Ah, perfekcyjnie
Na początku ostrzegam, ze pod koniec robi się nieciekawie, wiec jeżeli ktokolwiek je, radziłabym przestać.
Miłego czytania
Cumerbiczi
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Perspektywa narratora
„Proszę proszę, ktoś tu wygląda zajebiście" Tony oblizał swoje usta opierając się o framugę drzwi, które prowadziły do pokoju, który dzielił z czarodziejem.
„Za-Zamknij się" odpowiedział Stephen, na twarzy którego znajdował się uśmiech i rumieniec, prostując kołnierzyk swojej koszulki, stojąc przed lustrem. Wylał trochę żelu na dłonie, który od razu nałożył na włosy, by dobrze wyglądały
Tony zaśmiał się. „Nie moge". Podszedł do swojego chłopaka od tylu i objął go, po czym zaczął delikatnie obcałowywać jego szyje. „Mmm~ Świetnie pachniesz"
„To na specjalna okazje" uśmiechnął się Stephen, ciężko próbując nie oddać się przyjemności jaka dawał mu Tony.
„Mph~" Tony ugryzł lekko Stephen'a w szyje
Strange zagryzł wargę i powiedział: „Tony..."
„Tak?" spytał Tony pomiędzy pocałunkami.
„Jestem bardzo zaskoczony tym, ze dosięgnąłeś aż tak wysoko" droczył się Stephen uśmiechając się
Tony zostawił szyje ukochanego w spokoju. „Zamknij się" jęknął. „Nigdy nie pozwalasz mi się pobawić"
Stephen odwrócił się w jego stronę i uśmiechnął się, po czym podszedł do Tony'ego i obdarzył go lekkim pocałunkiem w usta. „Choć ty idioto, zaraz będziemy spóźnieni"
Tony zaśmiał się i splótł ich dłonie razem. „Dobra dobra" weszli do salonu, gdzie Peter siedział na kanapie i oglądał jakieś głupkowate kreskówki.
„Woooooo! P. Stark! Dobrze pan wyglada" powiedział Peter. „Dr. Strange, wyglada pan odlotowo" uśmiechnął się widząc, że sprawił, że doktor się rumieni. „Randka?" Spytał
„Wiec, tak właściwie to Tony'ego i moja ósma rocznica" wyjaśnił Stephen
„To prawda. Tego dnia poprosiłem tego oto czarodzieja, żeby był moim chłopakiem" powiedział całując Stephen'a w policzek. Dzwonek do drzwi zadzwonił. „Oh, przyszła twoja niańka"
„Myślałem, ze Peter jest na tyle dorosły, ze może być sam w domu przez kilka godzin" Stephen patrzył jak Tony odchodzi w stronę drzwi.
„Stephen, to jest Peter" odparł Tony otwierając drzwi.
„Dobry wieczór" dobiegł głos z przedpokoju
Stephen zamarł w miejscu.
„Wujek Loki!" Peter wstał z kanapy i rzucił się pędem do drzwi, od razu przytulając Asgardczyka. „Jesteś tutaj, żeby mnie niańczyć?"
„Oczywiście, ze jestem" uśmiechnął się Loki
„Dobrze pamiętaj Peter, czas spania jest o dziesiątej i żadnego cukry po ósmej" spojrzał na Loki'ego. „ I Wade jest zdecydowanie nie proszony kiedy nas nie ma w domu" powiedział poważnym głosem.
„Nie martw się. Dobrze się nim zajmę" uśmiechnął się Loki
„Dobrze Stephen. Chodźmy" Tony wziął za rękę nadal stojącego w rym samym miejscu czarodzieja i wyszedł z domu.
„Oboje dobrze się bawcie" powiedział Loki zamykając drzwi
Tony i Stephen odjechali spod domu
„T-ty zostawiłeś naszego syna z tym człowiekiem" powiedział Stephen. „Jak mogłeś zostawić naszego syna z tym człowiekiem?!" Stephen pociągnął Tony'ego za ucho
„Wiem. Wiem" jęknął Tony „Uwierz mi wszyscy inni byli zajęci. Próbowałem zmusić Thor'a, żeby przyszedł, ale był zajęty. Nikogo innego nie było, a Loki się zgłosił na ochotnika" wytłumaczył Tony. „Ow, ow..."
///0///0
Tony klaskał razem z ogromnym tłumem ludzi. Uśmiechał się w stronę śpiewaczki operowej, kiedy ta ślubowała. Stephen siedział tuż przy nim.
„Czy to nie było piękne?" Spytał go Tony
„Oh. Tak, oczywiście" Stephen uśmiechnął się nerwowo
Przedstawienie się skończyło, wiec oboje wyszli z teatru. Tony nie potrafił się powstrzymać przed permanentnym gadaniem na temat fantastycznej orkiestry. Stephen szedł koło niego w ciszy z rękoma w kieszeniach spodni. Po jakimś czasie Tony to spostrzegł.
„Stephen, co się stało?" Stanął na przeciwko czarodzieja, uniemożliwiając mu dalszy marsz.
Stephen westchnął. „Boje się o Peter'a, to wszystko" powiedział „Nie chce psuć tego wieczora, ale Loki jest znany jako Książę Intryg" dopowiedział
„Oh Stephen" westchnął Tony, wiedząc, jak bardzo problemy Stephen'a z przywiązywaniem się manipulowały sposób myślenia jego chłopaka. Wziął twarz ukochanego w dłonie i ucałował jego czoło. „Nie musisz się martwić. Loki uwielbia Peter'a, nie skrzywdziliby go" Stephen spojrzał w dół. Tony chwycił jego podbródek i uniósł go lekko do góry. „Posłuchaj, jeżeli skrzywdzi Peter'a w jakikolwiek sposób; wsadzimy go do portalu i zostawimy, żeby spadał przez trzy dni. Okej?" Spytał Tony uśmiechając się, wiedział jak bardzo Stephen uwielbiał robić to rożnym ludziom.
„A można być cztery dni?" spytał Stephen z lekkim uśmieszkiem.
„Cały tydzień jeżeli będziesz chciał" Tony uśmiechnął się w jego stronę.
„Zgoda" zaśmiał się Stephen
„Teraz chodźmy i spędźmy ten czas jak najlepiej. Mimo wszystko my tu świętujemy" powiedział Tony biorąc Stephen'a za rękę. Jego samochód pojawił się na wprost nich, wiec od razu otworzył drzwi dla czarodzieja.
///0///0
„Dobra dobra" śmiał się Tony. Siedział przy stoliku w jednej z eleganckich restauracji śmiejąc się z głupiego żartu. Stephen siedział na przeciwko niego i również się śmiał. Oboje byli pijani, wypili zdecydowanie zbyt dużo kieliszków wina. Byli jedynym źródłem dźwięków w restauracji, oprócz małego zespołu grającego muzykę klasyczną w tle; ale ich głosy zagłuszyły ja już dawno temu. Dostawali juz dużo różnych skarg ze strony innych ludzi oraz już kilku kelnerów przyszło do nich prosząc o zachowywanie się nieco ciszej.
„Bardzo mi przykro panowie, ale musimy panów prosić o opuszczenie lokalu" powiedział kolejny kelner z kolei, który poszedł do ich stolika.
„Co? Dlaczego?" Spytał zdenerwowany Tony
„Proszę pana, mieliśmy już pare..." rozejrzał się „...skarg"
„I? Po prostu powiedzcie im, żeby nas ignorowali" odpowiedział Tony
„Już to uczyniliśmy proszę pana, ale wydaje się, ze panowie zachowują sie głośniej za każdym razem" powiedział kelner
„Gówno prawda!" Tony uderzył pięścią w stół
„Tony" powiedział Stephen unosząc jego dłoń do góry
„Czy ty możesz uwierzyć w tego człowieka? My z-zapłaciliśmy za to, żeby tu być, a teraz oni chcą nas stad wyrzucić. Jaki rodzaj usługi-"
„Czy jest jakiś problem?" przyszedł kolejny mężczyzna. Był trochę starszy i ubrany na biało.
„N-nie proszę pana-"
„Tak jest" Tony przerwał kelnerowi. „Ten mężczyzna chce nas wyrzucić. Zapłaciłem żeby tu być!" wstal z krzesła, ale potknął się o czerwony obrus. Kieliszek jego wina wyleciał z jego dłoni i rozlał przyjemnie pachnący czerwony płyn na całej powierzchni białego garnituru starszego mężczyzny. Stephen parsknął ze śmiechu i odwrócił się w druga stronę. Jego ramiona unosiły się i opadały w rytm cichego śmiechu wydobywającego się z jego ust. Tony zaczął śmiać się na podłodze.
///0///0
„I nigdy nie wracajcie!" Tony został wyrzucony przez pare pięknie zdobionych drewnianych drzwi. Stephen został jedynie wypchnięty na zewnątrz.
„Wiec, zgadnij kto nie otrzyma dobrej rekomendacji od Stark Industries" powiedział Tony wstając z ziemi. Stephen podszedł do niego, by mu pomóc. „Nie moge uwierzyć, ze oni nas wyrzucili i my za to zapłaciliśmy"
„Tony, zachowywaliśmy się trochę głośno" powiedział Stephen idąc z Tony'm w dół ulicy
„I to była nasza wina?" Spytał Tony
„I wylałeś całe swoje wino na garnitur managera" wytknął mu Stephen. Oboje patrzyli się na siebie przez chwile, po czym wybuchnęli śmiechem.
„Czy ty widziałeś jego twarz?" Spytał Tony, a Stephen nadal się śmiał. „Była tak czerwona jak to wino" oboje zaczęli śmiać się jeszcze bardziej.
Kiedy wreszcie oboje się się uspokoili, spojrzeli w górę i zauważyli, ze stali na przeciwko „Chico's", dyskotekę na wrotkach.
Spojrzeli na siebie
///0///0
„Tony patrz na mnie! Patrz!" Krzyczał Stephen
„Patrzę patrzę" powiedział Tony poświęcając cała swoją uwagę swojemu pijanemu chłopakowi.
W tle grała muzyka disco z lat 70-tych. Neonowe znaki świeciły wszędzie, a różowe, fioletowe i niebieskie zawieszone były nad torem do jazdy na wrotkach. Kula dyskotekowa wisiała na samym środku sufitu. W całym pomieszczeniu panował zaduch i było gorąco. Tony i Stephen byli cali spoceni.
„Brawo!" Śmiał się jak zobaczył, ze Stephen właśnie zrobił piruet w swoich wrotkach. Podszedł do niego wjeżdżając w czarodzieja. Muzyka grająca w tle wydawała się być jedyna ważna rzeczą.
Znamy się już tak długo
Twoje serce krwawi, ale jesteś zbyt nieśmiały, żeby to powiedzieć
W środku oboje wiemy co się dzieje
Znamy ta grę i wiemy, ze będziemy w nią grać
Ich oczy się spotkały, jeździli po całym torze mijając inne pary. Światła błyszczały na ich twarzach i odbijały się w kroplach potu spływających po ich czołach.
Zgubili się we własnych oczach, wtedy nie liczyło się nic. Jedyne co miało znaczenie to ten moment. Trzymali się bardzo blisko siebie, stykali się klatkami piersiowymi. Bicia ich serc początkowo bijące w różnym tępie, znalazły ten jeden wspólny spokojny rytm.
I kiedy spytasz mnie jak się czuje
Nie mów mi, ze jesteś zbyt ślepy by dostrzec
Oczy Stephen'a wydawały się Tony'emu takie cudowne. Takie hipnotyzujące. Znowu się w nich zgubił i utonął w zielonych tęczówkach. Nie miał najmniejszej ochoty oderwać wzroku.
„Stephen..." powiedział sięgając do swojej kieszeni
„Tak Tony?" Spytał Stephen
Tony wyjął świecący w ciemności ciemnoczerwony pierścionek z kieszeni. Na środku pierścionka znajdował się emotikon kupy. Kupił go za pięćdziesiąt centów w jednej z maszyn kiedy tylko weszli przez drzwi.
„Doktorze Stephen'ie Vincent'ie Strange'u, chciałbym, żebyś za mnie wyszedł" powiedział
Stephen zakrył usta dłońmi, na co Tony się uśmiechnął i wziął jedna z dłoni mężczyzny. Próbował wcisnąć pierścionek na jego środkowy palec, ale ten okazał się za duży, wiec zamiast tego nałożył go na mały palec. Spojrzał znów na swojego czarodzieja chłopaka, który nadal zakrywał usta. Uśmiechnął się.
Stephen odszedł trochę od Tony'ego i ułożył dłonie na swoim brzuchu. Jedzenie, które zjadł wcześniej w restauracji, z której zostali wyrzuceni, podeszło mu do gardła i wyleciało przez usta. Zapach soków trawiennych i wina wypełniło powietrze
Znajdź moje usta swoimi, kochanie
Nie pocałujesz mnie jeszcze raz, kochanie
Tylko pocałunek na dobranoc, może
Ja i ty się w sobie zakochamy (Ja i ty się w sobie zakochamy)
Niektórzy ludzie na około nich wstrzymało oddech i zatrzymali się by patrzeć. Tony powąchał powietrze, zapach wymiotów wzbudził w nim wstręt i spowodował, ze sam musiał się pochylić. Stephen otworzył portal nadal wymiotując.
Tony wytarł swoje usta i wziął Stephen'a ze sobą, otaczając go swoim ramieniem, kładąc je na jego plecach. Wprowadził swojego chłopaka przez portal, który zamknął się tuż za nimi. Tony spojrzał na swojego zmarnowanego ukochanego, potem rozpoznał posadzkę na podłodze.
Spojrzał w górę i zobaczył, ze był w domu. Na kanapie siedział Loki, który coś czytał. Kiedy tylko zobaczył Tony'ego i Stephen'a od razu wstał. „Tony" powiedział. „Nie było was tylko dwie godziny-Oh" odpowiedzią, kiedy zobaczył, ze oboje mieli na nogach wrotki, a na dodatek byli spoceni i cali pokryci wymiocinami.
„N-nie pytaj" powiedział Stark i podszedł do schodów prowadzących na drugie piętro ze Stephenem nadal uwieszonym na jego ramieniu. Trudno było mu wejść po schodach z dodatkowym obciążeniem w postaci czarodzieja.
Loki tylko patrzył z dołu na oddalających się w kierunku łazienki mężczyzn. Drzwi się zamknęły i dźwięk włączonego prysznica wraz z odgłosem wymiotowania docierały zza drzwi.
„Stephen, toaleta była tuż obok"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro