Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ.6

POV. MARTYNA

Nie spałam całą noc, ani na minutę nie mogłam zmróżyć oka. Myślałam nad tym, jak przekazać tacie, naszą decyzję. Wiem jedno, on nie będzie zadowolony z naszej decyzji.Ale musi zrozumieć, że jesteśmy dorośli, mimo iż młodzi. Myślimy racjonalnie oraz restrukcyjnie kalkulujemy,dojazdy na uczelnie i szkoły, oraz do tej cholernej firmy. Wogóle po jaki gwint, się na to zgadzałam, kiedyś normalnie zamorduję Timona, gołymi rękoma.
  Rozmyślam już kilka godzin, a tak właśnie to która godzina? Spojrzałam na zegarek pytając samą siebie, ja pierdziele już piąta rano. Będzie bardzo ciężki dzień, dobra wstaję idę do kuchni, przygotować kawe i kakao dla " Daki". Ona jedna z nas się cieszy, no i jeszcze Magnum. Dziesięć minut później, gdy pilnuję mleko by nie wykipiało, do kuchni jako pierwszy schodzi tato, super nie ma co. Przygląda się mi uważnie, po czym bierze kubek i nalewa kawy, siadając przy wyspie kuchennej.

POV. TOMI

  Schodziłem właśnie do kuchni, by wstawić ekspres do kawy dla wszystkich, a małej zrobić cherbate, gdy wszedłem doznałem lekkiego szoku, przy kuchence stała Martyśka. Nigdy nie wstawała tak wcześnie, ale chwilka...popatrzałem na nią uważnie i już wiedziałem, niespała całą noc i coś ją męczy. Nie chce na siłę wymuszać na niej wyznań, ale czasami trzeba. Widzę że to ją dręczy, oby to nie było nic złego?

TOMI
-Młoda, co jest? Wiesz że możesz powiedzieć mi wszystko?

MARTYNA
-Posłuchaj, nie denerwuj się odrazu, przemyśl to na spokojnie. Dobrze?
To bardzo ważne, i wolę powiedzieć tobie o tym sama. A ty spróbuj nas, mnie zrozumieć.

TOMI
-Mów wreście, do jasnej ciasnej. Straszysz tylko, wysłucham najgorszego wyznania.

MARTYNA
-Postanowiliśmy z Zaharym że...że wyprowadzimy się z miasta i...- czy ja aby na pewno się nie przesłyszałem? Oni mają się zamiar wyprowadzić z miasta, ale gdzie? Po co? Źle im tu? Z dala odemnie, chcą zostawić mnie i Karinę samych.

TOMI
-Mam na dzieję, że to jakiś głupi żart z twojej strony? Gdzie niby chcielibyście się wyprowadzić? Zostawicie nas samych? Kategorycznie się nie zgadzam, odpowiadam za ciebie, młoda damo.

MARTYNA
-Posłuchaj wuj...tato, według prawa jestem pełnoletnia i sama mogę podejmować decyzję, i robić dosłownie co chcę, nie masz wpływu na to. Ja ze względu na to iż, jesteś moją rodziną, uprzedzam przed czasem. A chcemy przeprowadzić się, do Miami...

TOMI
-DO JASNEJ CHOLERY, SZLAK MNIE TRAFI ZARAZ?!!! DALEJ NIE MOGLIŚCIE ?
Dlaczego tak daleko?

MARTYNA
-Bo tam będzie bliżej na uczelnie, szkoły Dakoty i Zaharego, który postanowił dostać się do tej samej szkoły, co młoda by mieć ją na oku. A mi i Margaret będzie bliżej na uczelnie, do firmy i może otwożymy jakąś małą kawiarenkę, bądż coś?
To nie aż tak daleko, trzy godziny samolotem. W każde wolne dni zjeżdzali byśmy tutaj, albo ty byś przyjechał z ''Lolą" do nas.

TOMI
-Nie wiem, muszę to przemyśleć na spokjnie. Wiem że masz słusznośc, ale będzie mi tu smutno i samotnie. Mimo iż spotykamy się z Kariną to, nie mogę prosić by siędziała przy mnie 24h. Nie mogę od niej tego wymagać.

MARTYNA
-To może...poproś by z tobą zamieszkała, albo cóś. Może zrób z niej wspól właścicielke toru. Nie martw się, przywykniemy i już.

  Wiedziałem że moją córcie dręczą myśli, ale to z czym wypaliła...myślałem że zejdę na zawał. Chcą wyjechać, rozumiem ich ale również i będzie mi smutno, z początku ciężko, ale mam pewność że nie robią tego by, uciec czy też się gniewają o coś, bo tak nie jest. Chcą jechać by ułożyć, sobie życie na spokojnie, myślą racjonalnie tego jestem pewny. Nie wiem tylko jednego,czy kiedyś do nich polece w odwiedziny. Bo nie mówiłem Martynie o pewnej sprawie, i już nie powiem. Tą sprawą jest....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro