Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

54.

POV. MARTYNA

Dakota ucieszyła się ze swojego nowego pokoju. Później, pojechalśmy na  tor, by poznała całą resztę bo wujka poznała w domu, o odrazu ją pokochał , bo ten mały aniołek da się kochać i to  bardzo. Wziełam zapiełam swoją ''córeczkę"", jak to brzmi.
Mam osiemnaście lat, "córke", nic wspanialszego mnie nie  mogło spotkać. Dlaczego?
Nie opowiedziałam o mojej imprezie, na osiemnastke? Nie wiem czy było by co opowieadać. Ale mogę wam opowiedzieć. Więc tak. Bobi i Margaret zabrali mnie do baru, na urodzinowe śniadanie, wręczyli mi " kolarz" i to ogromny z naszymi zdjęciami. Niby taki zwyczajny prezent,  ale dla mnie , to najwspanialsze co mogłam od nich dostać, wielki , trwałe wspomnenia. Przez tych idiotów , poryczałam się jak dziecko. O dwunastej, wróciłam do domu. Magnum mówiła, bym się naszykowała na osiemnastą, bo idziemy zaszaleć. Szseż to nie chciało m się wychodzić, wolałam posiedzieć i poplotkować. Juro zaczynam zwujkiem, remont pokoju dla Dakoty. Poczytałam książkę " Imie Róży".  Tak mnie wciągneła że gdy spojrzałam , na tlefon by sprawdzić która godzina, sowiście przeklełam . Na ekranie wybiła siedemnasta. No pięknie, mamne całą godzinę na przygotowaia, więc zaznaczyłam stronę, którą czytałam. Bo wrócę jeszcze do tego. Teraz szybki prysznic, uczesanie, makijaż i ciuchy. Poszłam do swojej garderoby, wybrała białą bokserkę z czachą, dziurawe dżinsy, buty na dwunasto centymetrowych obcasach. Czarną koronkową bieliznę. Już wszystko naszykowane, więc poszłam pod prysznic. Zajeło mi to około dwudziestu pięciu minut. Wyszłam, zakryłam się ręcznikiem, podeszłłam do lusterka . Pomalowałam się kremem BB , grubszą kreskę elaynerem, tusz i pomadką sweet coffe, lekko czyłam błyszczyku, oraz różu na policzkach. Włosy zastawiałam mokre , same wyschną przez ten czas, jak nie to trudno. Ubrałam się szybko, bo zostało tylo dziesięć minut. Gdy schodziłam na dół, usłyszałam dzwonek. Dlaczego przed czasem? Zapytałam siebie, bo myślałam że to Margaret.

MAX
-Wybacz że przeszkadzam, i ciebie nachodzę. W szkole, obiło mi sie o uszy, że dzisiaj kończysz osiemnastke. Więc postanowiłem, przynieść mały upominek i złożyć życzenia. Więc wszystkiego nalepszego.

MARTYNA
-Dziękuje. To bardzo miłe, z twojej strony.-wziełam od niego, ogromny bukit kwiatów , a później małe pdełeczko. W którym była zawieszka, z literkami B I M ,lekko  wyzłacane. Zdziwiłam się i to bardzo. - Może, chciałbyś się czegoś napić. Mam jeszcze jakieś dziesięć minut, chyba że zechcesz przyłączyć się do nas?

MAX
-Poważnie? Mogę iść z tobą i twoimi, znajomymi? -Ruszyłam tylko ramionami i kiwnełam głową na tak. A co mi szkodzi, więcej gości większa zabawa. Nagle , wyrwał nas dzonek do drzwi.  To napewno " Magnum".

MARGARET
-No hej, słoneczko! Co tam, solenizantko, zabalujemy dziś?

Przyjaciółka popatrzała, na chłopaka za mną i uniosła brwi.

-A ten, tu czego?

MARTYNA
-Idzie , znami.

MARGARET
-Poważnie? Bo wiesz , jak się wprasza?...

MARTYNA
-Poważnie, sama go zaprosiłam. A teraz chodżmy, ale nie będziemy siedzieli do późna.

MARGARET
-A to niby dla czego? Dzisiaj kwiatuszku...

MARTYNA
-Tylko nie kwituszku.- przerwałam przyjaciółce.

Wyszłyśmy , wsiadłam do samochodu Margaret, która zawiązała mi , uprzednio oczy. Po cholere, skoro jedziemy do klubu. " Okiniech będzie" . Pomyślałam wtedy. Kiey wreście zatrzymałyśmy się na miescu, nie mogłam uwieżyć wlasnym oczom. Margaret zatrzymała się przed wiazdem na tor. Nad wejściem był transparent Wszystkiego najlepszego "BILLY". Gdy byłyśmy na terenie całego toru, było sporo ldu. Sami znajomi ,najbliżsi przyjaciele. Każdy z osobna składał mi życzenia, i wręczal drobiazgi, upominki, prezenty. Najwiekszy prezent, jaki otrzymałam dostałam od wujka. Kochany , wymarzony motocykl. Żuciłam sie na wujka, i wyściskałam za wasze czasy. Impreza rozkręcała się na całego, był wielki tort, Dj. jakiś tam. Bylo super. Ale czegoś albo, kogoś mi brakowało.

MARTYNA
-Wujku, a gdzie Zahary? Wiem że między mną a nim, dzieje sie nie najlepiej. Ale myślałam że będzie.

TOMI
-Słoneczko, był lecz Teo poprosił go o , przyslugę w interesach. Musiał wyjechać. Ale jutro powinien być.

Więc to tyle z moich urodzin. W sobotę i niedziele, odświeżaliśmy i remontowaliśmy pokój , dla Dakoty. Mam nadzieję że jej się spodoba, tak myślałam wtedy. A teraz, jestem pewna że jej się podoba. Żółto- zielone ściany, jasno niebieskie mebelki. Sporej wielkości łóżko, biórko, komputer, jeszcze tylko, będziemy  musiały wyskoczyć na zakupy. Po ciuchy nowe i zabawki, i takie tam zachcianki dla Dakoty. Jeszcze jutro, muszę jechać naspotkanie do Knoksting z prezesem firmy, której udziały kupił , ten nie oceiony idiota.

DAKOTA
-Mamusiu, a dlaczego ten Pan , na ciebie patrzy?

MARTYNA
-Chodz, spytamy córeczko.

Wysiadłyśmy z samochodu i podeszłyśmy do Zacharego. Po czym, kucnełam przy Dakocie, i powiedziałam.

MARTYNA
-A teraz córeczko,możesz spytać tego Pana, o to co chciałaś wiedzieć.

Po minie Taxa , zaóważyłam zdziwienie, a w oczach ból, żal i tęsknote.

DAKOTA
-Dzień dobry, a teraz proszę by mi Pan wyjaśnił. Dlaczego, patrzy się Pan tak, na moją mamusię? Czy nie wie Pan , że to tak ie ładnie?

Zaśmiałam się  w duchu, na słowa dziewczynki. Po czym, z zaciekawieniem patrzałam na " TAXA".

"TAX''
-Dzień dobry. Czyli to jest twoja mamusia? Musisz bardzo ją kochać, a ona ciebie.-co ten idiota myśli, zaraz mu przywale. Co to jego interesuje.

DAKOTA
-Dokładnie , to mja mama i bardzo ją kocham. Mimo iż mnie nie urodziła, to przygarneła. Coć jest bardzo młoda.

Na słowa tej małej aż łzy mi poleciały, otarłam je szybko, by oboje niczego nie zaóważyli.-To , powie mi Pan . Dlaczego lampi się , na mamę. Czy nie powie?

''TAX"
-Odpowiem.-powiedział z uśmiechem do dziewczynki. _ Patrze się tak, ponieważ...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro