♡6♡
Do czasu następnej imprezy.
Dochodziło już do godziny jedenastej po południu.
Znajomi Felixa i Hwanga świetnie bawili się w klubie tańcząc z dziewczynami, których nawet nie znali.
To był pierwszy raz, kiedy blondyn doprowadził się do takiego stanu, że nie mógł sam ustać na nogach.
Prawie leżał na blacie baru uśmiechnięty pod wpływem promili przepływających przez jego krew.
Grupa znajomych komentowała wygląd różnych kobiet, kłócąc się przy tym która z nieznajomych jest ładniejsza.
Hyunjin siedział w ich gronie, patrząc na Felixa z pewniej odległości i wypalając chyba z dziesiątego papierosa tego wieczoru oraz pijąc whisky z kryształowej szklanki.
Patrząc na to w jaki sposób jego przyjaciele obłapiają obce dziewczyny był dla niego obleśny, tak samo jak sprośne komentarze na temat innych kobiet obecnych tu dzisiejszej nocy.
Padały takie zdania jak:
,,Ulana" albo ,,Spasiona" w stronę tych z większymi figurami. Za to w stronę tych zgrabniejszych można było usłyszeć ,,Brał bym ją nawet tu i teraz" bądź ,,Już sobie wyobrażam co robi tymi swoimi usteczkami gdybym..." I tu już przestał słuchać.
Było to wręcz obrażające co nie spodobało się brunetowi ale wolał się nie wtrącać.
On gustował w czymś zupełnie innym...
-Hej Hyun.. widzisz tamtą blondynkę? Jest strasznie krucha, pasowałaby Ci... do tego te nogi...- uśmiechnął się w jego stronę pijacko i sprośnie jeden ze znajomych po czym trącił go ramieniem.
Felix na te słowa momentalnie wstał z taboretu delikatnie się przy tym chwiejąc, podszedł do starzego od Hwanga z niezadowoloną miną.
-Hyunjin woli mężczyzn, woli mnie.- warknął w jego stronę.
-Stary co ty pierdolisz...? Ale się musiałeś spić... przecież takie coś jest chore.- zaśmiał się znajomy.
Na słowa przyjaciela ciemnowłosy tylko pokręcił oczami, ale to co powiedział Felix zbiło go z tropu.
-Właśnie Lee, Przestań pierdolić- prychnął niby obojętnie ale dyskretnie posyłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
-Kiedy ja nie pierdoleee, mam kurwa wyjebane w to co powiesz gościu wieszzz?- chłopak spowrotem zaczął mówić, wtykając znajomemu palec wskazujący w pierś.
-To jakiś nieśmieczny żart co? Lix jesteś obrzydliwy...- prychnął w jego stronę.
-Felix zachowuj się.- syknął Hyunjin wstając z miejsca.
Sytuacja robiła się coraz bardziej niebezpieczna.
-Sam jesteś kurwa obrzydliwy.. jak można gadać tak o kobietach? Wiesz co Ciebie różni ode mnie? Ja się nie oddaje pierwszej lepszej bo ma ładną dupe... Wiesz dlaczego? Bo nie kręcą mnie takie rzeczy... i Hyunjina też nie. -powiedział po czym splunął mu pod nogi.
Mężczyzna siedział cicho, patrząc na niego z obrzydzeniem.
Tym czasem przerażony ale jednocześnie wściekły Hwang obserwował to jak Felix papla całą prawdę.
Odepchnął od siebie kolegów siedzących obok i podszedł do blondyna łapiąc go mocno za nadgarstek.
-Wracamy do domu...- mruknął pod nosem zabierając ich rzeczy z wieszaka.
-Co? Dlaczego? Ja nigdzie nie idę do póki ten śmieć się nie ogarnie...- prychnął, patrząc na obrzydzonych znajomych.
-Powiedziałem coś- warknął nieco ostrzej niż wcześniej wciskając mu do rąk kurtkę a sam założył swoją.
Wszyscy patrzyli na nich z wielkimi oczami zszokowani zachowaniem Felixa a także reakcją Hyunjina.
-Nigdy nie będziesz miał kurwa jaj żeby stanąć w swojej obronie.- syknął w jego stronę po czym wyszedł z klubu.
Hyunjin z wymalowanym na twarzy niedowierzaniem przez chwilę stał w miejscu. Lecz gdy kątem oka popatrzył na znajomych i ich miny rzucił się do wyjścia chcąc złapać jeszcze Felixa w drodze i powstrzymać go od zrobienia czegoś głupiego.
Stojąc już na zewnątrz rozglądał się za znajomą czupryną wśród tłumu.
Felix biegł do domu, chociaż bardzo dobrze wiedział, że zajmie mu to ponad godzinę.
Był strasznie pijany, dlatego co jakiś czas potykał się o swoje własne nogi na prostej drodze.
Przeciskał się przez tłumy ludzi na chodnikach.
Hwang w pewnym momencie dostrzegł znajomą sylwetkę, która chwiejnym krokiem szła w zupełnie przeciwną stronę niż dom.
Dogonił go i złapał za ramię obracając go do siebie.
-Czy ciebie już do reszty pojebało?!- krzyknął w przypływie emocji.
-O co Ci kurwa chodzi?!- wyszarpał się z jego uścisku na ramieniu.
-Jak mogłeś się tak zachować?! I jeszcze rozmawiać o nas przy wszystkich?! Przecież umawialiśmy się, że nikt się nie dowie!
-To nie moja wina! Słyszałeś jak się do ciebie odzywał i miałeś zamiar to zignorować?!- krzyknął czerwony od złości blondyn.
-Poradziłbym sobie! Wystarczyło mu tylko grzecznie zwrócić uwagę a nie wyskakiwać odrazu z żywym mięsem!
-Aż tak się mnie wstydzisz?! To oni mają problem, że nie chcą tego uszanować! Na prawdę zamierzasz się stoczyć do poziomu gdzie wstydzisz się mnie?!
Po policzkach jasnowłosego zaczęły spływać łzy, często płakał gdy się denerwował.
Zaczął wycierać łzy rękawem kurtki. Odwrócił wzrok od starszego.
-Przecież wiesz, że to zupełnie nie tak! Rozmawialiśmy o tym, jesteś kompletnie pijany! I przestań płakać bo łzy są tu zbędne!
-Wcale nie jestem pijany! Nawet już nie mogę płakać?! Tego też się wstydzisz?!- wywrzeszczał młodszy kompletnie nie panując nad emocjami.
Hwang był wściekły za to co się stało w barze, ale jednocześnie nie chciał niepotrzebnie kłócić się z partnerem.
Miał cień racji,
To nie oni tu byli problemem a społeczeństwo.
-ZAMKNIJ SIĘ!- ryknął.
Sekundę po tym dotarło do niego jak okropnie to zabrzmiało...
I że takie słowa wypowiedziane tym strasznym tonem skierował do ukochanej osoby.
Umilkł wpatrując się w bladą teraz twarz chłopaka i nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
-Dobrze, nic już nie mówię. Najlepiej, jak w ogóle się już nie odezwę.- powiedział ze łzami w oczach po czym zawrócił w stronę domu.
Tym razem Hyunjin nie poszedł za nim. Dał mu wolną rękę.
Patrzył za nim ze spuszczonymi nisko brwiami, wargami zaciśniętymi w wąską linię i zakleszczonymi pięściami, na których powychodziły żyły.
Jeśli chciał teraz odejść to proszę bardzo. To tylko i wyłącznie wina blondyna, nie jego i miał nadzieję, że następnego ranka dotrze do niego to co zrobił.
Odszedł przed siebie, a w oddali zaczęły zbierać się burzowe chmury grzmiąc niespokojnie i zalewając niebo ciemnością.
꧁𑁍꧂
Słowa(953)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro