02
Nastepnego dnia wciaż nigdzie nie było widać cukierkowego chłopca. Każda przerwe spędziłem na szukaniu go, a na lekcjach myślałem właściwie tylko o nim. A co jeśli coś mu sie stało? Dlaczego martwiłem sie o kogoś kogo znam właściwie jeden dzień? Zazwyczaj nie przywiazywałem sie do ludzi, miałem tylko Marceline, która oprócz tego, że była moja siostra, była również najlepsza przyjaciółka. Jeśli chodzi o zwiazki to miałem kilka przelotnych przygód, pare nocy spedzonych w barach z przypadkowymi ludzmi i to było okej. Nigdy nie chciałem mieszać sie w zwiazki, potrzebowałem wolności. Wychodziłem już ze szkoły, rozmyślajac o moim życiu i tracac nadzieje na spotkanie jeszcze dzisaj Gumballa, gdy katem oka doatrzegłem coś różowego. Szybko odwróciłem sie w te strone i tak jak myślałem, zobaczyłem Bubbe. Uśmiechnałem sie pod nosem i dzieki swoim wampirzym moca po chwili byłem obok niego.
- Ładnie tak sie chować? - wyszeptałem mu do ucha. Chłopak wzdrygnał sie i znieruchomiał.
-M-marshall? - wyjakał i odwrócił sie w moja strone.
- Przepraszam, ja nie chciałem tego zrobić,nie chciałem po raz kolejny wszystkiego zepsuć, ale byłeś tak blisko i - uciszyłem go pocałunkiem. Chłopiec mimo tego, że był zaskoczony odwzajemnił go. Wplatłem dłoń w jego różowe włosy, które okazały się lekko klęjace niczym guma balonowa. Razdzieliliśmy się po chwili.
- Ojej - wydusił z siebie. Złapałem go za ręke i po chwili byliśmy już na polance, w lesie. Chłopiec rozgladał się wokoło lekko zszokowany.
- Teleportacja - wyjaśniłem. - Chciałem z toba porozmawiać, a teren obok szkoły nie był do tego najlepszhm miejscem.
Chłopiec kiwnał głowa na znak zrozumienia. Usiadłem na trawie, a on podażył moim śladem. Przez chwile patrzyliśmy się na siebie w milczeniu. Przybliżyłem się do niego, siegnałem do jego dłoni i złaczylem nasze palce w uścisku. Moja druga ręka sięgneła jego policzka, nasze usta po raz trzeci złaczyły się w pocałunku innym niż wcześniejsze. Wsunałem język do wnętrza jego ust, ciesząc sie każdym ich kawałkiem. Chłopiec usadowił się na moich kolanach i objał moja szyje rekoma pogłebiajac pocałunek. Przewróciłem się na plecy, a nasze usta rozdzieliły się. Gumball zachichotał, a jego śmiech był najpiękniejsza rzecza jaka kiedykolwiem słyszałem. Położył się obok mnie na trawie, a jego włosy gilgotały mnie w ramie. Uśmiechnąłem się szeroko zerkając na niego.
- Mówiłeś chyba coś o rozmowie. - powiedział po chwili cicho różowowłosy siadając i spoglądając na mnie.
-A śpieszy Ci się gdzieś? Może masz znów ochotę znów się przedemną schować? - spojrzałem na niego z rozbawieniem. Chłopiec zarumienił się i wbił wzrok w ziemie.
-Przepraszam, ja po prostu nie wiedziałem co zrobić, bałem się i to wszystko było takie dziwne, ugh przepraszam. - mówił szybko, plączac się w słowach i jąkając, a rumieńce na jego policzkach były coraz bardziej widoczne. Zaśmiałem się głośno, a on zamilkł i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jest okej. Rozumiem Cię, nie jestem zły ani nic z tych rzeczy. Jest okej. -pociągnąłem go delikatnie w moją strone, a do moich uszu znów dobiegł cichy chichot. Chłopiec położył głowe w zagłebieniu mojej szyji, a ja przymknąłem oczy, relaksując się i ciesząc chwilą.
~~~~~~~~~~~~
Miałam usunąć tego ficka już dawno, ale przed chwilą naszła mnie wena, więc oto jest drugi rozdział. Przepraszam za jakiekolwiek błędy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro