Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

- Co? - unosi brwi i spogląda na mnie, a ja chrząkam i zaczynam głupio chichotać.

- Żartowałam - uśmiecham się, a on kiwa głową.

Harry wchodzi do środka i siada na kanapie. Idę do kuchni i opieram się o blat. Wyszłam na totalną idiotkę. Co on mógł sobie o mnie pomyśleć?

- Jak się poznaliście? - pyta.

Zdezorientowana wymyślam szybko jakąś marną historyjkę i wychodzę z kuchni.

- My.. wiesz.. przyjechałam tutaj i Zayn okazał się być moim sąsiadem..

- Dlaczego nie mieszkacie razem? - dopytuje, a ja karcę siebie za te wszystkie kłamstwa.

Nie powinnam była kłamać od początku, bo teraz nie wiem jak z tego wybrnąć.

- Wprowadzam się do niego niedługo, ale to nie ważne - mamroczę - Co u Ciebie?

- Oh, wiesz, mam dużo pracy - wzrusza ramionami i klepie miejsce obok siebie, zachęcając mnie do spoczęcia - Na razie nie bawię się w jakieś pierdoły jak związki, chcę zająć się karierą.

Hoho, gdybyś znał prawdę to musiałbyś bawić się w takie pierdoły.

- W porządku.

Harry unosi palca w górę, jakby chciał coś powiedzieć, ale przerywa mu dźwięk dzwonka.

- Minutka - mówię i idę do przedpokoju, otwierając drzwi.

Przed mieszkaniem stoi moja mama z Darcy na rękach i Louis'em obok.

- Cześć? - witam ich trochę chamsko i wpuszczam do środka - Co tu robicie?

- Bella, znalazłam pracę i muszę lecieć, więc przywiozłam Ci małą. Louis przy okazji chciał wpaść, także zostawiam Was samych - mówi na odchodne i biegnie w stronę taksówki.

Louis wchodzi do salonu i na jego twarzy od razu maluje się grymas.

- Myślałem, że będziemy sami - jęczy i bierze Darcy na ręce.

- A co? Chciałeś poruchać? - prycha Harry, a ja mierzę go wzrokiem.

- Spokojnie stary, jesteśmy prawie rodzeństwem..

- Nie wiedziałem - Harry wywraca oczami i rozkłada ramiona - Chodź tu, Darcy.

Mała od razu wyrywa się z rąk Louis'a i biegnie w stronę Harry'ego. Wskakuje mu na ręce i przytula się do jego torsu, a on gładzi ją po plecach.

- Gdzie się podziały Twoje loki? - chłopak cicho chichocze i owija sobie wokół palców proste włoski Darcy.

- Jaki tatusiek - śmieje się Louis, a ja uderzam go w ramię.

Żebyś wiedział, Louis, żebyś wiedział.

- Chcecie coś do picia? - pytam.

Obaj kiwają przecząco głową i zajmują się swoimi sprawami. Harry rozmawia i bawi się z Darcy, a Louis siada na fotelu i włącza TV.

- Czujcie się jak w domu - prycham.



Po godzinie bezczynnego siedzenia postanowiłam w końcu ruszyć się z miejsca i zabrać ich na spacer.

- Idziemy na dwór - mówię i wstaję z kanapy, zabierając ze sobą Darcy.

- Co? - Louis marszczy czoło, a ja wystawiam mu język.

- Jeśli macie zamiar siedzieć u mnie w domu i nic nie robić, to wolę wyjść z wami na spacer - wzruszam ramionami i zabieram swoją córeczkę do przedpokoju.

Zakładam jej buciki i czekam aż Louis i Harry zrobią to samo ze swoimi.

- No ruszać się! - krzyczę.


Kilka minut później chodzimy we czwórkę po parku i gadamy.. o niczym. Nikt nie wie jak ma zacząć jakikolwiek temat i ja w sumie też nie wiem.

Siadamy na drewnianej ławce i patrzymy na ptaki, które skubią coś w trawie.

- Pobawię się z Darcy - odzywa się Harry i wstaje z miejsca.

Bierze Darcy za rączkę i idą gdzieś w stronę placu zabaw.

- Zachowuje się jak pieprzony ojciec - stwierdza Lou, a ja podejmuję głupią decyzję i postanawiam powiedzieć mu prawdę.

- Bo jest ojcem - szepczę.

Louis natychmiast spogląda na mnie, a potem na Harry'ego i z powrotem na mnie.

- Darcy?

- Tak, ale proszę, nie mów mu - wypalam i dopiero po chwili orientuję się, jak głupio musiało to zabrzmieć - To znaczy.. On nie wie, że jest jej tatą i wolałabym, żeby tak zostało.

- Jak to nie wie? Kurwa, czy Ty siebie słyszysz?

- Opowiem Ci kiedy indziej tylko po prostu się zamknij - syczę, gdy widzę, że Harry i Darcy zmierzają w naszą stronę. Darcy siedzi mu 'na barana' i bawi się jego loczkami, co wygląda uroczo.

- Ma coś dla Ciebie - uśmiecha się Harry i stawia Darcy na ziemię.

Malutka podchodzi bliżej mnie i wsadza mi w dłoń zielononiebieski kamyk. Otrzepuję go z piachu i niepewnie na nią zerkam.

- To Wasze oczy - mówi cicho i wskazuje palcami na mnie i Harry'ego.

Na początku zupełnie nie wiem o co jej chodzi, ale po chwili zdaję sobie sprawę, że moje oczy są niebieskie, a Harry'ego zielone.

- Dziękuję, Darcy - uśmiecham się i przytulam ją do siebie.

- Jaka szkoda, że Darcy nie ma ojca - mruczy cicho Louis, a ja z całej siły kopię go w kostkę.

- Przecież ma - dziwi się Harry.

Oboje patrzą na mnie ze zdziwionym wyrazem twarzy, a ja wzdycham. Wpakowałam się w niezłe bagno.


_________________________________________

50 votes = next :) x

jeju, przepraszam za taką nieobecność, ale po pierwsze: nie miałam weny, a po drugie: nie miałam też czasu:((


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro