Naprawde nie wagarowanie
Perspektywa narratora
„Sadzisz, ze zyskasz trochę snu tej nocy?" spytał Stephen, kładąc się do łóżka.
„Teraz, kiedy mam moja mała łyżeczkę, tak" powiedział Tony, zgarniając Stephen'a objęcia jak tylko położył się na łóżku.
„Czyli próbujesz mi powiedzieć, ze jedyny powód, przez który nie spałeś przez ostatnie siedemdziesiąt dwie godziny, to fakt, ze mnie tu nie było?" spytał Stephen
„Nie mogłem. Tęskniłem za biciem twojego serca na moim torsie i twoim ciepłem na mojej skórze" wyjaśnił Tony, wtulając się mocniej w mężczyznę.
„Dobrze usłyszeć, ze ktoś za mną tęsknił, kiedy mnie nie było" uśmiechnął się czarodziej
Ta dwójka odpłynęła we śnie nie długo później.
///0///0
Tony przekręcił się na łóżku w stronę drzwi do ich sypialni, kiedy się otworzyły. Długi cień stojący w nich, dosięgał nóg mebla. Zarysowanie znanej mu postaci zbliżało się do niego w świetle, aż w końcu dotarło do łóżka.
„Tato, wiedziałeś ze wystarczy zamknąć w pomieszczeniu 57 osób, by mieć 99 procent pewności, że dwie z nich mają urodziny tego samego dnia" odezwał się głos Peter'a
„Na miłość boska Peter. Jest trzecia nad ranem" Tony odwrócił się plecami do chłopaka i nakrył się ponownie kołdra.
„Pięćdziesiąt siedem. Pięć siedem" powiedział śmiejąc się. „ p. StArK"
„Stephen" jęknął Tony
„Robi się" mruknął Stephen
„Czekaj, co-" Peter wpadł do środka portalu, który otworzył się pod jego stopami. Chwile później znalazł się na swoim łóżku.
„Friday, zamknij drzwi" powiedział Tony
Tak panie
Odgłos zamykanego zamka w drzwiach, zapoczątkował ciszę w całym domu.
///0///0
Stephen był już w kuchni i robił śniadanie. Jednak miał dziwne odczucia, Peter jeszcze nie zszedł na dół.
Westchnął jednak z ulga, gdy usłyszał kroki dochodzące ze schodów za nim.
„Dobry dzionek Stephen" do uszu mężczyzny dotarł głos Tony'ego. Czarodziej od razu odwrócił się w jego stronę.
„Gdzie jest Peter?" spytał.
„Myślałem, ze jest tu na dole z tobą" odpowiedział Tony
„Powinien tu być już jakieś piętnaście minut temu" wyjaśnił
„Nie wiem gdzie mógłby-"
„Dr. Dad..." z klatki schodowej dotarł cienki głos. Peter nadal był w swojej piżamie, a Levi oplatał go w pasie. Jego nos i policzki były zaróżowione. Pod oczami widniały spore wory, spowodowane niewyspaniem. Pociągnął nosem.
„O mój Boże Peter" Tony od razu znalazł się przy nim
„O nie" jęknął Stephen i pozwolił, żeby jego głowa poleciała do tyłu. Podszedł do chłopaka chwile później.
„Boli cię coś? Możesz oddychać? Czy czujesz jakbyś zaraz miał zemdleć? Czy umierasz?" Tony zadawał pytanie za pytaniem bez przerwy. „Friday przeprowadź pełne badanie!"
Skanowanie.....
Stephen położył dłoń na czole Peter'a, a następnie na jego plecach. „Hm"
„Co mu jest Stephen? Czy on umiera? Dlaczego mówisz tylko „Hm"? Hm?" spytał Tony
„Uspokój się" powiedział spokojnie mężczyzna „To tylko gorączka" dodał patrząc na chłopaka
„Również zwymiotowałem na górze....do mojego kosza" powiedział słabo Peter
„Peter, idź się połóż z powrotem. Przyniosę ci na górę śniadanie. Teraz musisz odpoczywać" odparł Stephen
„O-okej" Peter udał się ponownie do swojego pokoju, skąd dobiegły kolejne odgłosy wymiotowania. „Bądź ostrożny tam na górze" Peter lekko się uśmiechnął
„Friday"
Się robi panie
Tony odwrócił się do Stephen'a.
„Jakim cudem ja nie dostaje śniadania do łóżka?" spytał
„O czym ty mówisz? Dostajesz kolacje, nocne przekąski i śniadanie codziennie" powiedział Stephen, wracając do kuchni*
Tony stał tam z oczami rozszerzonymi w szoku i lekko zaróżowionymi policzkami.
///0///0
Tony siedział w swoim laboratorium w piwnicy i pracował nad mała częścią w swojej zbroi. Stephen wszedł do środka.
„Jak u Peter'a?" spytał Tony, nadal koncentrując się zajęciu.
„Cóż, jego gorączka jest nadal dość wysoka" powiedział „Ale odkryłem pare bardzo ciekawych rzeczy" dodał, zabierając kawałek papieru z biurka Tony'ego
„Ah tak?" spytał nadal nie zwracając zbytniej uwagi na swojego rozmówcę.
„Tak" westchnął. „Podejrzewam ze ty i Peter mieliście mnóstwo zabawy jedząc ciasto, tłuste jedzenie..." Stephen zamilkł na kilka sekund „...lody"
Tony zaprzestał swoich działań i zamarł na chwile. Podniósł wzrok na Stephen'a. „Uh..." Stephen zaczął tworzyć czerwona line wokół ciała Tony'ego. „Posłuchaj, Stephen, Skarbie, Kochanie..." zaśmiał się nerwowo
„Myślałem, ze powiedziałeś, iż czytałeś moja notatkę" lina zaczęła robią się coraz ciaśniejsza
„Bo przeczytałem, naprawdę, ale on mnie błagał. Błagał i błagał. I ja po prostu nie mogłem powiedzieć nie" powiedział Tony na jednym wdechu, co i tak sprawiło mu nie lada trudność.
„Ale to nie wszystko" powiedział Stephen
„Nie? Ale jak-Ahhh" Tony został podniesiony ze swojego fotela w powietrze. Po czym podwieszony do góry nogami na przeciwko Stephen'a
„Peter również mi powiedział, ze miał sporo frajdy robiąc zakupy spożywcze ze swoim ojcem, kiedy nie poszedł do szkoły" powiedział mężczyzna
„N-nie dałbym rady zanieść wszystkich zakupów samodzielnie" odparł Tony „Plus, Peter nienawidzi bycia w szkole"
„Ty sobie ze mnie żartujesz? Jest mądrym dzieckiem ze świetlana przyszłością. Takim sposobem zrujnujesz jego edukacje i zmarnujesz jego szanse na posiadanie pomyślnego życia. Pokazujesz mu, ze nie ma nic złego w wagarowaniu" powiedział Stephen zawiedziony. „Boże" mężczyzna odwrócił się plecami do wiszącego Tony'ego i skrzyżował ręce na piersi. „Nawet nie chce wiedzieć co powiedział dentysta o zębach Peter'a, po całym tym śmieciowym żarciu"
„Dentysta?" spytał Tony
„Nie zabrałeś go na wizytę u dentysty?!" Stephen'owi powietrze ugrzęzło w gardle, czerwone liny zniknęły z ciała Tony'ego powodując ze ten spadł na ziemie.
„Ow..." jęknął Stark. Czarodziej podniósł go za jego koszule z podłogi.
„Nie tylko narażasz przyszłość naszego syna na niebezpieczeństwo, ale również jego piękny uśmiech" Stephen był naprawdę zdenerwowany
Tony się uśmiechnął. „Wyglądasz seksownie kiedy się złościsz" powiedział
Stephen wywrócił oczami i upuścił go z powrotem na ziemie. „Oh panie, czasami zastanawiam się czemu wybrałem akurat te rzeczywistość do obrony" skierował się ku drzwiom wyjściowym.
„Ponieważ znalazłeś mnie" powiedział Tony, otrzymując jedynie wulgarny gest wymierzony przez lewa rękę Stephen'a
„Hej! Nie możesz robić tego do mnie!" krzyknął
„Jestem Doktor Pieprzony Strange!" powiedział Stephen, odchodząc
„A ja pieprze Doktora Strange'a" powiedział pod nosem Tony
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jestem tym typem człowieka, który zamiast być w związku czeka aż gejowskie związki się ujawnią i czyta teorie kiedy to będzie. Oraz tym, który płacze po nocach bo jego ukochany zespół nadal nie wrócił jako zespół i płacze jeszcze bardziej kiedy czyta teorie ze to ma nastąpić w tym roku.
Ps. Jakim typem człowieka ty jesteś, czytelniku?
Kocham was #niesprawdzane
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro