Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ.26.

Pov. Tomi

Z jakąś godzinę temu, odsłuchałem wiadomość od mojej, małej " Billy". Co prawda, również za nią tęsknię, nudno w domu i na torze bez niej. Teo również, tęskni za synem. Ale tam gdzie są, powinni być bezpieczni. Ale teraz zaczynam w to wątpić, szczególnie że tam jest John. Renata kiedyś, wspomniała mi że on, ma fioła na punkcie toru. Ale co jest z tym torem, że każdy od iks czasu ma na niego chrapkę. Okej, nie należy on do małego źródła zarobku, ale również nie jest ciężki w utrzymaniu. Nie mam pojęcia, czego wszyscy chcą od, naszej własności. A, o swoich przepuszczeniach, będę musiał porozmawiać z resztą. Może oni coś potoczą, a później oddzwonie do Martyny. Może i jest duża, i ma koło siebie Zaharego oraz Margaret i nie jest sama, ale po Johnie można spodziewać się wszystkiego. U nas, dopiero robi się gorąco, bo Marcus nie może zrozumieć że, nie oddam mu swojej własności, bo teraz to tak naprawdę, wszystko należy do Martyśki. Przepisałem na nią wszystko i, w końcu po tylu latach, mogłem uznać ją, jako swoją biologiczną córkę. Tylko, mam cichą nadzieję że " Billy", się na mnie nie zdenerwuje za to.

KARINA
- Hej skarbie. Nad czym, tak myślisz?

TOMI
- Zastanawiam się...Martyna dzwoniła, ale miałem zajęty telefon. Nagrała się i, pozdrawia nas wszystkich, mówiła że tęskni, teraz jest na spotkaniu w firmie. A do tego, w zarządzie zasiada John.

KARINA
-A, kim jest John?

TOMI
-Zakałom. John to, brat " Rene" Renaty, ojciec chrzestny Martyny, i tak jak Marcus, chce tor. Wiesz, musimy chyba bardziej wgłębić się, w historię tego toru. Każdy z gangsterów chce go dla siebie na własność. Czy to nie dziwne? Szczególnie że John, to typ z pod naprawde, ciemnej gwiazdy. Martwie się o córkę, mimo iż wiem że, da sobie rade i nie jest tam sama.

KARINA
- Rozumiem. W końcu jesteś, jej ojcem. Masz prawo się o nią bać. Jak każdy ojciec, to zrozumiałe. Ale zadzwoni gdyby coś się stało, po za tym zawsze możesz zadzwonić do Zaharego i jego ostrzec.

TOMI
-To...ddobry pomysł, zzostaniesz ze mną gdzy, będę dzwonił do "Taxa", a później pojedziemy coś zjeść. Co?

KARINA
- Spokojnie, idę na taki układ. Ty dzwoń, a ja tu ogarne chociaż z twojego biórka, bo " Billy" zabiłaby ciebie za ten bałagan.

TOMI
- Co prawda, to prawda. Jeszcze by mi matkowała. Kiedy ta dziewucha tak wyrosła, jeszcze nie dawno była smarkiem, a teraz proszę... A jestem z niej dumny, jak jasna cholera.

Wykręciłem numer do "Taxa", odebrał po drugim sygnale. Dowiedziałem się że, są z Dakotą i Margaret w sklepie, chcą zrobić Martynie niespodziankę i odświeżyć dom. Więc by nie przeszkadzać mu zbytnio, streściłem mu wszystko i zapewnił mnie, że będzie miał dziewczyny na oku. Nie powiem że się nie bałem ale napewno, odetchnołem z ulgą. No a teraz, tak jak obiecałem...idę ze swoją " dziewczyną" ...jak to brzmi, hahaha stary dziad dziewczyne ma. Okej, idę z moją kobietą coś zjeść. Późniejszym wieczorem zadzwonie do córki.

Właśnie wychodzimy z mojego biura i kierujemy się do samochodu, gdy nadjeżdzają dwa motory. Nie zwracałem uwagi na markę a na kierowców, któż byli ubrani w czarne kombinezony i tego samego koloru kaski, nawet nie zdążyłem zobaczyć twarzy czy oczów napastników gdy rozległy się...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro