8.
No nareście , po tych zajęciach, mam dość już tej budy. Poczekałam aż wszyscy z szatni się ulotnili , i poszłam do kantora "Taxa". Przegrałam się w czarno-zielony kombinezon, nałożyłam tego samego koloru kask i poszłam za szkołę . Na parkingu dla belfrów , gdzie poczekałam na P. Karine i wsiadłam na moje cudeńko. Jak ją je kocham. Moja maleńka czarno-zielona yamaha r 1 robiona na specjalne zamówienie. Eksponowała się pięknie. "Tax" już ją odpiał z przyczepi i pojechał, pewno znowu do tej swojej pindzi . Gdy wychowawczyni zobaczyła mnie , podeszła do mnie.
PANI KARINA
-Mar....- ucieszyłam ją, no fakt przykładnie ręki do buzi , nie jest kulturalne, ale co, mam zdjąć kask tutaj. Może kiedyś, ale nie teraz.
Więc kiwnełam głową na tak, wychowawczyni zrozumiała , więc poszła do swojego samochodu. Audi A8, żuciła torbę,książki i teczki na tylne siedzenie i odpaliła silnik. Więc miałam ją poprowadzić.
Po trzydziestu minutach, byłyśmy na miejscu. Zatrzymałyśmy się w hangarze z nazwą "BILLY" . To mój azyl, mój schron przed wyścigami. Tu nikt , prócz moich przyjaciół się nie dostanie. Wprowadziłam gościa, zamknęłam bramę i zdjęłam kask.
MARTYNA
-Przepraszam za to zachowanie, przed szkołą na parkingu. Nikt że szkoły, no prawie nikt , nie wie że jeżdżę. Tylko sami najbliżsi ,przyjaciele. Więc proszę, tu na torze, zwracać się do mnie "BILLY".
P.KARINA
-"BILLY",dlaczego tak? Ale dobrze, i nie martw się , nie gniewa się za to, na parkingu. Rozumiesz?.
TERRY
-SZKURWA MAĆ .Ten pierdolny....yyy ,przepraszam Pani Karino.
Jak zwykle Terry nie szczędził słówek i epitetów, określając osobę, która go wkurwiła na maksa. Ale żeby teraz, przy pedagogu tak klnać.
TERRY
-Przepraszam. Billy czemu nie powiedziałaś że będzie tutaj, Pani Karina.
PANI KARINA
-Spokojnie. Mówcie mi "Lola " poza szkołą , albo Poprostu Karina. Ale w szkołe per Pani. Więc mów, kto ciebie tak wyprowadził z równowagi. Że używasz łaciny podwórkowej?
TERRY
-Ten plant, na w-fie, który wylał moje picie. Bo zawzięcie wpatrywał się w Billy. A później spał, to mu przywaliła z sierpowego.
KARINA
-Co? Mar... O przepraszam , Billy znokautowała chłopaka?
TERRY
-I to, jak. Poleciał do higienistki , zahamować krwawienie....
Opowieść mojego przyjaciela , przerwał wujek. Który schodził z biura.
TOMI
-O! Już jesteś, muszę Ci...- wujek popatrzył na Karine i ucichł. Kobieta się zamieniła, na jego widok.
MARTYNA
-Co mi powiesz? I błagam, nie udawał już dinozaura, zawstydzasz mija wychowawczynie , która przyjechała wypić z tobą kawę. Ją idę do tych nowych, a ty wujaszku, zajmij się gościem. Chodź Terry, zobaczymy na co , ich stać.
TOMI
-Mała!!! Czy ty, przypadkiem . Nie próbujesz mnie zesfatać , że swoją wychowawczynią?.
MARTYNA
-Nie. Chcę byś od czasu do czasu, miał kontakt z rówieśnikami. A nie tylko z małolatami. Teraz Pa, idę do nowych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro