Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45.

POV.MARTYNA

Zaparkowałam na miejscu, weszłam do placówki i kierowałam się w stronę,gabinetu dyrektorki. Zapukałam i weszłam. Kobieta w średnim wieku, o blond czuprynie,uśmiechneła się do mnie.

PANI JORDAN
-Witaj Martysiu, usiądz, cherbaty, soku?

MARTYNA
-Wody proszę, jeśli to ne kłopot.

Pani Jordan podała mi szklankę z wodą.

PANI JORDAN
-Więc o co chodzi, jaką masz sprawę?

MARTYNA
-Chcę dowiedzieć sie jakie muszę spełnić warunki, by adoptować dziecko. Jakie papiery mam wypełnić?

Kobieta popatrzała na mnie, ze zdziwieniem. Po czym się odezwała.

PANI ORDAN
-Martyno, jesteś wspaniała dziewczyną. Młodą, zdrową jak znajdziesz partnera, sama zajdziesz w ciążę.

MARTYNA
-Oj, Pani dyrektor. Chcę pomóc, pewnej  dziewczynce. A pomogę jej, adoptując ją.W piątek skącze osiemnaście lat, będe pełnoletnia. Wiec mogę podjąć się tego.

PANI JORDAN
-Ale po co, jakie kożyści będzesz z tego czerpać? Marnować młodósc, szalej dziecino puki możesz. Dziecko to , duża odpowiedzialnośc.

MARTYNA
-Jestem odpowiedzialna, nie zostawie Dakoty na pastwe obcych rąk. I proszę mi pomóc, to wspaniała dzewczynka. Ma dziewięć lat, i choruje na  zwęrzenie komory serca. Rodzice się jej zrzekli, jakich kolwiek praw. A kożyści, bedę miała wielkie. Radość, jej usmiech i czyste sumienie.

Pani Jordan słuchała po czym zaczeła ronić łzy.

PANI JORDAN
-Dobrze, pomogę tobie. Tak jak ty, pomogłaś sierotkom. I mmo, swego młodego wieku, chcesz wziąść na swoje barki, dziecko? Nie wem, w jaki sposób , mam wyrazić swój podziw.

MARTYNA
-Pomocą.

Dyrektorka zgodziła się,. Powiedziała, co mam zrobić i akie muszę warunki spełnć. By starać się oto, by zostać rodziną zastępczą. Pierwsze papiery wypełniłam, na miejscu. Od poniedziałku startuje z koksem. Muszę poszkać jakiegoś domu by zapewnić przestrzeń Dakocie. Po godzinie , wróciłam do domu, wujka jeszcze  nie było, więc rozsiadłam się przed laptopem. I szukałam adresów deweloperskich, owszem mogłam wybrać, perwszy lepszy dom, z ilością gotówki jaką dysponowałam. Stać mnie na każdy, ale nie to jest najważniejsze, chodzi o konfort i wygode dla dziecka, łatwy i bliższy dojazd wszędzie, do przychodni, szkoły , szpitala nawet w razie potrzeby. Poszukmania były męczące, więc poszłam do kuchni, zrobić sobie kanapk i picie. Gdy wróciłam, zobaczyłam że wuja wpatruje się , w monitor laptopa.

TOMI
-Czy ty,  chcesz się wyprowadzić?

MARTYNA
-Niie. Ale muszę, usiądż proszę wujaszku. Musimy porozmawiać.- zrobił o co poprosiłam.

TOMI
-Jeżeli to przez Zacharego, togo ukatrupe.

MARTYNA
-Znasz mnie nie od dziś, nie o faceta chodzi.

TOMI
-To, o co? Powiedż, bo nie mam pojęcia.

MARTYNA
-Chcę, adoptować dziecko.

TOMI
-Co!!!!???....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro