ROZDZIAŁ.32
Pov.Zahary
Za godzinę mają być goście, a pół godziny temu dzwonił do mnie, ojciec wraz z przyszłym teściem. Poinformowali iż jutro przyleci ktoś od nich, by być naszą ochroną. Mam go gdzieś zakwaterować, niedaleko nas i wysłuchać tego co ma mi do powiedzenia. No nie jestem pewny tego, by ukrywać wszystko przed Martyśką. Ta kobieta, nogi z tyłka mi po-wy-ry-wa, jak dowie się że, coś ukryłem przed nią. Dobra, jakoś to przeżyję. Mam, taką nadzieję.
Martyna
- Kochanie, czy któryś z naszych ojców się odzywał, może do ciebie? Bo próbowałam się dodzwonić, ale mieli zajętą linie.
Zahary
-Ta, dzwonili pół godziny temy. Kazali ciebie pozdrowić i dziewczyny. U nich wszystko w porządku. Za nie długo Tomi organizuje wyścigi, a u ojca w klubie, będzie jakaś walka.
Martyna
-To super. Kotuś idz się przygotuj, na ta kolację. Bo jeszcze nie zdąrzysz, Margaret już gotowa, nasza księżniczka również , tylko ty zostałeś na końcu.
Zahary
-Kochanie, ja to nie kobieta która potrzebuje kilka godzin na szykowanie.
Margaret
-Ale facet, który potrzebuje ich aż, kilkanaście. Po za tym, przyjacielu nie jesteś w gronie elegantek które szykują się, jak na bankiet.
Zahary
- A idźcie wy, we wszystkie diabły. Same nie jesteście przygotowane.
Martyna
-I, tu się mylisz kochanie, i jak może być.
Zahary
-Wyglądasz...ślicznie. Masz rację, idę się naszykować, bo przy was wyglądam jak...
Margaret
- Dziad?
Zahary
-Ha,ha,ha śmieszne.
Nie kłucąc się dłużej z tymi upartymi niewiastami, poszedłem na górę. Masakra i co ja mam, zrobić z tą nowiną od staruszków. Powiedzieć czy nie, jak nie powiem to "Billy" się zdenerwuje. Zniwu z drugiej strony, jak powiem to będzie chciała tam jechać. Muszę zapytać o wyścigi i ją jakoś zająć.
Gdy szedłem po schodach w połowie, usłyszałem dzwonek do drzqi. Więc zszedłem by je otworzyć. Po drugiej stronie stał, tan sam taksówkarz tylko obok niego, stała kobieta o wiele młodsza i zapewbe ich córka. Zaprosiłem ich do środka, weszli i rozebrali się, a w między czasie przyszła moja kochana, Pani serca.
Martyna
- Witam serdecznie Państwa, zapraszam do jadalni, a ty kochanie idź się przebierz w końcu.
Roberto( jeżeli pomyliłam teraz wcześniejsze imię taksówkarza przepraszam po poprawie będzie takie jakie powinno być na początku)
-Również, miło Państwa widdzieć i dziękujemy za zaproszenie. Proszę to dla państwa.
Zahary
-Dziękujemy. Państwo wybaczą, ale muszę na moment, państwa przeprosić.
Roberto
-Oczywiście
Pov.Martyna
Poprowadziam gości do jadalni, gdzie czekały Margaret z " Daki". Gdy weszliśmy do pomieszczenia, oby dwie panny, odrazu podniosły się z miejsca.
Martyna
-Proszę spocząć, Zahary zaraz zejdzie ale możemy zacząć bez niego.
Roberto
-Najpierw, jak pozwolisz Martyno chciałbym przedstawić wam, moją żonę oraz córkę. Teresa i Livi, ti jest Martyna.
Teresa
-Dzień dobry, dziękuję za zaproszenie. Mąż wspomniał, piąte przez dziesiąte o co chodzi, ale nie stety nie chciał zdradzić szczegułów.
Martyna
-Nie ma, za co dziekować. Z miłą chęcią zjemy z kimś kolację. Co prawda nie dawno, się tu przeprowadziliśmy i znamy nie wiele osób.
Livi
- Przepraszam że przerwę, ale...ale czy...czy to ty, jesteś tą Martyną Anastazją Norymberg, która zaoferowała wsparcie na utworzenie specjalistycznego, oddziału w szitalu. Jesteś moją idolką, to bardzo chojny gest z twojej strony i również uważam że w tych czasach, żadkością jest by, młodzi ludzie pomagali innym, bez interesowanie.
Martyna
- Tak, to ja. Ale na prawdę, nie widzę w tym nic złego, ani wielkiego. Jak powiedziałam w czasie wywiadu. Jeżeli mam, wystarczająco środków i możliwości by pomóc bezbronnym, niewinnym dzueciom, to robię ti. A teraz państwo pozwolą, przedstawię moją córeczkę Dakotę, oraz przyjaciółkę która jest dla mjie jak siostra, Margaret.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro