Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ.42

POV.MARTYNA

Nareście wyszli, teraz mogę zająć się tym facetem. Podeszłam w kąt pomieszczenia po stołek, położyłam go na przeciwko naszego nie proszonego gościa, i wpatrywałam się na kolesia.

Facet
- Co teraz, ze mną zrobisz...zabijesz?

Martyna
- Przepraszam.

Facet
- Za co...ty mnie przepraszasz? Nie rozumiem.

Martyna
- Za palce, paznokcie i że, wbiłam tobie ten cholerny nóż w noge. Za to, przepraszam.

Facet
- No...nie powiem, by było spoko. Czy wszystko okej, ale opatrzyliście mnie, więc mam nadzieje, że nie będzie zakażenia.

Martyna
- Jesteś...głodny?

Facet
- Co? Ty...tak na poważnie?

Martyna
- Tak.

Facet
- Jesteś...dziwna. Masz jakieś problemy psychiczne, może ty jesteś...bipolarna.

Martyna
- Rozumiem twoje rozkojarzenie, naprawde. Posunełam się za daleko, mogłam dać ci kilka razy w morde, złamać rzebra , a nie to...poprostu powiedziałeś coś, co mnie zabolało i przywróciło do pożądku. Nie znasz mojej historii, więc mozesz sądzić co chcesz, na mój temat, ale w jednym, nie masz racji. Nigdy, przenigdy nie będę bosem mafii, gangu. Prędzej popełnie sepuku, o ile wiesz co to znaczy.

Facet
- Okej. A może, opowiesz mi tą historię? I jednak, poproszę o coś do jedzenia.

  Podeszłam do ściany i nacisnełam czerwony guzik, nie mineło pięć minut, a już na dole pojawiła się Margaret i Zahary w pozycji bojowej.

Margaret
- I co, zabijamy go? - jak zawsze, staje po mojej stronie.

Martyna
- Nie, nakarmimy. Margaret, mogłabyś odgrzać wczorajszą lazanie, i zrobić dwie kawy. A, gdzie dziewczynki?

Margaret
- Poszły, razem z Conorem do nich. Daki, będzie tam nocowała, a Conor obiecał nie spuszczać dziewczynek z oczu. Zaraz, przyniosę posiłek. Martyna, wróciłaś już do siebie?

  Kiwnełam tylko głową, potwierdzająco i lekko się uśmiechnełam. Przyjaciółka podeszła do mnie i mocno przytuliła.

Margaret
- Wiesz że, następnym razem...nie zapanujesz nad tym, " miśka" to nie pierwszy taki wybuch. Ale dobrze że, już wróciłaś do nas. Idę po żarcie. Zahary zostań z nią, ale...nie odzywaj się, na ciebie jest dalej zła.

  Co ja bym zrobiła, bez takiej przyjaciółki. Tak Margaret ma rację, to nie pierwszy taki atak agresji i szczerze nie wiem, skąd to się bierze. Może powinnam poszukać pomocy, u jakiegoś specjalisty. No ale, o tym pomyślę później. Po dwudziestu minutach, zeszła. "Magnum" z tacą, posiłkiem i kawą.

Margaret
-Zostać z wami?

Martyna
- Nie. Idź odpocznij, Zahary wystarczy.

Zahary usiadł na szawce i przypatrywał się, mi oraz facetowi. Który po odwiązaniu rąk, starał się jakoś jeść, ale mu nie wychodziło.

Martyna
- Poczekaj, pomogę tobie. Po części większej, to moja wina.

Facet
- No...dobrze. Kiedy opowiesz mi, swoją historię?

  Zaczełam opowiadać od samego początku. Poczynając od informacji o dziadku, jego spiskowi, intrygom jego, Marcusa i Johna. Że nawet wmieszał i wykorzystał do jednej z nich swoją córkę. Opowiedziałam o Alexie,"Czarnym i Białej" o ojcu dosłownie o wszystkim. Gdy moją wypowiedź, przerwał Zahary.

Zahary
-  Matt, też jest w to wmieszany. Jego firma to przykrywka. To On, wraz ze swoją dziewczyną, upozorowali moją nikomą zdrade przyjaciela. A Ona, była przez ten cały czas ze mną, bo ty byłaś wiecznie blisko mnie. A szczególnie teraz, kiedy Tony, prawnie uznał Ciebie za córkę, i...całą własność tory, przepisał na ciebie Martyna.

Martyna
- Co, On kurwa zrobił?! Możesz, powtóżyć.

Facet
- O, ja pierdole! To ty, twoja rodzina jesteście w samym oku cyklonu. Teraz nie dziwię się, twojej agresywnej stronie. A gdybym tak...

Zahary
- Gdybys co?!

Facet
- Gdybym...wam pomógł. Połowa ze starszego rocznika, ma już dość tej wojny, tej rodziny i naszego szefa. Jeżeli, nie można rozwalić ich od zewnątrz, to...

Martyna
- Zrobimy to...od środka. To jest jakiś pomysł.

POV.ZAHARY

  Czy mojej przyszłej żonie, do reszty odbiło? Jak Ona sobie to wyobraża, że co...że ci gangsterzy, pójdą na układ?

- Jak wy sobie, to wyobrażacie?

Facet
- Normalnie. Ja z tąd wyjdę, pojade do ciupy, zbiore po cichu swoich znajomych, przyjaciół, wy swoich. Podacie namiaey i spotkamy się, za trzy dni w wyznaczonym miejscu.

Zahary
- I myślisz...że pójdziemy na takie coś, i nie pomyślimy że to pułapka.

Facet
- Chłopie, ja też mam rodzinę, i nie chcę by w to została wmieszana. Po za tym, drugiej szansy na przeżycie nie dostane. Ani ty, a już tym bardziej Ona, by do tego nie dopuściła. Dziękuję za posiłek i ciepłe picie.

  Popatrzałem na Martynę i poprosiłem ją na bok, by przedyskutować to, bo ja nie do końca jestem przekonany do tego pomysłu. No ale cóż, trzeba zarezykować, inaczej może być jeszcze gorzej. Rozwiazaliśmy tego faceta i puściliśmy go, jeszcze wymieniliśmy się numerami , by mieć kontakt. Wiem to bardzo ryzykowne i niekonwencjonalne zachowanie. I musimy być bardziej czujni.

C.D.N...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro