Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

Vi

Obudziłam się koło południa, cała zalana potem. Mój stan wcale nie poprawiał się, a picie alkoholu wczoraj by zagłuszyć emocje to był jeden z moich gorszych pomysłów. Udało mi się podciągnąć do pozycji półsiedzącej, by sięgnąć po leżący na blacie obok komunikator.

 
- Powder, czy możesz do mnie przyjść? - Zapytałam wiedząc że nie dam dzisiaj rady sama funkcjonować.


Długo czekać nie musiałam gdyż kilka minut później siostra zjawiła się u mnie z nowym kompletem względnie świeżych ubrań. Pomogła mi się ubrać i też z jej pomocą udałam się w stronę naszego baru, gdzie o tej porze dnia podawaliśmy też śniadania i kawę. Usiadłam przy stole, zamówiłam jajecznicę z kawą.
Moje zamówienie zostało przygotowane w trybie wręcz ekspresowym, co mnie pozytywnie zaskoczyło, ponieważ mimo tego iż nie miałam apetytu wiedziałam, że muszę coś w siebie wcisnąć.
Po zakończonym posiłku chciałam udać się do Vandera by porozmawiać o ostatnich wydarzeniach i przeprosić, gdyż rozróba w barze była po części moją winą. Z trudem wstałam i skierowałam się w stronę jego gabinetu, który znajdował się na tyłach baru.

 
- Jesteś może? - zapytałam niepewnie uchylając drzwi.


- Zapraszam do środka. - Rzucił pewnym głosem.

 
Wtoczyłam się do gabinetu ciężkim krokiem po czym usiadłam na miejscu wskazanym przez starszego.


- Nie masz mi przypadkiem czegoś do powiedzenia? - Spojrzał na mnie surowym wzrokiem, aż mnie ciarki przeszły.

 
Mój wzrok automatycznie zawędrował na moje stopy, które w tym momencie okazały być się niesamowicie interesujące.

 
- Przepraszam za ostatnią akcję w barze, więcej się to nie powtórzy. - Zaczęłam nadal unikając spojrzenia mężczyzny.

 
- Vi, mogłaś zginąć. - Odpowiedział, po czym podszedł do mnie, kucając obok.


- Naprawdę napędziłaś mi tym razem stracha, gdyby nie ta strażniczka, nie byłbym w stanie Ci pomóc ani znaleźć lekarza. - Dodał poważnym głosem.

 
- Dużo jej zawdzięczam, ale nie znam jej zamiarów Vander. - Powiedziałam cicho.

 
Starszy wstał, po czym wrócił na swoje miejsce. Rozsiadł się w fotelu i ponownie spojrzał na mnie.

 
- Musisz ją wybadać, ponieważ czuję że ona może nam pomóc wyrwać się Silco. - Powiedział, a mnie zamurowało. 

Wybadać!?

- Co masz na myśli? - Spojrzałam na niego niepewnie, bojąc się jego pomysłu.

 
- Zbliż się do niej. - Rzucił krótko, a ja przeklinałam siebie w myślach.

 
Nie mogę się wycofać, nie teraz.

- Spróbuję ale nie obiecuję, że uda mi się coś osiągnąć. - Odpowiedziałam mając nadzieję, że Vander nie wymyśli jeszcze bardziej absurdalnego planu.

 
- To wszystko już wiesz, dasz radę z tą raną? - Zapytał, spoglądając na mój zabandażowany brzuch.

- Poradzę sobie, a nawet zacznę realizować twój plan w międzyczasie. - Odpowiedziałam, mając już w głowie plan działania.Nie czekając na jego odpowiedź, wstałam i wyszłam kierując się do swojego pokoju. Zgarnęłam najpotrzebniejsze rzeczy, po czym poprosiłam Powder o dodanie jeszcze jednej warstwy bandaża, by mieć pewność że dotrę do celu w jednym kawałku.


Z wielkim trudem udało mi się dotrzeć na ten sam dach z którego kilkanaście godzin wcześniej tak zawzięcie próbowałam uciec. Obserwowałam ruch w mieszkaniu dziewczyny, lecz najwyraźniej jeszcze jej tu nie ma.
Moje oczekiwanie trwało około godziny, udało mi się dostrzec strumień światła wypadający z luksusowego apartamentu. Wykonałam jeszcze jeden skok, by dostać się na balkon strażniczki, już miałam pukać do środka kiedy to drzwi nagle otworzyły się, a ja o mały włos nie dostałam nimi w twarz.

 
Cat

Po tym zaskakująco szokującym wieczorze, udało mi się dotrzeć do swojego apartamentu znajdującego się w górnym mieście. Funkcjonowałam dosłownie na oparach, ponieważ ta przechadzka do Zaun wiele mnie kosztowała, co więcej muszę dowiedzieć się co się dzieje i w co zamieszany jest Grayson. Przekroczyłam próg mieszkania, po czym od razu rzuciłam z siebie ciężką kamizelkę, która chroniła moje ciało od obrażeń. Zostałam w samym topie, po czym dostrzegłam ruch na balkonie. Niewiele myśląc rzuciłam się w stronę drzwi, otwierając je z impetem. To co zobaczyłam po drugiej stronie wprawiło mnie w osłupienie.

 
- Co Ty wyprawiasz?! - Zaczęłam zdezorientowana, nawet nie zdając sobie  sprawy, że znów stoję przed nią praktycznie nieubrana.

 
- Podziwiam. - Odpowiedziała praktycznie niewzruszona, lecz dostrzegłam oznakę bólu pojawiającą się na jej twarzy.

 
Raz jeszcze spojrzałam na dziewczynę znajdującą się na moim balkonie. Gołym okiem mogłam stwierdzić, że nie jest z nią najlepiej.


- Cholera Vi, miałaś odpoczywać a nie skakać po dachach. - Rzuciłam zdenerwowana w jej stronę.
- Nie mogłam Cię nie odwiedzić. - Dodała wymuszając uśmiech. 
- Wchodź do środka nim ktoś Cię zobaczy. - Odpowiedziałam otwierając drzwi szerzej.

Różowowłosa przekroczyła próg mojego mieszkania,  ja podążyłam za nią. Mogłam dostrzec, że była w kiepskim stanie i stanowczo nie powinna była tu przychodzić, po ostatnich wydarzeniach z Jaycem. 

- Usiądź. - Powiedziałam, kierując się do łazienki po apteczkę. 

Po chwili wróciłam do salonu z apteczką w ręku, po czym niewiele myśląc zaczęłam zdejmować opatrunek, który w tym momencie miała na sobie Vi. 

- Nie po to tu przyszłam. - Zaczęła, lecz nie dałam jej skończyć uciszając ją groźnym spojrzeniem. 

- Ledwo się trzymasz, więc nawet mnie nie drażnij. - Odpowiedziałam wracając do poprzedniej czynności. 

Odwinęłam powoli całość bandaża, który w tym momencie bardziej przypominał skorupę niż opatrunek. 

- Kto Ci to zakładał? - Skierowałam wzrok odrobinę wyżej by widzieć jej twarz. 

- Pewna bliska mi osoba. - Odpowiedziała wymijająco. 

- Bo spaprała robotę.  - Zaczęłam. 

- Za dużo tego i za mocno Cię to ściska. - Dodałam dotykając jej brzucha. 

Vi jednak tego nie skomentowała, co lekko mnie zdziwiło. Została mi ostatnia warstwa, której nie chciałam ściągać tutaj ze względu na ból jaki mogłabym wywołać. 

- Chodź ze mną. - Powiedziałam, łapiąc ją pod rękę i prowadząc do łazienki. 

- Co ty planujesz zrobić Caitlyn? - Zapytała zaskoczona dziewczyna, niepewnie podążając za mną, 

- Próbuje zdjąć ten cholerny opatrunek. - Odpowiedziałam, wskazując by usiadła w wannie. 


No hej ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro