Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Blond-włosy chłopak spał sobie w najlepsze, otoczony stertą najznamienitszej jakości poduszek, a jego pełne wargi przez sen uformowały się w uroczy dzióbek. Jedna poducha była swego rodzaju przytulanką, którą to ciasno do siebie przytulał, a kołdra już dawno została skopana z łóżka. Promienie słoneczne wpadały przez niezasłonięte okno, rażąc tym samym zamknięte oczy blondyna, który przez ten niezbyt przyjemny zabieg - zmarszczył swój nos.

- Niech ktoś wyłączy Słońce, guzikiem "drzemka" - mruknął sennie i przewrócił się na drugi bok, nakrywając twarz swoim przedramieniem. Westchnął cicho i ponownie chciał się udać w objęcia Morfeusza, jednak po chwili zerwał się jak oparzony, jakby sobie o czymś przypomniał.

Bo w sumie sobie przypominał, bardzo istotną sprawę.

Potykając się o własne nogi, zszedł, a w zasadzie spadł z łóżka i po wydaniu z siebie zduszonego jęku bólu, podszedł do kalendarza wiszącego na lawendowej ścianie. W oczy natychmiast rzuciło mu się czerwone kółko, w którym zakreślona była data, na którą z utęsknieniem czekał.

13 października, bowiem był jego przepustką do zmierzenia się z zadaniem jakim było stanie się pełnoprawnym Dżinem, ponieważ to właśnie wtedy kończył te 19 lat, co oznaczało iż stał się pełnoprawnym dorosłym.

Już po chwili na jego twarzy zagościł promienny uśmiech, a on sam pędząc przed siebie na łeb na szyję, pobiegł się przygotować do tego jakże ważnego momentu.

***

W miarę ogarnięty zbiegł po schodach i wpadł niczym torpeda do przestronnej i dobrze oświetlonej kuchni, gdzie krzątała się jego rodzicielka. Na jego widok przerwała mycie naczyń, a następnie osuszając ręce nieopodal wiszącą ściereczką, podeszła do swojego pierworodnego, by po chwili poczochrać jego tlenione, i misternie ułożone, kosmyki.

- Gotowy? To twój wielki dzień - uśmiechnęła się ciepło, następnie całując pulchny policzek blondyna - Wszystkiego najlepszego, synku. Mam nadzieję, że twoje wejście w dorosłość nie przysporzy nam problemów - zaśmiała się jeszcze, a potem wróciła do wcześniej wykonywanej czynności.

Natomiast Jimin zajął miejsce przy stole, na którym już stało naszykowane nakrycie, i nalał sobie kawy do filiżanki. Upił spory łyk gorzkiej cieczy, by już po chwili pogrążyć się w myślach dotyczących dzisiejszego dnia. Nawet nie zarejestrował, kiedy to obok niego przysiadł jego ojciec i patrzył na niego z nieukrywanym uśmiechem. Doskonale wiedział co teraz dzieje się z jego potomkiem, sam tez to przechodził te kilkadziesiąt lat temu.

Trema i stres zżerały go od środka, zwłaszcza wtedy gdy musiał chodzić po całej Magicznej Krainie w celu poszukiwaniu wszystkich niezbędnych elementów do stworzenia swojej osobistej i oryginalnej lampy, która ofiaruje odpowiedniej, wobec postawionych wcześniej kryteriów, osobie.

Teraz kolej przyszła na jego najstarszego syna i trzymał za niego kciuki, bowiem chciał aby wszystko poszło jak najlepiej, a Jimin nie musiałby się męczyć z jakimś kapuścianym łbem, któremu w głowie tylko harce i trwonienie takiego daru, jakim jest posiadanie swojego osobistego strażnika.

Bo dżin nie tylko miał za zadnia spełniać życzenia swojego "pana", albowiem miał go też chronić przed złem całego świata; przed niepożądanymi osobami, które tylko czyhały aby zgarnąć te magiczne istoty w swoje ręce.

***

Zaraz po rodzinnym śniadaniu, blondyn wybrał się do miasteczka, w celu poszukiwaniu oryginalnych i wyjątkowych artefaktów, niezbędnych do przeprowadzenia rytuału. Aktualnie stał przy jednym ze straganów, na którym mógł zauważyć fiolki wypełnione gwiezdnym pyłem. Zgodnie z jej symboliką chciał aby osoba, nad którą miał sprawować pieczę, była lśniąca jak ona, emanowała szczęściem i radością. Była jego osobistym, wyimaginowanym ideałem, który miał znaleźć ujście w realnym świecie.

- W czym mogę pomóc? - do uszu Jimin'a dotarł nieco zachrypnięty, ale nawet przyjemny dla ucha, głos kupca, który to uśmiechał się do niego zachęcająco. - Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem, twój pierwszy raz?

Chłopak jedynie uśmiechnął się nieśmiało i skinął delikatnie głową. Był wdzięczny mężczyźnie, za to, że jest taki wyrozumiały w stosunku do jego nierozgarnięcia. Rzadko kiedy to się zdarzało, dlatego też postanowił skorzystać z tej uprzejmości.

- W takim razie, czego szukasz? Powiedz mi, a postaram się pomóc.

- Chciałbym coś nieszablonowego. Aby gwiezdny pył odzwierciedlał moje oczekiwania wobec przyszłego towarzysza. Chciałbym aby był wyjątkowy jak ta osoba, radosny, żeby emanował pozytywną energią. Nie umiem tego inaczej wytłumaczyć, przepraszam.

I jak się okazało, Jimin nie musiał dalej tłumaczyć, bo zaraz sprzedawca zgarnął jedną fiolkę wypełnioną złotymi iskierkami, które skrzyły się mocno w świetle słonecznym, przypominając tym samym ławicę kolorowych rybek, pływających na dnie morza czy też oceanu.

Młodszemu aż oczy się rozszerzyły, ponieważ pojemniczek i jego zawartość idealnie odzwierciedlały wcześniej wystosowane wymagania. Nie zastanawiając się nawet, blondyn uregulował opłatę, a następnie ruszył dalej, szukając kolejnych rzeczy do sporządzenia obrzędu.

Wyszedł z miasta, kierując się na pobliską łąkę, gdzie kwitły naprawdę piękne kwiaty. Jednak nie po nie tam wędrował. Zamiast nich chciał zgarnąć nowo powstałą rosę, oznaczającą powiew świeżości, skromność, a także prawdę i mądrość. Jimin pragnął właśnie, aby jego podopieczny był pełen energii, świeżego spojrzenia na świat, ale także doceniał jaką wagę ma prawda. Inteligencja jak i mądrość również były ważne, ponieważ to właśnie one określały człowieka. Nie mógł pozwolić sobie na egzystowanie z jakimś chłystkiem, który o niczym nie wie i nie ma żadnego pojęcia o świecie.

Bo co to by była za praca? Raczej najgorsza udręka, bo nawet nie mieli by wspólnych tematów do rozmów.

Dlatego też to właśnie teraz leżał na mokrej trawie, chcąc zebrać chociaż kilka kropel. Tylko tyle mu wystarczyło, by być coraz bliżej osiągnięcia swojego celu.

Tuż po tym ruszył do lasu, gdzie przyglądał się koronom drzew, wypatrując siedzących na nich ptaków. Albowiem kolejnym elementem miało być pióro, która symbolizowało honor i dobro. Dokładnie tak jak wyobrażał sobie swój ideał; honorowy i dobry człowiek, z którym nie wstyd się gdziekolwiek pokazać i który cenił dobro innych ponad własne.

I w końcu je znalazł. Nie za wielkie, w kolorze czystej bieli, jakby symbolizowało niewinność. Przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, aż w końcu zadecydował, że to właśnie ono jest mu potrzebne do dopełnienia wszystkiego.

***

Wrócił do domu późnym wieczorem i niemal od razu zaszył się w swoim pokoju. Rozłożył na biurku swoje dzisiejsze zdobycze i po wydobyciu księgi czarów spod swojego łóżka, postanowił zacząć swój rytuał. Otworzył obszerne tomisko na odpowiedniej stronie i postępując zgodnie z instrukcją zaczął łączyć składniki.

Bardzo ostrożnie dobierał proporcje i mając już odmierzoną ilość - wrzucał je do małego, wykonanego z gliny, kociołka, który ogrzewany był przez drobny płomień, umieszczony tuż pod nim. Chciał aby to wszystko wyszło idealnie, cholernie perfekcyjnie i estetycznie. Po prostu jak najlepiej.

I tak też się stało, bo tuż po dodaniu wszystkiego i wyrecytowaniu odpowiedniego zaklęcia, jego oczy oślepił bijący zewsząd blask, a następnie mógł ujrzeć małą, niepozorną, złotą lampę, przypominającą tą z bajki o Alladynie. Chłopak uśmiechnął się sam do siebie, celebrując swój sukces. Był z siebie dumny, ponieważ nie sądził, iż uda mu się to wszystko za pierwszym razem.

Nie przewidział, jednak że wraz z tym, on sam teleportuje się do równoległej rzeczywistości. Mało tego, będzie stał w zupełnie nieznanym sobie pomieszczeniu z szokiem wymalowanym na twarzy, a osoba będąca w tej chwili w tym samym pokoju omal przez to wszystko nie zeszła na zawał.

- Kim ty jesteś? - tylko tyle usłyszał, zanim jego rozmówca nie stracił przytomności.

a/n: Nadal twierdzę, że nie umiem w początki. Ale chyba to jest do przeżycia, right?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro