28.
Margaret normalnie wypaliła takim pytaniem, że o mało nie zdębiałem!
''MAGNUM''
-Powiedż mi. Zakochałeś się w ''BILLY"? Ale szczerze .- no i co teraz, mam kłamać?
TRENER
-Aż tak , to widać? Spróbuję się opanować , a ty złotko ciściiiii, proszę nic jej nie mów.
MAGNUM
-Spoko wodza, tylko uspokuj swojego przyjaciela. Bo ktoś pomyśli, że na plastka lecisz.
Nagle nam przerwał głos, slodki i perlisty.
MARTYNA
-Dzień dobry trenerze.- i znowu, ten piękny róż ,wykwitł jej na twarzy, ile bym oddał , by teraz je pocałowac. -Czy mogę zabrać, moją przyjaciółę, właśnie dzwonek zadzwonił, na kolejną lekcję , jak że ukochanej chemie.
''TAX"
- Oczywiście że możesz.
I odeszły , jeszcze stałem chwilę i wpatryałem się w ruchy Martyny. " Ogarnij sę chłopie, teraz jesteście w szkole . Zobaczysz ją później teraz tył wzrot i na sale''.
POV. MARTYNA
Kolejna lekcja, nawet teraz gdy mnie zmusi ten psychol. Nie usiąde w pierwszej ławce, niech spada na drzewo.
CHEMIK
-W czasie przerwy,sprawdzałem wasze testy. I muszę wam powiedzieć , że wyszły wam nie źle. Lecz dwa , mnie bardzo mile zaskoczyły, i odrazu muszę przyznać się do podstępu, bo te dwa testy, były na poziomie studenckim. Martyno, Margaret dostałyście pięć. To wasze testy, były zawyżone. Przepraszam was z góry, ale chciałem was jedynie sprawdzić.
MARTYNA
-Pan żartuje , Prawda!!!!-wybuchłam. ten staruch, Sobie z nas jakieś jaja.
CHEMIK
-NIE. Żartów sobie z was nie robie. Chcesz, możesz iść do dyrektora i donieść na mnie. Droga wolna.
MARTYNA
-Pan kpi. Myśli pan ze jestem kapusiem, okej nie przepadam za panem i wice wersa. Mimo to , nie będę skarżyła , bo to Pana robota . Pan donosi, nie ja i tego się trzymajmy. A co Panu dało to sprawdzenie, naszych zdolnści? Jezeli mogę wiedzieć.
CHEMIK
-Prawda, jestem stary i wielu juz uczniów przed wami uczyłem . Ale nigdy takich jak ty i panienka Margaret. Chodż proszę do tablicy a sama się przekonasz . Podyktuję tobie zadanie, które robili inni , a później wasze.
Podeszłam do tablicy , a nauczyciel podał m chemiczne równanie . Stałam tam jak kołek i nie rozmiałam , próbowałam rozwiazać je, ale nic mi do głowy , nie przychodziło. Więc sam nauczyciel je rozwiązał. Podał mi , nasze zadanie , które robiłam na teście. Usłyszałam za sobą głos kolegi;- ''To , jest nie do zrobienia'' Czy on jest głupi? Przecież samo rozwiązane tego , widać gołym okiem. Nie zajeło mi to , pięciu mnut jak napisałam równanie i wynik tego.
CHEMIK
-Widzisz sama, proste zadanie, jest dla ciebie trudne, a zadanie na poziomie studenckim łatwe. Ty i Margaret, powinniście uczęszczać na zajęcia z chemi rozszeżonej. Sam osobiście , porozmawiam z waszymi rodzicami i dyrektorem. I od poniedziałku , widzę was na trzech zajęciach tygodnowo.
MARGARET
-Dobrze, proszę pana.
CHEMIK
-Usiądz teraz na miejsce. I jeszcze razprzepraszam .
Myślałam że ten dzień będzie do bani. Że nauczyciel od chemi mi go zchrzani. Ale nie, miło mnie zaskoczył. "Kto, znowu pisze?" Jęknełam gdy poczułam , wibrację w telefonie.
LEONI DO BILLY
Hej, mam pytanko i prośbę. Masz dziś czas wolny?
Chciałabym się trochę podszkolić jazdy.
BILLY DO LEONI
Nie dam rady słonko, dziś mam dzień zawalony. Może jutro? Albo w sobote na pół dnia, co ty na to?
LEONI DO BILLY
Jutro mi odpada. a w sobotę ...zgoda, pasuje. Rano czy w południe?
BILLY DO LEONI
O, dwunastej na torze. Nie ma sprawy. Miłego dnia tobe życzę.
LEONI DO BILLY
Na wzajem, prymusko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro