Zdecydowanie nie wagarowanie
Perspektywa narratora
Beep. Beep. Beep. Be-
Tony zrzucił dzwoniący budzik z szafki nocnej koło łóżka. Od dawna już nie spał, w sumie można by rzec, że nie spał od trzech ostatnich dni. Usiadł na materacu, mrucząc coś pod nosem. Jak zawsze się rozciągnął, a na stopy założył pantofle. Od razu poszedł w kierunku łazienki i popatrzył się na swoje odbicie w lustrze.
„Kolejny dzień, kolejny dolar" powiedział sam do siebie i wyszedł z pomieszczenia. Pokierował się w stronę kuchni. Papierki i kubeczki z logiem McDonald'a spoczywały na blacie kuchennym. Opakowania po pizzy wręcz wylewały się z wypełnionego kosza na śmieci. W pół wypite lub całkowicie puste puszki z soda wysypywały się z czarnego worka na śmieci, powieszonego na jednej z szafek pod kuchennym blatem. Chwile po mężczyźnie do kuchni wszedł Peter.
„Dzień dobry P. Stark" powiedział nastolatek, ziewając
„Dobry dzieciaku (dop.tłum. Ma ktoś pomysł jak można przetłumaczyć „kid", bo „dzieciaku" wydaje mi się mało miłe)". Tony ukląkł przed lodówka i zeskanował całe wnętrze. Światło w środku zaczęło migotać. Mężczyzna kilka razy w nie popukał, a żarówka magicznie się naprawiła.
„Jakieś wieści od Dr. Strange'a?" spytał Peter, siadając na krzesełku barowym.
„Ani nawet jednej sylaby" odpowiedział Tony, nadal wpatrując się tępo w lodówkę
„Jakikolwiek ten problem nie był, musiał być jednym z tych naprawdę sporych" powiedział Peter
„Co ty na krokieciki ziemniaczane z ogórkami konserwowymi i sokiem pomarańczowym?" spytał Tony, lustrując wzrokiem wypowiedziane przez siebie produkty
„Cokolwiek zostało w spiżarni?" dopytywał Peter. Tony podszedł do niej. W środku znajdowało się tylko pudełko z krakersami o smaku ostryg. „Oh" jęknął Peter zawiedziony
„Wyglada na to, ze musimy zrobić zakupy spożywcze" powiedział Tony, zamykając drzwi spiżarni
„Czekaj, ja muszę iść do szkoły" oznajmił Peter
„Nie, ty jesteś chory" mężczyzna poniósł jedna brew do góry w stronę nastolatka, który tylko się zaśmiał
///0///0
„Witamy w Walmart" powitała ich kobieta, stającą w drzwiach wejściowych do sklepu.
„Tak, tobie tez" odpowiedział Tony. „W porządku Peter wsiadaj do wózka. Chce mieć to wszystko za sobą najszybciej jak to tylko możliwe"
„Uh, p. Stark ja nie mogę wejść do tego wózka" odparł Peter
„Oczywiście, ze możesz. Patrz, ma nawet pas bezpieczeństwa, żebyś przypadkowo z niego nie wypadł" podkreślił Tony
„Ale tutaj jest napisane, że to jest dla dzieci poniżej szóstego roku życia-"
„Po prostu wsiadaj to tego cholernego koszyka" westchnął mężczyzna
///0///0
„Woo-hoo!" Peter śmiał się w niebogłosy, kiedy Tony pchał wózek, w którym siedział, po wszystkich alejkach. Tony używał małych silniczków, żeby pchać wózek do przodku, kiedy on w tym czasie był gdzieś indziej w sklepie, zbierając inne rzeczy. Peter wystawił rękę za wózek, żeby zrzucić paczkę płatków z półki, nadal jadąc do przodu. „Okej p. Stark. Mam płatki" opowiedział Peter do walkie talkie
„Okej. Teraz potrzebujemy chleb" z urządzenia można było usłyszeć głos Tony'ego
„W porządku, pieczywo jest w alejce 12" Peter powiedział do krótkofalówki. „Szybciej. Szybciej. Szybciej." Tony zwiększył prędkość, żeby dostać się do celu szybciej. Peter miał z tego tak wielka radochę, ze nie zauważył, że prawie przegapił odpowiednia alejkę. „Ostro w prawo. Prawo! PRAWO!" Wózek skręcił w wyznaczonym kierunku tak ostro, ze uderzył w jedna z półek, zrzucając z nich kilka szklanych pojemników.
„Dzieciaku, co to był za hałas? Czy to było drogie? Brzmiało na drogie" głos Tony'ego wydobył się z urządzenia.
„Tylko z osiem szklanych pojemników" oznajmił chłopak do krótkofalówki, podnosząc wzrok na ludzi, którzy gapili się wprost na niego.
„W porządku. Nic zbyt poważnego. Teraz musimy zdobyć ten chleb" (dop.tłum. Po angielsku brzmi to „Let's get this bread" podobno jest to jakim mem, dlatego pozniej jest mówione o pop kulturze, ale szczerze nie mam pojęcia o co chodzi, wiec nie będę się wymądrzać) powiedział Tony. „Czy powiedziałem to właściwie?" spytał Tony
„Lepiej być nie mogło" Peter emanował duma, jako ze kilka ostatnich dni spędził na tłumaczeniu Tony'emu odniesienia do pop kultury, zdołał nawet nauczyć mężczyznę kilku i w końcu cały trud się opłacił. Całkowicie zapomiał o ludziach, którzy się na niego gapili. „Uh, ja za to zapłacę" powiedział, a wózek zaczynał powoli znikać w głębi alejki. Związał chleb i odezwał się do krótkofalówki: „Zdobyłem chleb"
„W porządku, to była ostatnia rzecz, jaka mieliśmy na liście. Zobaczymy się przy linii kas" odpowiedział Tony. Wózek zaczął przybliżać się do linii kas, zostawiajac za sobą niezliczona liczbę alejek.
„Whoa! Zatrzymaj się" powiedział Peter, pojazd zatrzymał się gwałtownie.
„Co?" spytał Tony
„P. Stark jadłeś kiedyś ciasto zebrę?"
„Nie. Nie mamy czasu na takie rzeczy. Na horyzoncie widzę starsza panią, która właśnie ma zamiar zająć ostatnia pusta kasę"
„P. Stark to jest ostatni. To tak jakbyś nie żył dopóki nie zjesz chociaż kawałka" powiedział Peter, biorąc do ręki pudełko z półki
„Dobrze. Weź to" wózek ponownie zaczął się poruszać, przybliżając Peter'a do Tony'ego. „No w porę. Musiałem kupić conajmniej 4 opakowania tej gumy, żeby chociaż tutaj stanąć" powiedział, wypakowując pierwsze produkty na taśmę zakupową
„Zaufaj mi, te ciasteczka zebry są zdecydowanie tego warte" odparł nastolatek
///0///0
„I to dokładnie tam p. Stark jest Skalmar" powiedział Peter wskazując na znana postać kreskówkowa
„Mmm" mruknął Tony, przeżuwając popcorn, który jadł.
Oboje siedzieli na kanapie, okryci kocem, przed telewizorem. Na zewnątrz od dawna było już ciemno, a jedynym źródłem światła w całym domu był włączony ekran telewizora. Naokoło tej dwójki porozrzucane były różne przekąski. Pudełka po soczkach Caprisun leżały gdzieś wokół nich. Szybko zjedzone pudełko po ciastkach zebry spoczywało koło Tony'ego. Peter aktualnie zajadał się miska lodów. Zegar na telewizorze wybili właśnie godzinę 2:35 nad ranem.
„Cóż, dzieciaku. Chyba powinieneś już iść do łóżka. Po tych wszystkich rzeczach przez ciebie zjedzonych, możesz być jutro chory, tym razem naprawdę" zaśmiał się Tony
„W porządku. Dobranoc P. Stark, nie pozwól, żeby łóżkowe robaki cię ugryzły i złożyły jaja w twoim uchu" powiedział Peter, odkładając świata miskę z lodami na kanapie i udał się do swojego pokoju.
Tony patrzył jak Peter odchodzi, czekając aż drzwi od pokoju nastolatka się zamkną, po czym wziął miskę z lodami dla siebie. Kontynuował oglądania bajki dla dzieci.
Jego telefon zaczął dzwonić. Peter dzwonił, dlatego od razu odebrał. „Tak?" powiedział z ustami pełnymi lodów
„Hej, mógłbyś trochę ściszyć telewizor?" spytał Peter
„Jasne jak słońce, dzieciaku" Tony zrobił, o co go poproszono.
„Dzięki. Dobranoc, kocham cię tato" Peter przestał mówić. „Um...."
„Ja ciebie tez, synu" wyszeptał Tony
„Tato!" Peter wybiegł niewiadomo skąd i skoczył wprost na Tony'ego, na co ten się zaśmiał.
„W porządku. W porządku dzieciaku" pogłaskał chłopaka po głowie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro