Znajome twarze
POV Narratora
"Ciociu May, jestem w domu" Peter przeszedł przez drzwi. Miał w rękach białe plastikowe torby pełne zakupów. "Kupiłem mleko i jajka na-" urwał gdy podniósł wzrok i zauważył dwie dodatkowe osoby siedzące prz stole. "Um...witam" powiedział cicho
"Oh dobrze ze jesteś już w domu Peter" Ciocia May podeszła do niego i objęła go. "Gdziekolwiek byłeś dzisiaj przez cały dzień jest już bardzo ciemno na zewnątrz"
"Nie przeszkadzam w niczym, prawda?" jego oczy wciąż wlepione były w osoby siedzące przy stole.
"Oczywiście, że nie skarbie. W zasadzie chciałabym żebyś poznał moich przyjaciół" wzięła zakupy z ręki chłopaka i położyła je na blacie. "Peter pamiętasz pana Stark'a i doktora Strange'a?" uśmiechnęła się
"Cześć Peter" Tony wyciągnął rękę do Petera, by ten ją potrzasnął, ale nagle, nie wiadomo skąd przyleciał Levi i uścisnął Petera
"Whoa. H-Hej. Uh..." Levi objęła Petera z miłością
"Musisz wybaczyć Levi, zawsze reaguje dość entuzjastycznie-"
Levi, czemu to imię wydawało się Peterowi brzmieć tak znajomo.
Levi.
Levi.
Pan Stark. Levi. Dr.Strange.
//0//0
"Peter chodź. Czas coś zjeść" zawołała ciocia May
Sześcioletni Peter biegał wokół ogródka z patykiem w ręce. Tuż za nim latał relikt z czerwonego materiału.
Słońce świeciło jasno a niebo było pięknie niebieskie. Chmury były puszyste i śnieżnobiałe. Trawa za białym palikowym ogrodzeniem była jasnozielona. Idealny dzień na grillowanie na świerzym powietrzu.
"Chodź Levi. Lepiej żebyśmy tam dotarli zanim wszystkie hotdogi zostaną zjedzone" zaśmiał się Peter
Levi wyczuł pośpiech chłopca i podnosząc go do góry poleciał w stronę białego piknikowego stołu na patio. Byli już prawie na miejscu kiedy Stephen zagrodził im drogę.
"Zwolnij kowboju" powiedział wyciągając ręce do przodu i prostując je by ich zatrzymać. Levi zatrzymał się na przeciwko swojego pana. "Gdzie to się wybiera?" spytał Petera, który był trzymany na wysokości oczu Stephena przez Levi.
"Chciałem pójść zjeść hotdoga zanim wszystkie zostaną zjedzone" odpowiedział chłopiec. Pochylił się trochę bardziej do Stephena. "Słyszałem ze pan Stark bardzo je lubi" szepnął
Mężczyzna tylko się uśmiechnął. Levi położył Petera na rękach Stephena. "Tak, na prawdę bardzo je lubi" objął go w czułym uścisku.
Z daleka wszystkiemu przypatrywał się Tony. Jego serce topniało. Nie mógł powstrzymać motylków w brzuchu, gdy patrzył na swoich dwóch chłopców w tak uroczej pozycji.
"Dobrze" Stephen się wyprostował "Choćmy wziąć po hotdogu!" wziął Petera na ręce i zaniósł go aż do stolika.
//0//0
Nagle uderzyło go to wspomnienie.
"Levi?" jego oczy poszerzyły się. "Levi!" objął rękami samego siebie przytulając płaszcz. "Oh pan Stark, Dr.Strange!" Podszedł by ich objąć. Ich ręce spoczywały na obu jego ramionach.
Stali tam lekko zaskoczeni reakcja Petera. Popatrzyli na siebie, uśmiechnęli i przytulili go.
Ciocia May uśmiechała się patrząc na tą urocza scenę.
"Tak bardzo za wami tęskniłem" Peter nie mógł ukryć swojego szczęścia
"My za toba też teskniliśmy Peter" powiedział łagodnie Stephen. "Nawet nie wiesz jak bardzo" uśmiechnął się.
Odsunęli sie lekko od siebie.
"Sporo urosłeś Peter. Ostatnio jak cię widziałem byłeś taki mały" droczył się rozszerzając swój kciuk i palec wskazujący o 2,5 centymetra
"Wiem! To było tak dawno" zaśmiał się Peter. Spojrzał na Stephena, na twarzy którego znajdował się mały uśmieszek. Był nad wyraz milczący. "Doktorze Strange chcesz zobaczyć magiczny trik jakiego się nauczyłem"
"Oh pewnie" Stephen skupił całą swoją uwagę na Peterze.
"Patrz" z kciuków i palców wskazujących utworzył dwa kółka splatając je ze sobą. "Mm" pokazał małej publiczności. Ułożył ręce za głową. "Ooooo" droczył się. Potem nagle wyjął ręce zza głowy, tylko, że rozłączone. "Whaaaaa?"
Tony prychnął. Stephen uśmiechnął się i popatrzył na podłogę. "Oh Peter"
Peter zaczął się śmiać. "Dziękuje panie i panowie" ukłonił się i znowu zaczął się śmiać gdy tylko na nich spojrzał.
W pokoju rozbrzmiał dźwięk telefony Tony'ego. Sięgnął po niego i przeczytał co pojawiło się na ekranie.
"No dzieciaku, zdaje się że ja i Stephen musimy już iść. Mamy późne wieczorne spotkanie." Wytłumaczył
"Aww, tak wcześnie wychodzicie. Dopiero co przyszliscie a nawet nie zdążyliście spróbować sławnego potrójnie czekoladowego brownie cioci May" powiedział wypatrując dwa ostatnie kawałki leżące ns blacie okryte folia.
"W sumie to brzmi całkiem dobrze" uśmiechnął się Stephen
"Stephen" upomniał go Tony
Westchnąl i wywrócił oczami. "Dobrze". Szepnął czarodziej. "Przepraszamy Peter, może następnym razem jak wpadniemy". Odwinął podwinięte wcześniej rękawy swojej białej koszuli i odszedł w stronę drzwi za Tony'm. Otworzył je i wypuścił Tony'ego.
"Aww" jeknął Peter
"Wy dwaj przychodźcie kiedy chcecie. Nawet nie musicie pukać" powiedziała im ciocia May, kiedy stali już przy wyjściu.
"Tak też zrobimy. Obiecujemy że następnym razem zostaniemy trochę dłużej. Może nawet zrobimy grilla" Tony puścił oczko Peterowi. "Dobranoc. Wyśpij się. Do zobaczenia" powiedział po czym wyszedł.
"Dobranoc Peter" powiedział Stephen i obdarował go tylko lekkim smutnym uśmiechem. Peter pomachał do niego i wszedł spowrotem do domu zamykając delikatnie drzwi za sobą.
Tony poklepał Stephena po plecach uśmiechając się pogodnie, kiedy stali na chodniku przed ich nowym sportowym autem.
"Czekajcie" usłyszeli głos Petera za sobą. Oboje sie odwócili żeby zobaczyć biegnącego chłopaka.
"Tak Peter?"spytał Stephen, ale zdzwił się gdy ten podszedł do niego ściskajac mocno.
"Dziękuje ze jesteście tu dla mnie. Jesteście jak ojcowie którego nigdy nie miałem." powiedział cicho i miękko w stronę klatki piersiowej Stephena.
"P-" Stephen powoli objął go ramieniem kładąc brodę na czubku głowy Petera. Mały uśmiech zagościł na jego twarzy. "Proszę bardzo"
Tony patrzył się na nich zdejmując okulary i nie mogąc powstrzymać cisnącego się mu na usta uśmiechu. Kątem oka dostrzegł ciocię May stojąca w korytarzu opierająca się o framuge drzwi z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Jej wzrok wędrował od Stephena i Petera do niego unosząc brew.
Westchnął.
"Choć Stephen" nienawidził rujnować takich momentów, ale oni na prawdę musieli juz iść.
Stephen oddalił się od Petera. "Dobranoc Peter. Trzymaj się"
"Dobranoc" odpowiedział zasmucony Peter, którego zwrok wbity był w ziemie. Stephen podnósł jego podbródek i uśmiechnął się.
"Obiecuję ze wrócimy najszybciej jak to możliwe" udał że się rozgląda. "Szybciej niż myślisz" szepnął.
Peter uśmiechnął się.
Stephen wsiadł do samochodu i odjechał z Tony'm. Westchnął siedząc po stronie pasażera, Levi spoczywała na jego ramieniu głaszczac go po policzku.
"Wszystko w porządku, czarodzieju?" spytał Tony
Stephen strzepnął lekko Levi ze swojego policzka, co spowodowało upadek małej rzeczy na jego udo. Podniósł ją i uśmiechnął się.
W ręce trzymał brownie w plastikowym opakowaniu.
"Wręcz świetnie"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tłumacząc to sama robiłam brownie ale nie z potrójną czekolada, choć brzmi kusząco. A pozatym wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek misiaki😘😘😘
Kocham was
Cumberbiczi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro