Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌼99🌼

MAX

Wparowałem do salonu, gdzie zastałem Scotta siedzącego na kanapie. Podeszłem do niego i klepnąłem obok.

- Naprawdę?- zapytałem miękko i dotknąłem jego policzka, a on skinąłem głową. Trojaczki. Ja się nastawiałem na jedno a tu trójka. Jestem bardziej przerażony, ale chyba nie tak jak mój kochaniutki Scotty bo jego dolną wargą drżała.- Ej? Kochanie damy radę. Razem tak? Przecież to tylko dwa maluszki więcej do kochania, nie?

- Nienawidzę cię.- powiedział załamany, a ja go przytuliłem, wtulił się we mnie mocno.

- Damy radę skarbie.- powiedziałem pewnie a on się rozpłakał.- Nie płacz mi tutaj. Nic się nie dzieje. Od kiedy wiesz?

- D-dwuch tygodni.- wykrztusił i wyparł swoje policzki o moją bluzkę.

Westchnąłem ciężko i wziąłem go na ręce jak księżniczkę i pocałowałem w czoło. Jutro omówię z nim dlaczego mi nie powiedział wcześniej, ale teraz chyba pora położyć go spać. Ruszyłem do naszego lokum i ulokowałem go na materacu, a sam położyłem się obok. Gładzikiem go po policzku, a on spojrzał mi w oczy. Pocałował mnie lekko w usta, a ja się uśmiechnąłem. Przytyłem nas i mocno objąłem w pasie. Zniżyłem się i podwinąłem koszulkę, całując w brzuch trzy razy.

- Mamusia przez was się boi, ale my damy radę tak? Moje skarby.- położyłem policzek na jego skórze.

- Łaskoczę.- zachichotał i pogłaskał mnie po głowę.

Podniosłem się lekko i pocałowałem go w nosek. Objąłem go mocniej i przytuliłem do siebie nos układając na jego szyi i zaciągając się jego słodszy zapachem. Masowałem jego plecy, czując jego spokojny oddech po chwili i uśmiechnąłem się zadowolony sam zasypiając po chwili, macając w objęciach swój cały świat.

DEREK

- Oni tu raczej nie wrócą.- zanuciłem pod nosem, kiedy atmosfera się rozluźniła.

- Wiedziałaś że trojaczki?- powiedział oskarżający Dylan do Lydii która sobie w spokoju jadła.

- Mówił że mam nikomu nie mówić, a ja dotrzymujemy słowa.- mruknąłem rudowłosa na niego, a ja zachichotałem się pod nosem.

Spojrzałem na Jacksona który coś analizował, a później spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Skoro każdy będzie miał dzidzię to my też możemy, co?- zapytał się i spłatał nasze dłonie w koszyczek pod stołem. Spojrzałem na niego niezrozumiale.- Kiedyś może adoptujemy, co?- mruknąłem ciszej lekko się do mnie pochylając- Albo możemy się postarać bardzo często i mocno.- uśmiechnął się zadziornie.- a ja huknąłem mu tak że wyjebał się do tyłu na plecy, czym zwrócił uwagę innych.

- Prosi się o wpierdol.- warknąłem i wróciłem do jedzenia.

- Dobra, jak chcecie sobie flirtować to na luzie...- Denki mruknął cicho radośnie i pocałował w policzek swojego narzeczonego.

- Nikt tu z nikim kurwa nie flirtuje!- warknąłem, a Thomas podniósł rękę do góry niepewnie.- Łapa w dół!

- Nie krzycz na moją omegę.- Dylan mruknął ostrzegawczo i objął blondyna ramieniem.

- Dobra sorry.- powiedziałem i pomogłem wstać białowłosemu debilowi. - A tak z innej beczki to co tam u was słychać?

- U wszystkich jest dobrze nie licząc wybuchów Bakugo. Ostatnio prawie pozbawił Izuku włosów.- powiedział Denki rozweselony.

- I by mi się udało, ale nie Todoroki się wtrącił...- mruknął nabuzowany blondyn, a ja zaśmiałem się pod nosem.

Spojrzałem na Jacksona i oparłem głowę o jego ramię. Resztę wieczoru spędziliśmy na głupich rozmowach, aż w końcu przyszedł alkohol. Nie mówię o tym kto się najebał bo to oczywiste.

- Chodźcie skakać z dachu!- Denki powiedział i ruszył w stronę dachu, a Shinso przestarszony pobiegł za nim i zniknęli za drzwiami, a Bakugo z uśmiechem ruszył za nimi.

- Skacz! Prosto na ziemię!- krzyknął rozweselony, a Kirishima potarł czoło i ruszył za nimi z westchnieniem.

- Boże co za banda kretynów.- powiedziałem z westchnieniem widząc jak Thomas siedzi i dłubie w jedzeniu, a Brett z Liamem pchają Dylana w jego stronę. Spojrzałem na Connora i Alex którzy też to obserwowali.

- Em Thomas?- zaczął niepewnie szary, na blondyn spojrzał na niego niezrozumiale.- Wiesz że cię kocham i jesteś dla mnie wszystkim, że nie wyobrażam siebie życia bez ciebie i twój śmiech i uśmiech są dla mnie czymś co codziennie karze mi wstawać, twoje oczy jak patrzą w moje czuję się jak nie w tym świecie. Dlatego nie chcę cię już stracić. Uwielbiam cię i kocham całym sobą, co już mówiłem. Więc czy...- uklęknął przed nim na jedno kolano.- Wyjdziesz za mnie?

Jedzenie jakie jadł Thomas wypadło mu z buzi i szczęście że jeszcze tego nie zaczął gryźć. Zakrył sobie usta dłonią i spojrzał na szatyna.

- Tak! Oczywiście że tak!- krzyknął i rzucił mu się na szyję przez co obie upadli na ziemię.

Wszyscy zaczęliśmy klaskać i śmieć się kiedy omega zaczął piszczeć oraz całować Dylana po całej twarzy. Nagle niego rozświetliły fajerwerki, a ja spojrzałem na dach drugiego domu, gdzie stał Denki z szerokim uśmiechem.

- Ha! Mówiłem, że się zgodzi?!- powiedział uradowany i poślizgnąłem się, a jego narzeczony zdążył złapać go w pasie.

Jednak jebane drogi z zakrętami zawsze mają prostej wyjście.

- Dereczkuuu...- usłyszałem przy uchu na co się wzdrygnąłem.

Nie jestem kurwa nie!

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro