Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dobra

POV Narratora

Tony przechodząc przez salon kątem oka zauważył Petera, który leżał na kanapie z poduszką na brzuchu. Telewizor stojący przed nim był włączony i wyświetlał jakieś kreskówki. Stark spojrzał na swój tablet, na którym ładowały się diagnostyki. Były ukończone tylko w 23%. Spojrzał jeszcze raz na Petera. Eh, musiał jakoś zabić ten czas. Wszedł do salonu i pokierował się w strone kanapy.

"Oh, cześć p.Stark" mówiąc to Peter usiadł normalnie na kanapie

Tony usiadł koło niego i zwrócił się w kierunku telewizora. "Jakie bzdety ogladasz teraz?" spytał zabierając pilota i zmieniając stacje.

"Hej oglądałem to!" powiedział Peter

"Tak, ale to wypełnia twoja głowę głupotami" odpowiedział chłopakowi, skacząc po kanałach.

"Spodobałby ci się Rick i Morty. Zawiera naukę i wynalazki"

"Durne wynalazki" Tony zatrzymał się na kanale przyrodniczym, który akurat nadawał materiał o dżungli.

"Oh nie. Tylko nie program przyrodniczyyyyyyy" jęknął Peter. Przyłożył poduszkę do twarzy i rzucił się spowrotem na kanapę.

"Oh proszę cie, nauczysz się czegoś. I na pewno kiedyś ci się to przyda" powiedział mu Tony i położył pilota po przeciwnej stronie od Petera.

Pończoszniki prążkowane sa niegroźne oraz nie jadowite. Fakt iż są mniejsze od makaronu spaghetti nie czyni ich w 100% bezpiecznymi. Maja charakter bezwzględnego drapieżnika, dlatego ich dieta składa się głównie z robaków i małych jaszczurek.

Powiedział lektor w telewizji. Peter usiadł, nadal nie zaciekawiony programem, ale stwierdził że i tak nie ma nic ciekawszego do roboty wiec obejrzy. Na ekranie telewizora pojawiło się zdjęcie węża.

"Oh, niech pan zobaczy, wonsz"

Tony spojrzał się na niego. "Sądzę iż chodzi co o węża, Peter"

"Nie, wonsz" Chłopak obrócił się w jego stronę.

"Wąż"

"Wonsz"

"Wąż"

"Wonsz"

Ned przeszedł właśnie kolo kłócącej się dwójki. "Hej Ned, co to jest, to w telewizji?" Tony spytał się się nastolatka, który akurat szedł.

"Oh zobacz wonsz" uśmiechnął się Ned. Te gady były jego ulubionymi zwierzętami.

Tony pochylił głowę trochę do tylu, odsłaniając twarz niewyrażająca żadnych emocji. Wziął głęboki oddech i odwrócił wzrok. "Przeklinam to pokolenie" powiedział cicho.

"Hm?" Peter i Ned równocześnie spojrzeli się na mężczyznę.

Tony wstał. "Muszę przejrzeć troche diagnostyk. To wszystko. Wy dwoje kontynuujcie-" spojrzał na nastolatków, którzy właśnie budowli fort z poduszek. "... cokolwiek teraz robicie" powiedział powoli opuszczając pomieszczenie.

"Peter spójrz. To jest American murder log*" Tony westchnął ponownie. Głupota tego pokolenia na prawdę łamała jego serce.

///0///0

Później tej nocy Peter juz dawno spał, a Tony i Stephen właśnie szykowali się do snu. Stephen był okryty kołdra i opierał się o zagłówek łóżka czytając książkę.

Tony wyszedł z łazienki po skończonej kąpieli, na co Stephen wyjrzał znad ksiazki.

"Hej Tony" powiedział

"Tak?" odpowiedział wycierajac włosy w ręcznik.

"Chciałem cie zapytać: czemu boisz się zbliżyć do Petera?" Stephen odłożył książkę.

Tony zatrzymał się i spojrzał na niego. "Nie prawda" rzucił ręcznik na krzesło stojące niedaleko.

"Proszę cie Tony. Autentycznie zmieniasz cały swój charakter kiedy do ciebie mówi albo nawet przebywa blisko ciebie. Twoje podejście zmienia się o 180°. Budujesz ścianę wokół siebie żeby sie od niego odgrodzić" wytłumaczył Stephen.

"Wiesz ze dzieci nigdy nie były w kręgu moich zainteresowań" zadrwił Tony

"Kiedy był mniejszy, nie byłeś dla siebie taki surowy. Byłeś bardziej otwarty i często się z nim bawiłeś." uśmiechnął sie Stephen przypominajac sobie wspomnienia w głowie. Rozpoznał ten wyraz twarzy Tony'ego, zaburzenie emocjonalne.

"Czy możemy o tym teraz nie rozmawiać?" spytał Tony poirytowamym tonem.

Stephen postanowił ustąpić. "Tak, tak. Dobrze" powiedział biorąc spowrotem swoją książkę. Tony położył sie kolo niego. Wydał z siebie zawiedzione westchnienie. Przyglądał się przez chwile Stephen'owi, którego uwaga była cala skupiona na książce. Zabrał mu ja i rzucił na drugi koniec pokoju. "Hej, czytałem tą-" Stephen przestał mówić kiedy Tony przysunął się do niego i zrobił z niego małą łyżeczkę.

"Ranisz moje uczucia Czarodzieju. Ostatnia rzeczą jaka możesz zrobić jest ignorowanie mnie." całował Strange'a po szyi. Policzki Stephena były przyrumienione.

"Przepraszam Tony" powiedział po czym odwrócił się twarzą do ukochanego.

Ich oczy spotkały się. Stark uśmiechał się gładząc Stephena po policzkach. Oboje przybliżyło sie do siebie, ich oddechu mieszały sie ze soba i stawały się coraz krótsze, a ich ręce badały ciała tego drugiego. "Stephen..." szepnął Tony, kiedy przestrzeń miedzy nimi się zmniejszyła.

"Tak Tony?" jego powieki osunęły się do polowy jego zamglonych oczu.

"Kocham cie" powiedział Tony zamykając przestrzeń miedzy nimi.

Ich usta odnalazły się i przyciskały so siebie. Na poczatku podążali umiarkowanym rytmem, ktory stopniowo się zwiększał. Tony wspiął się na Stephena, tym samym deklarując ze tym razem to on będzie dominował. Zaczął lekko przygryzać dolną wargę ukochanego prosząc o dostęp, który został mu udzielony. Ich języki zaczęły splatać się w tańcu.

Oderwali się na chwile od siebie by zaczerpnąć powietrza. Tony zjechał pocałunkami na szyję Stephena i zaczął ją lekko przygryzać.

"Mmm..." jęknął czarodziej."Tony" powiedział, na co właściciel tego imienia jedynie kontynuował swoje poczynania. "Twoja erekcja mnie rozprasza" dopowiedział.

Tony przewrócił oczami, nie mógł uwierzyć jak szybko doktor potrafi zniszczyć chwile. Spojrzał na niego i złożył lekki pocałunek na jego czole. Wrócili do wcześniejszej pozycji i zasnęli.

///0///0

"Panie Stark przypominam panu ze Peter ma dzisiaj przedstawienie o 19:00 w audytorium Wyższej Szkoły w Midtown" powiedział Jarvis, kiedy Tony popijał swoja kawę czytając gazetę przy długim stole w jadalni.

"Oh tak" powiedział Peter z drugiego końca mebla z ustami pełnymi płatków i odrobiną mleka spływająca po jego brodzie. Tony zmusił go do siedzenia po drugiej stronie, mimo iz Peter niezliczoną ilość razow próbował usiąść bliżej genialnego naukowca. "Mam wiodącą role" zwrócił uwagę Peter. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi od Tony'ego. Peter wziął wdech i wstrzymał go. Nie chciał niszczyć ciszy jaka dzielił ze Statkiem, ale jednocześnie według niego było zbyt cicho. Można było wyczuć napięcie w powietrzu. Nie mógł juz dłużej tego wytrzymać. "Zarezerwowalem miejsca dla ciebie i dr. Strange'a... znaczy jeżeli oboje zdecydujecie się przyjść" powiedział cicho Peter.

Tony podniósł wzrok znad gazety i spojrzał na Petera, który spuścił głowę, po czym wrócił do lektury z zaniepokojana mina. Westchnął i poddał się, odłożył gazetę i odpowiedział. "Zobacze czy dam rade wcisnąć to w mój harmonogram"

"Na prawdę?" spytał nastolatek i podniósł głowę z wielkim uśmiechem widniejącym na jego twarzy.

"Oczywiście" powiedział Tony i wziął spowtorem gazetę do reki.

"Peter autobus juz podjechał" wtrącił się Jarvis

"Oh, no tak" wstał i starł mleko z brody rękawem od bluzy. "Miej nadzieje ze złamie nogę"

Tony ponownie odłożył gazetę. "Dlaczego tak mówisz? Złamana noga przeszkodziłaby ci w rozwijaniu swojej aktorskiej kariery" powiedział patrząc na Petera

"To jest takie teatralne powiedzinko" wytłumaczył

Tony westchnął podnosząc gazetę. "Przysięgam ze nigdy nie zrozumiem waszego pokolenia" Peter przewrócił oczami i uśmiechnął się

"Peter autobus czeka" powiedział Jarvis

"Oh tak" Peter ruszył do drzwi ostatni raz spoglądając na Tony'ego. "Mam nadzieje, ze zobacze cie dzisiaj wieczorem p.Stark" powiedział zanim wyszedł.

Tony lekko się uśmiechnął czytajac dalej swoja gazetę.

///0///0

Peter wyjrzał zza czerwonej kurtyny, od razu skierował wzrok na miejsca które zarezerwowane były dla jego opiekunów. Na jednym z nich siedział Stepehn z noga założona na druga ubrany w niebieskie jeansy i zielony sweter na długi rękaw, pod którym znajdowała się biała koszula. Jego włosy były ładnie postawione do gory. Spojrzał na podglądającego Petera i pokazał mu kciuki w gore. Peter lekko mu pomachał. Niestety nigdzie nie wiedział Tony'ego.

"Panie i panowie, proszę o wyłączenie wszystkich urządzeń komórkowych na czas trwania przedstawienia, które za chwile sie zacznie" rozbrzmiał damski glos.

Peter westchnął i wrócił na kulisy

///0///0

"Nie mogę uwierzyć ze to zrobiłeś!" krzyczał Peter ze sceny. Przedstawienie trwało juz od półtorej godziny.

"Przebacz mi Patryku. Bardzo się starałem ignorować moje uczucia do twojej żony, ale nie mogłem się juz dłużej powstrzymywać. Moje serce bolało za każdym razem kiedy byliśmy rozdzieleni" powiedział inny uczeń.

"Mam nadzieje, ze twoje serce zaboli bardziej kiedy zrobię w nim dziurę" odpowiedział Peter wyciągając z kieszeni rekwizytową broń. Głos wystrzeliwanego pocisku obił się echem w teatrze. Na scenie rozbrzmiał głośny krzyk kobiety oraz syreny policyjne. Peter schował bron do kieszeni i uciekł ze sceny. Kurtyna się zasunęła a widownia zaczela być brawo.

"Zapraszam państwa na krótką przerwę"

Stephen wyjął swój telefon.

Gdzie ty jesteś?

Wystukał wiadomość do Tony'ego po czym ja wysłał. Glos przychodzącego powiadomienia można było usłyszeć przy wejściu do teatru. Stephen obrócił się w tym kierunku. Światło zza otwartych drzwi oświetliło sylwetkę Tony'ego. Jego telefon zabłysł w jego kieszeni. Stephen podniósł swój telefon i pomachał nim oświetlając mu drogę.

Tony szybko go zauważył i podszedł do niego siadając obok. Był ubrany w garnitur i krawat.

"Gdzieś ty się podziewał? Peter martwił się przez cale przedstawienie ze jego tata się nie pojawi" powiedział mu Stephen

"Przepraszam, Przepraszam. Miałem spotkanie i- czekaj tata?" światła oswietlily teatr.

"Zapraszamy na dalsza część" Kurtyna poszła w gore odsłaniając Petera siedzącego na skraju łóżka z rękoma na głowie. Westchnął.

"Nie moge dłużej tego znieść!" krzyknął niespodziewanie wstając. Upadł na kolana i udawał ze łka. "Nie mogę dłużej żyć z ta świadomością!" uderzał o podłogę. Sięgnął do kieszeni po telefon i wybrał numer. "Halo tak..." powiedział pociągając nosem. "...Ja....." spojrzał w gore na widownię. Jego oczy się rozszerzyły i uśmiech wkradł się na jego twarz kiedy zobaczył ze wyczekiwana przez niego osoba siedzi kolo Stephena. "Ja...ja właśnie zabiłem mojego najlepszego przyjaciela"

Przedstawienie trwało przez kolejne 45 minut, Patryk, bohater grany przez Petera, został złapany i skazany na dożywocie w więzieniu ale zmarł z powodu zakażenia.

"Aktorstwo na poziomie" skomplementował Petera Stephen

"Dziekuje dr.Strange" Peter uśmiechnął się do niego po czym spojrzał na Tony'ego. "Podobało cie się p.Stark?" spytał

Tony trzymał swoje dłonie w kieszeniach garnituru, a jego wzrok wbity był w ziemie. Zauważył, ze Peter i Stephen gapia się na niego, wiec powiedział: „Hm? O tak. Tak. Dobra robota dzieciaku"

Peter był lekko zwiedziony.

„Idę porozmawiać z reżyserem tego przedstawienia, naprawdę mi się podobało" powiedział Stephen odchodząc od tej dwójki wiedząc co się wydarzy

Peter i Tony stali przed audytorium oczekując Stephena. Głowa chłopaka była opuszczona, natomiast mężczyzna patrzył na niego ze zmartwionym wyrazem twarzy. Podszedł do niego i poklepał go po plecach. Peter podniósł głowę i spojrzał na Tony'ego, którego wzrok utkwiony był w dal. „Nie złamałeś nogi"

Peter uśmiechnął się. „Wiem"

Tony zsunął dłoń z pleców chłopaka i włożył je ponownie do kieszeni. Peter cały czas na niego patrzył powstrzymując się przed czymś. Tony spojrzał na niego i zauważył desperację w jego oczach.

Wziął głęboki wdech i rozprostował ramiona. „Dobrze" powiedział. Na twarzy Peter'a wdarł się ogromny uśmiech.

„Naprawdę?" Spytał, na co mężczyzna tylko pokiwał głowa. Peter podszedł do niego i przytulił się do niego, był takie szczęśliwy.

„Byłeś świetny. Jestem z ciebie bardzo dumny" powiedział uśmiechając się. Spojrzał przed siebie i dostrzegł Stephena patrzącego się na nich z daleka z uśmiechem na twarzy. Tony wywrócił oczami, ale odwzajemnił uśmiech.

Natomiast Peter wśród tłumu dostrzegł Wade'a. Jego oczy się rozszerzyły, a głowę zarzucił trochę do tylu. Wadę spojrzał się na niego i puścił mu oczko, na co Peter pokręcił głowa i odwrócił wzrok

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*jest to amerykański mem

Dawno mnie tutaj nie było, ale szkoła pochłaniając bardzo duża cześć mojego wolnego czasu.
Kocham was
Cumberbiczi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro