Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV

Caitlyn

Wróciłam do domu, dzisiejszy dzień był dla mnie katorgą i niestety Vi świadomie się do tego przyczyniła. Niemniej jednak, wiem że robi to, ze swoich własnych powodów, do których na ten moment jeszcze się nie przyzna.

 
- Vi, jesteś? - odpowiedziała mi cisza na mieszkaniu.

 
Westchnęłam, ponieważ wiedziałam że dziewczyna znowu siedzi pewnie w barze u Vandera, albo szlaja się gdzieś z Mohanem.
Podeszłam do szafy żeby na szybko znaleźć moją skórzaną kurtkę, którą założyłam na czarny podkoszulek. Spodnie zostawiłam na swoim miejscu. Zabrałam ze sobą odznakę i klucze po czym wyszłam z domu.
Szłam ciemnymi uliczkami, aż w końcu dotarłam do baru Vandera w poszukiwaniu Violet. Po chwili zastanowienia weszłam do środka, rozglądając się za dziewczyną. Skierowałam się w stronę baru, bo to najczęściej wybierane przez Vi miejsce, jednak kiedy tylko do niego dotarłam, to zostałam zaskoczona widokiem, ponieważ dziewczyny tam nie było.

 
- Widziałeś może Vi? - rzuciłam w stronę mężczyzny stojącego za barem. - Dzisiaj jeszcze jej nie było. - odpowiedział wracając do rozlewania alkoholu do szklanek.
- Cholera. - wymsknęło mi się.
- Nalej mi do pełna. - spojrzałam na barmana, który stał najbliżej.

 
Cały ten dzień ciągnie się jak cholera i na dodatek nic nie idzie po mojej myśli. Mężczyzna ok chwili postawił przede mną szklankę i nadal mi do pełna ciemnobrązowej brandy. Niewiele myśląc wypiłam wszystko na raz, prosząc o dolewkę. Z tyłu głowy nadal siedziała mi Vi, której nie było w domu, a swoją zmianę powinna skończyć już dawno temu.
Gdzie ty się podziewasz..

 
- Mogę się przyłączyć? - zagaił blond włosy mężczyzna, wyglądał dość młodo, więc przypuszczam że może mnie nie kojarzyć.
- Jeśli musisz. - skinęłam głową na wolne krzesło obok mnie.
Chyba bojąc się, że się rozmyślę mężczyzna w mgnieniu oka się do mnie przysiadł.
- Poproszę to samo, dwa razy. - rzucił w stronę barmana patrząc na mój alkohol.

 
Nie odzywałam się, bo w gruncie rzeczy nie miałam ochoty na rozmowę z mężczyzną. Niemniej jednak czułam jego wzrok na mojej szyi, która teraz była już bardziej odsłonięta niż wcześniej, przez co ślady zostawione przez Vi były praktycznie w połowie widoczne.

 
- Masz jakąś sprawę, czy będziesz tak siedział? - spojrzałam w stronę mężczyzny, który odebrał dwie szklanki z alkoholem od pracownika baru.
- Chciałem Ci postawić drinka.. - zaczął, a ja tylko przewróciłam oczami.
- Czy to że siedzę tu sama sugeruje, że potrzebuje towarzystwa? - zapytałam z przekąsem.
Chłopak na chwilę się zawahał, myśląc nad odpowiedzią, a ja w tym czasie skończyłam pić swój alkohol. Już miałam wstać, kiedy po raz drugi tego dnia poczułam obcą rękę na swoim nadgarstku. Aż się we mnie zagotowało.
- Jeszcze nie skończyłem. - zaczął, mocniej zaciskając palce na moim nadgarstku. - Zapomniałaś wypić jeszcze drinka ode mnie. - dodał, siląc się na uśmiech. 
- Uwierz mi, skończyłeś. - Usłyszałam za pleców dobrze znany mi głos.
Nim zdążyłam zareagować poczułam jak zwalnia się ucisk na moim nadgarstku, a ręka blondyna zostaje wygięta za placami, w celu jego obezwładnienia.
- Jeszcze raz zobaczę jak się przy niej kręcisz, to stracisz więcej niż rękę Salo. - Powiedziała na tyle głośno, cały czas trzymając go z jedną ręką wykręconą za plecami.
- Dałabym sobie radę, ale dzięki Vi. - położyłam jej dłoń na ramieniu i spojrzałam w kierunku wyjścia.
- Spierdalaj. - różowo włosa rzuciła do blondyna, jednocześnie popychając go w inną stronę, po czym podążyła za mną.

 
Wyszłyśmy na zewnątrz, a mnie momentalnie uderzyło zimno, nie chciałam jednak dać po sobie poznać, ze temperatura mi nie odpowiada. Jednak Vi jest na tyle spostrzegawcza, że od razu zauważyła, że jest mi zimno, po czym zarzuciła mi na ramiona swoją kurtkę, a sama została w jasne bluzce z długim rękawem.

 
- Oszalałaś? - chciałam jej oddać czarną skórę, ale mnie powstrzymała.
- Nie denerwuj mnie, będziesz chora. - wbiła wzrok w moją już bardziej odsłoniętą szyję i kark, po czym zlustrowała mnie od góry do dołu.
- Podoba Ci się? - zapytałam z nutką ironii w głosie, mając na myśli ślady na mojej szyi.


Dziewczyna przygryzła wargę, przestąpiła z nogi nogę, po czym złapała mnie za rękę i zaczęła iść w kierunku naszego mieszkania. - możesz mi powiedzieć, gdzie byłaś przez cały dzień? - starałam się za nią nadążyć, bo najwyraźniej bardzo się jej spieszyło.

 
- Byłam z Mohanem w terenie, później byliśmy coś zjeść, a po pracy wypadła mi jeszcze jedna ważna sprawa. - mówiąc to nawet na mnie nie spojrzała, nadal szła przed siebie.
- Co to za ważna sprawa? - zapytałam z ciekawością, mając nadzieję że dziewczyna trochę się wytłumaczy.
- Narazie nie mogę powiedzieć. - odpowiedziała wymijająco, co nie bardzo mi się podobało. Już nic nie mówiłam, szłam za dziewczyną, aż dotarłyśmy do naszej ulubionej restauracji.
Weszłyśmy do środka i od razu przywitał nas kelner, który bardzo dobrze nas zna, więc zaprowadził nas od razu do naszego ulubionego stolika. Byłam lekko zaskoczona, że Vi zdążyła to zorganizować biorąc pod uwagę, tłumy jakie przeważnie występują w tej restauracji. Zdjęłam z siebie kurtkę Vi, jak i tę swoją, bo zrobiło mi się cieplej.
- Proszę. - Kelner podstawił mi lampkę wina, które uwielbiam i Violet bardzo dobrze o tym wie. - Za moment podamy specjalność szefa kuchni. - Dodał, po czym zostawił nas same.
- Kiedy zdążyłaś to wszystko przygotować? - spojrzałam na zadowoloną z siebie dziewczynę, która popijała whisky z przezroczystej szklanki.
- Na to zawsze znajdę chwilę, mam nadzieję że lokal Ci odpowiada? - zapytała poprawiając się na krześle.

 
Nim zdążyłam jej odpowiedzieć do naszego stolika podeszła wysoka, dobrze zbudowana kobieta. Zmierzyła nas wzrokiem, po czym spojrzała bezpośrednio na mnie.

 
- Caitlyn Kiramman. - zaczęła, z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Ambessa Medarda - wyciągnęła rękę w moim kierunku, byłam lekko zmieszana ale uścisnęłam jej dłoń.

 
Zdawałam sobie sprawę z tego kim jest ta kobieta i jak niebezpieczna może być, nie chciałam się narażać na żadne nieprzyjemności z jej strony.

 
- Czym sobie zasłużyłam na twoją wizytę Ambesso? - zerknęłam niepewnie na Vi, która nie do końca wiedziała co się dzieje.
- Doszły mnie słuchy o pewnym problemie, który bardzo mnie niepokoi i chciałabym to z Tobą omówić na najbliższym spotkaniu, które odbędzie się jutro. - powiedziała ze spokojem w głosie, a ja momentalnie się spięłam, gdyż nie wiedziałam o co może chodzić.
- Już nie przeszkadzam. - zerknęła jeszcze na Vi, która siedziała niezwykle cicho, tak jakby jej tam nie było.
Kobieta poszła w swoją stronę, a przy naszym stole zastała niezręczna cisza.
- wiesz o co jej chodzi? - spytała wyraźnie zmartwiona Violet.
- Nie wiem, ale nie chce żeby popsuło nam to wieczór. - odpowiedziałam, będąc myślami przy słowach starszej kobiety.
Podczas kolacji nie mogłam się skupić, byłam zła na siebie, że Vi musi oglądać mnie w takim stanie.
- Poproszę rachunek. - dziewczyna siedząca na przeciwko spojrzała wymownie na kelnera, który nas obsługiwał.
- Vi, przepraszam.. - zaczęłam, ale dziewczyna mi przerwała. - Cat, skoczymy do domu, weźmiemy gorącą kąpiel i pójdziemy spać, co ty na to? - zapytała z wyraźną troską w oczach.
- Dziękuję. - podsumowałam po czym opłaciłyśmy rachunek i udałyśmy się do domu.




;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro