Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gość

POV Narratora

"Jedź wolniej albo się zadławisz" powiedział Tony kiedy spojrzał jak szybko Peter pochłaniał swoje śniadanie

"Zadławi się" powiedział Stephen biorąc łyk z kubka z ciepla herbatą, który trzymał w lewej ręce, w drugiej trzymał gazete.

To co powiedział doktor stało się prawda. Peter zadławił się i zaczął głośno kaszleć. Nastolatek spojrzał na Stephena

"Zapomniałem ze tak umiesz"powiedział i wstał z krzesła. "Tak czy inaczej musze juz się zbierać"dodał

"Gdzie ci się tak spieszy, Peter?" spytał Stephen machając dłonią. Krzesło Petera samoistnie wsunęło się powodując ze chłopak z powrotem na nim usiadł.

"Wiec, zaprosilem Neda" powoedzial uśmiechając się nerwowo.

"Oh" Tony i Stephen spojrzeli po sobie. "Czyli gość"

"Organizujecie piżama-party?" spytał Tony

"Nie" Peter stał się cały czerwony na twarzy. "To jest zorganizowany dzień i Ned zostaje tutaj na noc żeby obejrzeć maraton Gwiezdnych Wojen" wymamrotał. Oczy Tony'ego i Stephena nadal wlepione były centralnie w niego.

"Czyli jednak nocowanie?" spytał ponownie Tony

"Mniej więcej ale dla dużych dzieci" powiedział Peter. "Jeżeli nie macie nic przeciwko" spojrzał na nich

"Przeciwko?" uśmiechnął się Stephen "Oczywiście ze nie mamy nic przeciwko" twarz Petera rozpromieniła się na ta odpowiedz. "Musimy jednak uprzątnąć kilka rzeczy tutaj. Sanktuarium nie jest najbezpieczniejszym miejscem na nocowaniie" powiedział Stephen rozglądając się wokoło.

"Yeah, może chcesz przykleić etykietkę na drzwi łazienki. Tym sposobem nie wyląduje twarza w twarz z Dormammu" wzdrygnął się Tony. "Najgorsze dwie minuty mojego życia" dopowiedział

"Huh?" Peter spojrzał na Starka

"Okej" Stephen złapał go za ramiona i przesunął obok. "Ty możesz iść i zadzwonić do twojego przyjaciela, a ja i Tony uprzątniemy wszystko tutaj" powiedział odchodząc z Tony'm. "Nie podsuwaj mu żadnych pomysłów" szepnal Tony'emu do ucha.

"Jego twarz, była taka pomarszczona" powiedział Tony. "Jak karbowane Lay's"

///0///0

"Wow Peter, nie mówiłeś mi ze masz taki ogromny dom" powiedział Ned rozglądając się po budynku, upuszczając torbę w osłupieniu.

"Yeah, ale wygląda bardzo staro. Myślę ze odrobina kolorów by mu nie zaszkodziła. Trochę technologii również" powiedział wchodząc po schodach. Ned dogonił go niedługo pozniej

"Ale jest mega cool. Prawie jak nawiedzony dom" powiedział Ned za nim.

"Yeah ale dom p.Starka potrafi mówić" weszli do pokoju Petera. Był o wiele bardziej retro i współczesny niż reszta domu. Skoczył na łóżko i wziął do reki swój hełm "Y Wing Pilot" i włożył do na głowę. "Jesteś gotowy na dwodziestodwuipólgodzinny seans z laserami, szturmowcami, złym celem, latającymi myśliwcami TIE, mieczami świetlnymi i dodatkowymi dziesiecioma minutami z dodatkami?" spytał

Ned sięgnął do plecaka i wyciągnął z niego blaster identyczny do tego Hana Solo. "Urodziłem sie gotowy"

///0///0

"Jak myślisz mógłbym prosić ich żeby przyciszyli trochę" spytał Stephen kiedy wchodził juz do łóżka

"Zostaw ich. To nastolatkowie" Tony dołączył do niego. Oboje odwrócili się na swoich połowach tak że teraz leżeli twarzami do siebie. "Pamiętasz jak to było kiedy byłeś nastolatkiem, prawda?"

"Nie. Spędziłem za dużo czasu nad książkami żeby osiągnąć moje marzenie"powiedział patrząc Tony'emu w oczy. "Nigdy nie sądziłem ze będzie ono zawierać zostanie obrońcą magicznego kultu" zażartował

Tony pogłaskał jego twarz. "Głupiutki czarodziej" pocałował Stepehna w czoło. Trzymali się blisko siebie zamykając oczy.

"Chciałbym zostać tak z toba na wieczność" uśmiechnął sie Stephen.

Rozległ się dźwięk rozdzierania czegoś, a Tony miał lekki usmieszek na ustach. Oczy Stephena nagle się otworzyły, a czarodziej obrócił się w stronę Tony'ego.

///0///0

"To pułapka!"

"Powiedział to!" piszczeli Ned i Peter patrząc po sobie.

Po całym pokoju walały się opakowania po jedzeniu i na wpół wypite puszki coli. Popcorn leżał wokół na całej podłodze i łóżku Petera. Opakowania po kanapkach mlecznych i innych słodyczach znajdowały się w całym pokoju. Juz dochodzila 1:40 rano, a oni nadal mieli dużo godzin do końca maratonu

"Muszę się wysikać" powiedział Ned kładąc leżąca na jego udzie miskę z popcornem na łóżko.

"Tak tak" powiedział Peter. Jego oczy utkwione były w ekran pochłaniając każda sekundę filmu; zbyt zajęty by zorientować się co jego przyjaciel właśnie powiedział.

Ned wyszedł z pokoju na korytarz. Sień była długa i blado oświetlona przed świeczki. Powoli zaczął sunąć w dół korytarza. Wszędzie były drzwi, wszystkie były wręcz identyczne; nie był pewien które prowadziły do łazienki. "Uh..." zamknął oczy i wyciągnął rękę przed siebie, po czym zakręcił się wokół. Wejdzie do którychkolwiek drzwi które wskaże.

Jego ręką wskazała jedne z wielu identycznych, wiec podszedł do nich i je otworzył.

Jego oczy otworzyły się w zdumieniu.

///0///0

"Hej Ned możesz mi podać kolejnego Sprite'a?" spytał Peter, wyciągając rękę oczekując napoju. Jego oczy wciąż zwrocone były ku ekranówi. "Koleś" odwrócił się by zobaczyć puste miejsce kolo siebie. Pomrugał kilka razy siedząc w bezruchu przed kilka sekund. Wziął głęboki oddech i zorientował się co się stało. "Boże cholerka. Ned!" wyskoczył z łóżka i pomknął do drzwi. Wypadł na długi korytarz ale Neda nie było nigdzie w zasięgu wzroku. "Oh boże" Peter zaczął iść wzdłuż ściany. "On mógł wybrać jakiekolwiek. Może być w niebezpieczeństwie, albo ranny, albo jeszcze gorzej! W alternatywnej rzeczywistości z innym przyjacielem Peter'em!" zakryl ręką usta i sapnął. "On by nigdy..prawda?" stał tam przez chwile w ciszy. "Juz ide Ned!" otworzył drzwi.

Przed nim pojawiła się czarna dziura. "Woah!" krzyknął Peter, jako ze został prawie wessany do środka. Trzymał się jedynie drzwi, a jego nogi dyndały w dziurze. "Ahh!" krzyknął. Niedługo potem został uratowany przez latający relikt. Kiedy drzwi sie zamknęły, Peter westchnął z ulga. "Dzięki Levi" płaszcz spoczywał teraz na jego ramionach. "Dobrze. Teraz chodźmy znaleźć Neda" powiedział strzelając palcami.

Razem zaczęli przeszukiwać cały dom....

"Ned?" otworzył drzwi, w środku było kilka planet. "Nie" zamknął. Otworzył kolejne. "Ned? Ned? Ned? Ned? Ned? ...." Były tam tysiące jego odbić a ich glos odbijał się echem. Zamknął te drzwi i sięgnął do następnych. "N-AH!" za nimi rozległ się dźwięk klaksonu auta, okazało sie ze był to autobus. Zatrzasnął je za sobą. Potem otworzył kolejne. "Ned?" zobaczył jedynie swój tyłek. "Czekaj co?" obrócił się, nic. Zostawił rękę w pokoju i spojrzał za siebie. Była dokładnie tam, za nim. "Whoa, fajowe" pomachał do siebie. "Nuda" przesunął się do następnego pokoju. "Whoa" otworzył właśnie przejście do ciemnego wymiaru. Gapił się w dal przez chwile. "Czekaj. Czekaj. Pamiętam co powiedział p.Stark. Karbowane Lay's-Whoa" patrzył się w zachwycie na Dr.Strange'a lecącego w stronę wielkiej czarnej chmury, zza której wyłoniła się twarz jakby z karbowanych Lay's. Dr.Strange wylądował lekko. Peter ciągle obserwował.

"Dormammu. I've come to bargain*"

Peter prychnął. "Pfft." Nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem. "On faktycznie to powiedział!" śmiał się. Strange i Dormammu gapili się na niego. "Oh, moja wina" zamknął drzwi. "Levi, nie rozumiem tego. Przeszliśmy przez prawie wszystkie dzrwi. Gdzie on może być?" Peter oparł się o ścianę i ześlizgnął się po niej w dol.

Nagle rozległ sie odgłos otwieranych drzwi. Odwrócił się szybko w tamta stronę i ujrzał światło otaczajace obszar wokół drzwi. Peter wstał gwałtownie gotowy zaatakować. "Przygotuj się Levi. Cokolwiek może wyjść zza tych drzwi." oczekali przyjscia swojego przeciwnika.

"Ah." zza swiatla wyszedł Ned

"Ned?" Peter spojrzał na niego. "Ned!" Ten odwrócił się w jego stronę.

"Hej kolego" powiedział. Peter podszedł do niego.

"Gdzieś ty był? Szukałem cie. Czy ty wiesz przez ile drzwi musiałem zaglądać? Ile razy prawie zginąłem? Ile razu wszedłem na recital baletowy mając na sobie różowe rajstopy i jedwabne różowe buty?" spytał

"Byłem tylko w toalecie. Jest bardzo duza- czekaj jedwabne różowe buty?"

"Baletki" odpowiedział Peter

"Były wygodne?" dopytywał Ned

"Ned ja-" pomyślał nad pytaniem "Tak. Tak, właściwie to były całkiem wygodne"

"Hej, ja tez chce wygodne baletki" jęknął Ned

"Możesz je dostać za tamtymi drzwiami" Peter wskazał jedne z wielu.

"Uroczo" zaczął iść w ich kierunku. "Chodz Peter. Nie chcesz zniszczyć jakiegoś baletowego recitalu?" spytał spoglądając za siebie ze złośliwym uśmiechem.

"Boże tak" Peter podbiegł do swojego przyjaciela. "Hej, następnie musimy się zatrzymać by pośmiać się z Dr.Strange'a witającego Dormammu" uśmiechnął się.

"Jeżeli tak mówisz" odpowiedział Ned

///0///0

"Stephen" glos Tony'ego wypełnił powietrze

Strange mocno próbował otworzyć oczy. "Mm, Tony?" spytał bardziej niż na wpół śpiący.

"Stephen obudź się"

"Hm. Co?. Która jest godzina?" spytał mrugając kilkukrotnie. Jego oczy wreszcie otworzyły się na tyle by zobaczyć twarz Tony'ego przyciśniętą do swojej.

"Stephen wstawaj" powiedział Tony

Sttange ziewał i podniósł się do siadu. Potarł oczy by przyzwyczaić je do światła. Usiadł na krańcu łóżka, na nogi założył kapcie a ciało opatulił czerwonym szlafrokiem. Podszedł do drzwi i sięgnął do klamki by je otworzyć. "Co chcesz na śniad- Wow. Czy my się przeprowadzilismy do Doliny Amazonki?" spytał patrząc się na las. Ptaki ćwierkały wszędzie, rzeka huczała niedaleko i zielone drzewa i rośliny porastały cala ziemie. Zamknął drzwi i machnał ręką przez cala długość swojej klatki piersiowej. Otworzył je ponownie, tym razem ukazując dobrze znany im korytarz.

Wyszedl do sieni i skręcił w kierunku pokoju Petera. Drzwi do tego pomieszczenia były szeroko otwarte, ale dwójka nastolatków którzy powinni tam być, leżeli nieprzytomni w holu. Byli jednym wielkim bałaganem. Ich ubrania były cale pokryte błotem, płatki róż pokryły całą podłogę, tosty z dżemem leżały rozrzucone. Oboje mieli na sobie baletki, a Ned dodatkowo tiarę na głowie. Peter natomiast trzymał piłkę do koszykówki w ręce. Levi został przyszpilony do ściany za pomocą pinezek, a na jego zazwyczaj nieskazitelnie czeronym materiale znajdowały się tajemnicze zielone plamy. Levi usilnie próbował wydostać się stamtąd.

"Oh płaszczyku, co oni ci zrobili?" Stephen podszedł do niego i go uwolnił. Levi używając jednego z dolnych rogów wskazał na Petera i Neda. Potem zaczął brutalnie się kołysać i łopotać. Było widać ze jest wściekły. "Wiem, wiem" Levi strzepnął zielona maź ze swojego materiału wprost na chłopaków.

"Urgh." mruknął Peter, kiedy poczuł chlapniecie płynem. Nie był do końca wybudzony, ani tym bardziej nie wiedział ze dwóch jego opiekunów stało nad nim. Zmrużył oczy i zamrugał. "Która jest godzina?" jego glos był otumaniony.

"Jest 8:30 rano młody człowieku"

Oczy Petera gwałtownie sie otworzyły i skupiły na opiekunach. Wstał najszybciej jak mógł. "P. Stark, Dr. Strange"

Drzwi sie otworzyły i ktos wyszedł do holu.

"Wong?" spytał Stephen

Wong podszedł do Neda, wziął książkę leżąca za nastolatkiem i uderzył go w tył głowy.

"Ow." jęknął Ned, nie spodziewał sie aż tak wrednej pobudki.

"Następnym razem bardziej pilnuj swoich dzieci Strange" powiedział wchodząc w drzwi z których wyszedł.

"Wzięliście książki od Wonga?" spytał Stephen patrząc się na Petera

"My nie chcieliśmy" niespodziewanie wtrącił się Ned. "Zostaliśmy wyniesienia, to wszystko" Ned i Peter zaczęli się śmiać mimo iz byli w poważnych tarapatach.

Stephen westchnął. "Dobrze. Jest okej-"

"Nie Stephen. Musimy być bardziej surowi" powiedział Tony

///0///0

"Cześć Peter!" Ned pomachał Peterowi który stał na wejściu do Sanktuarium ze swoimi dwoma opiekunami.

"Cześć" odmachał mu Peter wraz z nim machali również mężczyźni. "Dobrze dwa tygodnie" powiedział cicho nastolatek kiedy nadal machali Nedowi, który wkładał swoje bagaze do bagarznika taksówki.

"Nawet o tym nie myśl. Zamieniłeś Sanktuarium w dżunglę, a ja zostałem niemal pożarty przez grupę pawianów. Powiedziałem, ze jesteś uziemiony na miesiąc koniec dyskusji" powiedział Tony

"Dr. Strange poprzyj mnie" powiedział Peter.

"Pomógłbym ci, ale skrzywdziłeś Płaszcz Lewitacji. Nie był zbyt szczęśliwy" odpowiedział Stephen.

Ned spojrzał jeszcze raz na rodzinę i odmachał im ostatni raz wsiadajac do taksówki, po chwili odjeżdżając. Pozostała trojka wróciła do środka.

"Zapowiada się najbardziej nieszczęsny miesiąc mojego życia" mruknal Peter

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*nie mogłam sie przemoc żeby przetlumaczyc to zdanie. Wedlug mnie jest zbyt "iconic"

Wyszedł trochę długi rozdział bo około 1840 slow, zazwyczaj jest to 1250-1300 ale mam nadzieje ze się spodobał. I nie wiedziałam ze to tłumaczenie cieszy się aż takim zainteresowaniem
Kocham was
Cumberbiczi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro