Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Peter Parker

POV Narratora

RIIIIIIIIIIIIING

"Oh nie. Oh nie. Oh nie"

Szybkie kroki odbiły się echem od pustych korytarzy, szybki oddech poprzedzał każdy krok.

Bzz. Bzz. Bzz

"Halo?"

"Gdzie jesteś?"

"Już prawie jestem Harry"

"Lepiej się pośpiesz. Pan Dent już prawie kończy odbudowywanie szkieletu. "

"Szkieletu?"

"Nie mogłem wymyślić nic innego, co mógłbym wywrócić, czego złożenie potrwałoby co najmniej trzy minuty. Więc lepiej się pośpiesz bo zostały mu tylko trzy kości. "

"Jestem tuż za zakrętem"

Wraz z tymi słowami, zza czerwonych szafek, pojawił się młody, chudy, brązowowłosy nastolatek.

Chłopak, z którym właśnie przed chwilą rozmawiał przez telefon, trzymał otwarte drzwi pokazując mu rękoma, żeby się pospieszył.

"Dobrze klaso" rozległ się głos pana Denta

Dla biegnącego chłopaka wszystko wydawało się poruszać w zwolnionym tempie. Przez otwarte drzwi zobaczył wstającego pana Denta odwróconego plecami do drzwi.

Wślizgnął się do klasy, minął przyjaciela trzymającego drzwi, przemierzył pokój na podłodze, minął resztę uczniów, zbyt daleko od nich żeby cokolwiek zauważyli.

Nagle koło szafki z książkami rozległ się głuchy trzask.

"Hm?" Pan Dent obrucił się w stronę źródła dźwięku, by zobaczyć tylko zmęczonego chłopaka (który zachowywał się spokojnie żeby nie zepsuć swojej przykrywki) siedzącego przy swoim biurku."Wszystko w porządku Peter"

"Oh" Peter prychnął cicho "Oczywiście. Po prostu upuściłem książkę" Splótł palce ze sobą i położył je na stoliku, szybko chowając je zauważywszy czerwono-niebieskie rekawiczki wciąż okrywające jego ręce.

"Dobrze" Pan Dent odwrócił się do drzwi "Osborn, co robisz w przejściu?"

"Myślałem, że widziałem kogoś. Chyba jednak mi się przewidziało." Wzruszył ramionami i odszedł od drzwi, następnie siadając obok Petera. Drzwi się same zamknęły.

"Dobrze klaso. Dzisiaj będziemy mówić o powłoce wspólnej*. Otworzcie swoje podręczniki na stronie 90."

"Peter to była najbardziej chora akcja jak na razie" szepnął Harry kiedy wyjmował swoją książkę

"Wiem" Peter juz znajdował się na stronie 90 "Ale nie sądzę, żeby ciocia May uważała to samo o plamach kurzu z podłogi na moim swetrze" Zaśmiał się cicho wraz z Harrym.

POV Petera

Zamknąłem drzwi swojej szafki i zauważyłem pana Denta stojącego nieopodal.

"Gah!"

"Peter" powiedział szorstkim tonem

"Hej,panie Dent. Jak tam?"

Zdjął okulary i wyczyścil je o swój kitel.

"Tego ranka..."

Gulp

Czy on widział? Czy powinienem powiedzieć mu żeby uniknąć wpadnięcia w większe kłopoty? To jest moje piąte spóźnienie, zasługuje na karę.

"Przepraszam pani Dent, ja na prawdę nie chciałem-"

"Peter" Dmuchnął na swoje okulary i założył je spowrotem. "Patrzyłem na twoje oceny i zauważyłem nagły spadek"

Westchnienie

Czyli nie widział. Dobrze

"Oh tak, to przez to że ostatnio byłem zajęty pracą i zajmowaniem sie ciocią May. Starzeje się juz trochę." potarłem swój kark.

"Rozumiem to, dlatego jestem tu by zaproponować ci pewną umowę. Tylko miedzy nami."

Mniej pracy domowej? Zamieniam się w słuch

"Mogę dawać ci skróconą wersje pracy domowej ale będzie ona trochę trudniejsza niż normalna. To będą dwie strony na tydzień. Brzmi fair, prawda?"

"To brzmi bardzo fair. Bardzo dziękuje"

"Nie ma za co Peter, po prostu nie chciałbym żeby jednemu z moich piątkowych uczniów tak nagle oceny spadły na czwórki albo gorzej..na trójki" wyszeptał ostatnia część

"Tak, nie sądzę żeby cioci May się to za bardzo spodobało. Dziękuje."

"Nie ma za co. Do zobaczenia jutro rano" powiedział wchodząc spowrotem do klasy.

"Do zobaczenia"odszedłem w przeciwnym kierunku.

Wyjąłem telefon i napisałem wiadomość do Harry'ego

Zgadnij kto właśnie dostał przepustkę na nie robienie pracy domowej przez tydzień od pana Denta?

Niedługo potem mój telefon wydał charakterystyczny dźwięk przechodzącej wiadomości. Wyświetlona na moim ekranie wiadomość jest zbyt wulgarna żeby napisać ją tutaj.

Zaśmiałem się i poszedłem do klasy, w której mam następną lekcje.

POV Narratora

"Hej Peter, chcesz przejść się do tego baru z sokami na rogu teraz kiedy nie masz żadnej pracy domowej" Harry zapytał swojego przyjaciela siedzacego obok, który bawił się kostką rubika.

"To brzmi-" telefon Petera zawibrował

"Jak plan na inny dzień" Harry zakończył zdanie Petera wiedząc że ten dźwięk oznacza że ten nie jest już wolny tego popołudnia.

"Przepraszam Harry. Obiecuje że to nadrobie" Peter był już za rogiem budynku.

"Pozdrow ciocię May ode mnie" Harry spuścił głowę i odszedł w przeciwnym kierunku.

POV Petera

Czuje się naprawde okropnie zostawiajac Harry'ego, ale zło nigdy nie śpi. Harry jest naprawdę dobrą osoba jeżeli nie zostawia mnie, mimo ze ja zostawiłem go niezliczoną ilość razy. Na prawde mam nadzieję ze mu to wynagrodze pewnego dnia.

Nagle przelatujące obok auto wyrwało mnie z myśli.

"Woah!" wystrzeliłem pajęczynę pomiędzy dwa budynki tworząc przeszkodę na której zatrzymało się auto. Ludzie wyczołgali się z auta. Odwróciłem się w stronę z której przylecialo auto. "Ile razy już wam mówiłem że jeszcze nie wynaleźliśmy latających samochodów, Sandmanie*?"

"Zamknij sie robaku"

"Robaku? Czuje się lekko urażony" zaśmiałem się.

POV Narratora

"Peter czy to ty?" rozbrzmiał cichy kobiecy głos

"Tak ciociu May"

"Oh dobrze. Obiad jest gotowy na dole"

"Dziekuje. Zaraz będę"

"Dobrze kochanie" kroki cioci May ucichły w korytarzu.

Peter westchnął z ulgą zeskakując z parapetu na drewniana podłogę swojego pokoju. Trzymał swoją maskę w lewej ręce natomiast prawą przeczesał swoje zmierzwione włosy koloru wielbłądziej skóry.

Rzucił się na swoje łóżko. "Oof" odetchnął. Dzisiejsza walka była niezmiernie wyczerpująca, przez co miał ochotę tylko zjeść, umyć się i pójść spać. Usiadł. "Argh!" pisnął nagle i wygiął plecy w łuk. Ostry ból przeszyl jego klatkę piersiowa. Zdjął górną część swojego stroju i podszedł do lustra. "No nie" powiedział patrząc na wielkiego fioletowego siniaka zdobiącego lewa część jego klatki piersiowej. Podniósł ręce by z ogromnym bólem zdjąć resztę ubrań.

Założył starą białą koszulkę i jakieś szerokie niebieskie spodnie od piżamy, i boso podreptał do małego drewnianego stołu stojącego pośrodku małej jasnożółtej kuchni.

Morskie kafelki pokrywały ściany nad kredensem i wokół szafek. Na lodówce wisiały rysunki i notatki przypięte magnesami. Było tam jedno małe okno nad zalewem. Na parapecie stał mały tańczący kwiatek zasilany solarnie ze słowami "Najlepsza Ciocia Na Świecie" (słowo mama zostało wymazane czarnym mazakiem i teraz słowo ciocia widniało nad czarnym śladem).

"Oh Peter, tu jesteś. Zaczynałam się martwić ze moje jedzenie zrobi się zimne jeżeli będę dłużej na ciebie czekała"uśmiechnęła się ciocia May

"Nie wybaczyłbym sobie gdybyś zjadła bezemnie" usiadł na krześle naprzeciwko niej i włożył widelec do spaghetti, które było podane na białym okrągłym talerzu wraz z pięcioma nie sześcioma klopsikami. "Myślałem ze ty zawsze bierzesz ostatniego klopsika" Peter spojrzał na ciocię May

"Pomyślałam ze będziesz bardzo głodny dzisiaj po pracy"uśmiechnęła sie do niego podkreślając zmarszczki w kącikach oczu

"Oh ciociu May" Peter też się uśmiechnął "Zawsze najpierw myślisz o innych a dopiero potem o sobie"

"Tylko poczekaj aż wyjmę desert z piekarnika"

"Nie wierze" Peter naraz wstał z krzesła. "Zrobiłaś swoje sławne potrójnie czekoladowe brownie"

Ciocia May tylko pokiwała głową. Peter podszedł do niej i objął jej ciało kładąc głowę na jej ramieniu. "Jesteś najlepsza. Nie mógłbym prosić o lepszą ciocię" pocałował ją w policzek

"Najlepsze są tylko dla najlepszych siostrzeńców" odpowiedziała

"Kocham cie ciociu"

"Ja ciebie tez skarbie"

Tylko dwa brownie pozostały niezjedzine tamtej nocy

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*powłoka wspólna- krótko mówiąc jest to skóra wraz z paznokciami gruczołami i włosami (mniej więcej)
*stwierdziłam ze nie będę tego tłumaczyć, gdyż jest to postać z komiksów DC jak i równiez Marvela (nie wiem o którego autorowi chodziło)

Ten jest od DC

Ten od Marvela

Kocham was
Cumberbiczi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro