Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.

Zeskoczyłam z Harry'ego, który szybko podniósł się do pozycji siedzącej.
'Kto to?' spytałam bezgłośnie, a on wzruszył ramionami.
- Halo, dzieciaczki?
Zamarłam. Ciocia Alice.
Szybko pobiegłam ubrać swój obszerny, szary sweter. Co by było, jakby Alice zobaczyła mnie w koszulce Harry'ego...
- Dzieci, jesteście?
- Tak, ciociu- krzyknął Harry, gorączkowo zapinając zamek swoich spodni. - Już... schodzimy.
Ubrałam swoje czarne legginsy i przejrzałam się w lustrze. Moja fryzura wyglądała... dwuznacznie? Jak to po seksie.
Schyliłam się, żeby schować rozerwane majtki.
- Jak będziesz tak robić, to nie powstrzyma mnie nawet ukochana cioteczka Alice - szepnął Harry, i przybliżył swoje krocze do mojego tyłka. - I te legginsy...
- Harry, do cholery! - pisnęłam cicho, odwracając się przodem do chłopaka, który trzymał mnie w objęciach. Pocałował mnie słodko, ale byłam zbyt przejęta ciocią Alice na dole, żeby smakować pocałunek. Wcisnęłam mu jego koszulkę w rękę.
- Zostaw ją sobie, wyglądasz w niej... - przygryzł wargę, szukając odpowiedniego słowa. Przewróciłam oczami.
- Musimy do niej zejść - pokazałam na drzwi, ale on znowu przyciągnął mnie do siebie w pocałunku. Potrafił mnie uspokoić, a jednocześnie odgonić myśli.
- Mówiłem już, że masz wspaniałe usta?
- Zdarzyło się - cmoknęłam go. - Co jest? - spytałam, widząc jego łobuzierski uśmieszek.
- Fantazjuję o nich - przygryzł moją wargę. - Fantazjuję, jak pieprzę twoje usta.
Zarumieniłam się.
- Jak ciocia Alice wyjdzie, to porozmawiamy - odsunęłam się od niego. I to w idealnym momencie, bo Alice właśnie wparowała do mojego pokoju. Rozszerzyły mi się oczy na myśl, co mogłaby tu zobaczyć kilka minut wcześniej.
Kobieta była niską, siwowłosą i pełną życia osobą, mimo swojego wieku. Podeszła do nas raźno i uściskała. Tak naprawdę była ciotką Harry'ego, ale traktowała nas równo.
- Co cię sprowadza? - spytał Harry, obejmując ją ramieniem.
- Wieści i tęsknota, kochani - pocałowała go w policzek i podeszła do mnie. - Lia, moje słońce!
- Hej, Alice - uścisnęłam ją z uśmiechem.
- Michael o ciebie pytał - powiedziała, patrząc na mnie znacząco.
- Clif? O, dawno się z nim nie widziałam - uśmiechnęłam się do niej. Michael Clifford był synem sąsiadów i, uwaga... gejem. Alice chyba nie miała o tym pojęcia, bo cały czas próbowała nas ze sobą swatać. Mimo, iż zupełnie do siebie nie pasowaliśmy.
- Na ile zostajesz, ciociu? - spytał Harry niezbyt grzecznie.
- Do wieczora - odpowiedziała, a chłopak jęknął cicho. Szturchnęłam go ramieniem, a on popatrzył na mnie i uśmiechnął się słodko. Odpowiedziałam uśmiechem, zagryzając koniuszek języka.
- A wy w końcu się pogodziliście? - spytała zaciekawiona Alice. Jednocześnie pokiwaliśmy głowami. - To wspaniale! Harry, słyszałam, że trochę nawywijałeś? - wymownie spojrzała na moją kostkę.
- To nic wielkiego - skłamałam, a Harry popatrzył na mnie z wdzięcznością. Miałam ochotę go pocałować.
- Pójdziemy do kuchni? - zaproponowałam.
- Chętnie, umieram z głodu - ciocia poklepała się po brzuchu i wyszła z pokoju. Harry szybko mnie pocałował.
- Nie, Alice jest tuż obok - pisnęłam cicho. Znowu mnie cmoknął. I znowu, i znowu.
- Muszę nadrobić za cały dzień - uśmiechnął się i kolejny raz złączył nasze usta.
- Idziecie?
- Poczekaj chwilę, Alice. Ważna sprawa - krzyknął Harry.
- Czekam w kuchni. Tylko szybciutko - zaśmiała się, a potem usłyszeliśmy cichnące kroki. Harry mocno mnie pocałował i posadził na biurku. Stanął między moimi nogami, przyciągając mnie jak najbliżej siebie. Wplotłam jedną dłoń w jego włosy, a drugą położyłam na jego rozgrzanym karku, wbijając w niego lekko paznokcie.
- Sprawiasz, że szaleję- powiedział, opierając swoje czoło o moje. - Że chcę ciebie i tylko ciebie, więcej i więcej. Co ty ze mną robisz?
- Nie wiem, ale to chyba nie jest dobre.
- To jest wspaniałe - pocałował mnie znowu.
- Chodźmy do Alice, bo zacznie coś podejrzewać - mruknęłam, przygryzając jego dolną wargę.
- Szkoda - bąknął i odsunął się ode mnie. W lustrze zobaczyłam swoje rumieńce i spuchnięte usta. Chyba nawet ślepy zorientowałby się, co przed chwilą się działo.
- No, już myślałam, że się zgubiliście! - powiedziała Alice, kiedy przekroczyliśmy próg.
- Przepraszam, ciociu. Miałem ważną sprawę do Lii - popatrzył na mnie, jak wiązałam włosy w koka. Jego oczy rozszerzyły się, kiedy przeniósł wzrok na moją szyję. Nie zdążyłam zareagować.
- Co to ma być, młoda damo? Malinka? - powiedziała Alice, wskazując na moją szyję. Rzeczywiście, widniało tam spore znamię. - Spotykasz się z kimś?
- Tak, poznałem go - wtrącił się Harry. - Ideał dla naszej małej Lii.
Zarumieniłam się, kiedy dostrzegłam na jego twarzy zwycięski uśmiech.
---
Siedzieliśmy już sami, na kanapie. Moje usta w pewnym momencie naparły na szyję Harry'ego.
- A za co to? - zachichotał.
- Pamiętasz, co obiecałam rano? - przeniosłam się na jego kolana, ręką masując jego wybrzuszenie. Wciągnął powietrze, kiedy się nad nim pochyliłam.
Byliśmy szaleni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro