce delikatnie przyspiesza na to niewinne zbliżenie. Odprężyłem się na tyle, na ile mogłem, i starałem skupić na filmie, który i tak już powoli się kończył.

B A E K H Y U N

Przeciągnąłem się, kiedy film dobiegł końca, i sięgnąłem po popcorn, bo niestety ciasteczka się już skończyły. Mimowolnie zerknąłem na kanapę i o mało co się nie zakrztusiłem, po prostu w szoku patrząc na to, co miałem przed sobą i nie dowierzając własnym oczom. Dopiero kiedy zamrugałem kilka razy, przetarłem powieki i uszczypnąłem się w rękę, byłem pewny, że to rzeczywistość, a nie moja wyobraźnia. Sięgnąłem po telefon i zrobiłem zdjęcie pomimo beznadziejnego światła, jakie dawał jedynie ekran telewizora. Jednak nie mogłem sobie tego odpuścić, a zaświecenie lampy bądź użycie flesza nie wchodziło w grę.

Naprawdę, ale to naprawdę nie chciałem budzić Luhana, który spał z głową opartą o ramię Sehuna, ani jego towarzysza, który także nie należał do tych przytomnych, a który stykał się policzkiem z włosami niższego. Całość dopełniał okrywający ich niebieski, puchaty kocyk.

Naprawdę słodko ze sobą wyglądają.

______________________

powróciłam z nowym rozdziałem!!

też chcę taki puchaty niebieski kocyk (Sehunem do kompletu nie pogardzę) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro