Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼+poród+🌼

MAX

- Chodź spać kochanie.- powiedziałem sennie i objąłem Scotta, masując już duży brzuszek. Naprawdę duży. Alfa spojrzał na mnie zirytowany.- Zaśpiewać ci?

- Jak ci zaraz pierdolne to robię będą na pogrzebie nucić.- mruknął cicho, a ja wywróciłem oczami.

- Już spokojnie kochanie.- pocałowałem jego policzek, a on zaczął się kręcić, układając wygodnie.

Westchnąłem ciężko, jak wręcz otoczył mnie swoimi nogami i rękoma. Objąłem go lekko i pocałowałem w głowę. Zasnąłem wręcz natychmiast przez to że tamtej nocy zjebał mnie z łóżka 5 razy... Ale nie mam mu tego za złe. Teraz ciężko mu znaleść pozycję do leniuchowania, a już naprawdę trudno mu się chodzi, a o wybuchach nie wspomnę. Raz to nawet we mnie nożem żucił.

- Max, max.. Max kurwa mać!- usłyszałem i zerwałem się do siadu.

- Co jest?- zapytałem.w pokoju było tak ciemno, że stwierdziłem na pewno grubo po 2 w nocy.- Boli cię coś.

- Wody mi odeszły.- powiedział zirytowany.

- Pójdę zaparzyć ci herbaty i ...- wstałem ale zatrzymałem się gwałtownie na jego słowa.- W-wody ci o-odeszły?- wykrztusiłem przerażony, a ten pokiwał głową.- Kurwa! Ale jeszcze tydzień! Jak to teraz!?

- Uspokój się i pomóż mi wstać.- powiedział spokojnie, a ja wykonałem jego polecenie i po chwili posadziłem go w salonie na kanapie.- Idź... Po Lydie i Jordana.- stęknął i złapał się za brzuch.- Już!

Szybko wybiegłem z domu o mało co się nie zabijąc o drzwi, a później o własne nogi. Szybko dobiegłem go ich domku i zapukałem mocno w drzwi. Pukałem chyba z 3 minuty, aż otworzyła mi zaspana dziewczyna.

- Co jest? Jest kuźwa 3 rano.- ziewnęła i przeciągnęła się.

- Wody mi odeszły.- powiedziałem spanikowany.- Nie! Scott odszedł. Nie! Jeszcze raz wody Scottowi odeszły.- powiedziałem i zacząłem się hiperwentylować.

Dziewczyna chwilę analizowała moje słowa a potem szybko pobiegła po swojego chłopaka. Wrócili do mnie i szybko wróciliśmy do domku.

- Scott?- zapytałem wchodząc do salonu, a mój kochany leżał na plecach i głośno oddychał. Podeszłem do niego i złapałem za dłoń. Spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.

- Dobra rozbieraj się.- powiedziała Lydia, a ja pomogłem mu ściągnąć mu bokserki, a w tym samym czasie Jordan poszedł po ręczniki i ciepłą wodę.- Jest już rozwarcie.- powiedziała cicho.- Masz trojaczki i masz je wszystkie urodzić.- chłopak pokiwał głową, a ja splątałem nasze palce. - Na razie oddychaj głęboko i jak powiem przyj to masz się spiąć jasne?

- Yhymmm.- mruknął cicho i zamknął oczy.

Nie trwało długo jak zaczęła się misja. Nigdy w życiu więcej tego. Kiedy Lydia kazała przeć to w tym samym czasie jak modliłem się by nie amputowano mi ręki.

- Kurwa! To twoja jebana wina!- warknął głośno i ponownie się napiął.- Zajebie cię jak tylko urodzę! Obiecuję!

- Dobrze, ale przyj kochanie.- powiedziałem i poprawiłem mu spocone włosy z czoła.

- A co ja kurwa robię!- huknął i spojrzał na mnie groźnie ponownie krzycząc.

- Już widać pierwszą główkę.- powiedziała z uśmiechem.- Jeszcze chwila Scott. Tak dalej.

Brunet pokiwał głową i zaczął ponownie przeć. Po 15 minutach usłyszałem płacz dziecka i odetchnięcie z ulgą.

- Max chcesz przeciąć pierwszą pępowinę?- zapytała dziewczyna.

Spojrzałem na nią i zanim zdołałem się odezwać, przed oczami zrobiło się ciemno i jebnąłem o ziemię z hukiem.

LYDIA

Spojrzałam na alfę z niedowierzaniem i szokiem. Czy on właśnie zemdlał!? Nosz kurwa od miesięcy tłumacze mu co ma robić, a ten mdleje.

Scott załkał cicho i spojrzał na mnie błagalnie.

-Spokojnie.- powiedziałam i sama zajęłam się niemowlęciem, pisałam je Jordanowi który poszedł je umyć i osuszyć.- Przyj jeszcze raz. Jeszcze dwa maluszki. - uśmiechnęłam się.- Mocno.

Alfa pokiwał głową i się spiął. Szybciej poszło z drugim dzieckiem. Scott był wykończony i widziałam to. Zagryzł mocno wargę, jego włosy były posklejane, a oczy prosiły o odpoczynek, ale nie możemy. Jeszcze jeden.

- Jesteś dzielny.- powiedziałem i położyłem mu dłoń na kolanie.- Jeszcze jeden szczeniaczek. Ostatni. - pokiwał głową.- To ja trzy, raz, dwa i trzy.- Scott znowu zaczął przeć.

Max w tym samym czasie mruknął cicho i podniósł się do siadu. Rozejrzał zdezorientowany w okół, a ja wręcz przybiłam sobie mentalnie w twarz.  On sobie kpi chyba.

Podszedł do Scotta, a raczej na klęczkach się doczłapał i złapał za rękę, a brunet ścisnął ją mocno, tak że blondyn zawył.

- Mocno przyj!- krzyknęła widząc trzecią główkę.-  Tak, mocno!

Alfa wykonał moje polecenie i zrobił to. Po chwili mały szczeniaczek był z nami. Jordan też go wziął, a jak Max spojrzał na tą krew znowu pierdolnął w ziemię. Ja go chyba zajebie.

- Już Scott. Już po wszystkim.- powiedziałam i zaczęłam ogarniać w okół. - Możesz iść spać, a ja obudzę kretyna.

Ten skinął głową i zamknął oczy odpływając natychmiast. Jestem w wielkim podziwie że urodził trójkę i jest dopiero o proszę 11. Jedenasta!? Spojrzałam na okno i rzeczywiście jest jasno. Boże jak to szybko minęła, a zarazem błyskawicznie wręcz. Nie spodziewałam się tak szybkiego porodu. Szybkowałam się na 20 godzin czy 25, a tu 8. Chyba nowy rekord świata, albo też jest senk w tym że Scott to alfa.

Poklepałam Maxa po policzku, a ten zerwał się do siadu.

- Miałem dziwny sen...- mruknął, a ja zdzieliłem mu w potylicę.

- To nie był sen, a teraz do swoich dzieci.- mruknęłam,  a on zamrugał kilkukrotnie.

- Gdzie są?- zapytał natychmiast i zerwał się na równe nogi.

- W ich  pokoi...- urwałam kiedy pobiegł, ale wcześniej pocałował czoło Scotta.- Jasne nie krępuj się my ogarniemy.

MAX

Weszłem cicho do pokoju, gdzie był Jordan. Widząc mnie pokiwał głową i położył głowę na ramię.

- Dostaniesz wpierdol.- powiedział, a ja wywróciłem oczami, kiedy wyszedł.

Podeszłem do trzech kołysek i spojrzałem na szczeniaczki. Boże jakieś liczne. Moje dzieci. Uśmiechnąłem się lekko i potknąłem delikatnie policzka małej omegi. Trójka chłopców. Dwie alfy i drony mały słodziaczek. Nie wiem ile tak na nie patrzyłem, ale poczułem jak ktoś przytula się do moich pleców.

- Jestem taki dumny.- objąłem Scotta, przesuwając go w swoje ramiona.

- Zapierdole cię.- szepnął cicho i wtulił się we mnie.

- Jesteśmy teraz dużą rodziną.- szepnąłem cicho do jego ucha z uśmiechem.

- A ty masz celibat do odwołania.- odszeptał słodka.

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Nie umiem takiego czegoś pisać....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro