2.
Raz pytałam wujka, kiedy miałam piętnaście lat. Dlaczego nie ma żadnej kobiety. Powiedział że ma wiele na głowie i nie mógłby się związać nikim na stałe. A swoje sprawy seksualne załatwia, z przyjaciółką z pobliskiego domu publicznego.
Nie wiem , co bym zrobiła bez wujaszka , był mi jak ojciec, jest przyjacielem najlepszym i kocham go bardzo mocno. Tak jak on mocno , kocha swoją bratanice.
TOMI
-Martyna wstaj, jest 7:00. Do szkoły czas ruszać!
MARTYNA"BILLY"
-Dobra, już dobra. A śniadanie jest.-zaczęłam odgrywać wnukowi, bo nie nawiedził robić śniadań , ponieważ ich nie jadł. A mi dawał kasę na śniadanie.
TOMI
-Chyba, wpisz mała?-zawołał- Wiesz dobrze młoda damon, że nie jem śniadań .
MARTYNA
-A ja to co? Pies ogrodnika, by jeść resztki że śmietnika?
TOMI
-Ha, ha, ha śmieszne. Złaś na dół , musimy pogadać jeszcze.
MARTYNA
-Już idę, jeszcze pięć minut.
Umyłam twarz, podkreśliłam oczy, podarowała usta ochronną wpadka Nivea. Założyła czarną bokserke , dżinsy z dziurami i koszule flanelowa w kratę. Chwycił plecak , schodziłam na dół, wiazając niedbałego koka na głowie.
MARTYNA
-Co tam, mój przystojniaku? -zawołała do wujka-Jakaś randeczka się szykuje?-puściłam oczko i zasmiałam się cwanie .
TOMI
-Oczywiście kwiatuszku, mam randkę...-popatrzył na mnie poważnie, co nie włożyło nic dobrego-...z twoim dyrektorem. Gadaj co żeś znowu narozrabiała, Martyno Anastazja.
Yhm , to nie dobrze gdy mówi do mnie, pełnym imieniem. Jest wkurzony na maksa.
TOMI
-Mów, ale to już!-ponaglił podniesionym tonem.
MARTYNA
-Nic szczególnego, tylko...-wujek popatrzył z pod łba.
TOMI
-TYLKO?!
MARTYNA
-Odnosiła się, nie kulturalnie, do Pana od Chemi . Oraz stłukłam znowu tego idiotę Shona . No wiesz z tego cholernego gangu.
Ooo tak, należało mu się , nie będzie obrażał ani moich przyjaciół , ani rodziny. A jest jedna rzecz której wam nie mówiłam....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro