Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ.14

KOBIETA (LAURA)
-Dzień dobry. Wybaczy Pani że przeszkadzamy, ale chcieliśmy powitać nowych sąsiadów. Ja nazywam się Laura, to mój małżonek Lukas, nasz dziewiętnasto letni syn Conor, i dziewięcio letnia córka Julia. Mieszkamy po drugiej stronie ulicy, zaraz na przeciwko.

CONOR
-Hej laska, co słychać?

LUKAS
-Conor! Przedzaliśmy cię z mamą, o tym byś był uprzejmy.

CONOR
-Ej, a co ja poradze. Że za sąsiadke mamy, tak niezłą dupe, że aż mi staje.

Popatrzałam jak jego ojciec z zażenowania przeciera dłonią twarz, matka przymkneła oczy z bezsilności, a młodsza siostra puka palcem w czoło i kręci głową. Co mnie rozśmieszyło, że aż się roześmiałam. Tak się zaczełam śmiać, że Zahary z Magnum wylecieli z kuchni i staneli koło mnie. A małżeństwo wpatrywało się we mnie, w niezrozumiałym szoku.

ZAHARY
-Kochanie, co się stało? Co ciebie, tak rozbawiło? O! Witam a państwo to.

MARTYNA
-Państwo to...hahaha...sąsiedzi...hahaha...z na przeciwka...hahaha.

MAGNUM
-Martyśka, opanuj się. Co z tobą?

CONOR
-No ja pieprze...kolejna niezła dupa.

Margaret zrozumiała, dlaczego się śmieje. A Zahary, zacisnoł szczęke by nie wybuchnąć. Musiałam się opanować, by nie wystraszyć sąsiadów.

MARGARET
-Państwo wybaczą, mojej przyjaciółce. Ale ona zawsze tak reaguje na...

MARTYNA
- Przepraszam, ale zawsze tak mam, i tak reaguje na idiotów. Proszę nie zwracać na syna zachowanie uwagę, spotkałam już gorsze przypadki.- odruchowo podeszłam do dziewiecio latki i zakryłam jej uszy. By nie słyszała tego, co mam do powiedzenia.- Wiesz Conor...- zwróciłam się bezposrednio do o rok starszego ode mnie chlopaka-...ja zdaję sobie świetnie sprawe z tego, iż mam zajebistą dupe. Codziennie, po dziesięć razy słyszę to, od swojego mężczyzny, który stoi w drzwiach. Więc z mojej strony, nie masz na co liczyć, że ci obciągne. Czy zamoczysz fiuta, w mojej kobiecości. Jedyne co możesz odemnie dostać to..." GONGA Z SIERPOWEGO" - powiedzieliśmy w trójke.- Więc wybacz że to powiem, ale nie polece, na twoje dziecinne, idiotyczne podloty. I przemyśl swoje zachowanie, bo tylko tym upokażasz swoich rodziców, ktorzy się za ciebie wstydzą. A siostra ma cię za warjata. Państwo wybaczą, ale musiałam to powiedzieć, bo taka już jestem. Może wejdą państwo, napijemy się kawy i cherbaty. A tobie, co podać so picia,panienko?

JULIA
- Poprosiłabym, herbatę brzoskwiniową, z listkiem mięty i plasterkiem cytryny.

MARTYNA
-Oczywiście, młoda damo. Proszę, niech państwo wejdą.

CONOR
-To j...ja już pójdę. -i tak jak się pojawił, tak się zmył.

LUKAS
-Bardzo przepraszamy, za...

ZAHARY
-Nic się nie stało. Rozumiem jak państwo się czują. Ale przy nas, nie muszą państwo czuć się zażenowani. Pochodzimy z takiego miejsca, gdzie i wiele gorsze rzeczy się słyszało. A, państwa syn, jest jeszcze młody. I na widok młodych atrakcyjnych dziewczyn, dostaje chopla. Wiem coś o tym, bo sam go mam. Tylko że ja, mam to szczęście iż ta boska niewiasta mnie zechciała.

Raptowniem wszyscy się roześmialiśmy i automatycznie, atmosfera sie poprawiła.

ZAHARY
- Ja jestem Zahary, to Margaret przyjaciółka mojej narzeczonej, Martyny.

Nagle usłyszeliśmy tupot, małych stup, zbiegających ze schodów. I krzyki, co odrazu wprawiło mnie w lęk.

DAKOTA
-Mamusiu! Mamo! Tato! Tatusiu! Ciooccciia!!!- chlip i płacz. Więc wyszłam z kuchni by wyjść na spotkanie naszej corki.- Mamo! Wystraszyłam się.

Obiełam małą, wziełam podniosłam na ręce przytulając ją po czym, skierowała m się z Dakotą do kuchni.

MARTYNA
-A to, jest nasza córeczka. Dakota.

DAKOTA
-Dla przyjaciół "DAKI".- nasza mała, popatrzała na dziewczynkę, a w oczach miała iskierki.- Dzień dobry. Cześć jak tobie na imię? A kim ty jesteś? Czy chcesz, się ze mną zaprzyjaźnić?

JULIA
- Phy... Czy ja, chcę sie z tobą zaprzyjaźnić? - Jezu, aż serce mi staneło, gdy córka sąsiadów, tak chłodno i nie miło potraktowała, moją małą "Daki". Zobaczyłam rozczarowanie w jej oczach-...Jasne że tak. Chcę się z Tobą zaprzyjaźnić. Było by super, a nazywam się Julia. Mieszkam po drugiej stronie ulicy, jesteśmy sąsiadkami.- spadł mi ciężar z serca, i zauważyłam, ulgę na twarzy Laury.

MARTYNA
-" Daki", może zabieżesz Julię do ogrodu i pobawicie się?

DAKOTA
-Czy, państwo pozwolą bym pobawiła się, z państwa córką w naszym ogrodzie?

LAURA
-Oczywiście słoneczko że, możecie iść.

MARGARET
-Martyna, Pani Lauro. Ja wyjdę z dziewczynkami do ogrodu.

ZAHARY
-Mam lepszy pomysł. Przeniesiemy się tam wszyscy. I tam wypijemy kawe na spokojnie.

I tak zrobiliśmy. Zabraliśmy swoje kawy i przeszliśmy do ogrodu. Zaczęliśmy rozmowę, tak nas pochłoneła, że przegadaliśmy aż trzy godziny. Dowiedzieliśmy się że Laura jest nauczycielką, w tutejszej szkole i uczy Matmy. A Lukas jest inżynierem budowlanym.

JULIA
--Prze...pani! Prze...pani! Czy Daki może chodzić ze mną do szkoły? Proszę, prosze, prose, prosze.

MARTYNA
-A, do której chodzisz?

LAURA
-Martyno. Julia chodzi do tej co ja uczę. Do " Shool Belloww", tuż nie daleko.

ZAHARY
- Naprawde, Pani w tej szkole uczy? To świat jest mały. Ja również będę tam uczył, tylko ze Wychowania Fizyczynego. A, Dakota bedzie tam chodziła, bez obaw Julciu.

Po tej wiadomości dziewczynki, zaczęły skakać i piszczeć ze szczęścia. A my dorośli, dopiero zwróciliśmy uwagę, jak zrobiło się późno. Wiec zbieraliśmy się do domu i pożegnaliśmy, z nowo poznanymi sąsiadami. Dakota przytuliła na dowidzenia Julię i poleciała się szykować. Natomiast ja, poszłam do kuchni i zaczełam robić kolację, dla córki i dla nas.

MARGARET
- Pomożemy Tobie, kobieto. - pokiwałam przecząco głową, i wygnałam przyjaciółkę do łazienki, w jej pokoju.

MARTYNA
-Nie chce, by kto kolwiek pałentał mi się w kichni. Zahary, ciebie też to do tyczy. Idź się wykąp kochanie, albo zobacz co u Daki.

ZAHARY
-Dobrze, już dobrze.

Po piętnastu minutach, kolacja była gotowa. Dla Dakoty, zwykła kasza-manna z sokiem żuranowinowym, którą kochała. A dla nas kanapki z serem, szynką i szcypiorkiem oraz pomidorem. Do tego dla Margaret cherbata z pigwą i miodem, dla Zaharego imbirową, a dla mnie melise. Po kolacji Dakota wyściskała wszystkich i życzyła dobrej nocy, po czym poszła do siebie położyć się spać. Margaret zrobi£a to samo i po chwilu jej nie było. Wstałam od wyspy kuchennej, pozbierałam naczynia, wsadzając di zmywarki. Włączyłam ją i zaczełam wycierać, ścierką blat przy którym jedliśmy. Gdy tylko moja reka ze ścierką dotkneła blatu, poczułam dłonie "Taxa", na moich plecach, w delikatnych pieszczotach. Mając na myśli pieszczoty, mówię tu i głaskaniu placów z góry na dół do krzyża. Pochylił się w moją stronę, aż poczułam jego ciepły oddech na szyji. Odrazu przez całe moje ciało, przeszły mi ciarki. Oparłam się o klatke piersiową Zaharego, i poczułam ciepło, bezpieczeństwo i podniecenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro