Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3


- Przepraszam, ale KIM ty jesteś? - krzyk przerażenia wydarł się z piersi Hoseoka, który w spazmach strachu osunął się na kanapę. - I czemu unosisz się w powietrzu?

Powietrze zgęstniało od natłoku myśli, a sam Jung trząsł się jak osika, co doprawdy nie wypadało młodemu mężczyźnie. Bo kto to widział, by ponad dwudziestoletni przedstawiciel płci męskiej zwijał się ze strachu, jak jakaś mała dziewczynka?No właśnie zbytnio nikt, ale cóż. Warto jednak wspomnieć, że Hoseok już od wczesnych lat dziecięcych był raczej strachliwy. Bał się dosłownie wszystkiego. Nawet przysłowiowego, własnego cienia! O zjawiskach paranormalnych czy też horrorach, nie wspominając.

A to wszystko zaczęło się wówczas, kiedy młody brunet miał bodajże pięć lat. Wybrali się wtedy z rodziną na spontaniczny biwak, nad pobliskie jezioro, które za tubylców było uznawane za najpiękniejsze. I gdyby nie to, że w pobliżu całego wydarzenia przechodził wówczas ojciec dwójki rozrabiaków, ta historia zakończyłaby się zupełnie inaczej. Otóż wtedy pięcioletni Hoseok i siedmioletnia Jiwoo stwierdzili, że są na tyle dorośli, aby wybrać się na spacer samodzielnie! I nie potrzebują do tego eskorty rodzica!

No bo przecież wiadomo, że dzieci dorastają szybko i w wieku tych siedmiu lat, chcą aby traktować ich jako dorosłych. Tak było też i tym razem. Mała Jiwoo ubłagała u swojego ojca spacer po pobliskiej okolicy i obiecała, że jej młodszemu braciszkowi nic się nie stanie. A warto wspomnieć o tym, że najmłodszy członek rodziny Jung, był jej oczkiem w głowie. Nie było dnia od narodzin chłopca, kiedy ta nie chciała być blisko niego i pomóc swojej rodzicielce w opiece nad nim. Dlatego też na tę wielką przygodę chciała wyruszyć w eskorcie brata. Bo co to za zabawa samemu? 

No właśnie. Żadna.

Toteż wyruszyli oboje pod czujnym okiem taty. Ale oczywiście oni tego świadomi nie byli, bo pan Jung szedł ładnych kilka kroków za nimi. I dzięki temu mógł śmiało obserwować jak mała Jiwoo opiekuje się młodszym. Był zachwycony tym, jak mała dba o niego i się troszczy. Kiedy było trzeba robiła postój, a kiedy zachciało się im jeść lub pić - wszystko miała w swoim żółtym plecaczku. Opiekunką była świetną, toteż ich ojciec był z niej dumny, że jak na tak młodą osóbkę, była tak zorganizowana i odpowiedzialna.

Lecz wszystko uległo zmianie, kiedy ni stąd ni zowąd na niebie zgromadziły się czarne chmury, a śpiew ptaków, został zastąpiony głośnym grzmotem. I tyle wystarczyło by mały Hoseok się wystraszył, a do odgłosów rzęsistego deszczu, dołączył łapiący za serce płacz bruneta. Hobi wiedział, że chłopaki zazwyczaj nie płaczą, ale ten wybuch był odruchem bezwarunkowym. Huk towarzyszący błyskawicy był tak głośny, a do tego tak przerażający, że dla pięcioletniego chłopca płacz był normalną reakcją. I wywołała swego rodzaju traumę, która oprócz lęku przed czymkolwiek, swoje apogeum sięgała, wówczas kiedy niebo zachodziło czarnymi chmurami. Jednakże całe szczęście, że pan Jung był w pobliżu cały czas i natychmiast podbiegł do swoich pociech, zgarniając je w swoje ramiona. Bowiem mała Jiwoo słysząc skowyt swojego braciszka, sama chciała się rozpłakać. Wtedy też właśnie stwierdziła, że jest jeszcze za mała, aby sprawować opiekę nad młodszym. Oraz w jej małej główce powoli zrodziły się pesymistyczne myśli, że jednak się do tego nie nadaje. Jednak to jedno zdanie, które padło z ust jej taty, podczas wspólnego powrotu do kwatery, natychmiast zmienił jej nastawienie.

- Brawo, Jiwoo. Tata jest z ciebie dumny.

xxx

 Lata mijały, a co za tym szło - zarówno Jiwoo, jak i Hoseok osiągnęli wiek nastoletni. Wówczas wtedy narodziły się pierwsze kłótnie między rodzeństwem, jak i pierwsze wyzwiska. Oczywiście, nadal się kochali i byliby w stanie skoczyć za sobą w ogień, gdyby zaistniała taka potrzeba, ale oni nie chcieli przyjąć tego do świadomości. Jednak ich relacja, przynajmniej według nich, chociaż trochę była spowita przez nienawiść do tej drugiej osoby.

Hoseok miał żal do starszej siostry o jego wszystkie lęki, które skrajnie wykorzystywała ze swoimi koleżankami. Straszyły go kiedy popadnie, gdzie popadnie i przy kim popadnie. Do Hoseoka przyszła przyszła dziewczyna, która mu się podobała? Jego starsza siostra wtedy brała gumowego węża i wrzucała mu go na łóżko. I wtedy zarówno i Hoseok jak i jego domniemana dziewczyna uciekali w popłochu, najczęściej ze łzami w oczach i uczuciem rozczarowania samym sobą i partnerem. Nie wspominając już o nocnych wędrówkach chłopaka do toalety. Zazwyczaj wtedy zza rogu wyskakiwała starsza dziewczyna w jakimś strasznym, ale zarazem komicznym przebraniu i wydawała z siebie bliżej niezidentyfikowane dźwięki.

Ale nie trzeba być jasnowidzem, żeby wiedzieć, że działało to aż za dobrze i takie wybryki najczęściej kończyły się albo omdleniem albo łzami i niekontrolowanym popuszczeniem. Co zaś byłoby idealnym pretekstem do dogryzania młodszemu w szkole. No własnie - byłoby, gdyby nie jego wielka popularność, o która ta była najzwyczajniej zazdrosna.

I w sumie nie tylko o to. Z powiek sen spędzał jej jeszcze fakt, że Hobi jak najmłodszy w rodzinie, był jej ulubieńcem i oczkiem w głowie u każdego. Co chciał, to miał, a to zaś źle wpływało na młodą i zakompleksioną dziewczynę. Nie uczyła się wystarczająco dobrze, jak on i nie miała tylu samych znajomych co on. Przy jego blasku była zwykłym szaraczkiem, na którego nawet rodzina nie zwracała uwagi. Więc w sumie też nic dziwnego, że na studia wyjechała do zupełnie innego miasta, w zupełnie innej prowincji, tylko po to aby odciąć się od rodziców i cudownego brata. Wszystko chciała zacząć z nową, białą kartą, a nie przez pryzmat młodszego i uwielbianego brata, z którym zawsze była porównywana.

xxx

- Już mówiłem. Nazywam się Jimin i od dzisiaj jestem twoim dżinem - westchnął blondyn i nie chcąc bardziej stresować bruneta, przestał lewitować i stanął przed kanapą. - Ja wiem, to brzmi absurdalnie, ale uwierz mi na słowo! Co mogę jeszcze zrobić, żebyś przyjął to do świadomości.

- Nie no niech mnie ktoś uszczypnie, bo ja mam jakieś omamy - młody student zaczął wyrażać swoje myśli na głos, będąc przy tym blady jak ściana. Po prostu nie był w stanie sobie uzmysłowić, tego co w tej chwili miało miejsce w jego malutkim mieszkaniu. - Czy ja się jakoś uderzyłem wczoraj w tą głowę czy jak, bo ja już nic nie wiem. Kompletnie.

- Gościu - westchnął mniejszy chłopak, załamując przy tym ręce. Już zupełnie nie wiedział co zrobić, aby drugi mu uwierzył. No po prostu nie, chyba, że... - zażycz coś sobie. Cokolwiek. Oprócz miłości lub pokoju na świecie.

- Ok - skinął głową. - W takim razie chcę kota. Rudego - powiedział odruchowo, cofając się przy tym na drugi koniec kanapy. Zdecydowanie dał wspaniały popis odwagi.

Blondyn jedynie skinął głową i szepnął kilka słów pod nosem, by już po chwili pokój wypełnił się złotymi iskrami oraz jaskrawym blaskiem. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, chociaż w tym wypadku bardziej to było pstryknięcie palcami, na kolanach studenta pojawiła się mała, ruda i puchata kulka.

- O KURDE TY FAKTYCZNIE JESTEŚ DŻINEM!

- NO PRZECIEŻ MÓWIĘ O TYM OD SAMEGO POCZĄTKU!

a/n: czy ktoś mnie tutaj jeszcze pamięta? (:


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro