57.
POV. TIMON
-Zadzwonie do niej, i spytam dlaczego się spóźnia.- musiałem zadzwonić do Martyny,ponieważ, denerwowało mnie to, że spóźnia się na umówione spotkanie. Ale również bałem się o nią. Żęby tylko, nic jej się nie stało.- Za ile będziesz? Bo czkamy już, z dziesięć minut.
MARTYNA
-Już parkuję, za minute jesteśmy.
Tylko tyle usłyszałem, ale zaraz zaraz. Jak to jesteśmy? Spojrzałem na drzwi i uujrzałem Martnę, wyglądała powalająco jak zawsze. Ołówkowa czarna spudniczka, biała opinająca jej ciało koszula i marynarka czarna , z rękawkiem 3/4. Tylko, dla czego przy niej idzie jakaś dziewczynka, trzymając ją za rękę? Z moich rozmyśleń, wyrwał mnie mój toważysz.
MATT
-Timon, już kręcą ciebie mamuśki? Ale muszę przyznać, że masz gust. A może wolna jest, to może się skuszę. Bo to , nie zła babeczka. Tylko że młodziutka. A może to jej siostra?
Boże co za koleś, z tego Matta. Nc innego mu po głowie ne chodzi. Zobaczyłem że Martyna z tą małą zbliżająsię bardziej. Staneła przed stolikiem i zwróciła się do nas.
POV. MARTYNA
-Dzień dobry Panom. Proszę wybaczyć za spóźnienie, ale wynikły pewne sprawy rodzinne. Timon, czy zapoznałeś się już ztą propozycją?
TIMON
-Oczywiście że tak. Pozwól że przedstawie tobie Matta Hemingtona. Matt, to Martyna Anastazja Norynberg, a to...- tu popatrzaL na moją Dakote.
MARTYNA
- Moja córka Dakota. Miło mi Pana poznać.
MATT
-Martyna Anastazja Norynberg, córka Alexa i Renaty?
Zaskoczyło mnie jego pytanie. Skąd do licha on zna, moich rodziców? Natomiast zdziwiło ich, przedstawienie Dakoty, jako mojej córk.
MARTYNA
- Tak. Skąd Pan zna, moich rodziców?
MATT
- "BILLY", ciebie również znam. Kilka lat temu jeździłem , ścigałem się na torze , twojego wujka. A rodziców twoich znam , przez moich rodziców. Przyjaźnili się, gdy mieszkaliśmy obok. Nie poznałem ciebie, szczeże mówiąc. Dalej tam mieszkasz? Co z rodzicami?
MARTYNA
- Dzisiaj, się przeprowadziłam . Od ośmiu lat, rodzice nie żyją.
MATT
- Przykro mi.
MARTYNA
-Spokojnie, skąd miałeś wiedzieć. Tonie jak widze rowwnież się powodzi, własna firma. Pewno po rodzicach? Dalej jeździsz?
MATT
- Czasami tak, ale tylko kiedy , mogę się oderać od zajęć. A ty, jeszcze jeździsz? Bo widzę że masz córeczke, ile ma lat?
DAKOTA
-Mam dziewięć lat, mamusia mnie adoptowwała, ponieważ moi rodzice mnie nie chcieli.
Mężczyźni byli zszokowani, wypowiedzią dzieczynki , popatrzeli na mnie.
MARTYNA
- Córeczko, twoi rodzice zostawili ciebie, niedla tego że ciebie nie chcieli, tylko się bali. A traz poczytaj menu i wybież dla nas obiad. A my, drodzy Panowie porozmawiamy o interasach. Więc, gdzie znajduje się twoja firma Matt?
Zaczął mi opowiadać wszystko, o tym że jego siedziba firmy , znajduje się w Miami, zajmuje się różnymi branżami a jedyny nacisk kładzie na import zagraniczny. Że najjbiższe spotkane zarząd jest za półtora tygodnia. By ustalić nowe zasady i umowy które otrzymal od innych branż. Gakota mimo iż troche się nudziła, ani nie marudziła, ani nie grymasiła. Czasami, wydawało mi się, jakby przysłuchiwała się naszej rozmowie.
MARTYNA
-Myślę że już wszystko, zostało ustalone. Teraz panowie wybaczą, lecz umówiłam się z córką na szał zakupowy.
MATT
-Wszystko. A może , mogli byśmy wam toważyszyć?
Zdziwiła mnie , propozycja Matta. Od kiedy pamiętam, żaden facet, nie znosi zakupów. A Matt od tak, się zaoferował, ale skoro chce sam, to tragaż nam się przyda.
-To jak Timon idzesz , znami?
TIMON
-Co? Gdzie, mam iść?
MATT
-Martyna z córką idą na zakupy,, idziesz ze mną i z nimi?
TIMON
-Nie, coś ty. Nigdzie nie idę, to nie dla mnie. Wiesz ile to godzin, może trwać? Masakra. W takim razie, żegnamy się. Ja di ciebie zadzwonie Martyno, jakby coś. Do zobaczenia Matt.
MARTYNA
-Do zobaczenia, Timon.
MATT
-Na razie, stary.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro