Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29.

Poszłam na stołówkę z Magnum, chłopaki zajel nam stolik. Stanełam kolejce, a z przodu ktoś mnie wołał.

MAX
-Kochanie, Martyna! No chodż, juz zajołem tobie mejsce.

MARTYNA
-Poczekaj chwile, stoję przed tobą. Muszę załatwić to raz a dobrze.

Szłam w kierunku , tego dupka z gangu. Ja mu pokarze ''kochanie'' , tak go załatwie ze juz mu nie stanie.

POV. ''TAX''

Siedziałem z Karina przy stoliku, gdy usłyszeliśmy krzeyk kogoś z kolejki. Nie patrzeli byśmy w tamtym kierunku, gdyby nie padło imię, Martyny. Patrzeliśmy ze spokojem co się dzieje dalej. Ciśnienie mi podskoczyło, zacisnołem dłonie w pięści. Poczułem na przed ramieniu, kobiecą dłoń spojrzałem na Karinę, a ona uśmiechneła sięi powedziała.

KARINA
-Uspokój się ,da sobie rade. Zaradna z niej dziewczyna.

No i tu, ona miała rację.Odetchnąłem więc z ulgą i przyglądałem się dalej. A to , co zobaczyłem aż mną wstrząsneło. Martyna podeszła do niego, uśmiechneła się słodko, złapała go a karki i zblizając swoją twarz....auuuu, to musiało boleć. Poprostu kopneła go z kolanka w jajka. I wywaliła na niego , talerz z jakąś sałatką.

MARTYNA
-Mówiłam ci , palancie. ŻADNE KOCHANIE. Trzymaj się ode mnie , jak naj dalej!!!!!
A ty, co kurw.... się śmiejesz. Chcesz oberwać? Zabieraj talerz i z przed oczu mi znikaj.

Poczułem klepnięcie w ramię, zaraz popatrzałem na Karinę, która o mało, nie rykła panicznym śmiechem. Usłyszałem tylko wołanie, koło naszego stolika. Jakegoś uczna, spojrzałem z Kariną na niego, a to członek z gangu , tego samego co ''biedny''Max.

CHŁOPAK
-Widzieli państwo, co ona mu zrobiła?

TRENER
-Ale, co? - udawałem że patrze się za tył chłopaka i widzę Maxa , klęczy na kolanach.- Co, tam się dzieje? Już , zjeść w spokoju nie można. Choć Karino, zaprowadzisz jego do higienistki po zimne okłady. A ty, pokaż mi, która to tak załatwiła jednego z was.

CHŁOPAK
-Ta sama , co sprzedała Maxowi gonga, na w-fie. No jak jej, aaa Martyna.

TRENER
-Znowu, ona?- powiedziałem w taki sposób , by chłopak pomyślał, że mam dość jej wybryków. - Martyna! W tej chwili, do mojego kantorka. Ale już! Musimy poważnie porozmawiać, mam dość twoich wyskoków, młoda damo.

Gdyby jej wzrok mógł zabijać, byłbym już martwy.

MARTYNA
-CO, ZNOWU ZROBIŁAM? Przecież, siedze i jem Ladnie.

TRENER
-On mówił, że kopnełaś w klejnoty Maxa. Choć pogadamy.

MARTYNA
-A widział Pan, że to ja? Cała stołówka powie, że to nie moja wina, i mu nic nie zrobiłam. My widzimy się później, idę pogadać z kolejnym le pierdą . Może dami nagane? A później spokój.

Uwielbiałem zadziorną Martynę, taką jak zawsze. Ale zaraz,''le perda'' tak mnie nazwała? Ja jej dam , ''le pierde''.

...C.D.N..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro