Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wszystko zgodnie z planem

Perspektywa narratora

„Potem dotarliśmy wreszcie do domu. Tak poza tym to nadal byłem bardzo przybity."

///0///0

„I tak poza tym to nadal był bardzo smutny. Wiec poczułem, ze muszę coś zrobić. I dałem mu taki mały wykład o tym, ze nie ma nic złego w tęsknocie za kimś"

///0///0

„Potem dał mi taki mały wykład o tym, ze nie ma nic złego w tęsknocie za kimś. Potem poklepał mnie po plecach. Byłem wtedy taki szczęśliwy."

///0///0

„Potem poklepałem go po plecach, licząc na to, ze uda mi się jakoś poprawić mu humor. I potem..."

///0///0

... i potem powiedziałem do niego tato" powiedział Peter zagłębiając twarz w swoją poduszkę, jako ze leżał na łóżku na brzuchu. Ned poklepał go po ramieniu.

///0///0

„Powiedział do mnie tato" mówił Tony Stephen'owi, kiedy siedział obok niego trzymając głowę na ramieniu ukochanego. Czarodziej obejmował rękoma mężczyznę, co jakiś czas posyłając mu małe uśmiechy. Nagle Tony poderwał się z miejsca. „Poczekaj, Stephen! Nie możesz cofnąć czasu przy użyciu swojego „Oka Awokado" ? Cofnij się w czasie tak, żeby to się nigdy nie wydarzyło" powiedział Tony

„Nie. Nie. Nie. Tony, to bardzo dobrze. Nie widzisz tego?" Stephen podszedł do niego.

„To dobrze?" spytał Tony

„To wspaniałe!" uśmiechnął się Stephen. „To oznacza, ze Peter czuje się komfortowo w twoim otoczeniu. Widzi cię jako przykład do naśladowania. Jako autorytet. Kogoś na kogo może liczyć kiedy potrzebuje pomocy" wyjaśnił Stephen

///0///0

„Nakrzyczał na ciebie?" spytał Ned

„Nie"

„Czy wyglądał na złego?"

„Nie"

„W takim razie nie masz ani jedynego powodu, żebyś mógł myśleć, ze cię nienawidzi. Może spodobał mu się tak naprawdę fakt, ze nazwałeś go tata?" dopytał Ned. „Może on od zawsze marzył, żeby mieć syna i teraz..... to jest to? To ty nim jesteś?" Ned wstał. „Co jeżeli to ty jesteś jego prezentem gwiazdkowym?" Chłopak skoczył Peter'owi na plecy

„Ned!" krzyknął Peter i oboje zaczęli się śmiać

///0///0

„No nie wiem Stephen, co jeżeli nie jestem dobrym ojcem? Co jeżeli okaże się ze będę taki sam jak mój tata?" powiedział Tony, a jego głos stawał się coraz smutniejszy

„Posłuchaj mnie Tony" Stephen położył rękę na ramieniu mężczyzny. „Jesteś lepszy niż twój ojciec. Ja wiem, ze jesteś. Twoje serce jest dwa razy większe niż jego."

„Praktycznie rzecz biorąc to nie jest możli-"

„Oh no wiesz o co mi chodzi. Jesteś wspaniałym człowiekiem, kochającym chłopakiem i wiem ze będziesz najlepszym ojcem jakiego Peter może sobie wymarzyć." Stephen uśmiechnął się, na co kąciki ust Tony'ego również się podniosły.

„Czekaj, czy to oznacza, ze mam go uczyć jak łapać piłkę i jeździć na rowerze?"

„To byłby jakiś początek, jesteś uroczy" zaśmiał się czarodziej.

-Następny dzień-

Był wczesny poranek, tak wczesny, ze słońce nawet jeszcze nie myślało nad wyglądaniem zza horyzontu. Stephen zawsze wstawał o tej porze, każdego ranka miał śniadanie do zrobienia i jakieś sprawy do załatwienia.

Wziął krótki prysznic, poprawił swoje włosy i ogólnie, jak co rano, wykonał wszystkie monotonne poranne czynności. Założył na siebie swoją niebieska tunikę, a Levi od razu przyleciała i umiejscowiła się na jego ramionach. Dr. Strange gotowy był by zacząć kolejny dzień.

Wyszedł ze swojego pokoju i momentalnie zobaczył, ze na dolnym pietrze świeciło się światło

Boom Boom Woosh

Jego magiczne tarcze pojawiły się przy jego dłoniach. Przybliżał się do zagrożenia bardzo ostrożnie.

„Tony?" spytał kiedy wreszcie dotarł do źródła światła i zobaczył na przeciwko siebie plecy swojego chłopaka, siedzącego na stołku barowym przy blacie kuchennym.

„Oh, cześć Stephen" powiedział Tony lekko otumaniony

Stephen podszedł do szafek wiszących nad zlewozmywakiem i wziął do ręki patelnie. „Nie do końca rozumiem. Co ty robisz obudzony tak wcześnie?" spytał, biorąc trochę podłużnej papryki i pomidorów z lodówki.

Tony zaśmiał się lekko. „Zabawne w tym wszystkim jest to, ze ja nigdy nie poszedłem spać" powiedział, biorąc łyka ze swojego kubka.

Stephen przypatrywał się swojemu chłopaków przed dłuższy czas. Miał wory pod oczami, w jego oczach wyraźne były czerwonokrwiste żyłki, a jego sylwetka gwałtownie się zapadła 

„Tony to okropne" Levi poderwał się z ramion Stephen'a i zagościł u Tony'ego

„Muszę skończyć ten projekt" odpowiedział Tony, naprawiać się miękkością Levi. „Mmm" jęknął. „Czy myłeś go ostatnio w Perwoll'u?"

„Jaki projekt jest tak ważny, ze musisz zarywać nocki, żeby go skończyć?" Stephen wrzucił pokrojone warzywa na patelnie. Dźwięk skwierczących produktów przerwał ciszę panująca w kuchni. „Musisz spać Tony. Twoje ciało na prawdę potrzebuje odpoczynku" wytłumaczył Stephen.

Trzecia postać pojawiła się w wejściu i dołączyła do pary. Peter wszedł do środka nadal ubrany w piżamę. Ziewnął i przetarł dłońmi oczy. „Dzień dobry Dr. Strange- P. Stark. Co pan robi na dole o tej porze?" spytał. Zdążył się już przyzwyczaić, ze rano jedynymi nieśpiącymi są  tylko on i Stephen.

„Tony, Peter, nie spał dzisiaj w ogóle. Przez cała noc siedział i bawił się swoimi zabawkami." powiedział Stephen wbijając jajko na patelnie.

„Oh nie. P. Stark, to nie jest zbytnio zdrowe dla pana" powiedział Peter, patrząc na Tony'ego

„A co ty robisz na nogach tak wcześnie, dzieciaku?" spytał Tony

„Ja zawsze wstaje wcześnie. Ja muszę mieć, conajmniej, godzinę, żeby się przygotować do wyjścia do szkoły." odpowiedział Peter

„Proszę" Stephen postawił dwa talerze na przeciwko Peter'a i Tony'ego. Pysznie pachnący omlet leżał na każdym z talerzy, natomiast obok niego ułożonych było trochę owoców i tost. „Perfekcyjnie zbalansowane śniadanie" Peter podszedł do lodówki w celu wzięcia sobie trochę pomarańczowego soku.  Zdjął zabezpieczenie z kartonu i już miał zamiar się napić wprost z niego, ale Stephen wziął go od chłopaka za pomocą swojej magii i nalał mu cała szklankę. „Pamiętaj, ze musisz odebrać Peter'a ze szkoły dzisiaj" czarodziej podał Peter'owi jego szklankę napoju. 

„Ale ja będę w laboratorium cały dzien" odpowiedział Tony, biorąc łyka z kubka. „Urgh, ta kawa nie jest wystarczająco mocna" Stephen zamrugał kilka razy oczami

„Chwileczkę, p. Stark. Co się stanie jeżeli zmieszamy kawę, Red Bull'a ORAZ wodę sodową? To byłby najlepszy napój energetyczny jaki kiedykolwiek powstał" powiedział Peter

„Na Boga dzieciaku, masz w sobie to coś" Tony był tak zmęczony, ze nie był w stanie odróżnić dobrego pomysłu od tego głupiego. „Musimy to od razu wypró-„

„Nie! Absolutnie nie! Wszystkie te rzeczy są zabronione w tym domu!" Stephen wziął kubek od Tony'ego i wylał cała zawartość do zlewu

„Hej!"

„Trochę czarnej herbaty powinno ci wyjść na zdrowie" powiedział Stephen, wstawiając pełen wody czajnik. „Peter, zjedz swoje śniadanie i ubierz się. Zabiorę cię do szkoły, Tony potrzebuje nadrobić trochę snu"

///0///0

„Wsiadaj do auta dzieciaku" powiedział Tony kiedy Peter wyszedł z domu przednimi drzwiami, żeby zobaczyć Tony'ego siedzącego na miejscu kierowcy, stojącego przed wejściem auta.

„Co się stało z Dr. Strange'em?" spytał Peter, siadając na miejscu pasażera.

„Wong zabrał go, ponieważ to był przypadek nie cierpiący zwłoki" powiedział, lekko podirytowany, Tony. „Nie będzie go w domu przez następne pare dni"

„Uh. Okej" odparł Peter

Tony siedział tam patrząc tępo przed siebie z niespokojnym wyrazem twarzy.

„P. Stark, musi pan poniekąd wyjechać autem z miejsca parkingowego i włączyć migacz-"

„W takim razie może ty poprowadzisz?" spytał Tony zrzędliwym tonem

„Uh....ja nie mam-"

„Cóż, wydajesz się być bardzo dobrze zorientowany w temacie jeżdżenia autem, wiec proszę przejmij ode mnie kierownice" Tony wyrwał wspomniany wcześniej obiekt z deski rozdzielczej i rzucił go wprost na kolana Peter'a

„AAH!" krzyknął Peter. „P. Stark! Pan właśnie-"

„To się łączy również po twojej stronie" Tony wstawał na deskę rozdzielcza po stronie pasażera.

Peter zbliżył kierownice do wskazanego mu miejsca i ona od razu się przyczepiła. Chłopak wziął głęboki wdech. „Dobrze. Okej" wypuścił powietrze z płuc. „Czekaj, czekaj!"

„Co?" spytał Tony

„Muszę poprawić lusterka" Peter zrobił co powiedział. „Okej, możemy już ruszyć" odpalił silnik i odjechał.

///0///0

„O co chodzi Strange?" spytał Wong, kiedy zobaczył, ze głowa Stephen'a co rusz podnosi się znad książki.

„Mam takie okropne uczucie, ze właśnie został popełniony największy błąd mojego życia" powiedział

„Cokolwiek to jest, jestem pewien, ze możemy to przedyskutować w drodze na kanapki. Chodźmy do Deli, umieram z głodu" odparł Wong

„Możliwe, ze zostawianie Tony'ego i Peter'a razem na kilka dni, samych, nie było moim najlepszym pomysłem" Stephen wyszedł z Wong'iem

„Wszystko będzie dobrze. Po prostu daj im trochę czasu"

„Możliwe, ze masz racje" na twarz Stephen'a wpłynął łagodny uśmiech. „Czekaj! Peter ma umówionego dentystę na środę!"

„Chodźmy już" Wong wepchnął Stephen'a wprost do portalu

///0///0

Honk Honk Beep

Peter i Tony utknęli właśnie w tradycyjnym korku w Nowym Jorku. Tony odchylał się do tylu w swoim siedzeniu z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Jego oczy były przymknięte, a on  próbował zmusić siebie samego do krótkiej drzemki. Jak do tej pory, działało perfekcyjnie.

Z drugiej strony Peter bardzo powoli ukradkiem chciał zapiać Tony'ego pasami. Za wszelka cenę próbował wykonać wszystkie czynności jak najwolniej tylko mógł. Nie chciał wywołać zbyt dużego nacisku na ciało mężczyzny, żeby go nie zbudzić. Już prawie kończył swoje postępowania, musiał tylko wcisnąć końcówkę na swoje miejsce.

Klik

„Gah!" Tony nagle się poderwał, lecz został lekko pociągnięty do tylu przez zapięte pasy. „Co do- dzieciaku czy ty mnie przypiąłeś?"

„Tak" odpowiedział Peter

Tony tylko skrzyżował ponownie ręce na piersi i znowu wbił się głębiej w siedzenie. Zaczęli na nowo powoli się poruszać.

„Panie-"

„Dlaczego Stephen zawsze musi wyjeżdżać z domu? Dlaczego nie może po prostu być tutaj z nami ze swoją głupia twarzą i głupia peleryną? Dlaczego Wong zawsze musi go nam zabierać?" Jęknął Tony

„Coś, Dr. Strange ma jakaś prace do zrobienia. Tak samo jak ty p. Stark. Ma w obowiązku ochraniać wielokrotne rzeczywistości i pilnować masę różnych innych rzeczy. Bardzo duży ciężar został zrzucony na jego barki."

„Wiem. Ale jego nigdy nie ma w domu. Ja nawet nie wiem gdzie on jest przez polowe tego czasu. Co jeżeli on na prawdę jest w niebezpieczeństwie? Albo właśnie dostaje lanie po tym swoim magicznym tyłku?"

„On zawsze jest w niebezpieczeństwie, p. Stark, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, z jaka nie byłby w stanie sobie poradzić" zapewnił Peter. „Co jak co, ale to jest ten niewiarygodny Dr. Strange" uśmiechnął się Peter

„Tęsknie za nim" powiedział cicho Tony, gapiąc się na coś za oknem

„Nie ma nic złego z tęsknota za kimś" Peter położył dłoń na kolanie Tony'ego

Wreszcie, dotarli do szkoły, gdzie Parker perfekcyjnie zaparkował, po czym podał mężczyźnie obok kierownice

„Cóż, domyślam się, ze zobaczymy się za kilka godzin" powiedział Tony, kiedy Peter otworzył drzwi auta

„Tak" Peter wziął plecak do ręki. „ Hej, co spakowałeś mi dzisiaj na lunch?"

„Myślałem, ze Stephen-ooooh...." Tony nadal się dąsał

„Wszystko dobrze p. Stark. Po prostu-"

„Nie, nie. Proszę" Tony wziął do ręki swój portfel i wyjął z niego trochę pieniędzy. „Kup sobie coś. Nie chciałbym, żebyś jadł to okropne bezsmakowe ochydztwo, które Michelle przynosi do szkoły" powiedział

„P-pięćset dolarów amerykańskich?" w oczach Peter'a od razu widać było błysk

„Tak. Uh, wesołych wczesnych urodzin. Teraz idź" Tony wypchnął chłopaka z samochodu i odjechał.

Peter pomachał w kierunku przyśpieszającego auta. Dzwonek szkolny zaczął dzwonić.

„O kurde!" Peter zaczął biec

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i mamy stęsknionego Tony'ego. Przepraszam ze musieliście tyle czekać, ale byłam na zasłużonych wakacjach i nie miałam zbytnio czasu
Kocham was
Cumberbiczi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro