ROZDZIAŁ. 53
Pov. Martyna
Nie mam, co gniewać się na Marca. Wykonał należycie to, co mu powiedziałam, mam jednak nadzieję że to cięcie zniknie, i nie będzie żadnej blizny. Jestem ciekawa, jak tam moja córeczka i Margaret.
Ojciec
- I co, dzieciaku. Namyśliłaś się już, czy dalej chcesz tu siedzieć? Bo wiesz, pomału zaczyna mnie to, denerwować bardziej. Jedno, muszę tobie przyznać...należycie ukryłaś swoją córkę i przyjaciółkę. Nikt nie może, je znaleźć. A, prawdę mówiąc nie chce mi się, robić wielkiego szumu, i ściągać tutaj tego twojego przydupasa, bo to nic, nie da. Po za tym, stary już jestem...a robiąc krzywdę bliskim tobie osobą, na twoich oczach...tylko ciebie rozwścieczę. Jeszcze mi życie miłe, chcę przejść na zasłużony odpoczynek. To jak, przekonałem ciebie?
Martyna
- Opowiedz mi, o mojej matce.
Ojciec
- Co?
Martyna
- Opowiedz mi, o mojej matce. Jaka była?
Ojciec
- Renata była...cudownym dzieckiem. Spokojna, życzliwa, grzeczna, miła, kulturalna...dobrze się uczyła. Była wzorem do naśladowania. Cicha nie kiedy zamknięta w sobie, ale czasem potrafiła stawić na swoim...wyróżniała się na tle swojego rodzeństwa. Nie tylko z powodu, iż była dziewczyną, ale pod każdym względem. Kiedy chłopaki nabroili, ona wolała załagodzić sprawę. Kiedy ktoś miał problem, starała się go rozwiązać. I była, niesamowicie bystra...miała szybką siłę i rozum, by wyjść z każdej opresji. Dlaczego pytasz? Nie znałaś matki, czy jak?
Martyna
- Znałam, na tyle...by wiedzieć że, nienawidziła każdego ze swojej rodziny, oprócz matki. Była zimna w uczuciach, ale szczera, oddana i jako tako, martwiła się o mnie. Ale też...mną gardziła. Była zakłamaną suką, manipólatorkom i wredną hipokrytką. To odziedziczyła po tobie.
Ojciec
- Nie mów tak, o swojej matce! Renata była...
Martyna
- Masz rację, BYŁA! Zwykłą dziwką. Ale, potrafiła naprawić swój błąd...sprzeciwiła się tobie, i dla tego zginęła. Została zamordowana, wykorzystana...własny brat, posłużył się jej ciałem, jak tarczą, by tylko nie dostać kulki. A, to wszystko...twoja wina. Ty usilnie chcesz to, co nigdy nie należało i nigdy nie będzie należeć do ciebie. Ale niestety, jest w twojej rodzinie, bo czy bym chciała czy nie, JESTEM TWOJĄ WNUCZKĄ.
Ojciec
- W ten sposób, nie pomyślałem. Masz rację, jesteś moją wnuczką, do ciebie należy tor na własność. Ale o tym zaraz, najpierw chcę dowiedzieć się...w jaki sposób dowiedziałaś się, o tym...iż Alex, nie jest twoim biologicznym ojcem, a jest nim Tomi. Oraz, od kogo dowiedziałaś się o Marcusie?
Martyna
- A co, twoi synalkowie nie powiedzieli tobie? No fakt, o moim biologicznym ojcu, nie mieli by jak. Alex sam mi powiedział, gdy zrozumiał że już czas wyznać prawdę. A o Marcusie, dowiedziałam się, od Erica i Maxa. Nawet jemu, zniszczyliście życie, chłopak jest tak zagubiony, że nie wie...co ma ze sobą zrobić. A, wiesz do czego gotów, był posunąć się Marcus,by zdobyć tor? Nakłaniał Maxa, by mnie zdobył, jako kobietę. Tylko że ja, nie gustuję w takich facetach jak Max i całe szczęście. Bo to by było kazirodztwo. Widzisz jak twoja pycha, chciwość i żądza posiadania czegoś nie swojego, wpłynęła na twoich synów i wnuki. Zawsze, nawet teraz zastanawiam się...dlaczego, nie mogłam mieć...normalnej rodziny. Kochającej mamy i taty, może brata czy siostrę, psa i dom pełen miłości. A zostałam, osierocona w wieku tak młodym. Mój biologiczny ojciec, był dla mnie wujkiem, a potem...tatą. I to, chyba jedyna osoba, która dala mi , namiastkę tego czego nie miałam, w dzieciństwie.
Ojciec
- I, do jakich wniosków doszłaś?
Martyna
- Że całe życie, miałam zepsute, nie przez brak rodziny jak z bajki. Ale przez, pierwszego i najstarszego członka rodziny...miałam dziadka do dupy. Bo gdyby nie ten, stary zadufany w sobie, hipochondryk, ja miała bym inne życie. Ale niestety, życie to nie bajka, która kończy się happy endem. I wiesz co?
Ojciec
- Słucham.
Martyna
- Nie obchodzi mnie, co zrobisz, jak długo będziecie mnie tu trzymać, bić czy torturować, ja...NIE PODPISZĘ TYCH PAPIERÓW. Więc wracaj tam, skąd przylazłeś, i siedź w samotności, z myślą że na łożu śmierci, nikt nie potrzyma cię za rękę, a każdy kto przyjdzie na twój grób, zatańczy z radości, że zdechł stary cap.
Ojciec
- Uważaj, jakie słowa używasz, bo...
Martyna
- Sra ta ta ta, gadaj ile wlezie. Ja, się ciebie nie boję. Jedynie, czego się boję....to samej siebie. Więc, bądź tak łaskawy i...wypierdalaj, z moich oczów. Chcę pobyć w ciszy i spokoju sama.
Ojciec
- Jak chcesz. Matko Boska, kto ciebie nauczył, takiego słownictwa?
Martyna
- Matki Boskiej, w to nie mieszaj. Ona nie ma tu, nic do tego. Idź już, lepiej stąd.
No i poszedł, borka ale ta rozmowa była męcząca. Teraz czekać tylko, aż Matt sie w końcu namyśli, ile on będzie się zastanawiał.
Pov. Zahary
Już minął dzień, od kiedy dostaliśmy wiadomość od Marca. Eric bez włącznie poinformował nas, kim jest Eleonora. Wiemy iż, była ona...pierwszą i jedyną ukochaną kobietą, tego starego dziada. I, że jest matką Erica i Renaty. Znaleźliśmy ją, kobieta pracuje i mieszka w Miami. Teraz tylko, pojechać po nią i prosić, czy błagać o pomoc. Mam nadzieję, że pomoże i nie odwróci się od nas.
Tomi
- Zahary, Ericu gotowi?
Eric
- Tak. Możemy jechać, mam nadzieję iż matka się nie wystraszy.
Tomi
- Też mam, taką nadzieję. Karina, Teo i Max...siedźcie tutaj i obserwujcie. Gdyby coś, się działo od razu dzwońcie.
Karina
- Wiemy. Uważajacie na siebie.
Już jedziemy z dwie godziny, zaraz będziemy na miejscu. Właśnie zatrzymał się samochód, przy nie wielkiej, ale uroczej kawiarence. Będę musiał po tym wszystkim, zabrać tutaj dziewczyny. Na pewno im się spodoba, przytulne otoczenie. Wysiedliśmy z samochodu, i przekroczyliśmy próg drzwi, nad którymi wisiał dzwoneczek. Który oznajmiał przybycie, nowych gości. Po zamknięciu ze sobą drzwi, rozglądałem się po pomieszczeniu. Muszę przyznać, że to miejsce ma swój urok. Po dwóch bokach, przeciwległych ścian, znajdowały się po pięć stolików, z wygodnymi fotelo-krzesłami. A na równoległej ścianie od wejścia, był bar i lada, za którą stała, na oko 60 letnia kobieta. Spojrzała w naszą stronę od razu, w szoku upuściła na szczęście, pustą filiżankę. Która potłukła się, na drobny mak.
Eleonora
-Eric?! Ericzku, mój synku! Boże jedyny, jak ja ciebie dawno nie widziałam. Tomi? Jezu, chłopcy ale wy zmężnieliście. Chodźcie, rozgośćcie się, już zaraz podam wam kawę i coś do niej. Koniecznie musicie , mi wszystko opowiedzieć....a, ten przystojny młodzieniec, jest z wami?
Eric
- Tak mamo, to Zahary...przyszły zięć Tomiego.
Eleonora
_ Zięć?! To, znaczy...że ja mam wnuczkę? Jezu Chryste, Renata?! Dlaczego nie mam jej z wami? Ani Renaty, ani mojej wnuczki?!
Eric
- Może, usiądziemy gdzieś na spokojnie...opowiemy tobie wszystko.
Eleonora
_ Dobrze. Chodźmy może, do mnie, do gabinetu. Jest na zapleczu.
Kiedy w trójkę, poszliśmy za kobietą, zacząłem się obawiać, o stan zdrowia starszej Pani. Nawet, nie chcę wiedzieć jak zareaguje.
Eleonora
- Proszę, usiądźcie.
Kiedy każdy zajął miejsce, a kobieta popatrzała wyczekująco, z radosnym wyrazem twarzy, mi osobiście zaschło w gardle.
Eleonora
- Więc...na co czekacie? Opowiadajcie. Tomi, Ericu?
Eric
- Mamo...tylko proszę...nie denerwuj się.
Kobieta po tych słowach, od razu zmarszczyła brwi, a po jej radosnym usposobieniu, zniknął jakikolwiek ślad.
Eleonora
- Eric mów! Co się stało?!
Eric
- Renata nie żyje...Marcus, kilkanaście lat temu, użył jej jako tarczy i zginęła, od kulki. Zdążyła urodzić i wychować Martynę, to twoja wnuczka, a córka Tomiego, zaś narzeczona, obecnego tu Zaharego...
Eleonora
- Dlaczego? Tadeusz!
Eric
- Tak mamo, ojciec. Namówił Renate, by wzięła się za któregoś z braci Norynberg. Najpierw uwiodła Tomiego, z którym zaszła w ciążę. Ale gdy ojciec, nalegał by usunęła ją, i uzyskała własność toru, ona się sprzeciwiła. I dla dobra wszystkich, związała się z Alexem, on też nie żyje. Tak samo jak, żona Marcusa. A teraz, przytrzymują Martynę, bo Ona jako jedyna, dziedziczy na własność cały tor.
Eleonora
- Myślałam że, Tadeusz tylko się bawi w gangstera, i kiedyś mu przejdzie. Boże, moja biedna córeczka. A, co z moja wnuczką? Wiecie może, gdzie jest? Ile,ma lat?
Tomi
- Tak.
Eleonora
- To, dlaczego do diabła, jej nie odbijecie. Na, co wy czekacie?!
Zahary
- Zabroniła nam. Kazała czekać, na znak.
Eleonora
- Co?! Jaki znak? I wy, głupcy, poszliście na taki układ?
Zahary
- Za przeproszeniem, ale Pani wnuczka a moja kobieta...to strasznie uparta i niereformowalna istota. Kiedy my, obmyślaliśmy jak ich podejść. Ona, po tajniaku, wymyśliła swój plan...by rozbić gang od środka. Mamy wewnątrz sprzymierzeńców, i jest pod stałym nadzorem.
Eric
- Ona, jej córka i przyjaciółka, są na podglądzie przez nadajniki wszczepione. To GPS, kojarzysz mamo?
Eleonora
- Wiem, co to GPS. Ale zaraz, mam prawnuczkę? To ile lat, ma moja wnuczka? Ej, zaraz wy nie mówicie, o tej Martynie Norynberg. 18 letniej dziewczynie z telewizji?
Tomi
- W rzeczy samej, Eleonoro to twoja wnuczka.
Eleonora
- To, ile lat ma moja prawnuczka?
Zahary
- 9, ale spokojnie. To nasze dziecko, ale Martyna zaadoptowała tą dziewczynkę. Dakoty rodzice, zrzekli się praw rodzicielskich, bo choruje na bardzo rzadką chorobę, zastawki mięśnia sercowego i bali się. Więc Martyna, nie chciała zostawić malej, na pastwę losu, wiec postanowiła ja przygarnąć.
Eleonora
- To, bardzo dobrze o niej świadczy. Jestem z niej dumna. Więc, w czym mogę wam pomóc?
Tomi
- Tak na prawdę, to nie wiemy.
Eleonora
- Ja wiem. Kiedy dostaniecie sygnał, od mojej wnuczki. Czym prędzej macie mnie powiadomić. Wstawię się w to miejsce, osobiście, ale oczywiście ze wsparciem...
C.D.N...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro