Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

62.

Pod wpływem impulsu, wstałem podszedłem do nie, odwróciłem ją w swoją stronę. i wpiłe się w jej , jak że smakowite wargi. Całowałem namiętnie i delkatnie, dając jej do zrozumienia , by me nie przekreślała. Że ją kocham i stawiam wszystko, na jedną karte.

Zachary
- Kocham cię, nie jak brat siostrę, tylko jak mężczyzna kobietę. I pojmij to w końcu, uparta "BILLY". Nie pozwolę tobie , tak łatwo odejść, będę twoim cieniem. Pamiętasz, "miśkiem zawsze i wszędzie". Niech się dzieje co chce, niech mnie wywalą. Niech strace wszystko, czego się sam dorobiłem. Ponieważ ,nie chce stracić ciebie i Dakoty. Dla was mogę zacząć od nowa, o wszystko się starać. Proszę , Martyna daj mi tą szansę.

POV.MARTYNA

wyrwana w czasie przemowy, przez silne męskie ramiona Zacharego. Całowana przez ukochanego męzczyznę, przy wszystkich. Byłam w szoku, totalnym nie ładzie. I to, co jeszcze do mnie powiedział . Normalnie marzenie, nie jednej dzieczyny. O miłości , że dla mnie i Daki jest w stanie stracić wzystko, by tylko być z nami. I co ja mam, robić? Co, robić? Popatrzałam na Karinę, któr stała niedaleko, później na chłopaków , Margaret oraz Dakote. Która kwała na tak.

MARTYNA
-Dobrze.-powiedziałam-Zgadzam się, na jedną jedyna szanse, nie zmarnuj jej.- raptowniem , poczlam oderwanie od ziemi i to że Zachary kręci mną do okoła.

ZACHARY
-Ta szansa, mi wystarczy. A teraz, gdzie naza córeczka, powiedz mi?

Popatrzałam z nie doierzaniem na "Taxa" Szybko przyjął role tatusia. Wskazałam mu miesce, gdzie siedzi Dakota, a dziewczynka machała jak szalona.

"MAGNUM"
-No, no. To dopiero, nie zapomniane zakończenie roku. Idziemy, porzegnać się z "Lolą".

We trzy poszłyśmy do naszej, starej już wychowawczyni. "Stara" nie ze względu na wiek. Tylko już ne będzie nas uczyła. Ale spotykać się będziemy,

KARINA
-Więc , to jest urocza Dakota? O której , tyle słyszałam. Witam, azywam się Karina. Ale znajomi wołają na mnie "LOla"

DAKOTA
-A ja, jestem Daki, inaczej Dakota. Miło mi Panią poznać.

Porozmawialiśmy chwilę, Karina mówiła że Tomi, wciagnął się w wir pracy. Od kąd mnie, nie ma. A to tylko cztery dni. Mówiła jeszcze że , żadko kiedy, bywa wdomu , ciagle przesiaduje na torze. Chodzi smętny, mało z kim rozmawia. Nagle poczólam że ktoś ,obejmuje mnbie od tyłu.

ZACHARY
-I jak, moje drogie Panie?! Koniec ze szkołą, wiec trzeba uczcić , wasze sukcesy.

MARGARET
-Oczywiście, "TRENERZE" . Ale najpierw... Martyna pojedzie na tor i porozmawia z ...

ZACHARY
-Tatą. A ja zabiorę, moją słodką córeczke na lody.

KARINA Z ''MAGNUM''
-Córeczke?!

ZAHARY
-No tak córeczke. Skoro Martyna tojej mama, to ja jestem jej, tatą. Nie mała?!

DAKOTA
-Na prawde, chcesz być moim tatą?

ZAHARY
-Tak.

DAKOTA
-SUPER!!!Mam teraz, najspanialszą i najładniejszą mame, oraz cudownego i przystojnego tate.

POV.ZAHARY

Ekscutacja Dakoty byłą powalająca, ta jej radość udzielała się wszystkim. Nagle z naszego zadowolenia czar prysł. Gdy usłyszeliśmy za sobą piskliwy głos, tej jędzowatej, plastikoej Mirandy. Aż ciśnieniemi podskoczyło.

MIRANDA
-Zaharusiu, skoro już po zakończeniu roku, i uwolnieniu się od tychdzieciaków. Wybierzemy się na wspólny wypad?

No ona chyba jest śmieszna?! Czy ne widziała tego co wszyscy, że publcznie wyznałem miłość Martynie. Że sto w moich objęciach, czy ta baba ma wogóle równo pod sufitem?Nagle z moich rozmyśleń wyrwał mnie dżwięk głosu Dakoty.

DAKOTA
- Czy Pani jest ślepa, czy głupia? Nie widzi Pani, że mój tatuś jest zajęty mamusią. I nigdzie z Panią nie pojedzie? I prosiłabym by Pani nie podrywała mojego taty. Czy to jasne? Bo w innym przypadku, mamusia się zdenerwuje i sprzeda Pani gonga, w tą malowaną facjatę. Czy jak tam Pani nazywa swoje, odbicie w lustrze. a z granatami pod gałami nie wyglądała by Pani już tak ładnie.

Normalnie zatkało nas, ta mała dziewięcio letnia dzewczynka. Nagadała plastikowej pindzi, w bardzo dosadny sposób. Nie spodziewałem się tego. Mam dwie waleczne kobiety, które stoją w mojej obronie.

MIRANDA
- Jak śmiesz, smarkulo. Ty nie masz nic do gadania.

Poczułem tylko jak Martyna, wychodzi z moich ramion. Reszta była małą chilką. Podeszła do Mirandy i sprzedała jej ciosa w nos. O! Cholera, będzie śliwa.

MARTYNA
-Jeszcze raz szmato, obrazisz moją córeczkę. A nogi z dupy ci powyrywam. I odczep się, od mojego mężczyzny. Raz na zawsze. Jasne?!!!A teraz, zejdz mi z oczu. Puki panuję nad sobą.

Po tym zdarzeniu, Martyna podeszła do mnie i wpiła mi się w usta. Odrazu oddałem pocałunek, jak żebym mógł go nie odwzajemnić.

MARGARET
-No, a teraz ruszamy. Ty ''BILLY'' na tor, a my z ''Taxem''i ''Daki'' na lody. Zdzwonimy się.

MARTYNA
-Dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro