23.
POV. TOMI
-''Aniołku'',hmm? -wiedziałem , czuje coś do niej. Nawet, tak bardzo nie rozpaczał , po zdradzie błej.
ZAHARY
-Nie , pochwaliłeś się wczoraj . Że dyrektorka dzwoniła.
TAMI
-Bardziej do Martyny. Bo to ona, wyłożyła kase. Dowiedziałem się o tym , nie dawno. Chciel zamknąć przedszkole, do którego Martyna chodziła , ale oczywiście moja bratanica. Na to nie pozwoliła. Nawet nie wiesz, jaki jestem z tej małej dumny. A teraz siadaj i gadaj mi tu prawde, całą.
ZAHARY
-Ale, jaką?-zapytał się zdziwiony.
TOMI
-Co czujesz do "BILLY" . Widzę jak na nią patrzysz. Dziś omal, oczy nie wyszły ci z orbity. Promieniejesz gdy ją widzisz, i to cały. Od czubka głowy, po same stopy.
ZAHARY
-Dobra. Chcesz prawdy? To słuchaj. Od trzech miesięcy, Martyna mi się podoba. Wszystko w niej jest wspaniałe, ten uśmiech szczery, powalający. Głębokie dołeczki są rozkoszne,gdy się złości, gdy się cieszy. Gdy nad czymś myśli, omuś dowali, czy się ściga. Mam ochotę trzymać ją w ramionach, i wdychać zapach który skrywa jej skóra.
TOMI
-Ej, chola chola. To moja bratanica, niezapędzaj się tak.
ZAHARY
- Chciałeś prady, to masz. Powiem ci wszystko ,nawet gdybym miał dostać , od ciebie w zęby. Chciałbym skosztować jej warg malinowych, soczystych pełnych. Być zawsze przy niej. Złości mnie to, że ktoś ja szturcha, czy popchnie. Ale wiem, ze ona sama da sobie rade. Nawet na ringu, gdy mamy sparing, staram nie uderzć mocno, albo stawiać kogos innego, niż siebie. A ona, mnie wyzywa od tchórzy, ciot , pedałów. Że boję sie zadać porządnego raza, by leżała na deskach. Tu , za cytuję.-''Jak, rozjechana podeszfa''.
TOMI
-A, powiedziałeś jej co czujesz?
ZAHARY
-Nie, broń Boże. Nie zniosę tego, jak strace ją przez moje uczucia. Wolę mieć ja, za przyjaciółkę, niż stracić ją wogóle. Może to zauroczenie, może miłość , nie wiem. Ale wiem jedno, tego jestem pewien, że niedam nikomu , krzywdzić Martyny.
TOMI
-Wpadłeś synu, na amen. I co teraz,zrobimy?
''TAX''
-Nic. Zostanie wszystko jak dawniej. Niczego nie zmienimy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro