Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nieznajome niebezpieczeństwo

POV Narratora

Głośne klaksony samochodów wypełniały ciszę. Lekki wiaterek powiał w okolicy sąsiedztwa naszego przyjacielskiego Spider-Mana. Złote promyki słońca wkradły się do jego pokoju, kąpiąc ściany w blasku.

Ciepłe światło powoli wkradało się na twarz nastoletniego chłopca leżącego w łóżku, ocieplając dobrze zarysowaną brodę, wspinając się na miękkie usta, przez uroczy okrągły nosek aż wreszcie do zamkniętych oczu.

Powieki podniosły się, żeby ukazać dwoje pięknych brązowych oczu, które zamrugały kilka razy by przyzwyczaić się do złotego światła oślepiajacego je.

Po pokoju rozległo się westchnienie. Westchnienie ulgi.

Ah, sobota.

Peter leżał tam w łóżku owinięty w prześcierała i koce. Jego klatka piersiowa podnosiła się miarowo za każdym jego wdechem.

Lekki powiew wiaterku zawiał do jego pokoju, sprawiając że zasłony tańczyły.

Zapach deszczu zmieszanego z papierosami i dymu z rur wydechowych wypełnił powietrze. Nie był nieprzyjemny, w końcu wychował się się wraz z nim. W pewnym sensie był on nawet piekny.

Sprawdził telefon leżący na małej szface nocnej, na której stały jeszcze lampa i kilka pustych misek po płatkach

11:32 rano

Usiadł rozprostowując ramiona, wygiął plecy i ziewnął. Siniak na jego klatce piersiowej nie był juz tak bolący jak zeszłej nocy.

Pozwolił by jego mięśnie się zrelaksowały, zgarbił się i opuścił ramiona. Podrapał się po karku i usiadł na krawędzi swojego łóżka. Rozejrzał się trochę przed tym jak wstał i pokierował się do łazience.

Spojrzał w lustro szafki z lekami wiszącej nad umywalką, toaleta stała nie dalej niż stopę(=30 cm) od umywalki i obok niej stała wanna z miedzianą rurą biegnącą w górę ściany zakończoną miedzianym natryskiem.

Zmrużyl oczy patrząc na swoje odbicie w lustrze sięgając do włosów. Palce zatopił głęboko w dżungli poplątanych włosów o kolorze wielbłądziej skóry. Zmierzwił je szybkimi ruchami dłoni. Niedługo potem jego dłonie ponownie znalazły się na umywalce a on spojrzaj jeszcze raz na odbicie. Zaśmiał się, jego włosy były w jeszcze większym nieładzie niż przedtem. Zamknął za sobą drzwi i włączył wodę.

W tym samym czasie na dole ciocia May miała kilku gości.

"Tak długo minęło odkąd widziałam was dwóch" uśmiechnęła się do swoich gości, czekając na uścisk

"Możemy powiedzieć to samo May"

"Proszę usiądźcie. Chcecie kawy? Herbaty, Stephen" powiedziała podchodząc do szafki koło lodówki

"Herbata byłaby miła"

"Herbata lawednowa już się robi"powiedziała wyjmując małe pudełko z szafki.

"Skąd możesz-"

"Tony mi powiedział"

"Oh" Stephen spojrzał na Tony'ego, ten uśmiechnął się lekko. Stephen również.

"I kubek kawy, czarnej poprosze" odpowiedział Tony siegajac po krzesło tylko po to żeby Levi odsunął dla niego krzesło. "O dziękuje" usiadł

Stephen zajął miejsce obok niego.

"Więc, gdzie jest Peter" spytał Tony zyskując tylko spojrzenie od Stephena

"Oh, jest na górze. On nie wie że wy dwaj byliście-"

"Obawiam się że to nie jest czysta prawda" przerwał Stephen "Już opuścił budynek" poinformował

"Nie zauważyłam żeby schodził na dół i prysznic był włączony jakieś parę minut temu. Nie mógł po prostu wyskoczyć przez okno" zaśmiała się "To byłoby całkowicie niemożliwe"

Stephen i Tony popatrzyli po sobie.

"Tak to wydaje się całkiem niemożliwe" kaszlnął Tony "Sądzę że to Levi majstrował wcześniej przy prysznicu"

"To na pewno racja. Proszę kochany" wręczyła czarodziejowi kwiecistą filiżankę z herbatą. Przed nim położyła butelkę w kształcie misia. "To miód dla ciebie żebyś mógł sobie wlać jakbyś chciał"

"Dziękuje" uśmiechnął się

"Tony" wręczyła mu filiżankę kawy czarnej jak noc. Para unosząca się nad napojem zamgliła okulary Tony'ego. "Oh mój-" zaśmiała się

Tony zdjął je uśmiechajac się "Dziękuje"

May usiadła na krześle na przeciwko nich założyła nogę na nogę i położyła ręce na kolanach.

"Teraz nadrobimy stracony czas" uśmiechnęła sie

POV Petera

Ah, Nowy Jork. Głośny, hałaśliwy, rozwydrzony. Wspaniały. Usiadłem na krawędzi Empire State Building jedząc ,wprost z brązowej, torby churro wypełnione czekoladą.

Czasami zwalczanie przestępczości cały dzień sie opłaca.

Zachód słońca powoli chowający się za oceanem na przeciwko mnie był wpaniały. Wydok był zapierajach dech w piersiach. Kurde, jestem największym farciażem jaki kiedykolwiek żył.

"Kolejny wspaniały dzień-"

"Cześć"

"Gah!" podskoczyłem niemal upuszczając moje churro "Co do..."

POV Narratora

Peter odwrócił glowe żeby spojrzeć za siebie gdzie stała kolejna postać ubrana w czarno-czerwony strój. Duże białe koła podobne do tych na jego masce gapiły się na niego.

"...cholery?"

"Oh nie, czy przeze mnie właśnie prawie upuściłeś swoje pyszne Mexykańskie pastry?" spytał się ten, który właśnie się zjawił.

"Przepraszam, kim jesteś i jak się tu dostałeś?" spytał Peter wciąż zaskoczony.

"Oh jak niegrzecznie z mojej strony" zdjął maskę pochodząca ze stroju odsłaniając twarz pełną blizn i włosów koloru rudoblond. "Jestem Wade"nieznajomy który właśnie się przedstawił wystawił rękę by Peter ja uścisnął.

"Uhhh..." to jedyne wydostało się z ust Petera

"Co?" Wade spojrzał na niego "To blizny? Czy one sprawiają ze czujesz sie niekomfortowo?"spytał przykładając ręce do policzków uśmiechajac się

"Um n-nie" Peterowi udało się wydukać. "To po prostu ty zdjąłeś maskę ukazując kim-"

"Mogę powiedzieć to samo o tobie, Spider-Manie, czy powinienem powiedzieć ''Peterze''?" uśmiechnął się z przekąsem Wade

"J-Jak ty-" skończył kiedy Wade podał mu jego niebiesko-czerwoną maskę, dotknął swojej twarzy; po tym jak zorientował się że nie ma maski na twarzy wziął ja od niego.

"Suave dla Mężczyzn 2 w 1 Ocean Charge, parwda?" Wade zmarszczył brwi i uśmiechnął się cwaniacko, tylko tym razem dziwniej niż poprzednio

"Tak. J-Ja lubie jak pachnie-" zakończył zdanie pełen zdezorientowania. "Przepraszam. Jeszcze raz, mówiłeś ze kim jesteś?"

"Spodziewałem się ze Niesamowity Spider-Man będzie miał lepsze umiejętności słuchowe" wyjął jedna ze swoich katan zza pleców

"Whoa, czekaj-"

"SZARŻA!" Wade biegł wprost na niego z katana i wielkim uśmiechem na twarzy

Peter wystrzelił długą nić by pomóc sobie jak najszybciej wejść na antenę budynku.

"Oh proszę cie Spidey. To trochę niefair, nie sadzisz?" opuścił broń

"To ty to wszystko zacząłes-GAH!" Pisnął kiedy nóż właśnie drasął jego lewy triceps, pozostawiając rozcięcie na stroju i otwartą krwawiacą ranę. Popatrzył na chłopaka stojącego niżej, ale szybko uskoczył z drogi gdyż jeszcze więcej noży leciało wprost na niego.

Pajęczyny fruwały tu, tam, latały wszędzie. Wade śledził go będąc blisko za nim, teraz strzelajac do niego z pistoletów. Śmiał się, czerpiąc ogromna radość z tej zabawy.

Peter dał rade dostać się na stary zbiornik wody na samej górze budynku dysząc, obejrzał się dookoła szukając swojego napastnika. Kiedy nigdzie go nie zauważył, wyłączył tryb bojowy. Zamknął oczy i się zrelaksował.

"Witaj Lovebug-"

Jego oczy gwałtownie się powiększyły spojrzał nad siebie. Na gorze zbiornika jego napastnik w czarno-czerwonym stroju.

"Czy ja-" Peter strzelił w niego siecią. Wade tylko złapał ja w rękę. "To było wredne" Spojrzał w dół na Petera i uśmiechnął się.

Peter skorzystal z okazji i zrzucił Wade'a na dół za pomocą sieci.

"Whoa!" Wade uderzył o fasadę budynku. "Oh moj-. Kto by pomyślał ze Peter ma taka siłę? Co za uruchomienie" zaśmiał się.

"Czekaj co?" Peter nagle stał się bardzo zagubiony.

"Ha ha. W końcu zacząłeś myśleć." Peter spojrzał na dół by zobaczyć Wade'a biegającego wokoło zbiornika, trzymającego się pajęczyny nadal przyczepionej do wyrzutni.

Wade robił kółka wokół zbiornika czasami podskakując w powietrze, huśtając się jakby był Tarzan w lesie na lianie.

"Ah. Urgh." jęknął Peter próbujac jak tylko mógł by wydostać się z pajęczyny ale było za późno. Był uwięziony, przywiązany do zbiornika jak mucha do lepu. Wade nagle pojawił sie przed nim. "Czego chcesz?" jego serce biło jak oszalałe a oddech był przyspieszony.

"Ciebie" Wade wyjął powonie katane i pchnął ją w kierunku Petera

"Ah" sapnął Peter i zamknął oczy wstrzymując oddech.

Po tym jak nie poczuł kompletnie nic powoli otworzył oczy by zobaczyc Wade'a rysującego swoja kataną inicjały "S+D" w serduszku na ścianie zbiornika

Wade przyczepił kartkę papieru do pajęczyny owijającej klatke piersiową Petera, rysunek. Rysunek z dwoma całującymi się postaciami. Spider-Man i gość w czarno-czerwonym stroju całujący się.

Wade puścił mu oczko zanim założył maskę. "Imię to Deadpool" było ostatnią rzeczą jaka Wade powiedział przed tym jak wycofał się i skoczył z dachu.

Peter sapnął gdy patrzył jak jego napastnik znika. Pociągnął mocno, mocniej niż kiedykolwiek wcześniej niszcząc sieć wokół niego i podbiegł do krańca budynku.

Wade zniknął. Nie było żadnego znaku po nim.

Odciągnął się od krawędzi i usiadł na betonie, westchnął. Podniósł rysunek który upadł niedaleko i popatrzył na niego

"Deadpool? Co to w ogóle za imię?"

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jacyś #spideypool tutaj są?
Właśnie zaczęły się moje ukochane i oczekiwane ferie więc wrociłam do Wtp. Poszukuje kogoś kto wytłumaczy mi logikę nauczycieli "Wiem ze masz w tym tygodniu konkurs,ale musisz napisac 5 testów 6 kartkowek i 2 prace pisemne a i pamiętaj żeby uczyc sie do egzaminu". Ktoś coś?
Kocham was
Cumberbiczi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro