Ponownie się spotykamy
POV Petera
To był kolejny potworny poniedziałek. Weekend minął zbyt szybko niż powinien, ale hej, chociaż spotkałem się z panem Starkiem i doctorem Strangem. I Levi! Kocham ten radosny relikt.
Tak relikt. Nie żadna zabawka. Jeżeli Dr. Strange mnie czegoś nauczył, to tego, ze Levi jest reliktem, bardzo ważnym i starożytnym. I trzeba obchodzić się z nim łagodnie i z szacunkiem.
Ale Levi bawi robiąc podniebne przejażdżki.
"Nie sadzisz Peter?"
"Uh, przepraszam co? Nie słuchałem" powiedziałem, podnosząc wzrok na Harry'ego, który siedział na przeciwko mnie przy stoliku lunchowym. MJ usiadła po jego prawej stronie.
"Mówiłem MJ, żeby nie martwila się za bardzo swoim projektem. Odpocząć przez kilka godzin, zdrzemnąc się raz albo dwa. Termin oddania projektu jest dopiero w przerwę świąteczną."
"Oh tak. Nie haruj aż tak MJ. Ja jeszcze swojego nie zacząłem." uśmiechnąłem się nerwowo.
W sumie muszę zacząć za niedługo.
"Nie rozumiesz Peter. Jakkolwiek cudownie brzmi odpoczywanie i spanie, muszę miec to zrobione wcześnie. To moja działka, no wiecie? Jestem najlepsza uczennica w naszej klasie." wykrzyczała
"Oh no weź MJ" szturchnął ją Harry. "Wiesz co ci powiem. Co wy na to żebyśmy razem poszli do kawiarni na drugiej stronie ulicy i popracowali tam na naszymi projektami? Spedzimy razem czas i zrobimy projekty w tym samym czasie" spojrzał na mnie i puścił mi oczko.
"No MJ. Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Rozerwiemy się i popracujemy."
"Co jeżeli ten ogień upiecze również nas?" zainsynuowała
"To jest tylko przysłowie. Nie upiecze nas" zażartowałem
"Peter nie o to mi chodziło" Ona i Harry zaśmiali się w tym samym momencie.
Dzwonek zaczął dzwonić i przerwa na lunch się skończyła. jeszcze tylko 4 godziny i bede mógł przekroczyć te drzwi na końcu korytarza, które prowadzą ku wolności.
POV Narratora
Były juz ostatnie godziny tego dnia, Peter nudził się niemiłosiernie na lekcji fizyki. Nie potrafił zrozumieć po co im jest ta lekcja. To tak jakby różniczkowanie i algebra miały dziecko, bardzo brzydkie dziecko.
Nie, to nie było trudne. to była ogromna strata jego czasu. Jak pan Buckets stał obok zielonej tablicy kredowej i tłumczył jakiś wzór na prędkość, Peter siedzieł przy swoim biurku z czołem na blacie i ręką na policzkach. Drugą ręką rolował piornik w gore i w dół po pulpicie. Co jakiś czas rzucał ciekawe spojrzenia na zegar ścienny. Czas wlukł się jak ślimak. Czasami próbował patrzeć gdzieś indziej albo się czymś rozproszyć, byleby zapomnieć o czasie. I kiedy wreszcie stwierdzi ze wystarczajaco długo nie patrzy się na zegar, spojrzy na niego, tylko po to żeby zobaczyc, ze wskazówka poruszyła się tylko o dwie minuty.
Nuda.
Nuda.
Nuda.
N-U-D-A.
Rozejrzał sie po klasie i zobaczył Harry'ego zgniatającego kartkę w kulkę. Harry złapał kontakt wzrokowy z Peterem. Ten załapał o co chodzi i zobaczył czy na pewno pan Buckets jest odwrócony do nich plecami.
Okolica byla czysta, wiec Peter lekko skinął głowę w kierunku Harry'ego, który zgniutł papier i potoczył go po podlodze pod ławkami i nogami uczniów wprost do Petera.
Parker podniósł ją z ziemi.
Pan Buckets odwrócił się gwałtownie by napisać cos na tablicy zalewajac uczniów potokiem slow. Peter przestraszył się i schował kartkę ale wyjął ja spowrotem kiedy wiedział ze P. Buckets juz się nie odwróci.
Rozwinął karteczkę i przeczytał.
Zauważyłeś ta brązowa plamę na spodniach P. Buckets'a?
Peter podniósł wzrok znad karteczki. Pismo mówiło prawdę, na spodniach P. Buckets'a znajdowała się brązowa plama, dokładniej to na dolnej srodkowej czesci pośladków.
Peter chrzaknął.
P. Buckets odwrócił sie nagle, wiec Peter schował notkę
"Jest jakiś problem Peter" spytał P. Buckets
"Nie proszę pana. Chciałem kichnac ale nie wyszło."powiedział spokojnie
"Dobrze. tak jak mówiłem..." p. Buckets kontynuował swoją lekcje.
Peter napisał na kartce
Chłopie. Sądzisz ze co to jest? Pudding? Chyba nie sadzisz, ze on...?
Zwinął karteczke i potoczyl ja spowrotem do Harry'ego, który cicho się zaśmiał na tyle by p. Buckets tego nie usłyszał. Napisał cos na niej i oddał Peterowi.
Chłopie, grubo
Peter chichotał kiedy odpisywał przyjacielowi. Żarty i lekkie drwiny wymyślane w jego głowie zostaly przerwane przez stukanie stopą. Przestał pisać i spojrzał w dol na swoje stopy. One nie należały do niego. Potem uniósł wzrok...
Nad nim stal p. Buckets z rękoma założonymi na piersi.
"Dzień dobry p. Buckets" powiedział nerwowo
"Parker daj mi ta kartkę" powiedział ostrym tonem.
Peter oddał ja zaslaniajac oczy rękoma.
O kurde
Kiedy p. Buckets skończył czytac, jego twarz byla czerwona jak ogień.
"Proszę proszę komik sie znalazł" spojrzał na Petera "Kto jeszcze jest zamiaszany w to?" powiedział wznosząc kartkę jednocześnie patrząc na każdego w klasie. Nikt nic nie powiedział.
Harry przełknął nerwowo ślinę. Nie mial zamiaru wkopywac przyjaciela. Juz otworzył usta by cos powiedzieć.
"Nikt więcej" powiedział Peter
Harry spojrzał na niego ze zdziwieniem
"Slucham?" p. Buckets spojrzał ba niego "Chcesz mi powiedziec ze przeprowadziłes rozmowę z samym sobą?"
"Um tak. Właśnie tak" Peter spojrzał na Harry'ego i usmiechnal się. "Niech pan zobaczy na charakter pisma, jest ten sam"
Na szczęście on i Harry mieli taki sam charakter pisma.
"To dlaczego zgniatałes ta kartkę?"
"Lubie udawac ze podaje ja komuś. Potem otwieram ja i udaje kompletnie zaskoczonego tym co jest na niej napisane." tlumaczyl Peter pokazujac mimika twarzy jak bardzo głupi był pomysł który właśnie wpadł mu do głowy.
Cała klasa sie zaśmiała.
"Wow Peter twoja samotność i głupota właśnie przyspożyła ci zawieszenie" p. Buckets odłożył kartkę na pulpit i odszedł.
Dzwonek zadzwonił i uczniowie poderwali się ze swoich krzeseł i pognali w stronę drzwi byle tylko wyrwac się z tej klatki przepełnionej nauką. Harry był ostatnim który wstał, zebrał rzeczy patrząc na Petera, który został przy swojej ławce.
Peter uśmiechnął się do niego i pokazał kciuki w gore.
Harry uśmiechnął się i strzelił sobie facepalma wychodząc z klady tak jak wszyscy inni.
//0//0
Splat
Taki właśnie odgłos wydaje mop opuszczony przez Petera na ziemie.
Tak zawieszenie. Ale nie ma tak ze siedzisz sobie w klasie i nic nie robisz przez półtorej godziny, ty pomagasz sprzątac woznym.
Ale hej, to nie było w końcu aż takie źle. W zasadzie było całkiem przyjemne, Peter mógł powiedzieć relaksujace. Nie bylo żadnych problemów w miescie i to było całkiem relaksujace.
"Oof" Peter potarł czoło reką i przestał zmywac podłogę mopem.
Podniósł go i włożył spowrotem do szarej marmurowej wody, potem wkładając go do odwirowywacza* gdzie większość wody powinna spłynąc spowrotem do wiadra. Usłyszał syreny wozów policyjnych za oknami klasy która mopował. Podbiegl szybko do okna i otworzył je. Dwa piętra pod nim, zobaczył dwa wozy policyjne ścigające czerwone auto z zawrotną prędkością, pędząc przez ulice. Rozejrzał się troche, wyjrzał zza drzwi i zamknął je kiedy wiedział ze nikogo nie ma w pobliżu. Nie było kamer w klasie.
Otworzył swój plecak wyjmujac maskę. Założył ja na twarz i wyskoczył z okna.
POV Petera
Wleciałem do budynku tym samym oknem z ktorego wyskoczyłem, kiedy tylko opuścilem szkołę okazało się ze była to bardzo kiepsko zaplanowany skok. Facet nawet nie był z Nowego Jorku, przez co oczywiście zatrzymały go wielkie korki. Kurde, podjarałem się na marne.
Właśnie chciałem zdjac maske,kiedy usłyszałem jakies dudniące dźwięki zza klasy. Zostalem w niej i podszedlem do drzwi. To mogło być niebezpieczne.
Otworzyłem je i zobaczylem tylko dwójkę uczniów. prawdopodobnie również zawieszonych. Juz chciałem odejść kiedy coś zatrzymało.
"Co to jest? Jakis głupi kostium?"
"Zamknij sie Dylan, oddaj mi to"
"Powiedz prosze"
"Oczekujesz ze bede cie błagać. Hmmmf"
Zobaczylam jak inny chłopak udeszyl go pięścią w brzuch.
"Powiedziałem 'Proszę' "
"Pierdol sie" mruknal ten który został zaatakowany
I zaczęło się dwójka chłopaków rzuciła się na niego.
"Hej!" strzelilem pajęczyna w pięść chłopaka którego nawał Dylan i odciagnalem go. Podszedlem do niego
"Whoa. To jest-"
Wystrzeliłem pajęczynę w stronę bezimiennego by zamknąć jego usta.
"Koles my nie chcemy żadnych problemów" powiedział Dylan podnosząc ręce do gory
"To lepiej idzcie stad" powiedziałem
Rozumiejąc przekaz rzucili się biegiem w druga stronę. Pozostawiony chłopak siedzial na podlodze z szarym kapturem bluzy zaczagnietum na cala twarz.
"Oh hej, proszę" podnioslem rzecz która wczesniej trzymał Dylan. Maska.
Chłopak zaciągnął troczki bluzy jeszcze bardziej zaslaniajac twarz.
Czekajcie chwilę ta maska.
Czerwoną i czarna.
Rozlorzylem ja odslaniajac dwa białe kola.
"D-Deadpool?" spytalem
Spojrzał w gore. "Spidey?" niespodziewanie stal.
Podnioslem część maski która zasłaniają moja twarz.
"To ty" zdjął kaptur odslaniajac swoja twarz z bliznami. "Co ty tutaj robisz?"
"A na co to wygląda? Chodze tutaj do szkoły" powiedziałem "A co ty tutaj robisz?"
"Też chodze tutaj do szkoły"
Co.
POV Narratora
"Dostałem naganę za napisanie "Ssij mi kutasa" na ławce" wytlumaczyl Deadpool
Peter się nie zdziwił. "Tez zostałem zawieszony" przyznał
"Ooh bad boy**" zakupił Deadpool "Za co?"
"Przekazywanie liścików w klasie"
"Pff. Oczywiście. Jaki niewinny" Deadpool przewrócił oczami. "Widzisz, jak dostajesz naganę, mówisz ludziom, ze za coś cool. Ale jeżeli na prawde chcesz zyskac respekt to mówisz ze za cos złego. "
"Um tak...nie. Zwykle nie przysparzam problemów. To był tylko mały wypadek" wytłumaczył.
"To możemy popracowac nad twoja reputacja bad Boya."Deadpool pochylił się troche bliżej.
"Um, nie chce takiej" odsunął sie Peter
"Oh dawaj, będzie fajnie" Deadpool podchodził coraz bliżej.
"N-Nie dziękuje" plecy Petera dotknęły szafek stojących za nim. "W-Wiesz co, ja po-powinienem juz iść"
"Oh spójrz na siebie, cały jąkający i rozpadający się. Otwierający się przede mną. Bardzo to lubię" Deadpool pochylal się bardziej i bardziej az w końcu ich klatki piersiowe stykały się ze sobą.
"J-ja nawet nie znam twojego imienia" Peter zaczął panikowac wewnetrznie i zewnętrznie. Jego ciało sie trzeslo, a policzki były mocno zarumienione.
"Zapewniam cie ze bedziesz wiedział kim jestem, kiedy z toba skoncze" Deadpool pochylił sie w kierunku Petera, przyciskajac swoje usta do jego szyi.
"Uhhh..." Peter próbował zatopić się bardziej w szafki za nim
"Stop!" nagle pojawił się wybuch, który spowodował upadek Deadpoola. Wokół jego ciała błyskał niebieski prąd.
Peter spojrzał w stronę skad pochodził strzał. Tony stał tam z jedna ze swoich rekawic na ręce. Niebieskie kółko na środku rękawicy powoli traciło swój kolor.
"Pan Stark?"
"Hej dzieciaku" pomachał
"T-Tony" powiedział Deadpool miedzy wstrząsami
"Wade" odpowiedział Tony patrząc na niego z góry
"Czekaj, pan zna tego gościa?" spytał Peter
"Tak, mamy umowę" Tony kliknął przycisk na rękawicy i wstrzymał wstrząsy na ciele Wade'a.
"Macie?"
"Ah. Dziękuje." Wade wstał. "I tak mamy"
"Zgodził się trzymać się z daleka od ciebie w zamian za kilka informacji" wytłumaczył Tony stając twarza w twarz z Wade'em, który miał uśmieszek na ustach, z Peterem za sobą.
"Jakie informacje?"
"O tobie!" wykrzyknął Wade. "Sorry byłem po prostu tak podekscytowany, że się wygadałem, nie mogłem sie powstrzymać"
"Panie Stark!" jeknal Peter. Spojrzał na Deadpool'a. "To dlatego wiedziałes jak się nazywam"
"Oh wiem wszystko o tobie" powiedział Deadpool, na co Tony parsknął śmiechem. "Co?"
"My juz musimy leciec. Dzieciaku, zdjemij strój, ktoś cie jeszcze zobaczy"powiedział Tony kiedy odchodził z Peterem
"Dlaczego mialbyś się śmiać Tony? Tony! Co jest takie śmieszne?" wolał z daleka Deadpool, jako że Tony i Peter byli juz przy drzwiach.
"Na prawdę dal pan mu wszystkie informacje o mnie?" spytał Peter spogladajac na Tony'ego
"Psh. Oczywiście ze nie" Tony objął Petera ramieniem. "Wszystko było fałszywe" zaśmial się.
Peter zaśmiał się razem z nim i we dwójkę wyszli ze szkoły.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*za cholerę nie wiem jak nazywa sie ta część mopa. Jak jest to wiadro gdzie się wlewa wodę to tam jest jeszcze taki mniejszy kubelek gdzie wkłada się MOP i odwirowuje wodę
**jakoś bardziej pasuje mi to w j.ang. nie wiem czy jest jakieś tłumaczenie
Kocham was
Cumberbiczi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro