Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ. 34 b

  Jeżeli " Tax" to Zahary, " Magnum" to Margaret, to kim jest " Billy"?

  Gdy Zahary dotknął ramienia zwycięzcy ten tylko odwrócił głowę w jego stronę w kasku i kiwnął łepetyną. Zahary wskazał tylko, gestem głowy na mnie. A ,koleś popatrzał na mnie po czym, zdiął kask. Nie! Nie! I jeszcze raz NIEEEE! Moja reakcja teraz, powinna być co najmniej taka sama, jak " mordercy z krzyku" oczy wytrzeszczone, gęba rozdziabiona, a cała krew z mojej facjaty odpłyneła.

Martyna
- O! Conor, siemasz, co ty tu robisz? Ej, dobrze się czujesz? Hej, co jest? CONOR!!! Może, zawieźmy go do szpitala, bo tak mu zostanie, na stałe. Masakra, ludzi wystraszy. Wy na pewno, to jego kumple. Pozwólcie że, przedstawie wam, to " Tax", mój facet. Ta piękna niewiasta, to " Magnum", a ja " Billy". Czy On, tak zawsze?

Fin
- N...ni...nie. To szok, dla niego.

Martyna
- Hoop,hoop tu Ziemia. Czy ktoś tam jest? Do cholery idioto, odezwij się bo oberwiesz w mordę. Mucha ci wleci i ją połkniesz. Nie udziele tobie, pierwszej pomocy usta,usta.

Lu
- To Fin, ja to Lu. A tym, to się nie przejmuj. Dla niego to szok maksymalny, pierwszy raz przegrał i to z dziewczyną.

Fin
- Zajebiście jeździsz, może kiedyś i przy bliższym zakumplowaniu się, zdradzisz nam kilka trików?

"Billy"
- M.O.Ż.E. Cholera Conor, znormalizuj się, bo pomyślę że jesteś Downem. (Dałn)

Conor
- Ma...mar...marty...Marty-na?

" Billy"
-Nie! Babcia kapcia. Pewno że ja, idioto. Cholera , czy na każdych wyścigach muszą być, bezmózgie małpy?  Posłuchaj Conor, może byłeś królem toru, zanim ja," Tax" i "Magnum" się tutaj pojawiliśmy. Ale teraz, musisz nam wybaczyć, ale to my będziemy górować. Ty mój drogi, musisz się podszkolić, żeby wygrać z nimi, a już na pewno ze mną.

Conor
- Chyba śnisz? Co ty, sobie wogóle myślisz! Że przyjedziecie tu, i wszystko wam wolno, otóż nie. Nie! Wolno wam tu niczego, to ja...

"Tax"
- Tak ty, jesteś młody i głupi. Wykłucasz się z o rok młodszą dziewczyną. Która tak na prawdę mogłaby powalić Ciebie, jednym ciosem.

Conor
- To, dlaczego, tego nie zrobi? Tylko tak gadacie? Od samego początku.

POV. MARTYNA

"Billy"
No cóż, chcesz to masz.

  Sam się prosił, a ja nie mam siły i czasu, na to by użerać się z tym idiotom. Poprostu, zwinełam palce w pięść i mu przywaliłam, w tą głupią morde. Mam jego dość, od samego początku. Chłopak nawet bez zataczania się, poleciał na plecy. A Fin i Lu, stali oniemiali.

Magnum
- I, widzisz Conor, z Billy się nie zadziera. I nie warto, ją denerwować. A, wam co?

Lu
- Nie, nic. Poprostu jesteśmy zaskoczeni, taki czysty prawy sierpowy i to z jaką siłą?

Fin
- I, co teraz?

Billy
- Bo ja wiem. Chyba zabierzemy go do domu. Miło było poznać, ale czas się zwijać. Jutro też jest dzień. Zah..." Tax" , weźmiesz go do siebie, a chłopaki odcholują jego motor. Co?

"Tax"
Dla mojej, uroczej, słodkiej i bojowej Billy wszystko. To jak chłopaki, zwiniecie jego sprzęt. A, my dotransportujemy go?

Fin
- Może...lepiej niech jego ojciec, nie widzi w jakim jest stanie. Znowu będzie zaqiedziony, że wdał się w bójkę.

Billy
- Spokojnie, porozmawiam z Lukasem. I przeproszę go za, to że odemnie Conor oberwał, rano obudzi się ze śliwką. Nie martwcie się o to.

Lu
- Skoro tak, to nie ma sprawy.

Nagle koło nas, znalazł się Timon w swoim wozie,terenowym z przyczepą.

Timon
- Oj, Billy,Billy. Mogłem się do myślić że ty zawsze musiś komuś przyfasolić. Pomóc?

Tax
- Jakbyś mógł, chłopaki byliby wolni, i nie musieli by bawić się w " transporterów".

Timon
- Spoko. Cześć Lu, ty znowu tu? Czy matka nie wyraziła się jasno, że masz nie brać udziału w wyścigu?

Lu
- Przecież nie brałem. Przyjechałem zobaczyć porażkę Conora, to wszystko i mam świadków. Ale zaraz, skąd wy się znacie w takim razie?

Timon
- Z pracy i nie tylko. Ale to kiedy indziej, teraz nie mam czasu. Pakujcie motocykl i zmywajcie sié z tąd. Za góra dwadzieścia minut, zjadą się psy.

   Gdy ładunek był na pace, my grzaliśmy już gumy. Po siesięciy minutacg, ruszyliśmy bocznymi, mało uczęszczanymi drogami, aż dojechaliśmy do rozwidlenia i pożegnaliśmy chłopaków. Po pół godziny zaparkowaliśmy w naszym garażu i zabraliśmy Conora, do jego domu. Gdy drzwi, otworzył nam jego ojciec, pokręcił głową zrezygnowany i chciał coś powiedzieć, ale w porę mu przerwałam.

Martyna
To nie tak, jak myślisz. Musisz mi wybaczyć Lukasie, ale to ja nabiłam mu limo. Zdenerwował mbie, a ja nie pozwole jeździć po sobie.

Lukas
- Poważnie? To ty tak załatwiłaś mojego głupiutkiego syna. Ha,ha,ha to dobre ha,ha,ha ale rano będę miał bekę. No nie mogę, szkoda że tego, nie widziałem. Jak do tego doszło, chociaż opowiedzcie.

Zahary
- Martyna wygrała wyścig...i pokonała Conora, ten chyba ją chciał uderzyć czy coś, ale go powstrzymałem. Potem był nie małym szoku, gdy zobaczył z kim przegrał.

Margaret
- A, gdy oprzytomniał, zaczął pyskować. A, szczerze powiedziawszy, wywyższać się co to nie On, Martyna nie wytrzymała, po tym jak zarzucił jej kłamstwo, więc się do igrał. To tylko jeden cios, a on nakrył się nogami.

Lukas
- Dziękuję. Mój syn, musi nauczyć sie pokory i ogłady.

Martyna
- I tak, mi przykro. Jego motocykl, jest u nas jak dojdzie do siebie, niech przyjdzie go odebrać.

Lukas
- Dobrze, przekaże.

Martyna
- A, jak " Daki", grzeczna?

Lukas
- Aniołek, a nie dziecko, siedzą w pokoju i się bawią lalkami, jeszcze przed snem. Już dawno po kolacji i kąpaniu w piżamkach. Nie macie nic przeciw?

Zahary
- Spokojnie i jeszcze raz dziękuję za tą przysługę. Mu idziemy, nie przeszkadzamy już, spokojnego wieczoru i spokojnwj nocy sasiedzie.

Lukas
- Dzięki i nie ma za co.

C.d.n...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro