29.
Poszłam na stołówkę z Magnum, chłopaki zajel nam stolik. Stanełam kolejce, a z przodu ktoś mnie wołał.
MAX
-Kochanie, Martyna! No chodż, juz zajołem tobie mejsce.
MARTYNA
-Poczekaj chwile, stoję przed tobą. Muszę załatwić to raz a dobrze.
Szłam w kierunku , tego dupka z gangu. Ja mu pokarze ''kochanie'' , tak go załatwie ze juz mu nie stanie.
POV. ''TAX''
Siedziałem z Karina przy stoliku, gdy usłyszeliśmy krzeyk kogoś z kolejki. Nie patrzeli byśmy w tamtym kierunku, gdyby nie padło imię, Martyny. Patrzeliśmy ze spokojem co się dzieje dalej. Ciśnienie mi podskoczyło, zacisnołem dłonie w pięści. Poczułem na przed ramieniu, kobiecą dłoń spojrzałem na Karinę, a ona uśmiechneła sięi powedziała.
KARINA
-Uspokój się ,da sobie rade. Zaradna z niej dziewczyna.
No i tu, ona miała rację.Odetchnąłem więc z ulgą i przyglądałem się dalej. A to , co zobaczyłem aż mną wstrząsneło. Martyna podeszła do niego, uśmiechneła się słodko, złapała go a karki i zblizając swoją twarz....auuuu, to musiało boleć. Poprostu kopneła go z kolanka w jajka. I wywaliła na niego , talerz z jakąś sałatką.
MARTYNA
-Mówiłam ci , palancie. ŻADNE KOCHANIE. Trzymaj się ode mnie , jak naj dalej!!!!!
A ty, co kurw.... się śmiejesz. Chcesz oberwać? Zabieraj talerz i z przed oczu mi znikaj.
Poczułem klepnięcie w ramię, zaraz popatrzałem na Karinę, która o mało, nie rykła panicznym śmiechem. Usłyszałem tylko wołanie, koło naszego stolika. Jakegoś uczna, spojrzałem z Kariną na niego, a to członek z gangu , tego samego co ''biedny''Max.
CHŁOPAK
-Widzieli państwo, co ona mu zrobiła?
TRENER
-Ale, co? - udawałem że patrze się za tył chłopaka i widzę Maxa , klęczy na kolanach.- Co, tam się dzieje? Już , zjeść w spokoju nie można. Choć Karino, zaprowadzisz jego do higienistki po zimne okłady. A ty, pokaż mi, która to tak załatwiła jednego z was.
CHŁOPAK
-Ta sama , co sprzedała Maxowi gonga, na w-fie. No jak jej, aaa Martyna.
TRENER
-Znowu, ona?- powiedziałem w taki sposób , by chłopak pomyślał, że mam dość jej wybryków. - Martyna! W tej chwili, do mojego kantorka. Ale już! Musimy poważnie porozmawiać, mam dość twoich wyskoków, młoda damo.
Gdyby jej wzrok mógł zabijać, byłbym już martwy.
MARTYNA
-CO, ZNOWU ZROBIŁAM? Przecież, siedze i jem Ladnie.
TRENER
-On mówił, że kopnełaś w klejnoty Maxa. Choć pogadamy.
MARTYNA
-A widział Pan, że to ja? Cała stołówka powie, że to nie moja wina, i mu nic nie zrobiłam. My widzimy się później, idę pogadać z kolejnym le pierdą . Może dami nagane? A później spokój.
Uwielbiałem zadziorną Martynę, taką jak zawsze. Ale zaraz,''le perda'' tak mnie nazwała? Ja jej dam , ''le pierde''.
...C.D.N..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro