Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prawdziwe kolory

Perspektywa narratora

Rozchwiany emocjonalnie Peter szedł droga prowadząca do Sanktuarium, wzdychając co jakiś czas. W jego głowie kłębiło się bardzo dużo myśli i miał wrażenie ze ona zaraz mu wybuchnie z nadmiaru emocji.

„Cześć Peter, jak tam twój-„

„Nie teraz" przerwał Stephen'owi i podszedł do klatki schodowej, po czym wszedł pare schodów do góry i położył plecak na jednym z nich. Przystanął jednak, usiadł oplatając kolana ramionami jednocześnie przysuwając je bliżej swojej klatki piersiowej i wpatrywał się w główne wejście, albo tak wszystkim się wydawało. Tak na prawdę gapił się w przestrzeń przed nim próbując uporządkować miliony myśli przelatujące przez jego umysł.

Stephen popatrzył na niego, w tym czasie Tony przyglądał się wyglądając zza jadalni. „Oh, dobrze. Zostawię cię, żebyś zrobił cokolwiek tam robisz. Wiedz, ze obiad jest już gotowy."

„Yeah. Okej" powiedział Peter nadal myśląc o tym co się stało. Tony spojrzał na Stephen'a, na co ten jedynie wzruszył ramionami i wszedł do jadalni.

„Myślisz, ze może on i Ned pokłócili się o coś?" Spytał Tony

„Nie, nie. Są zbyt blisko, żeby być na siebie źli przez tak długi czas" odpowiedział Stephen „Jest zamyślony, dajmy mu po prostu trochę przestrzeni"

///0///0

„P. Stark, Dr. Strange..." głos Peter'a rozniósł się po jadalni. Ton jego głosu wskazywał, ze chłopak był lekko przestraszony, niepewny i zdecydowanie zdenerwowany.

Stephen podniósł wzrok znad miski z sałatka i dokończył przeżuwać porcje, która właśnie miał w ustach. Tony natomiast wytarł odrobine sosu pomidorowego ze swojego spaghetti, która zgromadziła mu się w kąciku ust. „Tak?" spytali oboje w tym samym czasie.

„Mogę..." spytał nieśmiałe Peter, poważnie debatujący nad tym, czy to dobry pomysł wchodzić do pomieszczenia.

„Proszę" powiedział Stephen, wskazując na krzesło, które odsunął dla Peter'a używając magii

„Uh...dziękuje" chłopak usiadł, po czym wziął widelec, leżący koło przygotowanego dla niego dania, i zaczął wbijać go w losowe miejsca na talerzu. Jego pusta ręka spoczywała na jego policzku. „Hm" jęknął chłopak

Tony i Stephen spojrzeli po sobie.

„Wiec... Peter" zaczął Tony „Jak tam twój dzień?

„Tak. Jak ci minął dzień?" dodał Stephen

Peter westchnął. „Nie wiem" odpowiedział nadal szturchając groszek na talerzu, aż w końcu zaczął oddzielać groszek i marchewkę.
Tony i Stephen zaczęli wymieniać się spojrzeniami, oboje zaczynali robić się lekko zmartwieni, ale zadecydowali zostawić chłopaka samego, dlatego wznowili jedzenie.

„Czy moge z wami o czymś porozmawiać?" spytał Peter odkładając widelec. Jego głowa była opuszczona, a ręce, zgniatające serwetkę, spoczywały na udach.

„Oczywiście Peter. O wszystkim" upewnił go Stephen już teraz wyczuwając napięcie i strach promieniujące od Peter'a. Tony i Stephen odłożyli swoje sztućce i skupili cała swoją uwagę na nastolatku.

„Zastanawiałem się nad tym od dłuższego czasu i próbowałem to ignorować jak najdłuższej mogłem, ale przyjaciel ostatnio poruszył ten temat. Nie wiem dlaczego czułem się z tym niekomfortowo, może dlatego ze nie jestem do końca pewny co do tego. Ale d-dzisiaj..." jego głos zaczął drżeć, a w gardle stanęła mu wielka gula, czuł ucisk w gardle. „Przyjaciel powiedział mi, ze ktoś mnie lubi. I ja się boje zacząć coś czuć do tego kogoś, bo nie wiem czy to jest złe i boje się co wy albo wszyscy inni sobie pomyślą, albo powiedzą." łzy zaczęły spływać po jego policzkach

„Wszystko jest w porządku Peter. Jesteśmy tutaj dla ciebie" powiedział Stephen pochylając się wraz z Tony'm bliżej do Peter'a, który pociągnął nosem dalej patrząc w dół. „Myśle, ze ja g-go tez lubię" powiedział cicho, na co Tony i Stephen popatrzyli po sobie ze zdziwieniem.

„Go?" spytał Tony

Peter podniósł wzrok na swoich opiekunów ze łzami spływającymi po policzkach, które, wraz z nosem i oczami, były całe czerwone. „J-ja chyba jestem g-gejem..." powiedział nastolatek płacząc. Nagle poczuł się tak zażenowany i tak zakłopotany. Zaczął się trząść, a łzy zaczęły płynąc strumieniami z jego oczu.

Bardzo wiele różnych myśli przeleciało mu przez głowę, jako ze nie usłyszał ani jednego choćby najmniejszego dźwięku ani od Strange'a ani od Stark'a.

Siedzą cicho. Co jeżeli są źli? Co jeżeli są zawiedzeni? Czy oni to zaakceptują? Czy ja właśnie ujawniłem swoją orientacje przed Ironman'em i Dr Strange'm? Co jeżeli chcieli żebym był hetero i normalny? Co jeżeli powiedzą wszystkim i potem wszyscy mnie znienawidzą?

„Oh Peter" odezwał się Stephen. Peter spojrzał w górę i nagle poczuł rękę na swoim ramieniu. Zobaczył Stephen'a uśmiechającego się delikatnie. Twarz Tony'ego również się rozjaśniła w uśmiechu.

Levi przyleciał na ramiona chłopca, po czym objął płaczącego w celu dodania otuchy. Peter pociągnął nosem. „N-nie jesteście źli?" Spytał. Levi starł pozostałe łzy z czerwonych podpuchniętych oczu chłopaka.

„Źli?" Tony zaśmiał się lekko. „Choć tutaj dzieciaku" pochylił się bliżej Peter'a i objął go ramieniem. Stephen również się dołączył. „Nigdy nie moglibyśmy być na ciebie źli za kochanie kogo chcesz" powiedział łagodnie Tony.

Łzy znowu zaczęły spływać Peter'owi po policzkach. Pociągnął nosem, po czym wtulił się bardziej w swoich opiekunów. „Tak bardzo się bałem, ze mnie zaakceptujecie. Bylem tak zażenowany i tak zakłopotany." Powiedział pozwalając wszystkim emocjom opuścić jego ciało.

„Niepotrzebnie Peter" Stephen pogłaskał chłopaka po jego piaskowych włosach. Mówił łagodnym i spokojnym tonem. „Zawsze będziemy cię kochać i wspierać niezależnie od twoich upodobań" powiedział Stephen.

Peter wyplatał się w ich ramion i starł łzy z oczu za pomocą rękawy swojej bluzy. „N-naprawdę?"

„Spójrz na nas" powiedział Tony przyciągając Stepehn'a bliżej siebie. Pocałowali się krótko. „Dlaczego mielibyśmy być źli? Nie bylibyśmy źli jeżeli by okazało się, ze jesteś gejem albo hetero" mówił Tony. „Nie powinieneś się wstydzić tego kim jesteś. Jeżeli jesteś szczęśliwy, to my tez"  Tony uśmiechnął się do nastolatka oraz później do Stepehn'a.

„Nie bój się rozmawiać z nami na takie tematy. My rozumiemy. Sami przechodziliśmy przez ten cały procesu „wychodzenia z szafy". Tak jak Tony powiedział po prostu bądź sobą. Bądź szczęśliwy." Stephen chwycił Peter'a za podbródek i podniósł jego głowę do góry. Levi ponownie wytarł kilka łez z oczu chłopaka.

Peter uśmiechnął się, a nawet lekko zaśmiał. „Dziękuje za zrozumienie" powiedział nieśmiało, czując się trochę głupio z powodu płaczu. „Jesteście najlepszymi rodzicami o jakich mogłabym prosić" powiedział i wtulił się ponownie w swoich opiekunów, którzy otoczyli go ramionami.

Chwile potem oddalili się od siebie. „Teraz" powiedział Stephen. „Idź na górę i odpocznij. Jestem pewien ze był to dla ciebie ciężki dzień. I wez Levi ze sobą"

„Tak" powiedział Peter wstając. „Dobranoc. Chodź Levi" płaszcz poleciał za nim na górę.

Tony i Stephen patrzyli na nich z wielkimi usmiechami na twarzach. Tony położył głowę na ramieniu Stepehn'a wzdychając. Dźwięk zamykanych przez Peter'a drzwi rozniósł się echem po całym Sanktuarium.

„Jestem z niego dumny" powiedział Tony nadal się uśmiechając i patrząc w stronę, w która odszedł Peter. 

„Wiem" odpowiedział Stephen robiąc dokładnie to samo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć misiaczki z okazji Pride Day mamy taki okolicznościowy rozdzialik.
Kocham was
Cumberbiczi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro