◐Pure peace broken by a swift arrow◐
Kiedy pierwszy raz poczujemy miłość, czułość... Wtedy wydaje nam się, że tak będzie już zawsze. Że zawsze będziemy czuć się szczęśliwi, kochani. Bezpieczni. Ale każda historia, kiedyś dobrnie do swojego końca. I czasem...to nie od nas zależy jaki on będzie.
Poznajcie historię młodego srebrnego lisa imieniem Nox. On nie mógł sam zdecydować o swoim końcu...
◐
Była noc. Na niebie nie dało się ujrzeć choćby jednej, pojedynczej chmurki, która mogłaby zasłonić lśniącą majestatem, srebrną tarczę księżyca. Gwiazdy otaczały go z każdej strony, migocząc złotym blaskiem.
W lesie panował nieprzenikniony mrok. Gęste poszycie i rozłożyste korony drzew nie przepuszczały żadnego światła. Krople deszczu skapywały z liści, wydając przyjemny dla uszu dźwięk. Ptaki chowały się w najwyższych partiach lasu i przemykały niepostrzeżenie niczym cienie. Każdy wiedział, że noc to godzina drapieżników.
Raptem rozległ się gwałtowny szelest. Jaskółki poderwały się do lotu, a nieśmiała myszka prędko wcisnęła się z powrotem do swojej nory. Z gęstej ściany krzewów wypadła dwójka małych lisów. Jeden z nich, większy, miał ciemnorudą sierść, naznaczoną na końcówkach uszu i szyi czystą bielą. Drugi szczeniak posiadał srebrne futro, skrzące się w bladym blasku księżyca.
- Hej, Nox! - zapiszczał rudawy lisek, podskakując radośnie w miejscu. - Pobawmy się w berka!
Nox, srebrne szczenię, pisnął z aprobatą i pacnął przyjaźnie łapą swojego towarzysza.
- Okej, ale ty gonisz, Sparky! - odkrzyknął i czym prędzej pobiegł przed siebie.
Nie mógł powstrzymać się od cichego chichotu. Słyszał trzask gałęzi i szelest liści, uginających się od ciężaru Sparky'ego.
Krzewy i ciemne pnie drzew migały przed oczami Noxa. Czuł czystą satysfakcję za każdym razem, gdy kątem oka widział, jak Sparky potyka się na leżących patykach lub wystających kamieniach. Jestem szybszy od niego!
Nagle oczom srebrnego liska ukazała się rwąca rzeka. Wyhamował z poślizgiem, omal nie potykając się o krawędź koryta. Odrzucił głowę do tyłu i ujrzał Sparky'ego, który szybko przebierał łapkami. Biegł w stronę Noxa, prędko go doganiając.
Nox wpadł na świetny pomysł. Przeczesał wzrokiem skały, otaczające rzekę. Były idealne do wspinaczki! Jeszcze ma szansę wygrać tę grę!
Napiął mięśnie, przygotował się i wyskoczył w powietrze. Wylądował z hukiem na szorstkich kamieniach. Obejrzał się za siebie. Jego rudy przyjaciel rozdziawił pysk ze zdziwienia. Ha! Nie spodziewał się tego po mnie!
Nox splunął w pysk Sparky'ego i kontynuował dalszą wspinaczkę. Instynktownie znajdował najlepsze uchwyty na pazury. Szybko oraz sprawnie posuwał się do przodu, aż stanął przed największą i najbardziej stromą skałą. Na jej widok poczuł lekki lęk i przełknął nerwowo ślinę. Jednak po chwili się zreflektował i omiótł ją dokładnie wzrokiem. Była duża, znacznie większa niż pozostałe, ale to nie może być trudne!
Odbił się tylnymi łapami i poleciał do góry. Jego pazury zachrobotały o szorstką powierzchnię, ale lisek najwidoczniej źle ocenił wielkość skały. Jego łapy zsunęły się, a pazury wydały piszczący dźwięk. Nawet nie zdążył krzyknąć, zanim pochłonęła go woda.
W pierwszej chwili próbował wciągnąć powietrze w płuca, jednak zamiast tego połykał brudną wodę. Machał na oślep łapami, w desperackiej próbie wydostania się na ląd, ale to wydawało się tylko szkodzić. Zamiast tego spadał w dół, pochłaniała go ciemna toń rzeki.
Ledwo zdołał zauważyć Sparky'ego, którego cała uwaga była skupiona na wspinaczce. Nawet nie wie, że tonę!, pomyślał z grozą Nox.
Czuł się coraz słabszy, pozwalał wodzie nim pomiatać. Rwący nurt targał jego futro, płuca lisa błagały o powietrze.
W następnej chwili obraz zaczął się rozmazywać przed oczami Noxa. Nie mógł dostrzec szczegółów, wszystko zlało się w jedno. Potem czerń zaczaiła się w kącikach jego pola widzenia, aż w końcu pochłonęła je całe. Srebrny lis wydał z siebie ostatni jęk, a następnie powieki same mu opadły. Został sam, dryfując pośród bezkresnych, ciemnych wód rwącej rzeki.
◐
Nox nie czuł nic. Nawet nie oddychał. Oczy miał cały czas zamknięte. Wiedział tylko, że płynie wraz z nurtem rzeki.
Po chwili jednak woda znikła. Jego srebrne futro na powrót stało się suche, a lekka bryza smagała go prosto w pysk. Nie mógł w to uwierzyć. Przecież przed chwilą byłem w rzece!
Otworzył oczy i rozejrzał się dookoła siebie. Lekki wiatr poruszał rytmicznie zielonymi źdźbłami trawy, która w niczym nie przypominała rozgrzebanej, nędznej ziemi, kryjącej się pod grubą warstwą śniegu, jaka utrzymywała na wysokich terenach. Lis pisnął z radości i ochoczo ruszył biegiem przed siebie. Widział, że łąka znika, a tuż przed nim pojawiło się łagodne zbocze. Nie hamując ani na chwilę, zjechał po nim i przeturlał się u jego stóp. Podniósł wzrok i omiótł nim znajdujący się na przedzie las sosnowy. Widział sowy i najrozmaitsze gatunki ptaków przemieszczające się zwinnie w koronach drzew i małą grupę rudych lisów, przemykających wśród leśnego poszycia.
Nox szczeknął, mając nadzieję na zwrócenie uwagi rudych lisów. Największy z nich zastrzygł uszami, jednak stracił zainteresowanie. Zniżył łeb i zaczął kluczyć wśród dębów.
Srebrne lisiątko pobiegło w stronę samca lisa. Nox zatrzymał się jednak na granicy lasu, bowiem jakaś woń przykuła jego uwagę. Była ostra, ale wydawała się lisowi znajoma. Czyżby...
Nagle Nox wybałuszył oczy. Powęszył jeszcze trochę w powietrzu, mimo że doskonale znał już odpowiedź na jego pytanie.
Człowiek!
◐
Lis poczuł jak zostaje wyciągnięty z lodowatej wody. Boki mu drżały, a zęby szczękały z zimna. Ale tym, czego bał się w tamtej chwili najbardziej, były łapy, które go trzymały. Miały kremową barwę, były nieowłosione z wyznaczonymi pięcioma palcami, który były łagodnie zakończone. Ich wygląd idealnie pasował do słów jego matki, która kiedyś opowiadała mu o ludziach. A teraz jeden z nich mnie trzyma!
Nox szczeknął i warknął, próbując się wyswobodzić z objęć człowieka. Jednak ten trzymał go mocno. Lis spodziewał się, że zaraz stanie się z nim coś okropnego, ale trzymająca go istota wyciągnęła coś miękkiego, suchego i owinęła go. Nox raptem poczuł ciepło. Przestał warczeć i skulił się, najciaśniej jak mógł.
Wtedy srebrny lis spojrzał na pysk człowieka. Miał krótkie futro na samym czubku głowy i stadko pojedynczych włosków na podbródku. Nox przypomniał sobie rozmaite opowieści o ludziach i wiedział, że tych ludzi nazywa się mężczyznami.
Owy mężczyzna wziął lisa na ręce. Nox czuł, że gdzieś idzie. Na szczęście ciepły materiał chronił go przed zimnem.
Zanim się obejrzał, rozległ się trzask i skrzypienie drewna. Nox otworzył oczy i ujrzał wielką, drewnianą budowlę. To chata, pomyślał dumnie. Ale wielka!
Mężczyzna popchnął dużą deskę, zaopatrzoną w małe okienko, a drzwi - jak podobno nazywają je ludzie - stanęły przed nim otworem. Wszedł do środka i położył liska tuż przy ogniu. Nox długo wpatrywał się w płomienie, próbując zrozumieć, jakim cudem ogień nie rozprzestrzenia się po całej chacie. Pomyślał, że to może zasługa kamiennej obudowy.
Mężczyzna zniknął na chwilę w dalszych częściach domu, jednak po chwili wrócił, niosąc coś przezroczystego z białym płynem w środku. Ukląkł przed Noxem, który niepewnie się zbliżył. Lecz tuż po tym, jak człowiek zbliżył do niego dziwny przedmiot, lis przestał się bać. To mleko! On mnie karmi!
Nox był w tamtej chwili, bez wątpienia, najszczęśliwszym lisem na świecie. Niedawno był przekonany, że utonie w lodowatej rzece, ale ten człowiek go uratował, a teraz go karmi i się nim opiekuje. To musi być cud!
Srebrny lis po skończonym posiłku wskoczył na wielkie, fioletowe legowisko, znajdujące się tuż przy palenisku. Miało jednak dziwny kształt. Słyszał jak mężczyzna wskazywał na nie i mówił dziwne słowo kanapa. Nox pomyślał, że właśnie tak się nazywa. Wskoczył więc na kanapę i natychmiast zwinął się kłębek. Oczy same zamknęły mu się ze zmęczenia, a on odpłynął.
◐
Dni ciągnęły się w nieskończoność, pory roku następowały po sobie. Nox urósł w mgnieniu oka. Do czasu następnej zimy jego futro stało się gęstsze, łapy się wydłużyły, a kły zaostrzyły. Nadal mieszkał w chacie mężczyzny, ale czasem był wypuszczany na zewnątrz. Śnieg pokrywał ziemię grubą warstwą, nawet w dolinie.
Wszystkie dni z nowego życia Noxa były do siebie podobne. Może właśnie ta rutyna sprawiała, że lis czuł się bezpiecznie, mieszkając z mężczyzną.
Jednak ten był inny.
Człowiek jak zwykle opuścił dom w środku nocy. Nox nie miał pojęcia, dlaczego to robi, ale nie domagał się odpowiedzi. Wiedział tylko, że wracał nad ranem, niedługo po pobudce Noxa, i zawsze niósł ze sobą kilka ryb lub płatów mięsa. Czasami częstował się zdobyczą z lisem.
Ale tym razem mężczyzna wrócił bez pożywienia. Lis założył, że łowy po prostu okazały się nieudane, lecz to nie było przyczyną. Człowiek przyzwał lisa do siebie gwizdnięciem. Nox posłusznie stawił się u jego stóp. Jego pan wskazał ręką drzwi wyjściowe i pchnął je lekko. Wyszedł, nakazując lisowi za sobą podążyć.
Było południe słoneczne. Na niebie, o dziwo, nie było ani jednej chmurki.
Śnieg chrzęścił pod łapami lisa. Nox specjalnie rzucał się w biały puch i nurkował, szukając czegokolwiek pod śniegiem. Jednak prędko został zganiony przez mężczyznę i przez resztę drogi kroczył w milczeniu koło nóg człowieka.
Po niedługim czasie zatrzymali się przed strumieniem. Był otoczony szorstkimi skałami, pokrytymi w tej porze roku cienką warstwą lodu.
Wtem wspomnienia uderzyły lisa jak błyskawica. To rzeka! To tu uratował mnie mężczyzna...
Ale to było dawno temu. Teraz jego dom był z człowiekiem. Dlaczego mężczyzna go tu przyprowadził?
Spojrzał w oczy swojego pana i zrozumiał. Musi wrócić na wolność.
Nox pisnął żałośnie, ale człowiek ponownie wskazał ręką przeciwległy brzeg rzeki.
Srebrny lis bardzo nie chciał odejść, ale jeszcze bardziej nie pragnął nie spełnić woli swego pana, nawet jeśli to ostatnia.
Z położonymi uszami i opuszczonym ogonem podreptał nad krawędź rzeki. Odległość nie była duża, był teraz dorosły. Napiął mięśnie i skoczył. Gdy znalazł się w powietrzu, zamknął oczy na krótki moment. Nie chciał widzieć rwącej rzeki i fal uderzających o skały.
Wylądował miękko po drugiej stronie. Odwrócił głowę, aby ostatni raz spojrzeć na mężczyznę, lecz ten schodził już zboczem.
Nox westchnął ciężko i pobiegł w las. Wdychał zapach igliwia i kory. Pędził tak bez ustanku, nie wiedząc, co ma teraz zrobić.
Możliwe, że biegł tak całą wieczność. Nox nie był pewny. Nie wiedział nawet po co to robi. Może chciał tylko zająć się czymś, co odciągnie go od żałoby po stracie pana?
Nagle lis przystanął. Zastrzygł uszami i uniósł jedną łapę. Zbliżało się coś złego. Tylko co...?
Świst!
Spomiędzy pni w stronę lisa leciało coś ostrego. Zanim No zdążył się jakkolwiek poruszyć, ostry grot wbił się w jego grzbiet. Zwierzę jęknęło i pisnęło z bólu. Drapieżnik zwalił się ciężko na ziemię, śnieg wokół niego przybrał szkarłatną barwę. Kątem oka zauważył, co sprawiło mu ten niewyobrażalnie wielki ból. Zatruta strzała.
Z kamiennego grotu wydobywała się dziwnie pachnąca ciecz, która szybko dostała się do ciała lisa i wysysała z niego życie.
Obrazy rozmywały się lisowi przed oczami. Zdążył jednak zauważyć mglistą sylwetkę, poruszającą się między drzewami. Wysoka, z długimi łapami...
Człowiek.
Ale to zły człowiek. Zły człowiek, który poluje na lisy. To nie mężczyzna, który zajmował się nim przez prawie całe życie.
Po chwili czerń przesłoniła oczy Noxa. Srebrny lis wziął w płuca ostatni oddech, po czym jego serce zatrzymało się na zawsze.
◐
Poznaliście moją historię. Nie wiodłem długiego żywotu, który na dodatek skończył się fatalnie. Ale już się z tym pogodziłem. Skoro nie mogę zmienić przeszłości, nie pozostało mi nic innego, jak ją zwyczajnie zaakceptować. I tobie też to radzę. Ale gdybym mógł jeszcze coś dodać, pozwól mi powiedzieć:
Żałuję, że zaprowadziłem Sparky'ego nad rzekę. Nawet nie wiem, czy on także do niej nie wpadł...
◐
1833 słowa
Hejka! To pierwsze opowiadanie w My Regrets!
Jest ono dość długie, jak na mnie. Podzielcie się swoją opinią i zwróćcie moją uwagę na wszelkie błędy. Choć starałam się je wszystkie wyłapać, niewątpliwie jakaś część umknęła mojej uwadze.
Chcę także niebawem opublikować kolejne krótkie opowiadanie, inspirowane chińską mitologią. Ale to jeszcze nie teraz.
Życzę wam miłego dnia oraz równie przyjemnej lekturki :)
Cat <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro