2
Naprawdę trudno jest znaleźć kogoś do opieki nad dzieckiem, gdy moja mama pracuje, a przyjaciół jeszcze nie mam, więc postanowiłam wziąć Darcy ze sobą. Jeśli Niall'owi nie będzie odpowiadało to, że przyprowadziłam małą do pracy to trudno - najwyżej zrezygnuję.
- Kurtka! - wołam i ściągam z wieszaka różowy płaszczyk Darcy, która aktualnie biega gdzieś po domu.
- Idę! - krzyczy, po chwili jest już przy mnie i podnosi rączki.
Wciągam jej na ręce rękawy i zapinam płaszcz do połowy, bo nie jest wcale tak zimno. Biorę Darcy na ręce i wychodzę z domu, zamykając drzwi na klucz.
Po kilkuminutowym spacerze, jesteśmy przy kawiarni. Przez ogromną, szklaną witrynę widzę Niall'a biegającego po całym lokalu, a wraz z nim dziewczynę, której wcześniej nie widziałam.
Stawiam Darcy na ziemię i łapię za rączkę, wchodząc do środka.
- O, cześć - uśmiecha się Niall i znów powraca do swoich obowiązków.
- Hej - odpowiadam i ruszam w stronę kasy - Może coś pomóc?
- Nie, dzięki, kończę! - krzyczy blondyn i wbiega na zaplecze.
Kiwam głową i przyglądam się całemu pomieszczeniu. Jest tu naprawdę miło i przyjemnie, a nie widziałam tu dużo klientów, co postaram się zmienić.
- Cześć, jestem Danielle - mówi dziewczyna, a ja przyglądam jej się z bliska, chociaż jest to bardzo nieuprzejme.
Ciemna karnacja, brązowe oczy, kręcone brązowe włosy i perfekcyjne, długie nogi. Oh, ona jest idealna.
- Hej, Bella - uśmiecham się i zerkam na Darcy, która wesoło biega między stolikami - A to jest moja córka, Darcy.
Danielle kiwa głową i spogląda na mojego aniołka. Macha jej na powitanie i wraca do swoich obowiązków.
- Mamuś - szepcze Darcy, a ja odwracam się w jej stronę - Kupisz ciastko?
- Okay - mówię i patrzę na wszystkie produkty, które oferuje kawiarnia.
Nie ma tu za dużo słodkości i myślę, że trzeba by wprowadzić tutaj moje czekoladowe babeczki.
- Zaczynasz od dziś, tak?- pyta Danielle, a ja kiwam głową.
- Niby tak, ale szczerze mówiąc to nie wiem co robić.
- Niall pojechał po towar, a ja zajmę się kuchnią. Trzeba ją trochę wysprzątać i zacząć robić nowe ciasta - mówi - Możesz stanąć za kasą, jeśli się na tym znasz.
- Kiedyś już to robiłam, więc chyba dam radę.
Podaję Darcy jedno z biszkoptowych ciast i sadzam ją na czarnym krzesełku, niedaleko kasy.
Przez pierwszą godzinę nie było tu nikogo. Żaden klient nie odwiedził kawiarni, aż do teraz. Do środka wchodzi mężczyzna w czarnej marynarce, obcisłych rurkach i białym t-shircie. Jego włosy są zmierzwione i odgarnięte do tyłu, a usta formują się w lekkim grymasie.
Spoglądam w jego oczy i stwierdzam, że skądś je znam.
- Harry? - pytam i tym samym zwracam jego uwagę.
Chłopak szeroko się uśmiecha i szybko podchodzi do kasy. Przez chwilę mi się przygląda, aż w końcu wzdycha i opiera się o blat.
- Bella - mówi i przeczesuje dłonią włosy - Dawno się nie widzieliśmy.
- Tak - przytakuję i zachwycam się tym jak wygląda.
4 lata temu wyglądał podobnie, ale nie tak.. elegancko. Zawsze nosił luźniejsze spodnie, bluzy i sportowe buty. Loki zawsze opadały mu na czoło i często je z niego odgarniałam. Jedyne co pozostało mu z tamtych czasów to oczy. Piękne, zielone, lśniące oczy, których nie da się zapomnieć.
- Jak się tu znalazłaś? - pyta.
- Ja.. wiesz.. przeprowadziłam się tutaj z dzieckiem.. Do mamy - bełkoczę i zakładam kosmyk włosów za ucho.
- Dzieckiem? - pyta i marszczy brwi - Szybko się ustatkowałaś.
Próbuję się zaśmiać, ale jedyne co wydostaje się z mojego gardła to cichy chichot i chrząknięcie.
- Tak, szybko. Coś podać? - sprawnie wymijam temat dziecka i oferuję Harry'emu kawę oraz ciasto.
- Mamusiu - woła Darcy, a ja na chwilę przepraszam zielonookiego i ruszam do swojego aniołka.
- Słucham?
- Chciałabym wyjść na dwór - mówi, a ja wzdycham.
- Darcy, nie mogę z Tobą iść - mamroczę i wracam za ladę, obsługując Harry'ego.
Podaję mu papierowy kubek z parującą kawą oraz szklany talerzyk z karmelowym ciastem. Chłopak siada przy stoliku w kącie i ukradkiem spogląda na małą.
- Mamo, proszę..
- Nie, kochanie. Nie mogę wyjść - mówię stanowczo i wymieniam rolkę papieru termicznego w kasie.
- Mogę z nią wyjść - odzywa się Harry i uśmiecha - Wypiję kawę na świeżym powietrzu, a ona się pobawi.
- Ja nie wiem czy to jest dobry..
- Tak, mamo! - krzyczy Darcy, a ja głęboko wzdycham.
Coś mi się nie podoba ten pomysł. W końcu nie widziałam Harry'ego od 4 lat i nie znam go na tyle, by posłać z nim moją córkę.
- Dobrze, ale uważaj na nią, okay?
- Jasne - mówi Harry i wstaje z miejsca.
Odnosi pusty talerzyk na blat i wychodzi z kawiarenki, zabierając ze sobą małą.
_________________________________________
15 votes = next :) x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro